Rozdział 37.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przygotowania do Turnieju Wiosennego trwają, a mnie powoli kończą się rozdziały w zapasie. Z drugiej strony wiem, że nie zostało mi już dużo do napisania. Nie będę im przecież komplikować życia^^ Doskonale sami to zrobili. Dobrze, że moja przygoda z tym uniwersum nie skończy się jeszcze przez jakiś czas, bo będę tęsknić.


Zszedł na śniadanie w doskonałym humorze. Sam był tym zaskoczony, ale myśl, że za kilka godzin spotka się z Yuri, wprawiała go w dobry nastrój. Nawet jeśli czas dla siebie znajdą dopiero wieczorem. Siatkówka była ważna. Nadchodzące eliminacje były ważne. I Yuri też była ważna. Połączenie tego wszystkiego nie było łatwe, czasami miał ochotę rzucić to wszystko gdzieś daleko, by nie musieć tego łączyć. By nie myśleć, jak to ze sobą pogodzić. Wiedział, że perspektywa zależy również od odległości, która ich na co dzień dzieli. Wcześniej wydawało mu się, że to nie będzie takie trudne. Bo przecież były obozy, na których mieli się widywać. Okazało się jednak, że to za mało dla niego. Czuł, jakby tracili mnóstwo wspólnych chwil. Widywał inne pary, które spędzały ze sobą czas. Wychodzili na randki, do kina, na kolację, do wesołego miasteczka. Im pozostał czas po treningach, gdy wszystkie rozrabiaki straciły już siłę do psot. Nie było szans się oddalić od szkoły, do tego i tak, gdyby zostali przyłapani przez nauczycieli, z pewnością musieliby się tłumaczyć, że przecież nic się nie wydarzyło.

– Wolniej, Tetsu. Zadławisz się i nigdzie nie pojedziesz.

– Tego byśmy nie chcieli – odpowiedział pomiędzy kęsami.

Mama uśmiechnęła się, domyślając się, że to nie sama siatkówka sprawiła, że tak było mu spieszno na obóz. Ta zmiana, choć subtelna dla innych, nie mogła jej umknąć.

– Yuri też tak na ciebie niecierpliwie czeka? – zapytała.

Tetsuro zaśmiał się.

– Ona i Kenma są z jednej gliny. Wyciągnąć coś z nich to ciężka robota – odparł. – Ale myślę, że też się stęskniła. Widujemy się tylko na obozach, a tam nie ma czasu na nic więcej. Zresztą dałaby mi popalić, gdybym się nie starał. Treningi przede wszystkim.

– I chyba zaczyna cię to drażnić – zauważyła kobieta.

– Skąd miałem wiedzieć, że związki na odległość są takie upierdliwe? – wyrzucił z siebie, odkładając naczynia do zlewu. – Jesteśmy w liceum. Nie możemy sobie tak po prostu rzucić wszystkiego i pojechać na drugi koniec Japonii, żeby się spotkać. Zwłaszcza w trzeciej klasie. Nie mogę jej też zmusić, żeby wróciła do Nekomy, bo chcę, żeby była bliżej. Widzę, jak świetnie się bawi siatkówką, odkąd dołączyła do Karasuno, że znowu ją kocha, ale mam wrażenie, że przez to omija nas wiele rzeczy.

– Tetsu, skarbie, to normalne w waszym wieku, że chcecie być nierozłączni. Zwłaszcza gdy jeszcze jesteście tak bardzo zakochani. Nic dziwnego, że jest ci trudno. Podejrzewam, że Yuri też. Nawet jeśli tego nie okazuje.

– Na szczęście mamy na to resztę życia – oznajmił pewnie.

– Czy Yuri o tym wie? Rozmawialiście już o tym?

– Nie, jeszcze nie. Na razie chcę, żebyśmy się skupili na przygotowaniach do Turnieju. Ale jestem tego pewny. Chcę spędzić z Yuri resztę życia, mamo.

Ta myśl towarzyszyła mu w drodze na kolejny obóz i sprowokowała drugą, nieco głupszą. Zamierzał jednak zrealizować ten plan z nadzieją, że Yuri go z miejsca nie zabije. W końcu teraz też mogli tworzyć wspólne wspomnienia.

Czekał na Karasuno razem z Bokuto, który wyjątkowo nie okupował sali od samego przyjazdu. Kruki musiały odbyć najdłuższą drogę, a mimo to z busa wysiedli pełni energii. Może oprócz Tsukishimy, ale ten nigdy nie należał do zbyt energicznych osób.

Yuri rozmawiała o czymś żywo z pozostałymi menadżerkami, zupełnie nie zwracając uwagi na otoczenie. Ten moment wykorzystał Kuroo, by podejść bliżej zaraz po przywitaniu się z siatkarzami, zarzucić na ramiona dziewczyny swoją bluzę i przerzucić ją sobie przez ramię.

– Kuro, co ty wyprawiasz?! – wrzasnęła na niego.

– Konfiskuję – odparł. – Dzisiaj jesteś z nami. Nie przyjmuję odmowy.

Na nic zdały się groźby Yuri, nie zamierzał jej puścić i bardzo zadowolony z siebie ruszył w kierunku hali. Nie zwrócił nawet uwagi na protesty Daichiego i reszty drużyny Karasuno, czy śmiech Bokuto, który do ostatniej chwili nie miał pojęcia, co znaczył szelmowski uśmiech przyjaciela.

– Postaw mnie w końcu, Kuro – zażądała Yuri.

Spełnił prośbę dopiero pod samą salą. Dziewczyna odwróciła się do niego z zagniewanym wyrazem twarzy.

– Co to ma znaczyć? – zapytała. – Odwaliło ci już całkiem?

Kuroo podrapał się po karku. Dotarło do niego, że może pomysł rzeczywiście nie był zbyt trafny, ale nie zamierzał się wycofać.

– Masz już naszą bluzę na sobie. Szkoda byłoby tego nie wykorzystać – stwierdził.

– Żartujesz sobie, Kuro. Nie możesz mnie tak po prostu zabrać, bo masz na to ochotę. Nie jestem pieprzoną rzeczą – wybuchła.

Nie miała pojęcia, co sobie ubzdurał tym razem, ale czuła się zażenowana sytuacją. Co innego w dzień wolny, kiedy byli jedynie w swoim towarzystwie. Wtedy nie przeszkadzały jej takie wygłupy. Ale w obecności wszystkich na obozie mógł dać sobie na wstrzymanie.

– Przepraszam – powiedział skruszony, gdy dotarło do niego, że rzeczywiście mogło to źle wyglądać. – Nie pomyślałem, że możesz to tak odebrać. To miał być żart i propozycja, żebyś dzisiaj znów została naszą tymczasową menadżerką. Ale może rzeczywiście źle się do tego zabrałem. Przepraszam, Yuri.

Przez chwilę nic nie mówiła. Wciąż przetrawiała własne emocje, choć już widziała, że Kuroo było naprawdę przykro. Przeszło jej przez myśl, że cała ta sytuacja spowodowała zwyczajna tęsknota. Żadnemu z nich z pewnością nie było łatwo żyć w związku na odległość.

– Wybaczam w drodze wyjątku – oznajmiła. – Ale żeby mi to było ostatni raz, głupku.

– Oczywiście. Masz moje słowo.

– Idę się rozpakować – dodała. – Widzimy się później.

Bluzy nie zdjęła, choć dzień był dość ciepły. Czerwień materiału odcinała się dość mocno od czarnych dresów reszty Karasuno. Nie była jednak gwarancją, że Yuri spełni jego samolubną prośbę.

Yuri została z tyłu, gdy Karasuno miało dołączyć do reszty na sali. Wciąż była trochę zła na Kuroo za to przedstawienie. Nie wiedziała też, co powinna zdecydować. Jakby nie było, należała do Kruków i wszelkie odstępstwa raczej nie były mile widziane. Stając przy Kotach, nawet tymczasowo, i tak nie będzie miała zbyt wiele czasu dla samego Kuroo. Z pewnością o tym wiedział. Tu liczyła się głównie siatkówka. Niby im to nie przeszkadzało, ale Yuri czuła jakieś gorzkie uczucie, którego nie potrafiła do końca sprecyzować. A może nie chciała.

– W porządku?

Drgnęła wyrwana z myśli. Nie spodziewała się, że jeszcze kogoś spotka na szkolnych korytarzach. Wszyscy siatkarze powinni być na sali i się rozgrzewać.

– Asahi, co ty tu jeszcze robisz? – zapytała. – Tracisz rozgrzewkę.

Azumane machnął na to ręką. Całe to "porwanie" Yuri przez kapitana Nekomy trochę rozproszyło członków Karasuno. Nishinoya z Tanaką gotowi byli iść ją ratować, dopiero Daichi powstrzymał ich zapędy, choć też mu się to nie podobało. I Sawamura, i Sugawara chyba zaczęli już podejrzewać to, o czym Asahi wiedział od lipcowego obozu. Mimo to nadal trzymali się swojej wersji i nic nie powiedzieli, kiedy Azumane zawrócił w drodze na salę.

Przeczucie go nie zmyliło. Yuri była widocznie rozdarta, choć z pewnością nie zamierzała nikomu zawracać tym głowy. Już wcześniej zdarzało jej się dusić własne emocje pod pretekstem ważniejszych spraw. A to nie było dla niej dobre. Asahi wspierał Yuri całym sercem i nie chciał, by pod uśmiechem zmagała się z cierpieniem.

– Najpierw muszę się upewnić, że wszystko z tobą w porządku – oznajmił.

Yuri westchnęła. Naprawdę chciała przytaknąć i pogonić go na salę, ale dotarło do niej, że nie oszuka go taką łatwą wymówką. Asahi poznał ją najlepiej ze wszystkich członków Karasuno, dostrzegał więcej, choć nie zawsze czuł się na miejscu, by o tym mówić. Nawet w obliczu tego, że koniec końców odrzuciła jego uczucia, pozostał jej przyjacielem, na którego mogła liczyć.

– Po prostu głupie zachowanie Kuro przypomniało mi, że też za nim tęskniłam bardziej, niż jestem gotowa przyznać – powiedziała cicho. – I czuję się tym sfrustrowana, bo powinnam kazać mu się skupić na treningu. Tobie zresztą też.

– Siatkówka jest ważna, ale równie ważne jest to, żeby wszyscy czuli się tutaj dobrze – odparł. – Myślę, że nie ma nic złego w tym, że chcecie wykorzystać jak najwięcej czasu w czasie obozu dla siebie. Widujecie się tylko na nich i uważam, że to godne podziwu, że jakoś sobie z tym radzicie. Wykorzystaj ją. – Wskazał na czerwoną bluzę, którą Yuri trzymała w ręce. – Nikt z nas nie będzie o to zły.

– Jesteś pewny? – zapytała.

– Masz na to moje słowo. Shimizu i Yachi są wspaniałym wsparciem. Twoim możemy się dzisiaj podzielić z Nekomą.

– A wygracie z nimi chociaż jeden set dzisiaj? – zapytała przewrotnie.

– Zrobię, co w mojej mocy – obiecał.

Yuri zaśmiała się. Nagle wszelkie wątpliwości wyparowały i podjęcie decyzji przyszło z łatwością. Pokręciła głową i ruszyła w ślad za resztą drużyny.

– Ktoś tu nabiera pewności siebie – stwierdziła. – Gdzie się podział nasz bojący się wszystkiego as?

Asahi zaśmiał się nerwowo.

– W końcu mamy wsparcie aż trzech menadżerek. Nikt z nas nie stoi na boisku sam – odparł cicho.

Yuri pozwoliła, by zrównał z nią krok. Nie chciała mu dokuczać, ale wciąż w jakiś sposób dziwiła ją ta zmiana w Azumane. Choć może wszyscy na przestrzeni ostatniego roku się zmienili. To jej przypomniało.

– W sumie to zaraz minie rok, odkąd dołączyłam do drużyny – powiedziała głośno. – A miałam pomagać wam tylko przez chwilę.

Asahi uśmiechnął się.

– Myślę, że ta chwila jeszcze trochę potrwa. Tak łatwo nie damy ci odejść.

– A skąd pomysł, że chciałabym?

Nie pozwoliła mu na odpowiedź, kierując się w stronę Nekomy, która przygotowywała się właśnie do starcia z Ubugawą. Nie chciała rozbijać ich koncentracji, ale dołączenie do nich w trakcie rozgrywek mogło jeszcze bardziej zaszkodzić. Mimo to chłopcy na moment oderwali spojrzenie od trenera dającego im ostatnie wskazówki. Yuri przyłożyła palec do ust, nakazując ciszę, po czym wskazała na parkiet. I o dziwo, wszyscy posłuchali. Na boisko zaś wyszli pełni animuszu, jakby sama świadomość tego, że to na ich ławce siedzi Yuri, sprawiła, że szansa na ich wygraną właśnie wzrosła.

Starcie wygrali dość pewnie. Kuroo odebrał od Yuri bidon i napił się. Może i jesień za chwilę rozsiądzie się wygodnie w Tokio, ale dziś wciąż było dość ciepło. Do tego ruch na boisku sprawił, że przez moment pomyślał o chłodzie wieczoru z utęsknieniem.

– Nie sądziłem, że do nas dołączysz – stwierdził.

– Zaproszenie rzeczywiście nie zachęcało – odparła. – Ale potem usłyszałam, że nie ma w tym nic złego, by użyczyć Nekomie mojego wsparcia, jeśli jest to dla mnie ważne.

– A jest? – zapytał, zanim pomyślał, że to w sumie głupie pytanie.

I właśnie tak Yuri na niego spojrzała, przez co dość szybko pożałował, że otworzył usta. Z kłopotu wybawił go lekko czerwony na twarzy Taketora, który zwrócił się do dziewczyny:

– Dziękujemy za twoje wsparcie dzisiaj, Yuri.

Yuri uśmiechnęła się lekko do niego.

– Liczę na owocną współpracę – odparła.

Wieczór spędzili już tylko we dwoje, gdy wszelkie ćwiczenia we własnym zakresie się skończyły, a większość siatkarzy przygotowywała się do snu. Wrześniowe wieczory w Tokio były już chłodne, więc Yuri oddała Kuroo jego bluzę, pozostając w barwach własnej drużyny. Na jego krzywe spojrzenie odpowiedziała:

– Przeziębisz się, a mnie wystarczy jedna twoja bluza w szafie.

– Nie rozumiem?

– W pierwszej klasie dałeś mi swoją bluzę. Miałam ci ją zwrócić, ale jakoś później poszło to w złym kierunku – wyjaśniła. – Została w moich rzeczach, jak się przeprowadziłam.

– Pamiętam. Zarobiłem niezły ochrzan od kapitana, jak powiedziałem, że gdzieś ją zgubiłem. – Uśmiechnął się pod nosem. – Głupio było się przyznać, że ci ją pożyczyłem. Zaraz by sobie o nas pomyśleli nie wiadomo co.

– Chyba by ci to aż tak nie przeszkadzało wtedy – zauważyła.

– Mnie to tam pal licho, ale nie chciałem, żebyś ty czuła się z tego powodu niezręcznie – odparł. – Poza tym wtedy nie miałem za wiele nadziei, że odwzajemnisz moją sympatię. Głupio się zachowałem, skoro widziałem, że moje znaki do ciebie nie docierają.

Yuri zaśmiała się.

– Oboje nie potrafiliśmy się zrozumieć.

– Żałujesz?

– Nie do końca. – Uśmiechnęła się, widząc jego skrzywioną minę. Splotła swoje palce z jego, kontynuując: – Jestem pewna, że nie byłabym tą samą osobą, którą jestem, gdybyśmy postąpili inaczej. Trochę nie umiem sobie wyobrazić tamtej Yuri. Może wciąż nie pozwoliłaby sobie na nowo pokochać siatkówkę.

– Zrobiłbym wszystko, żeby jednak tak się stało – odparł pewnie.

– Wiem, ale to, co przeżyłam u boku Karasuno, było cenną lekcją. Na początku powiedziałam im, że to tylko na chwilę. Mogłam odejść, bo zostawiłam sobie otwartą furtkę. Trochę wykorzystałam to, w jakim dołku byli. Bez trenera, bez nadziei na lepsze wyniki, w cieniu dawnej chwały. Było mi tam dobrze, bo nie musiałam stawać przeciwko własnym demonom. Jednak do czasu. Gdy stanęli w obliczu kryzysu, już nie umiałam grać kogoś obcego. To była moja drużyna i choć nie wiedziałam, jak im pomóc, nie potrafiłam się odwrócić i zapomnieć. Wiedziałam, że siatkówka nie zawsze odpowiada na naszą miłość tak, jakbyśmy tego chcieli. Dotarło do mnie to, co mi umknęło dawno temu. Że to sport drużynowy. Że bez zaufania w możliwości reszty drużyny i własne niczego nie można wygrać. A jednocześnie nie miałam prawa nikomu prawić tych morałów, bo byłam tą, która uciekła.

– Ale wróciłaś – przypomniał. – Wiesz, jakie to uczucie odejść i wrócić, bo przecież też kochasz siatkówkę. Bo oddałaś jej część własnego życia, trochę serca. Gdy w gimnazjum nie szło nam na turniejach, nigdy nie zapytałaś, dlaczego wciąż się męczę. Nigdy też nie pocieszałaś mnie pustymi frazesami. Po prostu byłaś obok i przywracałaś nadzieję, że świat się nie skończył na przegranym meczu. To było ważne. Myślę, że dla Karasuno też jest ważne, że wciąż w nich wierzysz. Że się od nich nie odwróciłaś ani na chwilę.

– Wciąż jednak czasami się boję. Z każdym meczem umacnia się we mnie ta głupia myśl, że wystarczy jeden błąd, a wszystko się posypie – przyznała się. – Wiem, że są silni. Silniejsi niż wcześniej. Pełni wiary we własne możliwości, w to, że osiągną cel. A jednak każda kolejna drużyna na turnieju będzie silniejsza. To mnie przeraża.

– Boisz się Shiratorizawy? – zapytał wprost.

Wiedział, że Yuri trochę krąży wokół tematu. Zawsze tak robiła, kiedy nie do końca chciała odkrywać własne uczucia. Jednak komu miała o tym opowiedzieć? Jako menadżerka stała się podporą drużyny, nie mogła sobie pozwolić, by zachwiać ich pewnością. Nie wiedział, czy w Karasuno miała jakieś bliskie przyjaciółki, ale podejrzewał, że nie. Yuri nie była osobą, która otaczała się wieloma ludźmi, choć nie stroniła od towarzystwa. Inni cenili ją za jej otwartość i wprowadzanie komfortu do grupy, ale sama dziewczyna wolała trzymać się tych kilku osób, którym zaufała.

Czy zwierzyła się z tego Kenmie, nie miał pojęcia. Kozume jednak z pewnością by ją wysłuchał, ale niekoniecznie znalazłby odpowiednie słowa pocieszenia. Wiele rzeczy traktował z obojętnością, by pozostać we własnej strefie komfortu. Wychodził z niej jedynie dla przyjaciół. Ale też nigdy nie przejmował się żadnym meczem siatkówki. Dla niego to była jedynie gra do przejścia. Gdy przegrywał, akceptował to, po czym przechodził nad tym do porządku dziennego.

– Tak. W Miyagi nie ma silniejszej licealnej drużyny. W poprzednim turnieju Seijou było dla nas ścianą nie do pokonania. Ich drużyna jest naprawdę silna, a jednak nie byli w stanie sprostać Shiratorizawie. To trochę przerażające, kiedy się o tym myśli. Że koniec końców czeka na nas Shiratorizawa. To nie tak, że nie mamy z nimi żadnych szans. Jesteśmy tutaj, na obozie Grupy Fukurodani. Gramy z najlepszymi drużynami Tokio. Karasuno nie jest już tą samą drużyną, która przegrała z Seijou w czerwcu. Jesteśmy silniejsi. Ale wciąż mam tę głupią myśl.

– Wierzysz, że przegracie?

– Nie, wierzę w naszą wygraną. Chcę w nią wierzyć. Że pokonamy wszystkie drużyny wcześniej, Seijou i wejdziemy do finału. Że pojedziemy na Turniej Wiosenny. Chcę być w tej drużynie jak najdłużej. Pokazać chłopakom Sky Tree. Zobaczyć na własne oczy, jak spełnia się marzenie dziadka. – Uśmiechnęła się lekko. – Ale wiem, że to będzie trudne.

Kuroo rozumiał w pełni te uczucia. Nie mógł powiedzieć, że nie miał chwili zwątpienia, ale też nie odczuwał tego w taki sam sposób jak Yuri, ale rozumiał. Po jednym meczu był następny do wygrania i tak w kółko. Na Turnieju Wiosennym pojawią się najsilniejsze drużyny z każdej prefektury. Takie, które pokonały wszystkich silnych przeciwników. Każda z drużyn będzie wyzwaniem.

– Wiesz, Yuri, to trochę jak w grach Kenmy. Owszem, każdy kolejny przeciwnik jest silniejszy, ale my też stajemy się silniejsi z każdym pokonanym przeciwnikiem. Nie powinnaś o tym nigdy zapominać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro