25.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia, kiedy Louis znalazł się przed bliźniakami, poczuł się zdenerwowany, jakby znowu był małym i niepewnym siebie nastolatkiem. Więc kiedy w końcu przemówił, słowa wystrzeliły z niego jak z rewolweru:

- Czy Harry już ci powiedział?

– Że zgodziłeś się spędzić z nami swoją gorączkę? - upewnił się Edward spokojnie, próbując uczynić ich rozmowę jak najmniej zniechęcającą.

- Tak - Louis zacisnął palce na swoim swetrze trochę niespokojnie - Po prostu myślę, że musimy porozmawiać, zanim to uderzy. Trzy tygodnie upłyną strasznie szybko.

- Oczywiście, słodki chłopcze - Harry zgodził się radośnie - Czy jest coś, co chciałbyś najpierw omówić?

– Cóż, jak sądzę, antykoncepcja? - zapytał Louis, przygryzając wargę - Nigdy jej nie brałem, ale wiem, że są zastrzyki i pigułki, i myślę, że powinniśmy to rozważyć.

- Prawidłowo - Edward skinął głową, wyciągając telefon z kieszeni, wystukując krótką wiadomość - Właśnie kazałem mojemu asystentowi znaleźć dla ciebie najlepszego specjalistę.

- Specjalistę? - zapytał Louis.

- Tak - Harry nieco bardziej zwrócił się do Edwarda, z ożywieniem rozmawiając o pomyśle - Zdecydowanie możesz zapytać o antykoncepcję, ale jeśli nigdy wcześniej jej nie stosowałeś, to może być problem.

- Co masz na myśli? - Louis zaczął się trochę bronić - Nie sądzę, żebym był jeszcze gotowy na kolejne dziecko z wami. Bez urazy.

– Nie, nie, oczywiście, kochanie - wtrącił Edward - Wydaje mi się, że Harry miał na myśli to, że możesz nie być przyzwyczajony do skutków stosowania antykoncepcji. Miałeś już ile, może z osiem gorączek, kiedy cię z nami nie było?

- Miałem szesnaście - Louis wymamrotał z dzikim rumieńcem

Harry z łatwością wykonał szybkie  obliczenia w swojej głowie. To oznaczało, że Louis miał ruję co sześć miesięcy, coś, czego doświadczały tylko niezwykle płodne omegi. Alfa wiedział, że Niall miał swoją tylko raz w roku, dlatego poczęcie drugiego dziecka zajęło mu tak dużo czasu.

- W porządku - oczy Edwarda nabrały cudownego blasku na samą myśl o tych wszystkich szansach, jakie będą mieli, aby ponownie zapłodnić Louisa, ale szybko potrząsnął głową - W takim razie twoje ciało szesnaście razy było gotowe na posiadanie dziecka, a ty szesnaście razy go nie miałeś. Amatorskie ingerowanie w ten proces może wyrządzić więcej szkód niż pożytku.

Louis zagryzł wargi mocniej i zarumienił się jeszcze bardziej. Przez chwilę myślał o ukryciu swojej przeszłości, ale potrząsnął głową.

- Myślałem, że już o tym rozmawialiśmy z Harrym. Musisz mieć partnera podczas gorączki, żeby zajść w ciążę.

Bliźniacy wymienili zdziwione spojrzenia. Harry wiedział, że Louis nie miał partnera, ale w dzisiejszych czasach normalnym było, że omegi miały gorączkę z przyjaciółmi lub krótkoterminowymi partnerami tylko po to, żeby pomóc im przez to przejść.

Drżenie podniecenia w głosie Harry'ego nie było dobrze ukryte.

- Nigdy nie przechodziłeś przez swoją gorączkę z partnerem? Nawet tylko przyjacielem? Nawet z tą alfą?

Louis potrząsnął głową.

- Tak jak ci powiedziałem, próbowałem tylko z jedną alfą i nie było jej w pobliżu, kiedy uderzyła mnie gorączka. Cóż, była, ale trudno było upewnić się, że Jo była pod opieką i intymnie zaufać komuś innemu ponownie w moim życiu.

Edward ukrył zdziwienie, ale Harry nie mógł się powstrzymać przed uniesieniem kłykci do ust, by powstrzymać jęk, który się z nich wydobył.

- Więc nigdy nie brałeś węzła?

To chyba wystarczyło Louisowi, ponieważ pociągnął nosem i potrząsnął głową.

Jakie to żałosne! Miał dwadzieścia pięć lat i dziecko, ale nigdy nie miał węzła.

- Wiem, że to żałosne...

Harry błyskawicznie wstał ze swojego miejsca obok Edwarda i w jednej chwili pokonał odległość między nimi. Louis poczuł, jak kanapa ugina się pod ciężarem Harry'ego, zanim poczuł miękką i uspokajającą dłoń na swoich plecach.

- Hej, nie, nie, Louis.

Harry musnął nosem policzek Louisa, jego palce powoli zataczały kręgi wzdłuż jego kręgosłupa.

- Gorączka było tak okropne bolesna, ale nigdy nie miałem nikogo.

- Mój słodki chłopcze, nie zrobiłeś nic złego. Nie musisz się nam tłumaczyć - Harry wcisnął swoje słowa w ramię Louisa jak delikatną pochwałę - Opiekowałeś się swoim dzieckiem, naszym dzieckiem, tak długo całkiem sam i nie pozwoliłeś zbliżyć się do niej nikomu, kto by ją skrzywdził.

- Ona nie lubi ludzi - skinął głową Louis, pociągając nosem na zgodę - To prawdopodobnie moja wina.

- Całkiem śmiało mogła to dostać ode mnie - wtrącił z drugiej kanapy Edward i kiedy Louis spojrzał ponad swoimi kolanami na drugiego bliźniaka, uśmiechnął się delikatnie uśmiechem równie uspokajającym jak usta Harry'ego przy jego uchu i dłoń na jego plecach.

- Możliwe -Louis skinął głową z chichotem - Po prostu nie chcę znowu przechodzić przez to wszystko sam.

- Louis, hej, spójrz na mnie - Harry podniósł ręce do twarzy Louisa, trzymając ją tak, że ich oczy się spotkały - Czy przyjmiesz ode mnie propozycję zalotów, czy nie. Niezależnie od tego, czy mnie lubisz, czy nie. Niezależnie od tego, czy będziesz mnie potrzebować, czy upierać się, że nie, ja upewnię się, że nigdy więcej nie przejdziesz przez cokolwiek samotnie.

Wargi Louisa zadrżały od łez.

- Cokolwiek?

- Cokolwiek - Harry poważnie skinął głową - Zrobię dla ciebie wszystko, Louis.

Louis skinął głową, ponieważ uwierzył Harry'emu. Uwierzył, że alfa przed nim zaopiekuje się nim w sposób, którego pragnął i którego potrzebował.

Głos Edwarda był miękki, kiedy dotarł do pary.

- Louis?

— Tak, Eddie? - Louis podniósł głowę z uścisku Harry'ego, zanim posłał drugiemu bliźniakowi łagodne spojrzenie.

- Ponieważ to twój pierwszy raz... Mam na myśli to, że jeśli denerwujesz się swoją pierwszą gorączką z alfą, to mogę  ją przeczekać - słowa mężczyzny były tak niezręczne i pogmatwane, że Louisowi zrobiło się żal niepewnej alfy przed nim.

Louis najpierw spojrzał na Harry'ego, który wpatrywał się w omegę z czymś tak bliskim rozkazu, zupełnie jakby Harry chciał powiedzieć "nie, Edward należy do nas". Chciał przejąć kontrolę, ale to nie było jego miejsce. Więc kiedy Louis powoli wstał i usiadł obok Edwarda, Harry wstrzymał oddech.

Po raz pierwszy od lat Harry poczuł tę niezaprzeczalną potrzebę ochrony brata. Uczucie, które znał tak dobrze z całego życia, kiedy mówił rówieśnikom w szkole, żeby przestali się z niego śmiać, bronił jego chłodu wobec niespokojnych klientów, a nawet ukrywał go przed własnym ojcem.

Pomodlił się przez chwilę, żeby Louis był lepszy niż wszyscy inni do tej pory.

- Edwardzie? - wymamrotał w nieruchomą przestrzeń między nimi Louis.

— Tak, Louis?

– Czy możesz być dla mnie tak cierpliwy? – zapytał Louis i Harry poczuł ciężar rozczarowania.

- Tak.

- Nie mam dużego doświadczenia - mamrotał dalej Louis, a Edward skinął głową - Ale wiem, że ty masz dość spore.

- Przepraszam - Edward zwiesił głowę ze wstydu, autentycznie smutny z powodu wszystkich tych ludzi, których dotykał i którym pozwalał się dotykać, kiedy Louis pozostawał dla nich taki czysty.

– Nie przepraszaj, kochanie - oczy Harry'ego podniosły się ze zmieszania, gdy Louis przycisnął dłoń do policzka jego bliźniaka.

- W porządku...?

- Czuję się niespokojny i przestraszony - Louis pochylił głowę, by napotkać zielone oczy swojej alfy - I wiem, że ty też.

Edward przełknął ślinę, z wahaniem i bez tchu.

- Tak, omega.

- Dlatego chcę, żebyś była moim pierwszym, ale potrzebuję, żebyś był wobec mnie cierpliwy.

- Mogę, omega - Edward skinął głową trochę zbyt agresywnie - Mogę być cierpliwy.

- Wiem, że możesz - Louis uśmiechnął się nieco delikatniej - I za to ci dziękuję.

***

Louis obudził się nagle w swoim pokoju, nieco cieplejszym dzięki żółtej kołdrze, którą kupił przez internet i pojedynczej roślince na oknie. Wyczuł Jo i szybko przytulił ją do siebie.

- Dzień dobry, księżniczko.

- Mamo! - zachichotała Joanne, wyrywając się z jego uścisku - Mamo, obudź się! Mam pytanie.

- Co jest? - zapytał w końcu Louis, przewracając się na bok i zauważając drugą małą dziewczynkę w swoim łóżku, o której powinien był wiedzieć wcześniej - Cóż, witam, panno Lou.

- Dzień dobry, wujku Lou! - zachichotała Elouise, przysuwając się bliżej, aż Louis miał po jednym dziecku po obu stronach jego bioder.

– Mam pytanie, mamo!

- Dobrze, dobrze! Jestem gotowy! - Louis uśmiechnął się delikatnie, odgarniając czekoladowe loki Jo z jej oczu.

- Lou i ja zastanawiałyśmy się, czy mógłbyś zabrać nas do sklepu The American Girl*!

- Dzisiaj? - zapytał Louis.

- Tak! - Lou przejęła nagląco - Wkrótce zbliżają się moje urodziny i wszyscy moi przyjaciele przyniosą swoje lalki, i Jo POTRZEBUJE jednej dla siebie!

- Ach tak - Louis uśmiechnął się poważnie - Widzę, że to pilna sprawa.

– Proszę, mamo? – zapytała Jo i oczywiście Louis był dla niej frajerem, więc skinął głową.

– Idź zapytaj swoją mamę - Louis połaskotał Lou, po czym kontynuował - Jeśli powie tak, to wezmę was na zakupy.

- Jej! - zawiwatowały dziewczyny i szybko wybiegły z pokoju.

Omega tylko zaśmiał się z duetu.

***

Kilka godzin później Louis poczuł, że jego palce z łatwością owijają się wokół palców Nialla, kiedy oboje buszowali pi sklepie The American Girl. Głośniejszy omega wskazywał na różne rzeczy-dodatki dla lalek i żartował, by tylko zobaczyć uśmiech na twarzy Louisa.

Para śmiała się właśnie z czegoś, gdy stanęła przed nimi inna mama.

- Czyż nie jesteście tacy słodcy, a wasze córki są wprost przepiękne!

- Dziękuję pani - odpowiedział z nieśmiałym uśmiechem Louis.

- Czy są biologiczne? – zapytała kobieta.

- Tak, oczywiście.

Louis był zdezorientowany tym nagłym pytaniem i odwrócił się do Nialla, który zdawał się załapać wszystko szybciej, spoglądając w dół na ich wciąż złączone ręce.

- To sytuacja z paczką - poinformował drugą kobietę, a następnie szybko przeprosił i para przeniosła się w inne miejsce.

- Niall, okłamałeś ją.

- To nie było kłamstwo - Niall wzruszył ramionami - Jestem w stadzie. A ty możesz być w moim stadzie.

- Ale sprawiłeś, że wyglądało to tak, jakbyśmy już byli razem w stadzie.

— Jaki w tym problem?

– Cóż, po pierwsze, to nieprawda - Louis potrząsnął głową - Po drugie, sprawisz, że bliźniacy będą zazdrośni.

— Bliźniacy? - prychnął Niall, przewracając oczami, zacieśniając swój uścisk na dłoni Louisa - Nawet z nimi nie jesteś. Śpicie w oddzielnych pokojach.

- Postanowiłem spędzić z nimi moją gorączkę - wymamrotał Louis, żeby nie zostać przypadkowo podsłuchanym w sklepie pełnym dzieci.

- Och, naprawdę? - oczy Nialla stwardniały, a szczęka się zacisnęła.

– To ojcowie Joanne - spokojnie wyjaśnił mu Louis - Nadal mnie pociągają i powinienem spróbować sprawić, by to zadziałało.

- Harry jest ojcem Jo - odgryzł się trochę złośliwie Niall - Jestem dla niej takim samym ojcem jak Edward.

Louis się roześmiał, ale szybko przerwał, gdy zobaczył, że Niall wcale nie żartuje.

- Ni, masz własnych kumpli, córkę i syna w drodze. Nie potrzebujesz mnie, a Edward był przy mnie, kiedy Harry nie mógł być.

- Edward był tam dla ciebie?! - szczęka Nialla opadła - Mogłeś doznać spadku omega i nie pamiętać tamtego czasu, ale to ja byłem tam dla ciebie. Upewniałem się, że chodziłeś na zajęcia. Upewniałem się, że jadłeś, brałeś prysznic i spałeś. Trzymałem cię, kiedy szlochałeś GODZINAMI bez przerwy. Byłem tam dla ciebie, kiedy ci idioci nie mogli przestać o ciebie walczyć i uciekać.

- Niall... - Louis rozdarł się na słowa brata - Ty...

– A ja chciałem tego dziecka - Niall potrząsnął głową z napiętym głosem - Kiedy powiedziałeś mi, że jesteś w ciąży, chciałem go. Chciałem, żebyś został.

— Nie chcesz mnie - Louis potrząsnął głową - Byłem tylko pierwszą osobą, która w jakiś sposób była dla ciebie miła i...

Niall puścił rękę Louisa i prychnął ze złością.

- Nieważne, Louis. Pieprz się.

Louis był oszołomiony przez minutę, obserwując Nialla wychodzącego ze sklepu. Szybko podszedł do Paula, ich szofera i nieoficjalnego ochroniarza, i zapytał.

- Czy możesz przypilnować dziewczyn? Pójdę za nim.

- Nie powinienem spuszczać cię z oczu.

- Niall ma jeden ze swoich ciążowych humorków, co innego mogę zrobić? - zapytał Louis.

Paul westchnął, patrząc pomiędzy dziewczyny, które wciąż wybierały detale lalki Joanne, stojącego przed nim ze szczenięcymi oczami Louisa i Nialla, który w międzyczasie zdążył wybiec już ze sklepu, po czym skinął głową.

- Masz dziesięć minut, żeby go zabrać i wrócić tutaj, inaczej dziewczyny i ja pójdziemy po ciebie.

- W porządku! - Louis pocałował Paula w policzek, zanim szybko odszedł - Dziękuję, Paul!

Louis musiał biec, żeby dogonić Nialla, który jednak go zignorował i skręcił w jakąś przypadkową uliczkę, żeby uciec od niego jeszcze dalej.

- Niall! No dalej, dokąd tak biegniesz?

- Nie wiem! - krzyknął za nim Niall, odchodząc dalej od głownej ulicy tak, że para mogła zobaczyć kolejną ulicę prostopadłą do alejki - Jestem na ciebie wściekły!

Louis w końcu go złapał, chwytając omegę za nadgarstek, by go zatrzymać.

- Niall przestań uciekać! Po prostu ze mną porozmawiaj!

Niall odwrócił się do Louisa i odepchnął go o kilka kroków, a potem o kilka kolejnych, aż jego plecy oparły się o ceglaną ścianę alejki. Louis opanował się, ale pozostał tam, gdy Niall podszedł do niego.

- Nie mogę uwierzyć, że biegniesz z powrotem prosto w ich ramiona! Uciekłeś! Powiedziałeś mi, że zobaczysz mnie na lunchu, a potem, kurwa, uciekłeś!

- Niall... - Louis przechylił głowę ze współczuciem - Przepraszam.

- Nie chcę twoich głupich przeprosin! - krzyknął Niall, szturchając go palcem w pierś - Już wcześniej powinieneś był od nich uciec, Louis. Bałeś się i miałeś do tego prawo, ale nie mów mi, że tęskniłem za tobą i bałem się o twoje życie przez te wszystkie pieprzone lata tylko po to, żebyś po prostu wbiegł z powrotem prosto w ich ramiona!

Louis poczuł pojedynczą łzę spływającą po jego policzku i uniósł niepewnie rękę do policzka brata.

- Wiem, że to nie w porządku w stosunku do ciebie, kochanie...

- A co jeśli znowu się przestraszysz? Co jeśli znowu mnie zostawisz? - Niall potrząsnął głową - A co jeśli wciąż nie jestem wystarczająco dobry, żebyś przy mnie został?

- Och, Niall...! - Louis potrząsnął głową, ponieważ rozumiał. Omega zawsze wiedział, że Niall nigdy nie czuł, że jest wystarczający, a kiedy szatyn odszedł, zupełnie przypadkowo tylko to w nim umocnił - Jesteś bardziej niż wystarczający.

– Nie byłem wcześniej.

- Byłeś - Louis potrząsnął głową - Teraz też jesteś. Kocham cię, Niall i nigdy więcej cię nie opuszczę.

Ich słodką chwilę przerwał odgłos kroków zbliżających się do alejki, w której się schowali. Louis rozejrzał się zdezorientowany po ulicy i zobaczył stojącego tam mężczyznę, którego nigdy wcześniej nie widział.

Był młodym alfą w podartych dżinsach i brudnej koszulce. Zatrzymał się, kiedy ich zobaczył, a para omeg tylko wymieniła porozumiewawcze spojrzenia, zanim Niall warknął:

- Czego chcesz?

Cała wcześniejsza wrażliwość zniknęła, pozostawiając tylko tą silną, zimną omegę, którą Louis spotkał po raz pierwszy.

- Po prostu spacerowałem… - jego głos zadrżał, a szeroko otwarte oczy pozostały utkwione w Niallu -Właściwie, nie…

- Nie? Nie co, popaprańcu? - Niall odwrócił się pełniej w stronę chudego mężczyzny - Co ty, kurwa, bierzesz, ty brudny ćpunie spod zatęchłej klatki, zostaw nas w spokoju!

Mężczyzna sięgnął za siebie i Louis wiedział, że alfa sięga po broń, zanim ją zobaczył. Poruszył się szybko, by ochronnie wepchnąć ramię przed brzuch Nialla, natychmiast myśląc o jego dziecku.

- T-ty, Niallu Ho-horanie, pójdziesz ze m-mną...

– Nie, kurwa, nie pójdę.

Niall wyglądał na zirytowanego, jakby ten mężczyzna był małym robakiem brzęczącym wokół jego głowy.

- T-to nie ma znaczenia - głos mężczyzny wyraźnie się trząsł, nie spodziewając się walki - P-pójdziesz ze-e mną albo cię za-zastrzelę.

- Zastrzelisz mnie? - zaśmiał się Niall, a Louis tylko patrzył na to wszystko z przerażeniem.

Omega przypuszczał, że kiedy byłeś wychowywany w otoczeniu tego rodzaju konkretnej przemocy, w jakim był wychowywany Niall, pojedyncza broń to niewiele.

- Tak! - alfa potrząsnął głową - Zrobię to!

– A co z moim bratem tutaj, co? - Niall przewrócił oczami, wskazując kciukiem na Louisa - Jesteś pieprzonym amatorem, zejdź mi sprzed twarzy i nie marnuj więcej mojego czasu.

- Zastrzelę twojego brata i zabiorę cię! - mężczyzna tupnął nogą i nawet Louis przewrócił na to oczami.

- Znasz moje imię, więc pewnie wiesz, kim jest mój mąż - stwierdził Niall.

Mężczyzna skinął głową.

- To Liam Payne.

- Tak, a co z moim bratem, bezmózgu? Czy wiesz, kto jest ojcem jego dziecka?

Mężczyzna tylko z niepokojem spojrzał na Louisa.

- Nie.

– Bliźniaki Styles. Słyszałeś może o nich?

Niall uśmiechnął się zarozumiale i młody alfa spojrzał na Louisa nowymi oczami, nagle pobladły.

- W porządku! - niedoszły porywacz zmienił zdanie - W takim razie zastrzelę ciebie i wezmę tego mniej pyskatego!

- Naprawdę? - Niall roześmiał się głośno - Wiesz, kto jest moim drugim mężem?

Mężczyzna westchnął na to i potrząsnął głową.

- Nie.

- Nazywa się Zayn Malik.

- Nigdy o nim nie słyszałem.

– Cóż, na pewno znasz go pod inną nazwą - Niall przechylił głowę - To Rzeźnik z Bronxu.

Louis bezgłośnie powtórzył pod nosem:

- Rzeźnik z Bronxu? - bo to była dla niego nowość, ale Niall uciszył go machnięciem ręki.

Mężczyzna w końcu opuścił broń, głośno przełykając.

- Rzeźnik z Bronxu?

- Yup - Niall przesadnie zaakcentował "p" na końcu i wyprostował się trochę - To jego dziecko w moim brzuchu. Chcesz być tym, który zmusi go do powrotu z emerytury?

Mężczyzna potrząsnął głową i cofnął się w kierunku wylotu alejki, którą przeszedł z drżącym głosem i wyraźnie bladą twarzą.

- Nie.

– Więc zostaw nas, kurwa, w spokoju, palancie! - warknął Niall, a mężczyzna przebiegł resztę alejki bez oglądania się za siebie - Pieprzeni amatorzy...

- Umm, okej... - Louis potrząsnął głową - Co to...

- Tu jesteście! - wrzasnął Paul, wysiadając z samochodu, który teraz blokował drugi koniec alejki - Co, do cholery, robiliście tu tak długo?

Niall przewrócił oczami, po drodze klepiąc Paula po klatce piersiowej.

- Nic, Jezu, zapłaciłeś za lalkę?

- Tak - Paul potrząsnął głową - Dziewczyny są w samochodzie, ale to waszej dwójki powinienem był pilnować! Nie uciekajcie tak ode mnie!

Niall po prostu beztrosko otworzył drzwi samochodu, kiwając głową Louisowi, żeby wsiadł, co zrobił.

- Paul, jesteśmy tutaj, tak? Możemy po prostu już jechać?

- Gdy tylko dotrzemy do rezydencji, mówię o tym Liamowi i Zaynowi - Paul potrząsnął głową - Gdyby coś ci się stało, byłbym bardziej niż martwy.

- Ale nic się nie stało - Niall spojrzał znacząco na Louisa, kiedy chciał się wtrącić, po czym zwrócił się podekscytowany do dziewczyn w trzecim rzędzie - Teraz, JoJo, pozwól mi zobaczyć lalkę!

- Musieliśmy dokupić dla niej pakiet specjalny - ogłosiła Elouise - Ponieważ Jojo ma tak ładne, zielone oczy i żadna z oryginalnych lalek nie miała pasującego koloru strojów...

Dźwięki dwóch dziewczyn rozmawiających o swoich lalkach wypełniły samochód podczas jazdy do restauracji, q której postanowili zatrzymać się na lunch, uroczego małego meksykańskiego lokalu.

Niall zatrzymał Louisa, gdy gospodarz zaprowadził ich grupę do stolika.

- Lou, nie sądzę, żeby chłopcy musieli wiedzieć o dzisiejszym incydencie.

- Dlaczego nie?

- Ponieważ zareagują przesadnie i nie będziemy już mogli mieć takich małych dni dla siebie, jak ten.

Louis przełknął ślinę i skinął głową.

- Dobra, po prostu cieszę się, że oboje jesteśmy bezpieczni.

- Ja też! - Niall uśmiechnął się swobodnie, tym samym uśmiechem, który doprowadzał Louisa do szału jako nastolatka. Uśmiech, który uświadomił mu, że Niall przeszedł tak wiele w swoim krótkim życiu - Bezpieczni i razem na zawsze, prawda?

- Prawda.

___

*The American Girl - linia 18-calowych (46cm) lalek firmy Mattel, która zyskała na popularności, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, dzięki serii Truly Me, czyli lalkom, które przy zakupie można dowolnie personalizować tak, aby zabawka jak najdokładniej odwzorowywała wygląd swojego właściciela

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro