Rozdział 5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Yuri!

Ledwo zadzwonił dzwonek na przerwę, a Kuroo już pojawił się w drzwiach klasy, zwracając na siebie i na dziewczynę uwagę pozostałych uczniów. Yuri westchnęła i zanim siatkarz wprosił się całkiem do sali, wyszła do niego.

– Czy nawet jednej przerwy nie mogę spędzić bez twojej obecności? – zapytała.

– Zabrzmiało, jakbyś mnie nie lubiła – zauważył.

Yuri po raz kolejny zapytała siebie w duchu, czy Kuroo jest naprawdę taki tępy czy tylko się z nią droczy. Założyła ręce na piersi i spojrzała na niego surowo. Było zbyt wcześnie jak na jej gust, żeby siatkarz latał po całej szkole i zaciągał ją do ćwiczeń.

– Gramy dzisiaj sparing – oznajmił. – Przyjdź po lekcjach.

– Siatkówka mnie nie interesuje, Kuroo – przypomniała.

– Kumplom nie pokibicujesz?

Posłała mu kose spojrzenie, ale zaraz złapała się na jednym szczególe.

– Dość niespodziewanie wypadł wam ten sparing – zauważyła.

Kuroo uśmiechnął się przyłapany.

– Trener mówił o tym już w tamtym tygodniu, ale nic nie mówiłem, żebyś nie znalazła sobie jakiejś wymówki – przyznał. Zaraz też złożył ręce przed sobą jak do modlitwy. – Przyjdź, proszę. Ten jeden raz i nie będę cię już męczył. Obiecuję.

– I tak ci nie wierzę.

– Naprawdę. Obiecuję, że jak już więcej nie będziesz chciała przychodzić na nasze mecze, to cię nie będę zmuszał.

– Zastanowię się, a teraz wracaj do klasy i nie rób rabanu z samego rana.

Ayase i Rei już na nią czekały z wiele mówiącymi uśmiechami na twarzy. Yuri westchnęła w duchu, bo przyjaciółki od początku semestru dosyć błędnie odczytywały tę relację. Za nic nie mogła im przetłumaczyć, że Kuroo się do niej przyczepił i nie chciał się odczepić pomimo wszelkich prób.

– Czym tym razem kapitan drużyny przyszedł się podzielić? – zapytała Rei.

– Przestań kpić – mruknęła Yuri. – Kuroo albo nie zdaje sobie sprawy, że zwraca na nas uwagę wszystkich dookoła, albo robi to specjalnie.

– I tak będzie zwracać uwagę – odezwała się Ayase. – To kapitan drużyny siatkówki i całkiem niezły zawodnik. Jest popularny w szkole i zdaje się, że tylko ty tego nie dostrzegasz, Yuri.

– Bo mnie to nie obchodzi? – zasugerowała Hoshino.

– To wiemy. Nie wiemy za to, po co przyszedł – przypomniała Rei.

– Grają dzisiaj mecz towarzyski z inną szkołą i chciał, żebym przyszła.

– I oczywiście pójdziesz.

– Raczej nie.

– Yuri! Kapitan drużyny osobiście cię zaprasza, a ty go olewasz? – oburzyła się Rei. – Nie depta się w ten sposób po męskich uczuciach.

Nim Hoshino odpowiedziała, zaczęła się kolejna lekcja. Wchodzący do sali nauczyciel wywabił ją z kłopotu wyjaśniania Rei, że doszła do złych wniosków. Choć i tak wątpiła, by koleżanka zrozumiała istotę tej relacji.

Nie była też pewna, czy Kuroo spełni obietnicę, jeśli się pojawi. Chłopak był zafiksowany na punkcie siatkówki, a ostatnimi czasy również na tym, by Yuri na nowo ją polubiła, choć póki co z miernym skutkiem. Do tej pory unikała wszelkich meczy, choć trudno było zignorować sukcesy i porażki Nekomy, którą prowadził jej dziadek, a to wiązało się również z wiedzą na temat rywali i zaprzyjaźnionych szkół. Gdy nadchodziły eliminacje i główne turnieje, ten temat był stale obecny w jej domu. Nie chciała jednak wpuszczać siatkówki bardziej do swojego życia, co Kuroo przez cały czas próbował zmienić.

Dziewczyny też nie dały jej spokoju przez resztę dnia, powtarzając, że powinna się wybrać. Im tym bardziej nie chciała tłumaczyć swojej niechęci do siatkówki – w szkole nie mieli pojęcia, że jest bardziej powiązana z tym światem przez rodzinę. Obawiała się, że za tą wiedzą nadeszłyby oczekiwania wobec jej umiejętności, których nie miała, a to wszystko skomplikowałoby jeszcze bardziej.

Wieści o meczu też się rozeszły po szkole, więc na halę, gdzie miał odbyć się sparing, przyszło trochę zainteresowanych zamieszaniem uczniów. Yuri sama nie była pewna, czy to dobry pomysł, ale miała nadzieję, że Kuroo dotrzyma obietnicy i przestanie na nią tak naciskać, kiedy szło o siatkówkę. Byłoby stanowczo łatwiej z nim koegzystować, gdyby nie był to główny temat rozmów.

– Hej, hej, a z kim w ogóle gramy? – zapytała Rei, która zabrała się razem z Yuri.

Ayase miała zajęcia klubowe, więc na salę poszły we dwie.

– Zdaje się, że to Ushimi – odparła Yuri, przyglądając się bluzom gości.

– Dobrzy są?

– Całkiem nieźle im poszło w ostatnim turnieju, choć nikt z ich drużyny w tej chwili się zbytnio nie wyróżnia – wyjaśniła Yuri. – Z pewnością wygrać nie będzie łatwo.

– Ej, Yuriś, skąd ty to wszystko wiesz, skoro nie interesujesz się siatkówką? – zapytała Rei.

Hoshino zaklęła w duchu na swój długi język. Całkiem straciła czujność, a nie chciała się tłumaczyć koleżance. Na szczęście uwagę Rei przyciągnął Kuroo, który już je zauważył i pomachał im.

– Zauważył nas! – stwierdziła podekscytowana.

Yuri skinęła Kuroo jedynie głową, do Kenmy, który podniósł na nią spojrzenie zapewne poinformowany przez przyjaciela, uśmiechnęła się, pokazując w ten sposób swoje wsparcie.

Obie drużyny podeszły do tego spotkania na poważnie, choć wynik dla żadnej z nich nie był wiążący. Mimo to nikt nie chciał przegrać. Yuri ze swoją wiedzą dostrzegała te subtelności, które dla reszty obserwatorów mogły być zupełnie niewidoczne czy bez znaczenia. Skupiła się na obserwowaniu piłki w locie, jej umysł przetwarzał te informacje, podsuwając jej możliwe rozwiązania. Chwilami czuła się, jakby sama stała na boisku i było to przerażające uczucie, skoro już raz siatkówka ją zdradziła. Mogła wiedzieć, jak rozegrać daną piłkę, ale wciąż miała świadomość, że ciało nie nadąży. I to chyba bolało najbardziej, kiedy patrzyła na czystą radość chłopaków na boisku.

O zwycięstwie zadecydował ostatni set. Żadna z drużyn nie odpuściła do końca, jakby był to mecz turniejowy. Jednak Ushimi musieli zaakceptować wyższość gospodarzy w tym spotkaniu.

Yuri uśmiechnęła się pod nosem, widząc, jak Kuroo z radości tarmosi zdegustowanego jego zachowaniem Kenmę. Młodszy chłopak wyglądał tak, jakby już dawno uznał ich zwycięstwo za pewnik, a może sam wynik nie interesował go tak bardzo jak zakończenie meczu. Yuri wciąż nie miała pewności, dlaczego Kenma w ogóle gra.

– Idziemy im pogratulować? – zapytała Rei, wyrywając koleżankę z zamyślenia.

Yuri kiwnęła głową, choć raz nie protestując przed spotkaniem z Kuroo. Tego zastały wraz z chłopakiem z przeciwnej drużyny o złotych oczach i pofarbowanych na jasno włosach, który mimo przegranej uśmiechał się szeroko.

– To był dobry mecz – odezwała się Yuri.

– A i tak okazaliśmy się lepsi od drużyny tej sowy – odparł Kuroo, uśmiechając się zadziornie. – Podobało ci się, Yuriś?

– Następnym razem nie zablokujesz mnie ani razu – zapowiedział siatkarz z przeciwnej drużyny. – I nie pochwaliłeś się, że masz dziewczynę.

Yuri pokręciła głową.

– Nie jestem jego dziewczyną... – zawiesiła głos, bo też nie kojarzyła chłopaka.

– Jestem Kotarou Bokuto – przedstawił się. – Miło poznać.

– Yuri Hoshino, jestem znajomą Kuroo. Również miło poznać. A to Rei Matsui. – Wskazała przyjaciółkę. – Gratuluję dobrej gry, Bokuto.

– Dzięki. Następnym razem zmiażdżymy waszą drużynę – zapowiedział z pewnością siebie, którą mógłby obdarować jeszcze kilka osób.

– Słyszałyście coś, dziewczyny? Jakaś sowa pohukuje – odezwał się Kuroo z wrednym uśmieszkiem na ustach.

Rei zachichotała, Yuri też nie potrafiła ukryć w pełni uśmiechu, na co Bokuto spojrzał na przyjaciela wyzywająco.

– Myślę, że powinniście pomóc sprzątać – powiedziała Hoshino, nie chcąc pozwolić, by zaczepki przerodziły się w kłótnię.

– Poczekasz? – zapytał Kuroo. – To nie zajmie długo.

– Wrócę z Rei. Zobaczymy się jutro w szkole.

Pomachała jeszcze Kenmie na pożegnanie i zaciągnęła koleżankę do wyjścia. Nie słyszała przy tym pytania o nią Bokuto, który do tej pory nie widywał Kuroo w towarzystwie dziewczyn.

– Ktoś tu dorasta – uznał w końcu z wiele mówiącym uśmiechem.

– Ciebie to i tak żadna nie będzie chciała, sowo – zakpił Kuroo.

Tylko na moment stracił rezon na myśl, że ten mecz nie poprawił opinii Yuri o siatkówce, ale zaraz przypomniał sobie jej skupione spojrzenie, które dostrzegł w pewnej chwili. Nie do końca to rozumiał, jednak to będzie musiało poczekać do następnego dnia.

Im bliżej było meczy eliminacyjnych, tym mniej czasu mieli na wszystko, co nie wiązało się z siatkówką. Yuri częściej wracała samotnie do domu i już po kilku dniach odczuła dyskomfort z tego powodu. Co by nie mówiła, przyzwyczaiła się do paplaniny Kuroo i milczącej obecności Kenmy u boku. Nie narzekała jednak, wiedząc, jak ważne to dla nich było.

Same mecze eliminacyjne trwały w tygodniu w czasie lekcji, więc nieobecna była jedynie drużyna. Yuri wyjątkowo nie potrafiła skupić się na nauce, czekając na wieści od przyjaciół, jak im poszło. Oczywiście życzyła drużynie pozostać w turnieju jak najdłużej, choć wciąż miała bolesną świadomość, że wystarczy jedna porażka, by wszystko się skończyło. Siatkówka potrafiła być naprawdę okrutnym sportem.

Czekała na nich po lekcjach pierwszego dnia, choć wiedziała, że czeka ich jeszcze odprawa po meczu. Mimo że miała nadzieję być niewidoczną i jedynie zobaczyć ogólne nastroje drużyny, Kuroo ją dostrzegł. Pomachał jej z szerokim uśmiechem na ustach, co było dla niej jednoznacznym znakiem, że tego dnia wszystko poszło dobrze.


Yuri: Gratulacje przejścia do następnej rundy


Odpowiedź przyszła niemal natychmiast, więc podejrzewała, że miał zamiar zaraz do niej napisać albo czekał na jej krok.


Kuroo: Poczekasz na nas? To nie potrwa długo

Yuri: Żeby całą drogę słuchać Twoich zachwytów nad sobą?

Kuroo: Kenma też się świetnie spisał


– Kuroo, rusz tyłek! – zawołał ktoś z drużyny i Tetsuro jedynie pokazał Yuri, żeby poczekała na nich.

Spełniła tę prośbę, wiedząc, na co się pisze. I rzeczywiście Kuroo usta się nie zamykały na temat meczu, który rozegrali, przeciwnika oraz najlepszych akcji ich własnej drużyny.

– Uśmiechasz się – zauważył w pewnym momencie.

– Wyglądasz jak dumny tatuś – odparła zaczepnie. – Nie sądziłam, że twoje ego może aż tak urosnąć. Aż się boję, czy dasz radę dłużej je ze sobą nosić.

– To było okrutne, Yuriś – odparł z teatralnym oburzeniem.

– Proszę bardzo – zaśmiała się. – A teraz do domu odpoczywać, bo jutro kolejny ciężki dzień.

Wierzyła, że też dadzą radę, choć czekały ich spotkania z dużo trudniejszymi przeciwnikami. Chyba dlatego wiadomość od Kuroo tak ją zasmuciła.


Kuroo: To koniec

Yuri: Co się stało?


Nie odpisał, więc wiedziała, że musi się sama do nich pofatygować. Jednak klub skończył odprawę przed końcem lekcji, więc nie zastała ich już w szkole. Przyjaciół nie zastała również na placu zabaw, a Kuroo nadal nie raczył jej odpisać.


Kenma: Siedzimy u mnie

Yuri: Mogę przyjść?

Kenma: Tak


Młodszy chłopak chociaż odpisał, co trochę ją uspokoiło. Cóż, do tej pory nie miała okazji zmierzyć się z ich nastrojami po porażce, więc nie wiedziała, czego się spodziewać.

W drzwiach przywitała ją pani Kozume.

– Kenma, Yuri przyszła! – zawołała w kierunku schodów, choć była pewna, że chłopcy jej nie usłyszeli. – Są na górze. Wejdź.

– Dziękuję.

Yuri zapukała w uchylone drzwi pokoju Kenmy i dopiero wtedy weszła do środka. Tak jak się spodziewała, grali w jedną z ulubionych gier Kenmy.

– Hej – przywitała się.

Żaden nie odpowiedział, choć wskazali, że dostrzegli jej obecność. Nie przeszkodziła im jednak w rozgrywce. Przyzwyczaiła się, że potrzebują skończyć to, co zaczęli. Usiadła na wolnej poduszce, którą zawsze zajmowała, gdy wracali do Kenmy coś pooglądać bądź zagrać i czekała cierpliwie.

Kuroo warknął pod nosem, kiedy gra skończyła się jego porażką. Widocznie się jednak powstrzymał przed przeklinaniem w obecności Yuri.

– Możesz się śmiać – burknął.

– Czemu miałabym? – zapytała nieco urażona samą sugestią. – To prawda, przegraliście, ale wiem, że walczyliście do samego końca. To nie jest powód do kpin.

– Chciałem wygrać – mruknął.

– Odkujecie się następnym razem – odparła. – Chcecie pomarudzić czy w coś gramy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro