Rozdział pierwszy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jean Kirschtein był rozdarty. Stojąc przed budynkiem o pomarańczowym szyldzie "Rozświetl uśmiech- Ortodoncja", miał poważną ochotę uciekać. Sytuacji, bynajmniej nie poprawiał wielki, szatańsko uśmiechający się ząb, zawieszony obok reklamy. 

I te oczy. 

Chłopak nerwowo przełknął ślinę, wycierając spocone dłonie w czarne, miejscami podziurawione spodnie. Niepewnym krokiem wszedł do środka, jak na złość przytrzaskując sobie drzwiami kawałek bezrękawnika.

- Dzień dobry - mruknął niepewnie, patrząc w stronę recepcji, gdzie urocza blondynka uśmiechnęła się do niego łagodnie. 

- Cześć, pan Jean Kirschtein, prawda? - spytała, na co on niemrawo pokiwał głową- Zapraszam do pierwszego gabinetu od prawej, sala 2.

- Tak, dziękuję. 

Skierował się w wyznaczonym kierunku, po czym stanął przed drzwiami. Wrota do piekła, brama donikąd... Kirschtein nigdy nie przypuszczał, że w tak dramatycznym momencie odezwie się w nim poeta. 

- Zapraszam - niepewnie wszedł w paszczę lwa. Gabinet był spory, z dwoma fotelami i podejrzanie wyglądającym sprzętem. W środku siedział wysoki mężczyzna, odwrócony do niego tyłem.

- Dzień dobry - mruknął, stając pod ścianą. Niczym jeniec na rozstrzelanie, pomyślał ponuro. Nie ma to, jak pozłożeczyć sobie o poranku, tak. A potem zabrać Erenowi lizaka. Brzmi jak plan. 

- O, wszedłeś już! Pozwolisz, że będziemy mówić sobie na "ty", dobrze? - Ortodonta odwrócił się, a Jean stwierdził, że jeżeli tak ma wyglądać jego koniec, to niech wyrok wykona piegowaty anioł, siedzący przed nim. Ciemne, krótkie włosy z przedziałkiem na czole, brązowe oczy, opalona skóra, śliczne, urocze, cudowne, bardzo, bardzo ładne piegi i ten uśmiech... Boże, jeśli istniejesz to wiedz, że zgubiłeś jednego ze skrzydlatych. 

- T-tak - lekarz uśmiechnął się szerzej, a na twarz Jeana wstąpił zdradziecki rumieniec. 

- Jestem Marco Bodt - przedstawił się - A ty powinieneś usiąść teraz na środkowym fotelu. 

"I died today", czyli jak umarłem- historia Jeana Kirschteina. 




Mówiłam, ostrzegałam, uprzedzałam, będzie wylew. Ta książka pisana jest dla rozluźnienia się, więc będzie humorystyczna, zabarwiona sarkazmem i zakochanym Jeanem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro