Rozdział 23 ➰

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy tylko drzwi zamknęły się za młodą, rudowłosą łowczynią, mężczyzna ze smutkiem opadł na łóżko i chwycił głowę w dłonie. Jak teraz przeklinał się za wszystko, co powiedział jej dosłownie kilka minut wcześniej.

Alec siedział teraz na swoim łóżku i nie mógł zrozumieć, co się z nim stało, dlaczego nie mógł się powstrzymać i powiedział te wszystkie bolesne słowa w twarz Clary. Rozumiał doskonale, że obraził ją całą swoją wypowiedzią, a teraz pewnie nienawidziła go jeszcze bardziej, ale wtedy nie kierował się zdrowym rozsądkiem, ale emocjami, nerwami i złością. Nie panował nad sobą i to był jego główny błąd. Nie wolno tracić nad sobą kontroli, nigdy!

W całym swoim życiu Alec nigdy nie stracił kontroli nad sytuacją, nad własnymi emocjami i słowami. Zawsze działał spokojnie, rozważnie, kierując się przepisami i prawem. I tak było dokładnie do chwili, gdy ten niespokojny huragan, mała ruda dziewczynka Clary Fray, wdarła się w jego życie. Zmieniła jego życie i, ku przerażeniu Aleca, zmieniła jego. A może swoją obecnością po prostu pomogła odsłonić drugą stronę faceta, którą ukrywał nawet przed samym sobą.

Alec zawsze uważał miłość za słabość i to już zostało powiedziane nieraz. Po prostu nie mógł znieść nawet myśli o zakochaniu się, nie mówiąc już o zakochaniu się tak bardzo. A teraz wszystko było dla niego zupełnie inne. Inaczej patrzył na świat, inaczej czuł, inaczej myślał. Zaczął inaczej reagować na to małe światełko, które nigdy nie przebiera w słowach, kiedy do niego mówi. Jego zmysły na poziomie percepcji otaczającego świata stały się niezwykle wyostrzone, a kula Nexusa tylko to wszystko spotęgowała. A teraz Alecowi tysiąc razy trudniej było się opanować.

Wrogość Clary była generalnie spowodowana nieuczciwymi atakami Lightwooda. W końcu początkowo szczerze próbowała znaleźć z nim wspólny język, ale jak to zrobić, jeśli każde słowo i spojrzenie niesie wyrzut i wrogość? Sam Alec był tym bardzo zaskoczony. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że nie czuje już tej samej nienawiści i pogardy do Clary, a niegrzeczne słowa kierowane do niej z jego ust wypływały raczej z przyzwyczajenia niż ze szczerej chęci urażenia. Może dlatego, że przestał wewnętrznie drżeć, kiedy otwierając usta, czuł emocje Clary? Być może dlatego, że kiedy teraz patrzył na Clary, widział podobną maskę obojętności do swojej. Trudno nienawidzić kogoś, z kim łączy cię wieczność. A może dlatego, że mogli być sobą tylko przy sobie? Alec nie wiedział dlaczego, ale to była prawda. Z dawnej nienawiści nie pozostało nic.

Jednak to go nie uspokoiło, bo obraził Clary, a to z każdą minutą pogarszało sytuację. Lightwood nagle wstał z łóżka i podszedł do okna, wkładając ręce do kieszeni dżinsów. Nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Zżerało go od środka poczucie winy i złość na siebie, a brubetowi chciało się wyć do księżyca albo kilka razy uderzyć głową w ścianę, a jeszcze mocniej, nagle zmądrzał i głowa mu się rozjaśniła. Wziął głęboki oddech i skrzywił się z bólu, bo nawet wdech powodował ból z powodu niedawno zadanej mu rany. I wtedy przypomniał sobie, jak Clary go bandażowała.  Skóra wciąż pamiętała jej delikatne i niemal nieważkie dotknięcia, które dosłownie paliły. Alec przymknął na chwilę oczy i ponownie westchnął. Wszystko jest zbyt ciężkie i zagmatwane.

Łucznik nie mógł normalnie i odpowiednio się zastanowić, nie potrafił uporządkować swoich myśli. I gdy tylko wyobraził sobie, jak zła była teraz Clary, jego dusza została po prostu rozdarta na kawałki, a chęć uderzenia w ścianę szybko przerodziła się w chęć zastrzelenia się na miejscu. Mężczyzna zaczął nerwowo chodzić po pokoju, nie mogąc ustać, a tym bardziej usiedzieć w jednym miejscu. Alec próbował uporządkować swoje myśli lub po prostu wyrzucić wszystko z głowy, ale nic nie działało. Takie rzucanie trwało nieco ponad pół godziny, aż w końcu podjął decyzję.

Muszę przeprosić, bez względu na to, jak bardzo jest teraz na mnie zła. Przeprosiłem, ale mimo wszystko czuje, że ona nadal uważa mnie za buca. Fakt, zachowałem się jak ostatni gnojek i teraz muszę prosić o przebaczenie, bo inaczej nawet ja nie będę mógł normalnie istnieć.

Alec po raz tysięczny wziął głęboki oddech i zdecydowanie ruszył w stronę drzwi, zamierzając udać się do Fray i poprosić o przebaczenie. W ciągu kilku sekund dotarł do pokoju dziewczyny i bez wahania zapukał do drzwi. Tak mu się spieszyło, bo bał się, że może zmienić zdanie, nie zdecydować się, znowu stać się tchórzem i odejść, jak to już nie raz się zdarzyło. Ale teraz nie ma odwrotu, po prostu stał i czekał, aż ona otworzy. Jednak dziewczyna nie otworzyła, a Lightwood zapukał ponownie, ale nawet teraz nie było odpowiedzi. Zaczął się martwić, a niepokój zaczął wirować w jego duszy jak paskudny robak. Dlatego ostrożnie otworzył drzwi i zajrzał do pokoju, ale tym bardziej nie spodobało mu się to, co zobaczył.

Pokój był całkowicie pusty, Clary zniknęła. Lightwood wszedł do środka, automatycznie zamykając za sobą drzwi. Rozejrzał się i zdał sobie sprawę, że Clary tu była: kołdra na łóżku była trochę wymięta, poduszki porozrzucane, co oznaczało, że siedziała na łóżku. Siedziała, ale gdzie teraz jest? To pytanie bardzo zaniepokoiło Aleca, który kierował się już w stronę drzwi prowadzących do łazienki. Słyszał, że panuje absolutna cisza: żadnego dźwięku wody, żadnych kroków, żadnych innych dźwięków. Musiał się jednak upewnić, więc otworzył drzwi, pukając raz i drugi, nie otrzymując odpowiedzi. Łazienka była pusta.

Teraz u Aleca zaczął pojawiać się nie tylko niepokój, ale i panika. Pamiętał aż za dobrze, jak zakończyło się ostatnie takie odejście Clary z instytutu. I te wspomnienia sprawiły, że zrobiło mu się niedobrze, a facet uparcie odpędzał wszelkie złe myśli. Natychmiast opuścił pokój i dosłownie wleciał do pokoju Izzy, lecz nie było w nim ani jego siostry, ani Jace'a, do którego Lightwood udał się zaraz po odwiedzeniu pokoju siostry.

— Dokąd wszyscy poszliście w tak ważnym momencie? – Alec zadał sobie retoryczne pytanie i zbiegł na dół do kuchni, ale Clary, ani nikogo innego też tam nie było.

Lightwood przeszukał cały budynek, zajrzał do każdego pomieszczenia, nawet do tuch, które były opuszczone i nikt w nich nie mieszkał. Panika rosła z każdą sekundą. Alec wyglądał jak oszalałe zwierzę, które nie chce pogodzić się ze swoim stanem i nie chce umrzeć. Więc łowca nadal miał nadzieję, że znajdzie Clary w Ilinstytucie, ale znalazł tylko Jace'a, który był w sali szkoleniowej.

Wayland nawet się przestraszył, kiedy zobaczył zdyszanego Aleca z przestraszonym i lekko szalonym wyrazem twarzy.

— Alec? Co się stało? Wyglądasz jakby goniła Cię horda demonów.

— Clary, – powiedział Alec, łapiąc oddech. — Widziałeś ją? Czy wiesz gdzie ona jest?

— Nie, nie widziałem jej od powrotu od maga. Powinna być w swoim pokoju – odpowiedział Jace niezrozumiale.

— Nie ma jej! – Alec odpowiedział ostro — Cholera, ona jednak opuściła instytut! Cholera, cholera, cholera! – powtórzył Lightwood, przeczesując dłonią własne włosy.

— Co się stało, Alec? Co masz na myśli mówiąc, że opuściła instytut? Przestań przeklinać i odpowiadaj normalnie – warknął Jace, na którego nerwowość Aleca również zaczęła dotykać

— Clary znowu zniknęła. Nie ma jej ani w pokoju, ani w całym budynku. Rozglądałem się już wszędzie, mając nadzieję, że albo jest z Izzy, albo z Tobą – odpowiedział Alec, wciąż zdenerwowany.

— Jak zniknęła? Dlaczego powinna opuścić instytut? – odpowiedział Jace, zaczynając martwić się o dziewczynę.

A po chwili domyślił się, więc natychmiast wypowiedział kolejne słowa:

— A może znowu się pokłóciliście? Dlaczego nie możesz się chociaż raz uspokoić? Jak długo można to znosić? A może myślisz, że nikt nie widzi, jak na siebie patrzycie? Skąd ta ostentacyjna nienawiść?

Alec, wypuścił głośno powietrze i odpowiedział dość ostro.

— To teraz nie ma znaczenia, Jace. Zachowałem się jak idiota i przyznaję się do tego. Teraz najważniejszą rzeczą jest odnalezienie Clary, zanim coś jej się stanie. Nie przeżyję kolejnej rany od niej – odpowiedział Alec absolutnie szczerze, a Jace skinął głową, zgadzając się ze słowami przyjaciela.

— Miło, że w końcu sam przyznałeś, że jesteś zidiociałym kretynem. Gdzie powinniśmy jej szukać? Zadzwoniłeś do Magnusa? Traktuje go jak ojca, więc może z łatwością do niego pójść – powiedział Jace, przypominając sobie podsłuchaną rozmowę. Był wtedy pod wrażeniem nie tylko słów Clary, ale także postawy Bane'a wobec niej. Było jasne, że Clary była naprawdę bliska czarodziejowi, tak jak jej matka.

— Faktycznie! Och, Aniele, nawet o tym nie pomyślałem. Jace jesteś geniuszem!  – wykrzyknął Alec i od razu znalazł numer Magnusa w książce telefonicznej.

Z czarownikiem udało się dopiero skontaktować po trzeciej próbie. W tym czasie łowcom udało się już wejść do pomieszczenia ze wszystkimi czujnikami i instrumentami, aby obejrzeć nagranie z kamer monitoringu.

— Szlag, po co mu telefon, skoro nie można się z nim skontaktować? – Alec zadał pytanie retoryczne, wybierając numer maga po raz trzeci. — Tak, podnieś słuchawkę, infekcja iskrzy!

— I dlatego natychmiast jestem zarażony?Niedobrze jest tak się wyrażać, kochany. Czy dzwonisz aby jednak umówić się ze mną na randkę? – w telefonie rozległ się leniwy i jak zawsze uśmiechnięty głos Magnusa.

— Nie dzwonię w sprawie randki! Dlaczego nie odbierasz telefonu? Po co Ci więc telefon, skoro nie można się z Tobą skontaktować, kiedy się tego potrzebuje?! – Alec powiedział ostro i zirytowany.

— Och, jacy jesteśmy źli. A kto rozzłościł mojego dzieciaczka?

— Przestań żartować, Magnusie, nie ma teraz na to czasu. Czy jest u Ciebie Clary? – Alec nie był w nastroju do żartów.

— Co oznacza „u mnie"? Dlaczego powinna być ze mną? – Bane natychmiast stał się ostrożny.

— Ponieważ nie ma jej w Instytucie, uciekła. I równie dobrze mogłaby pojechać do Ciebie, dlatego dzwonię. Powtarzam: jest u Ciebie? I nie okłamuj mnie, Magnusie. Jako osoba, proszę Cię – powiedział Alec lekko łamiącym się głosem.

Magnus był zszokowany i też zaczął się martwić.

— Nie przyszła do mnie ani nawet nie zadzwoniła. Święty twórco brokatu! Jak to się stało, Lightwood?! Dlaczego uciekła? Co znowu zrobiłeś?! – Teraz mag zaczął się złościć.

— Nie krzycz na mnie, Magnusie! Wszystko przez Twoją pieprzoną kulę i te głupoty o miłości zapisanej w gwiazdach! – Alec powoli zaczynała się denerwować.

— Pokłóciliśmy się, obraziłem ją, a potem przeprosiłem, ale ona odeszła. A kiedy chciałem jeszcze raz przeprosić, nie było jej już w pokoju. Przeszukałem cały instytut, ale nigdzie jej nie znalazłem. Wtedy Jace powiedział mi o Tobie i zadzwoniłem. Nie wiem, gdzie jej szukać. – odpowiedział smutno Alec, a ostatnie słowa były ledwo słyszalne.

— Uspokój się, kochany. Znajdziemy ją. Spróbuję ją za chwilę wyśledzić za pomocą mojej magii. Już gdy była mała, połączyłam nas jednym zaklęciem. Teraz mogę dowiedzieć się, gdzie jest, gdziekolwiek by nie była. Tylko w tym celu musi żyć i nie powinno być na niej żadnych zaklęć blokujących ani run. Wątpię, żeby się tym nie martwiła, ale warto spróbować – powiedział Magnus, aktywnie o czymś myśląc.

— A teraz posłuchaj mnie uważnie, Alexandrze. I nie przeszkadzaj – powiedział Magnus.

— Kiedy dowiedziałem się o Twojej sytuacji z Clary, zacząłem prowadzić własne badania nad tym zjawiskiem. Nie po to, żeby zrywać połączenie, tylko dla poszerzenia wiedzy. A wiesz do jakich wniosków w końcu doszedłem? Fakt, że Ty i Clary zareagowaliście w ten sposób, kiedy się poznaliście, jest najprawdopodobniej moją winą i winą Jocelyn. Widzisz, zabierając Clary pamięć, nieświadomie ingerowałem w jej aurę, wprowadzając zmiany, co wpłynęło na jej myśli, emocje i światopogląd jako całość. Jednocześnie dotknęło to także Ciebie.

Bane urwał, by po chwili ponownie kontynuować.

— Od urodzenia byliście sobie przeznaczeni, jednak po mojej interwencji równowaga energetyczna została zachwiana i zaczęliście czuć się inaczej niż to, co włożyli w Was Aniołowie. To właśnie z tego powodu Clary natychmiast poczuła ciepłe uczucia dla Jace’a. Dorastając, wyobrażałeś sobie, że jesteś inny, a kiedy spotkałeś Clary, zamiast ciepłych uczuć, których powinieneś doświadczyć, poczułeś intensywną wrogość. Dlatego Anioły musiały interweniować, pokazując wam śmierć. Im częściej byłeś w pobliżu, tym bardziej bilans energetyczny wracał do normy. A nawet gdyby nie było takiej wymiany, nikt z was nie mógłby być naprawdę szczęśliwy. Twoje uczucia do innych ludzi szybko znikną, pozostawiając na ich miejscu pustkę. I tak w kółko.

Podczas tego monologu Alec zszokowany tylko mrugnął oczami. Wszystkie te informacje nie mogły zmieścić się w jego głowie.

— To dlaczego mi pomagasz? – zapytał cicho.

— Ponieważ jesteś dobrym człowiekiem, a Clary dosłownie dorastała na moich oczach i dlatego nie jest mi obojętna – odpowiedział Magnus. — I nigdy nie spotkałem par przeznaczonych dla siebie, ale ciekawi mnie wasz związek.

Przełykając, Alec chciał argumentować, że wcale nie jest pewien, czy on i Clary są sobie przeznaczeni, ale nie mógł. Jego uczucia i emocje były zbyt złożone i niejednoznaczne. Dobrze pamiętał swoje przerażenie, gdy myślał, że Clary umiera w jego ramionach. Jego potrzeba ochrony jej w maszynce do mięsa założonej przez setki demonów wysłanych przez Valentine'a. Mógłby przysiąc, że w tej chwili, gdy wydawało mu się, że ostatnie chwile jego życia uciekają, kochał ją tak, jak nigdy nikogo w życiu nie kochał. I nawet teraz Alec był gotowy wywrócić cały świat do góry nogami, żeby zapewnić Clary ochronę. Ponieważ jej potrzebuje. Potrzebuje jej obecności w pobliżu, jej gadania, jej dłoni w jego dłoni.

— Czekaj – Alec znów zwrócił się do Magnusa. — Więc mówisz, że nigdy nie byłem gejem? – To pytanie również go zaniepokoiło.

Zbyt długo Aleca dręczyła świadomość tej jego osobliwości. Dopiero z historii Magnusa wynikało, że to wszystko było niczym więcej niż zaburzeniem jakiejś równowagi.

Magnus wziął głęboki oddech i powiedział do słuchawki.

— Nie, Alexandrze, nie byłeś, nie jesteś i nie będziesz. A teraz pozwól, że zajmę się znalezieniem Clary – odpowiedział magik.

Alec głośno wypuścił powietrze. Od dawna był uwikłany w straszliwe rodeo z przeznaczeniem.

— OK, spróbuj. Jak tylko będziesz coś wiedzieć, daj mi znać, dobrze?

— Oczywiście, kochany. Nie panikuj, tylko weź się w garść. Złość piękności szkodzi. To wszystko, rozłączam się.

I Magnus się rozłączył, po czym od razu zabrał się do rzeczy. Cieszył się, że jego wiedza przyniosła Alexandrowi ulgę. Życzył mu szczęścia. Jemu i Clary. A on sam doskonale wiedział, że już niedługo, znów wróci do niego Jocelyn. Po prostu nie miał jeszcze nastroju na dzielenie się z innymi swoimi odczuciami.

Alec i Jace zaczęli przeglądać nagrania z monitoringu, ale żaden nie dał im tego, czego oczekiwali. Żadna kamera nie zarejestrowała dziewczyny.

— Najwyraźniej zastosowała runę niewidzialności, więc nie widać jej na kamerach – powiedział Jace.

— Bardzo prawdopodobne. A teraz spójrzmy na czujniki termiczne, powinny były wykryć jej obecność – odpowiedział Alec możliwie najspokojniej. Sięgnął po klawiaturę, aby wyświetlić na ekranie niezbędne filmy, a jego ręce lekko się trzęsły.

A już w następnej minucie szczęki łowców opadły, a chłopaki zaczęli mrugać ze zdziwienia, nie wierząc w to, co widzą na ekranie.

— Co do jasnej anielki... – wydyszał Jace.

A powodem tej reakcji było to, co zobaczyli na ekranie, na którym oglądali nagrania z czujników termicznych. Rzecz w tym, że czujniki zarejestrowały obecność dziewczyny i cały jej ruch po korytarzach. Szok nastąpił, bo na nagraniu wyraźnie widać, że Clary szła obok innego łowcy, a był nim nikt inny jak Jace Herondale, co pokazywały zwykłe kamery. Dlatego teraz Jace nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył, bo wtedy w ogóle nie zauważył dziewczyny, nie widział jej.

– Jak to jest do cholery możliwe? Nie było jej tam, kiedy tu szedłem – powiedział zdziwiony Jace.

— Była tu, Jace – odpowiedział Alec. – Po prostu jej nie widziałeś. Była niewidzialna.

— Ale nasza runa ukrywa nas tylko przed Przyziemnymi, ale nie przed nami samymi. Jak mogłem jej nie widzieć?

— Nie zapomnij o jej darze, Jace. Najwyraźniej stworzyła nową runę, która również ją przed nami ukrywa. Nawet ja tego nie czułem, chociaż wcześniej byłem w tym bardzo dobry i nawet nie musiałem się wysilać. A dzisiaj było tak, jakby było to dla mnie zablokowane: ani emocje, ani myśli mi nie ustąpiły – powiedział automatycznie Alec, bardziej dla siebie niż dla Jace'a.

Ale sam jasnowłosy chłopak patrzył na przyjaciela z lekkim niedowierzaniem.

— Jakie jeszcze emocje i myśli? O czym Ty do cholery mówisz?

— To nie ma teraz znaczenia – mruknął Alec — Długo by to wyjaśniać. Jak możemy znaleźć Clary? Gdzie jeszcze mogłaby pójść?

Łowcy zamilkli na chwilę, aktywnie poruszając mózgami, po czym jednocześnie podnieśli głowy i spojrzeli na siebie, wykrzykując.

— Krwiopijca!

— Jak ja na to wcześniej nie wpadłem! – wykrzyknął Alec, przeglądając książkę telefoniczną w poszukiwaniu numeru wampira. Po znalezieniu numeru Simona, Alec od razu nacisnął przycisk połączenia i zaczął nerwowo słuchać monotonnych sygnałów.

— Cóż za nieoczekiwany telefon. I dlaczego mnie potrzebujesz, Alec? Czy naprawdę aż tak się nudzisz?  – Simon roześmiał się od razu po podniesieniu słuchawki.

— Twój humor jest nieodpowiedni, Lewis. Czy Clary jest z Tobą? – Alecowi znów nie spodobał się ten humor. Nie miał dzisiaj nastroju na żarty.

— W jakim sensie ze mną? W parze? O czym teraz mówisz? – Wampir nic nie rozumiał.

— Lewis, nie bądź głupszy niż jesteś w rzeczywistości! Czy Clary jest teraz z Tobą? I nie okłamuj mnie – powiedział nerwowo Alec.

Simon zaczął się martwić.

— Nie, Clary nie ma ze mną. Jestem teraz z Isabelle, a Clary nawet do mnie nie zadzwoniła, odkąd opuściliście hotel. Co się stało, dlaczego w ogóle o to pytasz?

— Pokłóciliśmy się, a ona uciekła. A teraz nie wiem gdzie jej szukać. Zachowałem się jak prawdziwy idiota, naprawdę ją obraziłem – wydyszał Alec, po czym dodał jeszcze ciszej: — Boję się, czy nic jej się nie stanie.

— OK, uspokój się. Zadzwonię teraz do Santiago i dowiem się, czy Clary przyszła do hotelu. Oddzwonię do Ciebie później, dobrze?  – powiedział Si, zaskoczony słowami Aleca, ale też bardzo zmartwiony faktem, że Clary naprawdę mogła zaginąć.

— OK, czekam – odpowiedział krótko Lightwood.

W czasie, gdy Simon rozmawiał z Raphaelem, Alecowi i Jace'owi trzy razy udało się oszaleć. Każda sekunda wydawała się ciągnąć jak godzina. I wtedy w końcu zadzwonił telefon Lightwooda.

— I co? Czy poszła do Dumort? – Alec natychmiast zapytał, ale usłyszał odpowiedź.

— Nie, nie przyszła. Raph powiedział, że nie ma jej w hotelu, ale gdyby przyszła, da znać.

Głos wampira brzmiał nieco spokojniej niż wcześniej, ale Alec nie zwracał na to uwagi. Jedyne, co go niepokoiło, to to, gdzie teraz była Clary, dokąd poszła, czy coś się jej stało?

— Dzięki. Jeśli do Ciebie zadzwoni, daj mi znać – powiedział Nefilim.

— Z pewnością. Daj mi też znać, jeśli wróci.

— OK – odpowiedział Lightwood i odłożył słuchawkę.

Teraz zaczęła się prawdziwa panika. Nie wiedział, gdzie Clary może teraz być, w jakim jest teraz stanie i czy w ogóle żyje. Obrazy nocy, w której została ranna, natychmiast pojawiły się przed jego oczami i musiał zamknąć oczy, aby zasłonić widok martwego ciała dziewczyny. To było zbyt bolesne i przerażające. Lightwood otworzył oczy, kiedy dłoń Jace'a wylądowała na jego ramieniu.

— Wszystko będzie dobrze, Alec. Znajdziemy ją, nic jej nie jest. Wróci cała i zdrowa – powiedział, uspokajając swojego parabatai i siebie.

Alec tylko skinął głową i powiedział, biorąc głęboki oddech.

— Dobra, musimy się przygotować, – teraz facet zupełnie nie panował nad swoimi emocjami.

Otwarcie pokazał, jak bardzo martwił się o dziewczynę i jak przestraszył się myśli, że coś jej się może stać. I jaki jest sens to teraz ukrywać?Od dawna był już uwikłany w straszliwe rodeo z przeznaczeniem. Jace już wtedy na korytarzu czuł miłość Aleca do Clary, a Simon go uspokoił, gdy łowca chciał chwycić Raphaela za gardło za przytulanie dziewczyny. A Magnus... Magik to zupełnie inna historia. Czasami wydaje się, że wie, co się stanie, jeszcze zanim to się wydarzy. Jaki więc jest sens udawać? A czy to ma znaczenie, kiedy Fray zniknęła i nikt nie wie, gdzie ona jest? Zgadza się, to nie ma teraz żadnego znaczenia.

— Jace, sprawdź zbrojownie. Może zabrała coś ze sobą? Jeśli opuściła instytut... na zawsze – ostatnie słowo było trudne dla mężczyzny. — To musiała zabrać ze sobą broń, przynajmniej ostrze. A ja pójdę do jej pokoju i sprawdzę, czy czegoś nie brakuje – Alec mówił wyraźnie, ale w jego głosie łatwo było usłyszeć niepokój.

Jace skinął głową i po cichu wyszedł, aby zrobić to, co powiedział Lightwood, który również poszedł do pokoju Clary. Zbliżając się do drzwi jej pokoju, Alec zamarł w miejscu, pogrążony w jakimś niezrozumiałym niezdecydowaniu. Pokręcił głową i otworzył drzwi, wchodząc do środka. A potem wróciły do ​​niego wspomnienia, jakby go dusiły i nie pozwalały oddychać.

Tutaj Clary leży nieprzytomna w kałuży własnej krwi, a w dłoni ściska szalik nasiąknięty czerwoną substancją. A obok niej sam Lightwood klęczy, trzymając dziewczynę za ręce i próbując sprowadzić ją z powrotem. Potem obraz się zmienił. Wpada więc do jej pokoju, prowadzony emocjami, jakie odczuwał dzięki ich nowo utworzonemu połączeniu. Widzi Clary leżącą na łóżku, ściskającą prześcieradło w dłoniach i łzy spływające po jej policzkach z powodu tego koszmaru – wizję, którą wtedy zobaczyła po raz pierwszy. A sam Alec siada obok niej na łóżku i próbuje ją obudzić.

Kładzie ręce na jej talii, wciąż siedząc na łóżku, i odwzajemnia uścisk dziewczyny, uspokajając ją po koszmarze. Ona impulsywnie go przytuliła, kiedy obudziła się z tego koszmaru, a on nie mógł się powstrzymać i objął jej plecy, przytulając ją do siebie, uspokajając ją i czując, jak jej klatka piersiowa przyciskała się do jego ciała, jak dziewczyna oddychała mu w szyję, a jej łzy stopniowo zwilżały jego koszulkę. I tak widzi, jak po raz kolejny wchodzi w nocy do jej pokoju, ale tak cicho, aby jej nie obudzić. Aktywując wcześniej runę Ciszy i runę Niewidzialności. Po czym podchodzi do jej łóżka, opiera się o ścianę i patrzy na jej zrelaksowaną i spokojną twarz. Po prostu ją podziwia, nie mogąc wstać i wyjść, ani obudzić jej i wyznać wszystkiego. Patrzy na nią śpiącą i stara się zapamiętać każdy rys jej twarzy, aby zamykając oczy, mógł ją cały czas widzieć. Tak Alec spędzał niemal każdą noc po tym samym dniu, w którym w jego życiu pojawiło się takie zjawisko jak kula Nexusa. Dlatego zakochał się w niej jeszcze bardziej.

Tak wiele chwil przemknęło mu przez myśl, że facet musiał zamknąć oczy i potrząsnąć głową. Kiedy ponownie spojrzał na pokój, musiał odetchnąć i oprzeć się plecami o ścianę: pokój był pusty, taki sam jak kilka godzin temu. Bez Clary pokój wydawał się Alecowi martwy, zbyt ponury, jakby nie było już w nim światła. A całe jego życie bez Clary wydawało się teraz Alecowi puste i czarno-białe. Takie same jak przed spotkaniem z Fray, tylko wtedy Lightwood żył w złudzeniach i wierzył, że ma cudowne życie. Ale tak naprawdę było to tylko istnienie, a nie prawdziwe odczuwanie palety barw i emocji.

Alecowi ciężko było oddychać i każdy oddech był trudny, jakby w jego klatce piersiowej utworzył się kamień, który blokował jego oddech. Znów zamknął oczy, próbując zebrać myśli, po czym utkwił wzrok w stoliku nocnym, gdzie znajdowała się fotografia Simona, Jocelyn, Magnusa i samej Clary. Wszyscy się śmiali i patrzyli w obiektyw, ale jednocześnie Clary i Simonowi udało się dać sobie rogi, a Magnus i Jocelyn zmierzwili młodym ludziom włosy. Są na tym zdjęciu tak szczęśliwi i beztroscy, że patrząc na nich nie sposób się nie uśmiechnąć. Wtedy wszystko było inne. Dziewczyna nie wiedziała wtedy, kim jest ani kim jest jej matka. Nie wiedziała, kim był jej prawdziwy ojciec, nie wiedziała, że ​​Magnus był naprawdę wysokim czarnoksiężnikiem Brooklynu, a nie tylko magikiem, w którego wierzyła od dzieciństwa. W tamtym czasie Simon był zwyczajną osobą, a nie wampirem. Wtedy byli naprawdę szczęśliwi i beztroscy.

Lightwood spuścił wzrok na dół, nie mogąc już patrzeć dziewczynie w oczy, nawet jeśli było to tylko jej zdjęcie. A potem zauważył, że coś leży na podłodze. Alec odsunął się od ściany i podszedł bliżej, ze zdziwieniem zdając sobie sprawę, że to, co leżało na podłodze, to nic innego jak szkicownik Clary. Zawsze starannie go przechowuje i nikomu nie pokazuje. Lightwood słyszał kiedyś, jak mówiła Isabelle, że ten zeszyt zawiera to, co dostrzega jej dusza, co chce zachować na papierze, aby nigdy nie zapomnieć, coś, czego nie da się wyrazić słowami. Alexander zaciekawił się tym, co tam zostało narysowane, nie mógł się oprzeć i podniósł szkicownik, otwierając pierwszą stronę. Jej matka tam była. Na pierwszej stronie było zdjęcie Jocelyn wyglądającej przez okno w zamyśleniu, z odrobiną smutku i tęsknoty w oczach. A na szybie okna widać duże krople deszczu, które sprawiają, że kontemplacja tego rysunku staje się jeszcze smutniejsza. Najwyraźniej wtedy Jocelyn była smutna, a Clary uchwyciła ten moment na zawsze.

Alec przewrócił kolejną stronę. Simon był tam i bawił się ze szczeniakiem. Sam Lewis leży na plecach, a szczeniak wygodnie siada na jego klatce piersiowej i wyciąga łapkę do twarzy faceta, aby go polizać. Jednocześnie oczy psa i samego Lewisa błyszczą taką radością, że wydaje się, że obraz zaraz ożyje, słychać głośny śmiech Stevena i radosne szczekanie szczeniaka. Ten rysunek wywołał u niego chęć uśmiechu.

Alec ponownie przewrócił stronę i zamarł w miejscu. Bo tam był, sam Alexander Lightwood. Chłopak nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył, ale on sam patrzył na niego, a nawet ze skrzydłami za plecami. Facet był zdumiony, jak dokładnie narysowano każdy szczegół wyglądu i skrzydeł.

A jego spojrzenie sprawiło, że sam Alec zadrżał, było takie surowe i zimne. Na tym rysunku Lightwood zdecydowanie nie jest księciem, którego matki obiecują swoim córkom, jest kusicielem demonów. Niebezpieczny, ale bardzo atrakcyjny. I nawet pomimo tak surowego spojrzenia, facet został narysowany tak pięknie i idealnie, że żywa wersja tego rysunku tylko westchnęła ze zdumienia. I wtedy w jego głowie pojawiły się słowa, które Clary powiedziała do Izzie, gdy ta opowiadała o tym, co dokładnie rysowała w tym szkicowniku:

„W tym zeszycie jest to, co dostrzega moja dusza, co chcę zapisać na papierze, aby nigdy nie zapomnieć, to czego nie potrafię wyrazić słowami. Tam jest całe moje życie".

A potem serce faceta zaczęło bić jak szalone. Groziło, że wyskoczy mu z piersi, ale Aleca to nie obchodziło. Znowu pozwolił sobie na myśl, że jego uczucia mogą być odwzajemnione i ta myśl rozlała ciepło po całym jego ciele.

To niemożliwe... boję się w to uwierzyć – pomyślał Lightwood, wciąż patrząc na portret. Mężczyzna aż za dobrze pamiętał te dwie sytuacje, kiedy się poddał i pozwolił sobie myśleć o takich rzeczach. I w obu przypadkach okazało się, że wszystkie emocje Clary, które sobie przypisywał, były spowodowane przez wampira. Teraz Simon nie ma z tym nic wspólnego, ale ten portret może mieć jakieś inne znaczenie i wtedy Alec znów zostanie zraniony.

Łowca oderwał wzrok od rysunku i opuścił go na podłogę. A potem zauważył coś jeszcze. Była to mała, zmięta kartka papieru, którą najwyraźniej rzucono na podłogę w taki sam sposób, jak szkicownik. Lightwood przerzucił go i zobaczył, że jedna strona rzeczywiście została wyrwana. Serce faceta zamarło i ostrożnie położył rysunki Clary na jej łóżku i ostrożnie podniósł tę kartkę papieru. Zamarł na chwilę w niezdecydowaniu, bojąc się zobaczyć, co zostało narysowane na tej kartce papieru. Ale potem podjął decyzję i rozłożył papier, by w następnej sekundzie wypuścić powietrze z szoku. Rysunek ponownie przedstawiał jego samego.

Ten portret różnił się od pierwszego: tutaj Alec nie miał skrzydeł, jego wzrok był skierowany gdzieś w bok, ale to właśnie jego spojrzenie tak oszołomiło nocnego łowcę. Jego oczy na portrecie błyszczały dobrocią, ciepłem i miłością, a na ustach igrał lekki, ale ciepły i szczery uśmiech. Lightwood zapomniał, kiedy uśmiechał się tak szczerze, i nie rozumiał, jak Clary mogła zapamiętać ten moment, aby później go narysować i to nawet z tak dużą szczegółowością. Nie mieściło się mu to wszystko w głowie, ale teraz Alec zrozumiał, dlaczego szkicownik i ta kartka papieru zostały rzucone na podłogę: poczuła się zraniona, urażona i zniesmaczona. Swoją niechęć i złość wyładowała na tych rysunkach, jakby wyrzucała samego Aleca Lightwooda z jej życia, z głowy.

Uświadomienie sobie tego sprawiło, że mężczyzna poczuł się źle i opadł na łóżko dziewczyny, nie mogąc oderwać wzroku od fotografii stojącej na szafce nocnej. Po prostu patrzył na jej uśmiech i szczęśliwe spojrzenie, a w dłoniach miał swój własny portret.

Sekundy, minuty, godziny ciągnęły się jak wieczność, przez co Alec martwił się jeszcze bardziej. Minęło już sześć godzin, odkąd facet odkrył, że Clary zaginęła. W tym czasie Magnus zadzwonił i powiedział, że nie może jej wyśledzić, ponieważ była pod wpływem zaklęcia blokującego. Alec opowiedział mu historię o runie niewidzialności i o tym, jak Jace ją przeoczył. Razem zdecydowali, że ta jej runa blokuje nie tylko wizję nocnych łowców, ale także każdy rodzaj magii. To wcale nie ułatwiło sprawy.

Alecowi udało się też trzykrotnie zadzwonić do Simona z tym samym pytaniem, czy Santiago do niego dzwonił. Po trzecim telefonie, który przerwał Izzy i Simonowi w jednej delikatnej czynności, Alec został zesłany do czeluści piekieł, a wampir nie odebrał czwartego połączenia.

Lightwood i Jace przez cały ten czas nie mogli znaleźć dla siebie miejsca. Obaj niesamowicie martwili się o dziewczynę i być może po raz pierwszy po prostu wspierali się nawzajem, nie robiąc scen zazdrości.

Teraz była około czwarta rano, a Lightwood nawet nie myślał o spaniu. Jace zasnął jakieś pół godziny temu w salonie na kanapie, a Alec wrócił do pokoju Clary. Prawie cały ten czas tu spędził. Facet usiadł na krześle stojącym tuż przy oknie i ze zmęczeniem przetarł oczy. Przez te sześć godzin przez jego głowę przelatywały najróżniejsze myśli, każda gorsza od poprzedniej. Jedno wiedział na pewno: po prostu nie przeżyje jej śmierci.

Ciszę w pomieszczeniu przerwał nagły dźwięk telefonu Lightwooda, którego ani na sekundę nie puścił z rąk. Facet wzdrygnął się ze zdziwienia i natychmiast odebrał telefon.

— Cześć!

Nie patrzył na wyświetlacz, więc nie wiedział, kto dzwoni. A w telefonie rozległ się lekko drwiący głos.

— No cześć. Nie rozpoznajesz?

Alec znał ten głos, ale go nie pamiętał. I wtedy dotarło do niego.

— Raphael! Czy jest u Ciebie Clary? Czy ona przyszła do hotelu? – zapytał natychmiast Alec, a Raph tylko się uśmiechnął.

— Jest teraz tutaj, w Dumort.

— Jestem w drodze – odpowiedział krótko i szybko Alec, i natychmiast wybiegł z pokoju.

Wydawało się, że nie szedł, ale leciał, bo facet znalazł się w hotelu niecałe pół godziny później. Raphael osobiście otworzył mu drzwi, lecz Alec nie miał już siły się z nim przywitać.

— Gdzie ona jest? Wszystko z nią w porządku?  – zapytał natychmiast.

— Ja też witam Cię, Nocny Łowco. Czy kiedykolwiek nauczono Cię, że powinieneś być grzeczny? – Raph powiedział ironicznie.

— Raphael!

— OK, OK. Ona jest na górze – powiedział wampir, a łowca natychmiast pobiegł w stronę schodów, lecz kolejne słowa Raphaela sprawiły, że zamarł w miejscu, a jego oczy napełniły się gniewem.

— Tylko bądź cicho, ona jest bardzo zmęczona i śpi teraz w mojej sypialni – te słowa zostały wypowiedziane z uśmiechem, więc wyobraźnia Aleca dała mu takie możliwości rozwoju wydarzeń przed jego przybyciem, że złość ustąpiła miejsca wściekłości.

Odwrócił się gwałtownie i kilkoma krokami pokonał dystans jaki dzielił go od wampira. Nie mógł kontrolować swoich działań, więc chwycił Santiago za gardło i przycisnął go do najbliższej ściany. Jego oczy dosłownie błyszczały jak błyskawice, a jego głos mógł wywołać dreszcze nawet u demona.

— Co jej zrobiłeś, zły duchu? Jeśli chociaż dotknąłeś ją palcem, przysięgam, że w ciągu kilku sekund zamienię Cię w kupkę popiołu! Co jej zrobiłeś?!

Raphael tylko się uśmiechnął i podniósł ręce w pojednawczym geście.

— Nic jej nie zrobiłem, Lightwood. Nie jestem jakimś zboczeńcem, więc uspokój się i puść mnie, inaczej przestanę być taki spokojny i miły – w głosie wampira pojawiła się nuta niezadowolenia, a jego kły pokazały się trochę.

Alec patrzył mu jeszcze chwilę w oczy, po czym gwałtownie go puścił, cofając się kilka kroków i zaciskając pięści. — Gdzie ona jest?

— Na górze. Wiesz, gdzie jest moje biuro. Jest w pokoju połączonym z biurem – powiedział Raph, a Alec natychmiast pobiegł na drugie piętro.

W kilku krokach wspiął się po wszystkich schodach i dosłownie wleciał do biura wampira. Alec zatrzymał się na chwilę, aby znaleźć właściwe drzwi i natychmiast podszedł do nich, gdy tylko je zobaczył. Facet szarpnął drzwi i zamarł na progu, widząc Clary śpiącą spokojnie na łóżku.

Jednak nadal nie mógł uwierzyć, że w końcu ją znalazł. Alec cicho i z pewnym wahaniem podszedł do łóżka i uklęknął obok niego. Clary położyła się na boku, kładąc dłoń pod policzkiem i słodko spała, uśmiechając się do czegoś. Dopiero teraz Lightwood odetchnął z ulgą i na chwilę zamknął oczy. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo był zmartwiony przez cały ten czas. Nefilim otworzył oczy i ponownie spojrzał na dziewczynę, kosmyk jej włosów opadł jej na twarz. Podniósł rękę i ostrożnie, prawie nie dotykając skóry dziewczyny, odsunął to pasmo i przeczesał dłonią jej włosy. Clary uśmiechnęła się jeszcze bardziej i poruszyła się trochę, więc Alec szybko cofnął rękę i wstał. Jeśli się teraz obudzi, nie powinna widzieć, w jakim stanie jest Alec, jak bardzo się o nią martwi.

— Lightwood – Alec usłyszał z tyłu głos wampira. — Chodź tutaj, musimy porozmawiać. Przestań hipnotyzować ją swoim spojrzeniem.

Alec zmarszczył brwi i jeszcze chwilę patrzył na śpiącego anioła. Był także niesamowicie zadowolony z faktu, że Clary była w pełni ubrana, z wyjątkiem kurtki i butów, które leżały obok łóżka. To pozwoliło mężczyźnie odetchnąć z ulgą.

— Jak długo trzeba będzie na Ciebie czekać?  – mruknął za nim Raphael, a Alec odwrócił się gwałtownie, wychodząc z pokoju.

Zbliżając się do Raphaela, powiedział z irytacją.

— Śpieszysz się gdzieś? A może Twoja wieczność mija zbyt szybko?

— Oj, niespodziewanie żartujemy – zauważył ironicznie Raph, po czym poważnie dodał: — Musimy porozmawiać o Clary.

Alec ponownie zamarł i spojrzał na wampira, mrużąc oczy. Santiago usiadł na swoim ulubionym krześle, a Lightwood na kanapie, na której wcześniej siedziała Clary.

— Co się stało? – zapytał Alec z naciskiem na swobodę, choć jego dusza była niespokojna. 

Raphael wziął szklankę z jakimś napojem i zaczął się nad czymś zastanawiać. Po pewnym czasie zaczął mówić, patrząc na płyn w swojej szklance.

— Jest wyjątkowa, nie taka jak wszyscy inni. Ona nie jest jak zwykła osoba, nie ma tej odwagi, która jest w jej młodym sercu. Ale ona też nie jest jak nocni łowcy, ponieważ nie ma w niej tej bezwzględności i okrucieństwa, która jest w Tobie. Czasami przypomina mi najpiękniejszego i najczystszego anioła, który chce przytulić i chronić cały świat, nawet za cenę własnego życia – Raphael mówił raczej cicho, ale Alec słyszał każde słowo.

I nie podobało mu się to. W mężczyźnie zaczęła budzić się jeszcze większa zazdrość i chęć złapania wampira za gardło, ale tym razem po to, by doprowadzić sprawę do logicznego końca. Już zrozumiał, do czego Santiago zmierzał, i zrobiło mu się niedobrze.

Jeśli powie, że się zakochał, w tej samej sekundzie zamienię go w popiół. I chociaż Clary będzie mnie nienawidzić jeszcze bardziej, nie pozwolę temu wampirowi być z nią! – Myśli Aleca krążyły mniej więcej w tym kierunku, a Raphael kontynuował swoją historię, potwierdzając część domysłów łowcy.

— Kiedy po raz pierwszy pojawiła się w hotelu, zrobiło się tu jakoś cieplej i jaśniej, bez względu na to, jak dziwnie to zabrzmi z ust wampira. Będąc przy niej, chce mi się śmiać, chociaż myślałem, że zapomniałem, jak to się robi. Czuję się przy niej tak dobrze, czuję, że żyję, choć dawno tak nie było. Wczoraj jej o tym powiedziałem, a ona mi odpowiedziała – powiedział Raph, przez co Alec zacisnął zęby i jeszcze mocniej zacisnął pięści.

Alec pamiętał przytulanie Clary i Rapha i teraz rozumiał, dlaczego tak się działo.

Odwzajemniła jego uczucia, – straszna myśl przemknęła przez głowę Nefilim.

Jednak Santiago zadziwił go kolejnymi słowami.

— Powiedziała mi, że jej serce jest zajęte przez kogoś innego – powiedział, patrząc na Aleca, którego oczy groziły, że wyjdą z orbit.

Zapomniał, jak się oddycha.

— Widzę, że ją lubisz, Alec. – Powiedział wampir.

Mężczyzna był jeszcze bardziej oszołomiony tak nagłą zmianą tematu. 

— Clary opowiedziała mi o kuli Nexusa, która zadziałała już kilka razy. I wiem doskonale, że o czymś jej nie powiedziałeś, a mianowicie, że kula potrzebuje prawdziwej miłości. Z jednej strony rozumiem, dlaczego to ukrywałeś. A z drugiej nie chcę tego rozumieć, Lightwood. Tylko niewidomy nie zrozumie, co do niej czujesz. A Clary jest głęboko przekonana, że ​​jej nienawidzisz. I to ją mocno rani, bo jest w Tobie zakochana, Lightwood.

I to jest największy szok, jaki Alec kiedykolwiek przeżył. Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, a szczęka uderzyła o podłogę nieprzyzwoicie i głośno.

— Co powiedziałeś? Czy jesteś szalony czy masz urojenia? – zapytał Alec. — Tak, ona mnie nienawidzi, po naszej kłótni jeszcze bardziej. O jakiej miłości możemy mówić?

Raphael z irytacją przewrócił oczami.

— Dlaczego trzymasz się tej nienawiści? Jedna z nich cały czas o niej mówi, a Ty mi o tym wszystkim opowiadasz. Czy sam nie jesteś tym zmęczony? Mogę tylko powiedzieć, że jesteście świetnymi aktorami, którzy po mistrzowsku ukrywają swoje prawdziwe uczucia za maską nienawiści. Zasługujecie oboje na Oscara. Ale czy nie czas już zdjąć maski, Alec? Nie jesteś już zmęczony tym teatrem? Czy naprawdę jesteś tak tchórzliwy, że boisz się wyznać jej swoje uczucia? Rezygnujesz ze szczęścia ze strachu przed odrzuceniem. Czy wszyscy z was są takimi tchórzami? Czy może nocni łowcy są w układzie z Marvel Studios, żeby rozdawać takie wypaczone supermoce? – Raphael mówił spokojnie, jednak z każdym słowem jego głos brzmiał coraz pewniej i natarczywie.

Alec słuchał go w milczeniu, wpatrując się w podłogę. W słowach Santiago było wiele prawdy: naprawdę boi się odrzucenia. Boi się zobaczyć kpinę w oczach ukochanej dziewczyny i usłyszeć jej dźwięczny śmiech. Boi się, że dostanie kosza, jak jakiś zasmarkany nastolatek.

— Dlaczego w ogóle się tym przejmujesz, Raphael? Dlaczego mnie tu pouczasz? – zapytał niezadowolony Alec.

— Bo mogę, bo życzę jej szczęścia! – Raph powiedział trochę głośniej niż to konieczne, po czym dodał już spokojniej. — Pamiętasz tę noc, kiedy poprosiłeś mnie o krew dla Clary?

Alec w milczeniu pokiwał głową, nie rozumiejąc, do czego wampir zmierza.

— Powiedziałeś mi wtedy, że teraz będziesz moim dłużnikiem, prawda?

— Tak, a Ty powiedziałeś, że nadejdzie dzień, w którym zażądasz spłaty długu, – odpowiedział Lightwood, wciąż nie rozumiejąc, czego chce ten nieznośny wampir.

— Nadszedł ten dzień, Lightwood, czas spłacić swój dług.

— Czego, więc chcesz?  – zapytał mężczyzna, wyraźnie spięty.

Wampir przez chwilę milczał, po czym zaczął mówić.

— Mówiłem już, że chcę, żeby Clary była szczęśliwa, zasługuje na to. Zrobiłbym ją taką, przy mnie nigdy by nie cierpiała... ale ona tego nie potrzebuje. To nie mnie ona potrzebuje – Raph milczał przez chwilę, po czym kontynuował, patrząc na Aleca.

— Musisz jej wszystko wyznać, powiedzieć o swoich uczuciach. Bez udawania, bez ukrywania czegokolwiek. Musi wiedzieć, że jej uczucia są odwzajemnione, wtedy może być szczęśliwa. Wiem, że ją kochasz, czuję to, widzę to w Twoich oczach. Tylko osoba głęboko w niej zakochana może patrzeć na taką dziewczynę. Musisz ją uszczęśliwić i upewnić się, że nigdy więcej nie będzie płakać. Jestem pewien, że sam tego chcesz, ale ciągle jesteś tchórzem i wycofujesz się. Niech więc słowo, które mi dałeś, posłuży Ci jako kopniak w tyłek i doda Ci odwagi. To są moje warunki naszej umowy. Oddałem Ci krew za Clary, a Ty ją uszczęśliwisz. – Raph zamilkł i w pokoju zapadła cisza.

Alec spojrzał na Raphaela, jakby widział go po raz pierwszy w życiu. Mówią: „Wampiry nie wiedzą, jak kochać"... bo ich serca nie biją, ale czy rzeczywiście tak jest? Ta rozmowa była dla faceta zaskoczeniem, a Santiago ujawnił mu inną, miękką stronę. Lightwood nie wiedział, co odpowiedzieć, ale w pewnym stopniu był wdzięczny wampirowi za tę rozmowę i za ten stan rzeczy. A potem postanowił zrobić coś, o czym nawet nie myślał.

— Bardzo się boję, że ona mnie po prostu wyśmieje. Nigdy w życiu niczego się nie bałem. Strach to hańba dla Nocnego Łowcy, a tutaj... Nie potrafię nawet przyznać się do własnych uczuć. Nie mogę się do tego przyznać przed sobą, a o Clary milczę zupełnie... – Alec powiedział to cichym głosem, ale Raphael usłyszał go bez trudu i był niesamowicie zaskoczony tym wyznaniem łowcy.

Nie spodziewał się, że Lightwood otworzy się przed nim na temat swoich uczuć do rudowłosej łowczyni.

— Rozumiem Cię doskonale, Alec – powiedział Raph po kilku minutach ciszy. — Ja też się bałem i długo nie mogłem się zdecydować. A potem podjęłem decyzję i było mi łatwiej. Tak, otrzymałem, powiedzmy, zwrotną informację, ale Ty masz inną historię. Wszystko jest u was wzajemne.

Alec miał już sprzeciwić się, ale Raph nie pozwolił mu tego powiedzieć, przerywając mu. 

— I nawet nie waż się mi mówić, że ona Cię nienawidzi. Kilka godzin wcześniej zrobiłem pranie mózgu jednej rudowłosej pannie, teraz Ty chcesz poddać się praniu mózgu w tym samym temacie? Lightwood, pamiętaj tylko, jak się zachowała, kiedy zostałeś ranny. Nie pamiętasz wszystkiego, ale z tego co wiem o tej sytuacji, pamiętaj jej wygląd. Przypomnij sobie wszystko, co było w jej spojrzeniu, a wszystko zrozumiesz. Boisz się w to uwierzyć, żeby nie popełnić błędu. Ale ci, którzy nie podejmują ryzyka, nie piją szampana – Raphael uśmiechnął się dobrodusznie, a Alec również uśmiechnął się blado.

Po raz pierwszy poczuł jakąś ulgę, mówiąc o tym, co mu leżało na sercu. I po raz pierwszy poczuł wsparcie i to od kogoś, od kogo wcale się go nie spodziewał.

— Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie, łowco – powiedział poważnie Raphael. — Czy bardzo ją kochasz? Czy ta miłość nie przeminie dokładnie w chwili, gdy się obudzisz?

— Czy Ty rozumiesz, co mówisz?! – Alec był jednocześnie zły i urażony — Kocham ją, Raphael. To jest tak silne, że boję się nawet o tym myśleć. I nigdy jej nie opuszczę, bez względu na to, co mi odpowie. Zawsze będę przy niej, bez względu na to, jaką rolę mi wyznaczy – Alec powiedział wszystko jednym tchem, a wampir się uśmiechnął.

— To właśnie jej mówisz, tylko z większą miłością w głosie i mniejszą złością. Nie jest trudno wypowiedzieć te słowa, prawda? – zapytał Raphael z uśmiechem, a Lightwood był naprawdę zaskoczony, jak łatwo i prosto wypłynęły te słowa z jego ust. — Nie musisz mi dziękować.

— Dziękuję – powiedział Alec. — Naprawdę dziękuję za wszystko. I za Clary, że jej nie wyrzuciłeś, kiedy do Ciebie przyszła, i za to, że do mnie zadzwoniłeś, i za tę rozmowę. Dziękuję nawet za warunki umowy. Jestem Ci naprawdę bardzo wdzięczny. – Lightwood powiedział to wszystko szczerze, od serca i Raphael to zrozumiał.

Wampir uśmiechnął się i powiedział.

— Musiałem nagrać Twoje słowa na magnetofonie. To surrealistyczne słyszeć tak wiele podziękowań od samego Alec'a Lightwooda.

— Zmieniam się, więc będę musiał często zaskakiwać – powiedział Alec i spojrzał na drzwi pokoju, w którym spała Clary. — Raphael, pozwól Clary zostać tu do rana, zanim się obudzi. Teraz jest na mnie urażona, a nawet zła. Nie sądzę, że będzie szczęśliwa, gdy mnie zobaczy. Niech sama wróci do instytutu, proszę tylko o dopilnowanie, żeby dotarła tam cała i zdrowa. Nie przeżyję kolejnego ataku na nią – powiedział szczerze Alec, a Raphael postanowił nie kłócić się.

— Nie martw się, wszystko będzie w porządku. Dostarczymy księżniczkę do zamku w najlepszy możliwy sposób.

— Dziękuję.

Alec opuścił hotel z ulgą, spokojem i silną determinacją, by powiedzieć wszystko Clary. Kiedy wrócił do domu, uspokoił Jace'a, mówiąc mu, że z Clary wszystko w porządku, a po drodze zadzwonił do Magnusa, żeby nie martwił się o dziewczynę. Kolejne godziny oczekiwania na powrót rudowłosej minęły znacznie spokojniej niż poprzednie sześć. Jace już spokojnie zasnął w swoim pokoju, a Alec zasnął na chwilę w fotelu w swoim pokoju. Obudził się z uczuciem, że Clary jest w pobliżu. Gwałtownie otworzył oczy i wsłuchał się w siebie, zdając sobie sprawę, że znów poczuł emocje Clary, i to tak wyraźnie, że nie było wątpliwości: była w Instytucie. Alec od razu spojrzał na zegarek i zdziwił się, bo okazało się, że spał w fotelu prawie godzinę. Natychmiast wyskoczył z niezbyt wygodnego siedziska i dosłownie wleciał do pokoju dziewczyny, musiał się z nią spotkać, musiał ją przeprosić.

W ciągu kilku sekund dotarł do drzwi jej pokoju i cicho je otworzył, zaglądając do środka. Ale to, co tam zobaczył, sprawiło, że wypuścił powietrze z szoku i zamarł w miejscu, nie mogąc się ruszyć.  I zobaczył Clary i Jace'a, stojących na środku pokoju i obejmujących się. A potem Jace odsunął się trochę i pocałował dziewczynę. Alec nie był pewien, czy Jace pocałował Clary w policzek czy w usta, ale tak naprawdę nie obchodziło go to...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro