Rozdział 2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drużyna cierpliwie czekała, aż skończą spotkanie po sparingu z Nekomą. Oczywiście niektórych wciąż nosiło, żeby odbyć dodatkowy trening, w końcu do eliminacji do InterHigh nie zostało aż tak dużo czasu, ale wciąż po ich głowach kołatało się jedno pytanie.

Yuri nie musiała być geniuszką, żeby to zauważyć. Po wszelkich perypetiach przez ostatni rok należała im się ta wiedza, zwłaszcza trzecioklasistom, którzy znali się z nią najlepiej.

– Nie ma w tym żadnej głębszej historii – odpowiedziała na poważne spojrzenie Daichiego, które nawet ją potrafiło zdyscyplinować. – Trener Nekomata to mój dziadek, a ja wychowałam się w Tokio. Pierwszą klasę kończyłam w Nekomie. Ot cała tajemnica. – Uśmiechnęła się rozbawiona.

– Czemu akurat Karasuno? – zapytał Suga. – Przecież Nekoma to dobra szkoła.

– Nie radziłam sobie z presją – odparła ogólnie. – Kuroo i Kenma mieszkali w tej samej okolicy, stąd całkiem nieźle się znamy – dodała, chcąc, by sprawa była jasna.

O nic więcej nie zapytali, a Yuri nie wdawała się w szczegóły. Była wdzięczna, że nie drążyli, bo może nie chciała się do tego głośno przyznać, ale spotkanie z Nekomą obudziło wspomnienia i emocje, które pogrzebała głęboko w sobie. Chyba nie była gotowa się z tym zmierzyć.

Pod szkołą pożegnała się z Shimizu, zamierzając obrać dłuższą drogę do domu. Nie chciała wracać zbyt szybko do pustego mieszkania, poza tym potrzebowała spaceru, który wywiałby z jej głowy te wszystkie nadmiarowe myśli.

– Yuri!

Odwróciła się nieco zaskoczona, ale zaraz uśmiechnęła się do Azumane, który zrównał z nią krok.

– Nie idziesz z resztą? – zapytała.

– Pomyślałem, że mogę cię odprowadzić – odparł z niepewnym uśmiechem. – Ale chyba nie wracasz jeszcze do domu.

– Chciałam się przejść – wyjaśniła. – Dziś jak nigdy potrzebuję trochę więcej ruchu.

– Nie chcę ci przeszkadzać...

– Możesz iść ze mną, Asahi – powiedziała z uśmiechem. – Przecież nie będziesz mi przeszkadzał, asie. – Zaśmiała się.

Azumane posłał jej niezadowolone z tej kpiny spojrzenie, ale zaraz się lekko uśmiechnął, choć było w tym geście sporo niepewności.

– Yuri, na pewno wszystko w porządku? – zapytał kilka chwil później, gdy byli już na tyle daleko od szkoły i reszty drużyny, by ta rozmowa pozostała pomiędzy nimi.

Jeszcze niedawno to dziewczyna była dla niego wielkim wsparciem, kiedy nie potrafił się przemóc do powrotu na łono drużyny. Słowa, które mu wtedy powiedziała i jej zachowanie z początku drugiej klasy po spotkaniu z Nekomą zaczynały być bardziej zrozumiałe. Przynajmniej na tyle, by Asahi dostrzegł, że coś gryzie Yuri i ma to najprawdopodobniej związek z kapitanem tokijskiej drużyny.

– Nic mi nie będzie, Asahi – powtórzyła zapewnienie, które usłyszał przed sparingiem.

– Nie okłamuj mnie, Yuri – poprosił. – Wiesz, może nie jestem najlepszą osobą, by cię do czegokolwiek przekonywać czy na tyle kompetentną, żeby jakoś pomóc, ale jeżeli chcesz pogadać albo coś – dodał lekko spanikowany, ale zaraz wziął się w garść. – Nie musisz być z tym sama.

Uśmiechnęła się do niego, po czym westchnęła. To nie tak, że chciała ich okłamywać w tej sprawie. Nie potrafiła jednak ukryć, jak bardzo spotkanie z Kuroo wytrąciło ją z równowagi. Może gdyby Takedzie nie udało się odnowić znajomości Karasuno z Nekomą, może umiałaby zamknąć w końcu tamten rozdział i zacząć żyć tym, co było teraz.

– Przepraszam, Asahi. Nie chciałam cię okłamywać, po prostu mam wrażenie, że na własne życzenie rozdrapałam ranę, która nie zdążyła się jeszcze zagoić. – Spoglądała w późno popołudniowe niebo z jakąś nostalgią i tęsknotą za tym, co być może straciła w tej całej historii. – Z Kemną i Kuroo wychowaliśmy się w tej samej okolicy. Żartem losu jest, że połączyła nas siatkówka, której tak nienawidzę, Kuroo uwielbia, a Kemna po prostu w nią gra. Wszyscy oczekiwali po mnie wiele jako że jestem wnuczką wspaniałego trenera, zresztą moja mama też przez wiele lat trenowała siatkówkę i całkiem nieźle jej szło. A ja jestem w tym naprawdę kiepska. Mogłam wybrać inną szkołę jeszcze w gimnazjum. Nie sądziłam, że presja Nekomy aż tak mnie stłamsi. Dlatego się stamtąd przeniosłam – wyznała.

Azumane słuchał w milczeniu. W głosie Yuri nie było żalu do nikogo z jej najbliższych, choć nie potrafiła ukryć gorzkiej nuty na wspomnienie porażki. Wiedział, jak to boli, jak trudno zmierzyć się z tą wysoką ścianą, murem, który nie pozwala człowiekowi przejść dalej. Można w niego uderzać pięściami aż do zdarcia skóry, a i tak to nic nie zmieni.

– Sam pewnie też bym uciekł – powiedział cicho.

Zawahał się przed zadaniem pytania, które nurtowało go przez cały dzień. Nie czuł, by miał prawo pytać o takie rzeczy, choć to by też wiele wyjaśniało. Musiałby być naprawdę ślepy, by nie zauważyć, jak wiele uwagi Kuroo poświęcił tego dnia Yuri. Pomimo pełnego skupienia na grze, jego spojrzenie wciąż uciekało w kierunku dziewczyny, która starała się uniknąć starcia z kapitanem Nekomy. Zresztą nie tylko Asahi dostrzegł to zainteresowanie i próbę ucieczki, przed wyjściem Daichi zwrócił mu uwagę, że ta dwójka ma niezakończone sprawy, które mogą wiele skomplikować.

Oczywiście reszta drużyny nadinterpretowała sytuację, na co wielokrotnie zwracał im uwagę. Azumane cenił przyjaźń z Yuri i nie zamierzał tego psuć w żaden sposób. Nie było w tym nic, czego doszukiwali się pozostali. Nie mógłby przecież.

A jednak nie potrafił pozbyć się niepokoju, który pozostał w nim, odkąd zauważył tę widoczną zadrę pomiędzy przyjaciółką a kapitanem Nekomy. To było coś, co też wiele tłumaczyło, o co nigdy nie zapytał, choć może powinien.

– Yuri, presja Nekomy nie była jedynym powodem, prawda? – zapytał w końcu.

Hoshino spojrzała na niego zaskoczona, ale zaraz się uśmiechnęła. Był to bardzo smutny gest i łamał Asahiemu serce, mówiąc więcej niż jakiekolwiek słowa. Powoli pokiwała głową.

– Przepraszam – powiedziała cicho.

– Nie masz za co – zapewnił. – Nie będę pytać o szczegóły. Nie mam prawa rozdrapywać tych ran.

Yuri zaśmiała się krótko, raczej niewesoło.

– Sama je już rozdrapałam – wyznała. – Siatkówka odebrała mi więcej niż tylko pewność siebie i aprobatę najbliższych, ale tak sobie myślę z perspektywy czasu, że potrzebowałam takiej lekcji pokory. – Spojrzała w ciemniejące już niebo z nostalgicznym uśmiechem. – Mimo to cenię te przeszłe chwile młodzieńczej radości i tamtego bólu, który zadałam sobie sama. Będę mogła iść dalej z wysoko podniesionym czołem.

Asahi przyglądał jej się w milczeniu i coraz bardziej miał wrażenie, że Yuri kłamie. Że ten uśmiech bardziej przypomina hamowany we wnętrzu dziewczyny płacz.

– Zamierzasz odejść z klubu? – zapytał, choć tego nie planował.

Yuri zatrzymała się i spojrzała na przyjaciela.

– Skąd ta myśl?

Asahi odwrócił się do niej, podrapał się po karku z niepewną miną.

– Bo brzmisz, jakbyś się żegnała – wyjaśnił. – Chyba że coś źle zrozumiałem i chcesz wrócić do Nekomy.

– Nie, to by było bezsensowne – odparła rozbawiona. – Znaczy wiem, że jeśli uda nam się utrzymać relacje z Nekomą, będę musiała widywać się z Kuroo, ale chodziło mi raczej o to, że zrozumiałam, że karmiłam się złudzeniami.

Asahi przyjrzał jej się uważnie. Wiedział, że powinien powiedzieć to wprost, a nie krążyć wokół tematu, bo mogło z tego wyjść jakieś nieporozumienie. Nie wierzył, że Yuri tego nie zauważyła, ale może też źle interpretował sytuację nakierowany w niewłaściwym kierunku przez Daichiego i Sugę. W końcu przyjaciele wciąż sugerowali mu, że miał szansę.

Nie potrafił tego z siebie wyrzucić. Nie chciał psuć tego, co było pomiędzy nim a Yuri, do tego jego tchórzliwa natura brała górę już wtedy, gdy tylko o tym myślał. Może gdyby był asem z prawdziwego zdarzenia... Z drugiej strony zbyt dobrze znał niechęć dziewczyny do siatkówki, nawet jeśli w obecnej chwili była menadżerką klubu, nie zmieniało to zbyt wiele.

– Chyba powinniśmy już wracać – powiedział tylko. – Robi się późno, a i tak czeka nas jeszcze kawałek spaceru.

Yuri pokiwała głową, pozwalając sobie zatopić się w myślach. Była wdzięczna, że Asahi nie drąży tematu, choć wiedziała, że postępuje wobec niego dość niesprawiedliwie. Nie chciała jednak podejmować żadnych decyzji pod wpływem emocji, z którymi musiała się zmierzyć po spotkaniu z kapitanem Nekomy. Przeklęty Kuroo, zaklęła w myślach. Wszystko byłoby o wiele prostsze, gdyby nie on i jego rozbuchane ego.

W milczeniu dotarli do mieszkania Yuri. Asahiego pożegnała uśmiechem, obiecując, że zobaczą się w szkole następnego dnia. Musieli wrócić do szkolnej rzeczywistości z myślą o zbliżających się eliminacjach do InterHigh. Nie było powodu, by się rozpraszać innymi, mniej ważnymi rzeczami.

Yuri jeszcze długo nie potrafiła zasnąć. Mimowolnie wzrok kierowała na czerwoną bluzę wiszącą na szafie. O ile łatwiej by było, gdyby Kuroo na śmierć się na nią obraził i udawał, że jej nie zna. Ale to nie byłby on.

Sięgnęła po telefon, gdy przyszła jakaś wiadomość. O tej porze spodziewała się tylko maila od Kenmy i nie zawiodła się.


Kenma: Wreszcie w domu...

Yuri: Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej ;)

Kenma: Gdyby tylko jutro nie trzeba było iść do szkoły...


Yuri uśmiechnęła się. Kozume marudził tak po każdym wyjeździe, zwłaszcza kiedy wracali dość późno do domów. Głównie ze względu na ograniczony czas na ulubione hobby, które w czasie obozów Kuroo ograniczał mu do minimum. A mimo to Kenma nie rzucił siatkówki. Regularnie pojawiał się na treningach i poważnie traktował każdy mecz.


Yuri: Zawsze możesz powiedzieć, że masz gorączkę

Kenma: Już próbowałem. Tym razem nie przejdzie:(

Yuri: Bardzo się stroszył?


Oboje starali się nie rozmawiać na tak drażliwy temat, jakim był Kuroo, choć Kenmie zdarzało się psioczyć na przyjaciela. Mimo wszystko ograniczał się w tym, jak mógł, by nie sprawiać przyjaciółce dyskomfortu.

Yuri jednak chciała wiedzieć, jak przebiegła rozmowa chłopaków, gdy już nie widziało ich Karasuno, chłopaki z drużyny czy trenerzy. Publiczne pranie brudów nie było w ich stylu.


Kenma: Gra urażoną divę, ale chyba naprawdę mu przykro, że nie usłyszał od Ciebie prawdy

Yuri: Nic się nie zmieniło...

Kenma: Yuri, Kuro za Tobą wciąż tęskni

Yuri: Nawet gdyby, to dla niego zawsze będę tą drugą


Schowała twarz w poduszce zła na własną słabość. Kenma tym razem stanął po stronie przyjaciela, choć nie negował decyzji Yuri. Jemu jednemu powiedziała prawdę, wiedząc, że zachowa ją dla siebie. W końcu Kuroo nie dostrzegał niczego, co nie wiązało się bezpośrednio z siatkówką. Z tą przeklętą siatkówką, której tak bardzo nienawidziła.


Yuri: Przepraszam, napisałam za dużo

Kenma: To i tak sprawa pomiędzy Wami. Powiedziałem mu, że wciąż masz ten sam adres

Yuri: Mam nadzieję, że jest na tyle obrażony, że nie będzie wypisywał do mnie co chwilę

Kenma: Jak nie stchórzy, pewnie też dostaniesz tyradę

Yuri: Jakby mnie to ruszało! Głupi Kuroo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro