Rozdział 3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zeszło mi trochę dłużej z tym rozdziałem, ale też miałam przerwę w pisaniu w ogóle. Wracamy do początków, choć te nie były zbyt łatwe. Przynajmniej dla niektórych.


Piłka przeleciała tuż przed nosem Yuri, która zatrzymała się gwałtownie zaskoczona niespodziewanym atakiem. Zaraz też jej spojrzenie podążyło za pociskiem, którym okazała się być piłka do siatkówki. Zbyt dobrze znała ten kształt i kolorystykę.

– Wszystko w porządku? – Usłyszała. – Przepraszam, skiepściłem odbiór. Nic ci się nie stało?

Spojrzała na czarnowłosego chłopaka mniej więcej w jej wieku, który przystanął obok z dość zafrasowaną miną. Chyba rzeczywiście było mu głupio, że tak wyszło.

Yuri uśmiechnęła się lekko, sięgając po piłkę, choć nie było to takie proste z ciężką torbą wypełnioną zakupami.

– Nic mi nie jest – odparła.

Podrzuciła sprawczynię całego zamieszania do chłopaka, skinęła mu głową i odeszła, chcąc jak najszybciej wrócić do domu. Nie zauważyła więc, że brunet jeszcze przez chwilę stał i obserwował ją, nim został zawołany przez przyjaciela.

Yuri widywała tych dwóch chłopaków niemal codziennie w tym samym miejscu, gdy odbijali do siebie piłkę. Sytuacja sprzed kilku dni nie powtórzyła się, zresztą chłopcy byli tak skupieni na sobie, że nie zauważyli jej, kiedy przechodziła w pobliżu. Szybko doszła do wniosku, że muszą mieszkać w okolicy, choć do tej pory jakoś się rozmijali.

– Zagrasz z nami?

Zatrzymała się z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Nie spodziewała się, że chłopcy z placu zabaw ją zaczepią, a sama nie zamierzała przerywać im gry.

– Trochę się spieszę – odparła.

Miała odejść, gdy wyższy z chłopaków zawołał:

– Wiedziałem! Chodzimy do tego samego gimnazjum. – Wskazał na mundurek Yuri.

Dopiero teraz przyjrzała im się bliżej. Za pierwszym razem nie skojarzyła, poza tym podwinięte rękawy koszuli i porzucone gdzieś na ławce marynarki nie zaprzątały jej głowy. Jednak chłopak miał rację, uczęszczali do tej samej szkoły.

– Wiedziałem, że skądś cię kojarzę.

– Za to ja nie kojarzę was w ogóle – odpowiedziała. – Przepraszam, muszę już iść.

– Poczekaj. Jestem Tetsuro Kuroo, a to Kenma Kozume – przedstawił ich chłopak, a ten drugi, drobniejszy i unikający spojrzenia Yuri, tylko kiwnął głową, nie odzywając się.

Yuri westchnęła ciężko, przeczuwając, że źle robi, nie ignorując ich i będzie tego prędzej czy później żałować, ale również się przedstawiła:

– Yuri Hoshino, chodzę do drugiej klasy. Przepraszam, ale naprawdę się spieszę.

Odeszła szybkim krokiem, nim Kuroo zaczepił ją ponownie. Teraz, gdy poznała ich nazwiska, była pewna, że mieszkają gdzieś w okolicy. Słyszała je kilkukrotnie, choć nie miała pewności, w jakim kontekście. W sumie nie miało to znaczenia, to tylko przypadkowe spotkania, skoro wracała obok placu zabaw, gdzie odbijali do siebie piłkę.

Następnego dnia spotkała ich przy bramie szkoły, gdy wychodzili z zajęć. Kenma wpatrzony w konsolę jedynie kiwnął jej głową, Kuroo uśmiechnął się za to szeroko.

– Mamy szczęście, że na siebie trafiliśmy – oznajmił wesoło.

– Czekaliście tutaj? – zapytała.

– Nie, skąd. Byliśmy po prostu ciekawi, a dzisiaj nie mamy treningu. Zresztą ty też dość późno wracasz do domu, skoro widujemy cię na placu zabaw.

– Pomagam w samorządzie – wyjaśniła.

– To brzmi jak kupa roboty – odparł Kuroo.

Yuri wzruszyła ramionami. I tak zaraz miała z tego rezygnować, skoro nowy samorząd zaczął sobie radzić, a ona miała też inne zobowiązania. Nie zamierzała jednak o tym wspominać nowo poznanym znajomym.

Kuroo się tym zupełnie nie przejął, zagajając rozmowę o nauczycielach i samej szkole. Usta mu się nie zamykały przez całą drogę.

– Może dzisiaj nam nie odmówisz, co? – zapytał, gdy dotarli do miejsca pierwszego spotkania.

– Sport nie jest moją mocną stroną – odparła.

– To nie jest takie trudne. Będziemy tylko odbijać do siebie piłkę. Jestem pewny, że dasz radę. Nie daj się prosić.

– Wolę się poprzyglądać – powiedziała, mając nadzieję, że chłopak odpuści.

Kuroo skrzywił się, ale kiwnął głową. Zaraz też wpadł na szatański pomysł. Na razie zaczęli we dwóch, jakby nie towarzyszyła im Yuri.

Dziewczyna usiadła na ławce, zastanawiając się, dlaczego w ogóle się zgodziła. Czuła mdłości na samą myśl, że miałaby dotknąć piłki do siatkówki, więc zadawanie się z tą dwójką raczej w żaden sposób jej nie pomoże. Powinna wrócić do domu i zająć się czymkolwiek, choćby nauką.

Piłka uderzyła w ławkę obok Yuri tak niespodziewanie, że dziewczyna podskoczyła. Spojrzała na Kuroo, który uśmiechnął się przepraszająco.

– Jesteś cała? – zapytał.

– Tak, w porządku.

Odrzuciła piłkę w jego kierunku, nie spodziewała się jednak, że Kuroo odbije w jej stronę. Odebrała dość instynktownie, przez co Kuroo jej nie odpuścił nawet, kiedy skierowała piłkę do Kenmy.

– To nie jest śmieszne – prychnęła.

– Umiesz odbijać – odparł wielce zadowolony z siebie Tetsuro. – Odsuń się tylko od ławki, żebyś na nią nie wpadła.

Yuri zirytowała się i ścięła piłkę, nie spodziewając się, że Kuroo mimo wszystko ją odbierze. Odbijali tak przez kilka kolejnych minut do momentu, aż dziewczyna nie dosięgła piłki i ta uderzyła o ziemię.

– Dobra jesteś.

– Nie kpij – prychnęła, otrzepując szkolną spódnicę.

– Ej, prawdę mówię, nie, Kenma?

Kozume potwierdził skinieniem, sięgając po butelkę z wodą. Kuroo wyszczerzył się do Yuri, ale zaraz spoważniał.

– Wydaje mi się, że spotkaliśmy się już gdzieś wcześniej – stwierdził. – Masz dobre przyjęcie. Czemu nie grasz w drużynie?

– Bo się do tego nie nadaję – odparła.

– Niby czemu?

Yuri skrzywiła się, ale nie odpowiedziała. Zamierzała pożegnać się z nowymi znajomymi i wrócić do domu, kiedy Kuroo wykrzyknął:

– Wiem! Widziałem cię na szkółce sportowej w podstawówce. Miałaś świetne przyjęcie, najlepsze z całej zgrai dzieciaków, ale serwowałaś tragicznie. – Yuri zaczerwieniła się, przygryzając wargę. – Potem już cię nie widziałem, ale pamiętam ten trening.

– Zrezygnowałam – wymamrotała Yuri. – Nie można stać na boisku, potrafiąc tylko jedną rzecz, a resztę zawalając. Zresztą nigdy nie lubiłam siatkówki. Wracam do domu. Jutro mam sprawdzian.

Zabrała plecak i uciekła, nie pozwalając chłopakom dojść do słowa. Wiedzieli, że kłamie, bo następnego dnia nie było szkoły.

Yuri była tylko nieco zdenerwowana, gdy wraz z dziadkiem wchodziła do hali treningowej znajdującej się niedaleko liceum, gdzie Nekomata trenował męską drużynę siatkówki. Zajęcia dla dzieciaków były miłą odskocznią dla trenera, a chęć spróbowania swoich sił przez wnuczkę napawała go dumą. W końcu Yuri odkąd zaczęła chodzić, miała kontakt z piłką, a i niejednokrotnie pozwalał jej odwiedzać się na treningach jego drużyny, by mogła obserwować zdolnych nastolatków i ich umiejętności.

Teraz sama mogła spróbować swoich sił na boisku. Siatka znajdowała się o wiele niżej niż w przypadku rosłych licealistów, nie było też podziału na chłopców i dziewczynki, póki co nie było aż takich różnic pomiędzy nimi, żeby robić osobne zajęcia.

Dzieciaki były dość podekscytowane zajęciami, chwilami ciężko było skupić ich uwagę na wyjaśnieniach poszczególnych pozycji, ale gdy już przyszło do praktyki, wszyscy byli pełni energii i zapału.

Yuri podeszła do końcowej linii, by zaserwować. Doskonale wiedziała, co powinna zrobić, podrzut, wymach ręką i gotowe. Jednak dłoń przecięła powietrze, a piłka chwilę później uderzyła o parkiet. Dzieciaki po obu jej stronach, co prawda, nie przebiły na drugą stronę boiska, ale udało im się zaserwować poprawnie. Spróbowała ponownie, lecz za każdym razem efekt był podobny. A przecież doskonale wiedziała, jak to zrobić.

Mimowolnie spojrzała w kierunku dziadka, który obserwował dzieciaki z lekkim uśmiechem. Gdy jednak popatrzył na nią, gest zniknął zastąpiony powagą. Yuri zagryzła wargę sfrustrowana błędami, których nie potrafiła naprawić.

Gdy przeszli do ćwiczenia ataku, miała nadzieję, że wymaże porażkę, ale piłka wciąż nie chciała przekroczyć granicy siatki. Nieważne, jak Yuri się starała, nie potrafiła wykonać ćwiczenia dobrze.

– Jeszcze raz? – zachęciła ją opiekunka grupy.

Yuri pokręciła głową, tłumiąc chęć rozpłakania się. Była wnuczką Nekomaty, a nic jej tego dnia nie wychodziło. Przecież chciała tylko, żeby dziadek był z niej dumny.

Zła na siebie przeszła na drugą stronę siatki, żeby pozbierać piłki, którymi pozostałe dzieciaki trafiały w boisko podekscytowane faktem, że atak wydawał się trudny do zrobienia, a poszło zaskakująco łatwo. Usłyszała, jak kolejna drobna dłoń z sukcesem uderza o piłkę, która pomknęła w jej stronę. Zdążyła się odwrócić i złożyć odpowiednio ręce. Odbiór nie był zbyt dokładny, ale czarnowłosy chłopiec, który również zaczął już zbierać piłki, podbiegł kilka kroków na skraj boiska i wystawił do Yuri. Nie zdecydowała się jednak na atak pomna porażek sprzed chwili.

– Bierz ją! – zawołał brunet, rumieniąc się lekko.

Yuri odsunęła się na krok i pozwoliła, aby piłka uderzyła o parkiet. Wiedziała, że gdyby to był prawdziwy mecz, jej drużyna właśnie straciłaby punkt, który mógłby decydować o losie spotkania. A jednak nie potrafiła się przemóc.

Chłopiec patrzył na nią z niedowierzaniem gotowy coś powiedzieć, ale uprzedziła go opiekunka grupy:

– Teraz nauczymy się wystawiać, a potem spróbujemy zagrać mecz. Co wy na to?

Przez resztę treningu Yuri starała się chociaż nie przeszkadzać innym, bo też rozgrywającym była dość słabym. Jedynym, co jej wychodziło, było przyjęcie. Nie chciała więc nawet próbować zagrać z innymi dzieciakami, choć dziadek nie dał jej wyboru. Nic to, że pozostali członkowie jej drużyny również nie pałali chęcią do gry z Yuri.

Gdy trening się skończył, Yuri nawet się cieszyła. Te dwie godziny były pasmem samych porażek, których nie powinna się dopuścić. Czekała na dziadka przygnębiona, ze zwieszonymi ramionami wpatrzona w swoje stopy.

– Możemy wracać – oznajmił Yasufumi, gdy już skończył rozmawiać z opiekunami grupy.

– Przepraszam, dziadku – szepnęła Yuri. – Nic mi dzisiaj nie wyszło.

– To prawda, Yuri. Piłka cię zupełnie pokonała i nawet fakt, że udało ci się kilka razy czysto odebrać, niczego nie zmieniło. Nie można stać na boisku, potrafiąc tylko jedną rzecz, a zawalając wszystko inne. Żaden trener nie wystawi takiego zawodnika. Zwłaszcza kiedy sam zawodnik przestał walczyć.

Yuri tylko pokiwała głową. Siatkówka, którą żyła od dziecka i którą tak kochała, zdradziła ją w najmniej spodziewanym momencie. Zawód w spojrzeniu dziadka był najgorszą karą, jaką dziewczynka potrafiła sobie wyobrazić. Przecież chciała, żeby był z niej dumny!

Dzwonek na przerwę był upragnionym momentem wielu uczniów. Yuri nie robił różnicy, w końcu uczyła się całkiem dobrze i nie miała problemów z żadnym z przedmiotów. Nie takich, by cokolwiek w szkole ją przerażało. Mimo to tym razem przywitała dzwonek z radością, czując już głód po tylu lekcjach.

Nauczyciel angielskiego wyszedł z sali, uczniowie zaraz wykorzystali to, by ruszyć się z ławek, żeby wspólnie z przyjaciółmi zjeść bento czy rozruszać zastane siedzeniem w jednej pozycji przez dłuższy czas mięśnie. Do Yuri dosiadły się Ayase i Rei, z którymi zaprzyjaźniła się w kwietniu, gdy trafiły do jednej klasy.

– Wreszcie koniec – powiedziała z uśmiechem Rei, otwierając swoje pudełko z jedzeniem. – Dlaczego Japończycy muszą uczyć się angielskiego?

– Bo sporo naszych nazw pochodzi z tego języka i jest on uniwersalnym sposobem, by porozumieć się z innymi na całym świecie – odparła Ayase z poważną miną.

– No weź, nie każdy musi przecież wyjeżdżać z Japonii – jęknęła Rei.

Yuri zaśmiała się, wiedząc, jak bardzo ruda nie znosi nauki języków obcych. Mimo to jakoś dawała sobie radę z tym wyzwaniem, choć nie obywała się bez narzekań.

– Yuri! – Usłyszała zaraz znajomy głos od drzwi.

Spojrzała w tamtym kierunku i uśmiech na jej twarzy zamarł. Nie spodziewała się, że Kuroo będzie szukał z nią kontaktu również w szkole, zwłaszcza po ostatnim spotkaniu, kiedy po prostu uciekła z placu zabaw po tym, jak odkrył, jaką porażką siatkarską jest.

Chłopak nic sobie z tego najwyraźniej nie robił, bo swobodnie wszedł do sali i podszedł do dziewczyn, jakby robił to codziennie.

– Wreszcie trafiłem na odpowiednią klasę – stwierdził z zadowoleniem.

– Szukałeś mnie? – zapytała Yuri. – Po co?

– Nie masz dzisiaj spotkania samorządu, nie? Pomyślałem, że możesz wpaść do nas na trening. Kenma też się ucieszy – wyjaśnił.

Yuri od początku znajomości z tymi chłopakami wiedziała, że popełniła błąd, pozwalając sobie na to. Kuroo miał w sobie coś takiego, że czuła, że jak się raz przyczepił, to już się od niego nie uwolni.

– Nie jestem zainteresowana – odparła spokojnie, ignorując spojrzenia przyjaciółek. – Niepotrzebnie się fatygowałeś.

Kuroo wykrzywił usta w podkówkę w niezadowoleniu.

– No wiesz, czemu jesteś taka chłodna? Jakbym wysłał Kenmę, byłabyś milsza? – zapytał.

– Nie jestem zainteresowana siatkówką – powtórzyła. – Poza tym mam plany na dzisiaj.

Kuroo przez chwilę przyglądał się Yuri, ale w końcu odpuścił.

– No dobra, ale czuj się zaproszona. Będziemy na ciebie czekać – oznajmił już pogodnie, po czym wyszedł z klasy.

Yuri westchnęła ciężko. Wiedziała, że Kuroo odpuścił na chwilę, jakby zupełnie do niego nie dotarło, że siatkówka to najgorszy możliwy wspólny temat w jej sytuacji.

– Ej, wy się znacie? – zapytała podekscytowana Rei. – Czemu nie wspomniałaś?

Yuri spojrzała na przyjaciółkę zdezorientowana.

– Znasz go, Rei?

– Yuriś, na jakim świecie ty żyjesz, dziewczyno?! – wykrzyknęła Rei. – Przecież to gwiazda naszej drużyny siatkarskiej, Tetsuro Kuroo. Chodzi do równoległej klasy i pewnie niedługo zostanie kapitanem, gdy trzecioklasiści odejdą. Osobiście zaprosił cię na trening, a ty mu tak po prostu odmówiłaś? Skąd się w ogóle znacie?

– Mieszka w tej samej okolicy – odparła Yuri. – Wpadliśmy na siebie kilka razy. Nie interesuję się siatkówką.

– Raczej jej unikasz – zauważyła dotąd milcząca Ayase. – Nawet na lekcjach wfu nie chcesz w nią grać.

Yuri zmieszała się nieco, po czym ujęła w pałeczki zwinięty ciasno omlet.

– To nie ma nic do rzeczy – mruknęła.

– Poza tym to ciacho – dodała z ekscytacją Rei. – Wiesz, ile dziewczyn za nim szaleje? Niektóre rozszarpałyby cię za samo to, w jaki sposób z nim gadałaś.

– Jak tak bardzo go lubią, to niech sobie go wezmą – fuknęła Yuri zła, że w ogóle temat zszedł na siatkarza. – To nie ma ze mną nic wspólnego.

Wstała zdecydowanie, nie potrafiąc ukryć do końca rozdrażnienia.

– Dokąd idziesz? – zapytała Rei.

– Do toalety, a ty jedz, bo znowu nie zdążysz przed dzwonkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro