9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tego samego dnia, gdy wróciliśmy do domu mojego szefa, stwierdziłem, że przyszedł czas na spakowanie się. Gdy wszedłem do swojego pokoju, poczułem się, jakby mnie tu nie było z miesiąc, mimo że nie spałem w nim tylko 3 dni. Tak ogólnie to jest mi smutno, bardzo. Mam ochotę się położyć, wyryczeć, zasnąć i się nie budzić. Nie dało się opisać tego, jak bardzo chciałem zostać tutaj, z Jonesem, lecz to było niemożliwe. Przez mój wiek, przez to, że mam czekającą matkę sześćset kilometrów od mojego aktualnego miejsca pobytu oraz przez to, że Jones jest dorosłym. On ma dziecko, pracę, i własne sprawy. Nie mogę tak po prostu wparować do jego życia i wszystko pomieszać. Nie da się słowami opisać, tego co czuję w środku. Mam mętlik w głowie oraz serce w kawałkach. Chcę tu zostać, widzieć twarz Jonesa każdego dnia. Żebym budził się obok niego, by mnie tulił i pocieszał. Całował oraz kochał. Jednocześnie wiem, że jeśli nie wrócę, moja mama zacznie się martwić, wezwie policje, zaczną mnie szukać, co prawdopodobnie doprowadzi do tego, że każdy dowie się o tym, co się stało podczas tych siedmiu dni. To, że spędzałem w Jonesem dużo czasu, to że się całowaliśmy. Niby nic takiego lecz to może doprowadzić do całkowitego rozpadu jego kariery oraz reputacji. Nawet jeśli tak by się stało, nikt nie pozwoliłby mi zostać z nim, a gdy ludzie w moim mieście dowiedzieliby się co się stało, krążyłyby plotki i moje życie ległoby w gruzach, a to wszystko przez to, że się zakochałem. Chociaż i tak wiedziałem, że miłość jak ta nie przetrwałaby na wieki. Dlaczego ten świat musi być tak okrutny? W tym momencie do moich oczu napłynęły łzy smutku. Rzuciłem się na łóżko i mając nadzieję, że Clarke nie usłyszy, zacząłem szlochać. Krzyczałem w poduszkę, która bardzo szybko była cała mokra od łez.
W pewnym momencie, do moich uszu dotarł dźwięk informujący mnie o tym, że ktoś wchodzi po schodach. Podniosłem się energicznie z łóżka, odwracając poduszkę suchą stroną i zacząłem ścierać łzy z moich polików przy pomocy rękawa mojej szarej bluzy. Spojrzałem w swoje małe lusterko. Moje oczy i policzki były czerwone od płaczu. Chwyciłem lustro i wrzuciłem je do otwartej torby, która leżała na ziemi zaraz obok komody. Nagle do pokoju wszedł Jones. Nie spojrzałem na niego od razu. Kucnąłem, by udawać, że się pakuję. Clark zrobił to samo, unosząc moją twarz swoją dłonią tak, bym spojrzał na niego.
- Nie chcesz wracać, prawda? - zapytał mnie tak, jakby nie znał mojej odpowiedzi.
- A jak myślisz? - odpowiedziałem pytaniem retorycznym. Jones tylko westchnął, po czym ponownie wstał.
- Kupiłem bilet, masz odjazd o dziewiątej - rzekł bardzo obojętnym tonem. Miałem cichą nadzieję, że nie uda się kupić biletu, lecz moja nadzieje prysła niczym bańka mydlana. Położył kawałek papieru na torbie, a ja schowałem go do tylnej kieszeni spodni.
- Dobra, będę gotowy za niedługo - odparłem cichym tonem.
- Jeśli mnie potrzebujesz do czegoś, jestem na dole w salonie. - Odwrócił się do wyjścia, a ja skinąłem głową. Kiedy wyszedł, na moich ubraniach w walizce znowu zaczęły pojawiać się ciemne kropki od łez spływających po moich czerwonych policzkach. Nie mogłem skupić się na pakowaniu. Było mi zbyt smutno, lecz wiedziałem, że muszę to zrobić. Zacząłem wrzucać swoje rzeczy po kolei, tak jak, leciało do mojej torby. Usiadłem na nią, by się swobodnie zapięła. Zacząłem trochę ogarniać swój pokój. Zdjąłem pościel i wytarłem nią kurze. Wyniosłem ją na korytarz, po czym zrzuciłem ze schodów, by łatwiej było ją zanieść do pralni. Potem wyniosłem swoją torbę i trzymając ją w ręku, zszedłem powoli po schodach. Położyłem swoje rzeczy przed drzwiami wyjściowymi i podszedłem podnieść pościel. Zaniosłem ją do pralni, i razem z innymi śnieżnobiałymi ubraniami, wstawiłem pranie. Wyszedłem z pralni i skierowałem się do kuchni. Zobaczyłem mojego szefa gapiącego się w telefon, trzymając w drugiej dłoni biały kubek z kawą.
- Potrzebuję kawy... - powiedziałem do siebie cichym głosem.
- Zrobiłem ci jedną. - Odwrócił się i podał mi naczynie z parującym napojem. - Jak się czujesz z tym, że wyjeżdżasz? - zapytał mnie, a ja zamknąłem oczy. - Ja nie mogę się doczekać aż wyjedziesz... - Gdy te słowa dotarły do moich uszu, automatycznie otworzyłem szeroko oczy.
- S-słucham? - zapytałem niepewnie.
- Z niecierpliwością czekam aż wyjedziesz. - Zmarszczyłem brwi. Nie mogłem uwierzyć w to, co teraz mówił. Wiedziałem, że po nim można się spodziewać wszystkiego, ale żeby powiedział coś takiego?
- Przepraszam bardzo? Chyba się przesłyszałem... - odparłem zdezorientowany całą sytuacją.
- Nie. Mogę. Się. Doczekać. Aż. Wyjedziesz - wyrecytował bardzo czysto i powoli.
- Jak to?! Chyba sobie ze mnie żartujesz! - uniosłem głos.
- Czekam aż wrócisz do siebie i przestaniesz mi mieszać w życiu! - wrzasnął na mnie, stawiając agresywnie kubek na blacie.
- Och, przepraszam! - odkrzyknąłem na niego. - Trzeba było się we mnie zauroczyć?!
- Kto powiedział, że się w tobie zauroczyłem?! - To pytanie strzeliło w moje serce jak pocisk z pistoletu.
- Ty! Dzisiaj rano!
- To, że miałem ochotę na jakiegoś młodzika nie znaczy, że wszystko co powiedziałem wcześniej było prawdą! - Odepchnął się od blatu i podszedł do mnie. - Nie słyszałeś czegoś takiego jak manipulacja słowna? - zadał kolejne raniące pytanie. Nie odpowiedziałem. Zacisnąłem tylko zęby, modląc się, że to, co mówi jest kłamstwem.
- Idę na dworzec, miło było... - rzuciłem i wyszedłem z kuchni. Przechodząc przez przedpokój, chwyciłem torbę i wybiegłem z domu mojego szefa.
Nie miałem pojęcia gdzie iść. Po prostu chciałem jak najszybciej być w pociągu do domu. Wyszedłem z dzielnicy Jonesa i poszedłem jakąś ulicą prowadzącą do centrum. Popatrzyłem na kilka znaków, zapytałem jedną osobę o to, gdzie jest dworzec i już wiedziałem jak tam dotrzeć. Powoli dochodziłem do celu. Widziałem duży budynek ze znakiem informacyjnym. Wszedłem do środka, wyjąłem bilet i telefon z kieszeni spodni. Odpaliłem go i spojrzałem na godzinę.
- Szósta. No pięknie, mam cztery godziny do pociągu - rzekłem do siebie, siadając na tej samej ławce, co tydzień temu, gdy tu trafiłem. Szybko jednak wstałem, gdyż uznałem, że wolę się przejść po dworcu. Poszedłem tam, skąd wyjeżdżają wszystkie pociągi. Ujrzałem kilka osób żegnających się z krewnymi lub znajomymi. Chciałbym, aby tak wyglądało moje pożegnanie z Jonesem. Nie wiem co go napadło, by tak powiedzieć. Szczególnie po tym wszystkim, co się wydarzyło.
" To, że miałem ochotę na jakiegoś młodzika nie znaczy, że wszystko co powiedziałem wcześniej było prawdą!"
Te słowa krążyły mi po głowie przez cały czas. Za każdym razem bolało coraz bardziej. Nie chciałem już o tym myśleć. Przez chwilę nawet przemknęło mi przez myśl, by to zakończyć, zakończyć siebie. Szybko mi minęło, bo wiedziałem, że to byłaby bardzo niepotrzebna śmierć. Wróciłem powolnym krokiem na swoje miejsce na ławce w budynku. Siedziałem i siedziałem, czekając na pociąg i myśląc jak ja sobie poradzę. Minęły te cztery godziny, aż nagle bardzo niespodziewanie zadzwonił mi telefon. Zawahałem się lecz odebrałem.
- Już jedziesz? Obiecałem twojej matce, że wrócisz na czas... - Usłyszałem znajomy głos. Przez chwilę nie chciałem nic mówić i od razu się rozłączyć.
- Nie, zaraz wsiadam... - odparłem spokojnym tonem.
- Dobra, to żegnam. Miło było cię poznać i w ogóle - rzucił obojętnie.
- Mogę ci jeszcze coś powiedzieć? - zapytałem nagle.
- Tak, ale mów szybko.
- Będę pamiętać to, jak twoje usta dotknęły moich. Będę pamiętać to, jak tańczyliśmy bez muzyki, ale chciałbym zapomnieć jedną rzecz... - zawahałem się. - Chciałbym zapomnieć nasze pożegnanie. - W słuchawce telefonu nie słyszałem nic. Głucha cisza i nagły dźwięk zakończenia połączenia. Moje oczy ponownie się zaszkliły. Nagle w głośniku rozbrzmiał głos informujący o tym, że mój pociąg zaraz odjeżdża. Wstałem szybko, podbiegłem na dany przystanek i wsiadłem do pociągu, myśląc o tym, co będzie dalej, ze łzami w oczach.
~*~
No i mamy! Ostatni rozdział, mam nadzieje, że Wam się podobał. Obawiam się jednak, że trochę zepsułem to wszystko i że nie ogarniecie tego tak, jak ja sobie to wyobraziłem.
Miło będzie znać Waszą opinię na temat zachowania Jonesa w ostatnim rozdziale PIERWSZEGO sezonu mojej opowieści. Tak, pierwszego! Za jakiś czas możecie spodziewać się drugiego sezonu tego opowiadania, gdzie akcja będzie się rozgrywać sześć lat po wydarzeniach z pierwszej części.
Mam nadzieję, że jesteście podekscytowani i będziecie czekać cierpliwie!
Do zobaczenia za jakiś czas! <3 :*
~*~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro