15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ana

Jak zwykle obudziłam się wcześnie rano, ale nie było tak jak zwykle, że jest mi za ciepło czy coś takiego i muszę się oderwać od Shawn'a. Tym razem go nie było jak się obudziłam co nie powiem nie było często spotykane. Wstałam przeciągając się i zobaczyłam, że jest 6;48. Mimo lekkiego bólu w podbrzuszu poszłam do łazienki i  zrobiłam poranną toaletę wcześniej biorąc cieplutki prysznic. Gdy wyszłam spod prysznica ubrałam sobie seksi, czarną, a najważniejsze wygodną bieliznę i zaczęłam coś robić ze swoimi włosami. Wysłuszyłam je, a potem spiełam w warkocze jak zawsze. Ubrałam się tak;

I do tego moje buty na podwyższeniu;
(Nie chciałam wstawiać dużo zdjęć, ale strasznie nie podobają mi się te buty na zdjęciu, więc trzeba coś z tym zrobić. Btw. Buty ubierają przy wyjściu więc teraz ich nie ma)

Zrobiłam sobie makijaż taki jak zwykle i wyszłam z łazienki. Po znakomitym zapachu zaszłam do kuchni gdzie Shawn z rozpierdzielem na głowie i dresowych spodenkach szykował coś na śniadanie. Podeszłam do niego od tyłu i przytuliłam się do niego. Jak zwykle byłam o głowę niższa, ale trudno ktoś musi prawda? Chłopak szybko się do mnie odwrócił i cmoknął w usta, a potem dokończył robić to co robi ze mną przyklejoną mu do pleców. Chłopak postawił na stole dwa duże talerze gofrów z bitą śmietaną i nutellą do tego... Mniam...ale w sumie dodałabym coś do tego. Patrzę na to i po chwili Shawn stawia do tego przede mną kubek z kakaem, a w środku jeszcze pianki i bitą śmietaną posypaną czekoladą... Mniam... Wiem! Wiem czego brakuje!

Wstałam z krzesła i pobiegłam do siebie do pokoju. Pogrzebałem w walizce i powróciłam do shawna. Na koniec posypałam nasze gofry skitelsami. Chłopak popatrzył na mnie rozbawiony i zaczęliśmy jeść. Z powodu szybkiego uwoniecia mieliśmy jeszcze godzinkę dla siebie. No dobra może nie cała, ale takie 45 minutek. Shawn położył się na kanapie, a ja na niego i zaczęłam składać pocałunki na jego szyi. Chłopak włączył telewizor jakby go to nie ruszało i zaczął skakać po kanałach. Zaczęłam zjeżdżać pocałunkami coraz niżej, aż w końcu zatrzymały mnie ręce chłopaka, które podniosły mnie tak, że znów byłam położona na nim tak jak na samym początku. Chłopak musnął moje usta i spojrzał mi w oczy

-nie bedziemy się kochać dopóki nie dowiemy się czy możemy okej?- spytał mnie, a ja wywróciłam oczami i usiadłam na drugim końcu kanapy. Chłopak zachichotał i po chwili siedział za mną przytulając się do moich pleców i przy okazji  całując mój kark. Oparłam głowę do jego zgięciu w szyi, a on zaczął zjeżdżać pocałunkami na moją szyję. Dałam mu dostęp i chwyciłam ręką jego włoski, a on zamruczał mi w szyję.

Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie dzwonek do drzwi. Chłopak przestał całować moją szyję i chciał wstać, a ja jęknełam z zawieszeniem i usiadłam na nim okrakiem chwytając się jak małpka. Chłopak się zaśmiał i  wstał ze mną na rękach trzymając mnie pod udami. Gdy otworzył drzwi chłopak zamarł, a jego mięśnie się spięły

-Hej synku...

W tym momencie szybko puściłam Shawna i zaskoczyłam na ziemię. Odwróciłam się i poprawiłam ubrania. Spojrzałam zmieszana i pewnie lekko zarumieniona na rodziców chłopaka

-cześć... Wejdźcie- powiedział chłopak, który najwidoczniej nie jest za bardzo ucieszony z niezapowiedzianej wizyty rodziców

- dzień dobry- powiedziałam miło do nich, gdy przeszli przez próg. Stresowałam się jak cholera, ale gdy Shawn chwycił mnie w pasie odrazu stres ze mnie zleciał. Weszliśmy do kuchni, a ja wstawiłam wodę na herbatę i wyciągnęłam ciasteczka, które są obowiązkowym elementem u nas w kuchni. Dałam ciasteczka na stolik i zapytałam co piją. Wszyscy odpowiedzieli, że herbatę, a Shawn chciał tylko jakiś napój. Nalałam Shawnowi i sobie coli i postawiłam, a po chwili dałam też jego rodzicą herbatę

-słodzą państwo?- spytałam miło, a oni kiwnęli głową- umm...a zwykłym cukrem czy jakimś innym bądź miodem?- spytałam lekko zmieszana w końcu nie wiem jaka piją herbatę i z czym. Kobieta i mężczyzna zachichotali.

-wystarczy cukier drogie dziecko- odpowiedziała miło kobieta. Do pokoju wleciały psy, które sama nie wiem gdzie były. Kobieta spojrzała na nie i wstała od stołu, a następnie kucnęła do nich. Byłam zaskoczona, ale było mi naprawdę miło. Pegaz podeszła do kobiety i liznęła ją w policzek na co my z Shawnem odetchnęliśmy z ulgą.

-czyje to są psy?- spytał mężczyzna

-są moje. Ta większa to Pegaz i ma około 3 latek. Ja sama mam ją od dwoch. Szczeniak po przejściach. Ta biała to Blue i z tego co wywnioskował weterynarz ma około 3 miesięcy. Jak wracałam z Pegaz ze spaceru zobaczyłam w rzece ruszający się worek no i jakoś tak się stało, że po nią wskoczyłam no i jest. Nie są to złe psy i proszę, żeby nie oceniać ich pod względem rasy. Pegaz tylko warczy w sytuacji, gdy komuś coś zagraża tak naprawdę no i myślę, że w razie potrzeby rzuciłaby się byleby ocenić bliskich- powiedziałam patrząc na psy i westchnęłam. Shawn pocałował mnie w policzek, a ja uśmiechnęłam się do niego i pokilikałam go po żebrach, a on się zgiął i zachichotał. Gdy spojrzałam na zegarek była 7:26.

-Powiemy im teraz?- spytał Shawn na ucho, a ja kiwnełam - Mamo, tato chcielibyśmy was o czymś powiadomić no i lepiej jak usiądziecie- powiedział Shawn , a jego mama spojrzała na nas i usiadła na krześle, a Pegaz i Blue położyły się obok jej stóp.

-nie straszcie mnie już tą ciszą i mówcie- powiedziała zestresowana starsza pani, a Shawn spojrzał na mnie przekazując mi, że mogę powiedzieć

-Jestem w ciąży z państwa synem...- powiedziałam lekko się uśmiechając nie wiedząc jak zareagują

Oby teraz mnie nie znienawidzili...

×π×

Co sądzicie?

Jak zareagują?
Będą źli czy raczej będą się cieszyć?

Czy Shawn i Ana pójdą do szkoły czy będą musieli sie srogo tłumaczyć rodzica Shawna?

Dziękuję za przeczytanie rozdziału i przepraszam, że był taki krótki.

Mam nadzieję, że się spodobał no i do następnego!

Bay🐢

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro