Rozdział 8 ➰

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po gorzkich słowach, które Clary wypowiedziała Alecowi, dając po raz pierwszy upust jej uczuciom i emocjom, otwierając po raz pierwszy swoją duszę, poszła do swojego pokoju, chcąc jak najszybciej być sama i w końcu wysłać ognistą wiadomość do Magnusa. Tak, dziewczyna już doskonale rozumiała, że ​​sama nie poradzi sobie z raną. Po prostu nie ma już na to sił.

Wchodząc po schodach, powstrzymywała się, żeby nie jęknąć z bólu, gdyż z każdym krokiem na schodach wydawało się, jakby wbijano w nią kolejny sztylet. Palce jej prawej dłoni sklejały się, a to oznaczało, że krew przesiąkła apaszkę, a nawet podszewkę kurtki, do której dziewczyna włożyła rękę, aby jak najściślej docisnąć materiał do zranienia i zatrzymać krew na dłuższy czas.

Docierając do swojego pokoju, Clary odetchnęła z ulgą, bo teraz mogła wysłać wiadomość do Magnusa. Wysłała mu wezwanie, nic nie wyjaśniając, a jedynie pisząc dość niepokojące i dwuznaczne słowa:

"Magnus, pilnie Cię potrzebuje! Pospiesz się!"

Zrobiwszy to, podeszła do łóżka, rozpięła kurtkę i skrzywiła się. Apaszka rzeczywiście była przesiąknięta krwią, a rana nie wyglądała zbyt ładnie. Ciało spanikowało z bólu, a dziewczyna zdała sobie sprawę, że traci przytomność. Zaczęło jej się kręcić w głowie, a w następnej sekundzie nogi się ugięły, a dziewczyna upadła na podłogę, a w dłoni trzymała tą samą apaszkę...

Ostatnią rzeczą, jaką pamiętała Clary, był jej własny pokój wirujący przed jej oczami. Potem tylko ciemność. To dziwne, mówią, że w tym stanie ludzie widzą światło w tunelu lub chodzą obok swoich bliskich w jakimś niewidzialnym ciele. Ale Clary nie widziała nic poza ciemnością, w której czuła się ciepło i komfortowo. Ta ciemność nie odpychała jej, ale ukołysała, usypiała i wprowadzała w jakiś wyimaginowany stan spokoju i błogości.

Jak długo była pod władzą tej ciemności, Clary nie wiedziała. W pewnym momencie ciemność zniknęła, a przed jego oczami pojawiła się twarz Aleca. Był tak przystojny i delikatny, jak nigdy dotąd z nią. Uśmiechał się do siostry, przytulał ją, śmiał się razem z nią. W następnej chwili zobaczyła Aleca bawiącego się ze swoim młodszym bratem Maxem.

Clary podziwiała, jak delikatny był Alec w tej chwili. Spojrzał na brata z braterską miłością i uśmiechnął się do niego. Teraz na jej oczach nie był już tym samym, zawsze ponurym i wściekłym nocnym łowcą, który wypowiada w jej kierunku tylko zjadliwe i sarkastyczne frazy. Clary nie rozumiała, jak to w ogóle było możliwe. Jeśli odłożymy na bok podły charakter Aleca, to znowu zupełnie nie był w jej typie, a tu widzi obrazy z nim związane. Nie, nie uważała Aleca za dziwaka, ale Jace był o wiele przystojniejszy. Poza tym Jace był przyjazny i czarujący, podczas gdy Alec jednym spojrzeniem potrafił zamrozić przestrzeń wokół siebie na kilka metrów. A teraz zobaczyła przystojnego, delikatnego i czułego mężczyznę, który kocha swoją rodzinę i nie szczędzi im swojej czułości, która z pewnością jest w jego sercu.

W następnej chwili zobaczyła Aleca na sali treningowej, gdzie ćwiczył sam, gdy nikogo innego nie było. Z wyjątkiem Clary, która również przyszła trenować, ale zastała tam Aleca i nie mogła przerwać jego treningu. Po prostu obserwowała go, każdy jego ruch, każdy cios... A potem po prostu wyszła, nie pozwalając mu się wykryć.

Clary widziała nawet siebie rysującą, siedząc na strychu Instytutu i obserwując nocą Nowy Jork. Siedziała w wieczornym słońcu i rysowała drugi portret Aleca. Pierwszy narysowała po trzeciej wspólnej sesji treningowej. Na tym portrecie był skoncentrowany, marszcząc brwi i z ogromnymi czarnymi skrzydłami za plecami. A teraz na twarzy łowcy pojawił się lekki uśmiech, a w jego oczach tkliwość. Nie były one jednak adresowane do rudowłosej dziewczyny, lecz do Izzy, na którą patrzył wtedy Alec. Delikatny uśmiech przemknął po twarzy Nefilim, gdy śledziła rysy łowcy, który patrzył na nią z kartki szkicownika.

Wszystkie te chwile przemknęły jej przed oczami i dały jej pewnego rodzaju czułość i spokój. Rozpływała się w każdym wspomnieniu, a potem wszystko zniknęło, ale twarz Aleca pozostała przed jej oczami. Clary wciąż widziała jego oczy, które wciąż na nią patrzyły. I dziewczyna zdała sobie sprawę, że musi przylgnąć do tego spojrzenia, musi odrzucić tę ciemność, aby na nowo odetchnąć powietrzem i zobaczyć te błękitne oczy. Dziewczyna zebrała wszystkie siły i wzięła głęboki oddech, od czego zabolało ją gardło. Poczuła, że ​​ktoś trzyma ją za ręce i to dodało jej ciepła w duszy.

Po tym oddechu dziewczyna zaczęła oddychać równomiernie, ale teraz nie widziała twarzy Aleca, ale czuła jego obecność. Clary zdecydowała, że ​​musi wrócić. Znów zebrała wszystkie siły, otworzyła oczy i szepnęła pierwszą rzecz, która przyszła jej do głowy.

— Alec....

Głos dziewczyny był ochrypły i niezbyt jej posłuszny, więc jedyne słowo, które do tej pory wypowiedziała, zostało wypowiedziane bardzo cicho, jakby ze słabym oddechem. Nefilim już całkowicie opamiętała się i prawie została uderzona w czoło za to, że jako pierwsza wyszeptała imię czarnowłosego nocnego łowcy.

Opamiętaj się, głupia! Wciąż nie mam dość, żeby wyszeptać jego imię. Ugh, Clary!

Dziewczyna postanowiła jakoś się zrehabilitować i mówiła trochę głośniej i pewniej.

— Magnusie, sądząc po silnym zapachu whisky, gdzieś tu jesteś. A może odmówiono mi dostępu do nieba i wylądowałam w piekle?

Clary odwróciła głowę i natychmiast jej wzrok spotkał się z nieruchomym spojrzeniem Lightwooda, który patrzył na nią, ale nie można było wyczytać w jego oczach żadnych konkretnych emocji. Mieszały się w nich różne emocje, a te oczy sprawiały, że serce każdego, na kogo skierowane było takie spojrzenie, biło szybciej. Dlatego też Clary natychmiast odwróciła wzrok i z jakiegoś powodu natknęła się na wściekłego Jace'a, a potem na szczęśliwą Izzy, która po prostu promieniała radością i teraz pędziła w stronę rudowłosej Nefilim. Nie miała jednak czasu spotkać się z Magnusem, ale usłyszała jego pozornie spokojny i wesoły głos.

— O czym Ty mówisz, brzoskwinko, co to za piekło? Prawdziwy raj na ziemi. Jak się czujesz, kochanie?

Magnus podszedł do dziewczyny, która już usiadła na sofie, a teraz była ujęta w ramionach swojej przyjaciółki. Clary roześmiała się, gdy Izzy ją przytuliła i odwzajemniła uścisk. To nie były schludne i delikatne przytulasy ze strony dziewcząt, to były niedźwiedzie uściski, które wyssały całe powietrze z płuc rudowłosej dziewczyny.

— Och... Jeśli teraz mnie nie udusisz, będę mogła Ci coś odpowiedzieć – powiedziała z trudem Clary.

Magnus się roześmiał, a Izzy odsunęła się od przyjaciółki.

— Przepraszam. Jak się czujesz? Nie boli Cię? – zapytała podekscytowana Isabelle.

Ale to raczej proste pytanie sprawiło, że Clary zatrzymała się. Wsłuchała się w swoje uczucia i ze zdziwieniem stwierdziła, że ​​nic jej nie boli. Miała wrażenie, że od miesięcy odpoczywała w instytucie i nie straciła przytomności z powodu rany.

— To bardzo dziwne, Izzy, ale czuję się świetnie. Jakoś tak nawet za dobrze, biorąc pod uwagę, że ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, jest kompletna bezsilność i dziki przerażający ból.

Na twarzy dziewczyny pojawiło się całkowite zdezorientowanie. W ogóle nic nie rozumiała.

— A teraz mam dużo sił i wydaje mi się, że jestem gotowa przenosić góry. To jest bardzo dziwne. A rana w ogóle nie boli. – Clary opuściła głowę, żeby popatrzeć na ranę, ale ze zdziwienia otworzyła tylko oczy i wypuściła powietrze, bo zobaczyła tylko cienki pasek blizny.

Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Dla większej pewności Nephilim nawet przesunęła palcami po bliznie i w tym momencie Alec ledwo skrzywił się z bólu w tej części brzucha, w której Clary miała ranę. Magnus zauważył to, ale na razie milczał. Tymczasem Fray spojrzała na maga i zapytała.

— Magnusie, co to oznacza? Co to może być? Jak długo byłam nieprzytomna?

— Kilka godzin – odpowiedział beznamiętnie Bane, co jeszcze bardziej zdziwiło dziewczynę.

Zasugerowała w myślach nawet, że od kilku miesięcy była nieprzytomna. I możecie w to nie wierzyć, ale ta myśl nie zaniepokoiła jej tak bardzo, jak słowa maga, że ​​minęło zaledwie kilka godzin, co oznacza, że ​​jej rana zagoiła się w tak krótkim czasie. Clary zszokowana spojrzała na bliznę, a potem spojrzała na Magnusa.

— Ale Magnusie. Jak to jest możliwe? Nie mam rany, tylko bliznę. A poza tym czuję się świetnie. Czy uzdrowiłeś mnie swoją magią? – Clary czekała na odpowiedź, a Izzie już chciała coś powiedzieć, ale Alec jej przerwał.

— Tak, to Magnus Cię wyleczył – powiedział łowca, patrząc na Isabelle.

Clary wzdrygnęła się lekko, słysząc głos mężczyzny i odwróciła się w jego stronę. Alec wyglądał teraz trochę dziwnie. Był blady, pięści miał lekko zaciśnięte, podobnie jak zęby. A na jego twarzy błyszczały kropelki potu. Zaniepokoiło to dziewczynę i zapytała, zapominając nawet o swojej bliźnie i pytaniu, na które czekała na odpowiedź.

— Alec, wszystko w porządku? Nie wyglądasz dobrze. Coś się stało?

Clary naprawdę się martwiła i starając się nie okazywać tego za bardzo, położyła rękę na brzuchu, dokładnie na bliźnie. W tym momencie Alec ponownie się skrzywił, co przyciągnęło wzrok dziewczyny.

— Wszystko w porządku. Po prostu nerwy są napięte przez wybryki niektórych ludzi – powiedział niegrzecznie mężczyzna, maskując swój ból.

Clary jednak zmrużyła podejrzliwie oczy i przyjrzała się uważniej mężczyźnie, który również skierował swój wzrok na nią, a raczej na jej rękę leżącą na jej brzuchu. Dziewczyna nie do końca rozumiała, dlaczego to robi, ale postanowiła przetestować jedno całkowicie szalone przypuszczenie. Dotknęła dłonią swojej blizny i zauważyła, że ​​Alec skrzywił się jeszcze bardziej i zacisnął zęby, przymykając na chwilę oczy. Była jeszcze bardziej zaskoczona, ale postanowiła zweryfikować swoje przypuszczenia. Clary wpatrywała się w Aleca, który zauważył manewry tej dziewczyny i dość mocno przycisnął miejsce, gdzie była rana. 

Alec nie mógł już tego znieść, więc skierował wzrok na Clary, spojrzał jej w oczy i warknął, zaciskając zęby.

— Przestań już! Nie testuj mnie!

Wszyscy w pomieszczeniu wpatrywali się ze zdziwieniem w łowcę, który patrzył na nią nieruchomym wzrokiem. Nie zauważyli sztuczek tej dziewczyny, więc uwaga Aleca wydała im się bardzo dziwna. Wszyscy oprócz Magnusa. Uśmiechnął się szeroko i wpatrzył się w Aleca, w jakiś sposób uśmiechając się trochę zwycięsko, bo potwierdził kolejne ze swoich domysłów.

Clary w tym momencie rozszerzyła oczy i powiedziała zszokowana.

— Czujesz! Ale jak to jest możliwe? Czy mam jakieś problemy po tym, jak straciłam przytomność, czy nadal nie odzyskałam zmysłów? – zapytała zdezorientowana Clary, a Magnus wstał z kanapy i podszedł do Aleca. Podniósł rękę, żeby sprawdzić stan łowcy, ale zaczął się wahać.

— Nawet nie myśl o użyciu na mnie swoich magicznych sztuczek. Wszystko jest ze mną w porządku. To Przyziemna, dzika fantazja. Była już chora, a teraz nawet boję się sobie wyobrazić, jakie bzdury mogły jej przyjść do głowy – Alec prychnął i uniknął ręki maga.

Clary uśmiechnęła się, słysząc to zjadliwe zdanie i powiedziała.

— Cóż za elokwencja. Nawet jeśli moja wyobraźnia jest chora, to ją mam. Nie tak jak Twoja. Mogę podzielić się swoją kreatywnością i wyobraźnią, może wykażesz się talentem, spotkasz się z kimś i zostaniesz czyimś przyjacielem. Właśnie! – wykrzyknęła Clary, jakby rozumiała sens życia. 

Uśmiechnęła się szeroko i zmrużyła chytrze oczy, patrząc na Aleca. Na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech i zaczęła mówić słodkim głosem.

— Rozumiem, dlaczego cały czas jesteś taki zły. Potrzebujesz dziewczyny, Alec. Ale Ty jej nie masz, więc jesteś zły. A ja, jako przedstawicielka płci żeńskiej, ciągle jestem dla Ciebie obrzydzeniem, więc wyładowujesz swoją złość na mnie, bo jedynymi przedstawicielkami pięknej połowy ludzkości w Twoim otoczeniu jesteśmy Izzy i ja, ale Isabelle to Twoja siostra. Więc wściekasz się i wyładowujesz swoją złość na mnie. Mam rację? 

Powinniście byli zobaczyć złość Aleca w tym momencie. Clary uśmiechała się z całych sił, Jace śmiał się szczerze, bezskutecznie, próbował powstrzymać śmiech, Izzy również się uśmiechała, ale z ukrytym znaczeniem. Nawet Magnus opuścił głowę, próbując ukryć uśmiech. To tylko rozbawiło Clary. Roześmiała się i powiedziała wesołym głosem.

— Izzy, kiedy Twój brat ma urodziny? Chyba wymyśliłam dla niego prezent. Wolisz bardziej blondynki czy brunetki, Alec? A może wolisz brązowe włosy? – zapytała wesoło Clary i wszyscy zaczęli się otwarcie śmiać. 

Ale wtedy usłyszała głos Aleca.

Wolę rudowłose małe dziewczynki, które zawsze wtykają nos tam, gdzie nikt im nie każe!

Po tych słowach Clary nagle przestała się śmiać i spojrzała na Aleca. A potem zdziwienie stało się jeszcze większe, bo Nefilim przez cały ten czas milczał! Nikt nie słyszał tych słów, bo on o tym myślał i nie powiedział tego na głos. A fakt, że Clary usłyszała je tak wyraźnie, sprawił, że dziewczyna była bardzo spięta. Już miała coś powiedzieć, ale przerwał jej Alec, który nie mógł pozostać dłużny. Zmrużył oczy i powiedział.

— Za dużo myślisz o sobie. Jeśli chcesz wiedzieć, jakie dziewczyny mi się podobają, wyobraź sobie swoje całkowite przeciwieństwo, przedstawicielkę płci żeńskiej. Naprawdę mnie rozśmieszyłaś. Czy zastanawiałaś się nad tym przez długi czas? O tak, nie umiesz myśleć, nie nauczono Cię tego. Co za wielką szkoda – powiedział Alec udając żal w głosie i zaśmiał się cicho.

A Jace westchnął, obserwując ich kłótnie i uśmiechy Izzy i Magnusa.

— Nic na tym świecie się nie zmienia. Dopiero opamiętałem się, a oni już zachowują się jak stare dobre małżeństwo. Jak cudownie – powiedział Jace, zaciskając zęby, a Izzy tylko się uśmiechnęła, po czym dodała z pewnym zamyśleniem:

— Stare małżeństwo nie brzmi tak źle, nieprawdaż? – zaśmiała się brunetka.

Magnus jednak postanowił wykorzystać moment, w którym Alec stał w milczeniu, a jego uwaga nie była skupiona na magu. Dlatego podniósł rękę i zaczął skanować stan mężczyzny. Wynik nie podobał się magowi, dlatego zmarszczył brwi.

Stan Aleca pozostawiał wiele do życzenia, bo w jego organizmie prawie nie było sił. Wydawało się, że nie spał od kilku dni i biegał przełajowo. A sztuczki Clary z raną pomogły Magnusowi. Przekonał się, że ich połączenie różni się od wszystkich pozostałych. Jest silniejsze niż zwykle, więc Alec czuje teraz ból z rany Clary, który dziewczyna z pewnością powinna odczuwać jeszcze przez kilka tygodni, ale dzięki kuli ten ból częściowo przeniósł się na Aleca.

Magnus miał inny pomysł, ale jeszcze go nie zrealizował. A żeby to sprawdzić, musiał wszystko powiedzieć Clary. Ale to jeszcze nie ten czas. Podczas gdy Magnus był pogrążony w myślach, wszyscy łowcy czekali na wyniki jego skanów. A kiedy Bane spojrzał na Aleca, był strasznie zły.

— Mówiłem Ci, że wszystko w porządku. Więc po co do cholery zawracasz sobie głowę swoimi magicznymi sztuczkami? – powiedział trochę niegrzecznie Alec, na co Magnus uśmiechnął się szeroko, podchodząc do swojego biurka.

— Teraz będę udawać, że Twoje słowa mnie nie obrażają, kochany. I nie okłamuj mnie, Alexandrze. Już doskonale wiem, w jakim jesteś teraz stanie. Więc nie denerwuj mnie teraz i siedź cicho, dopóki nie przygotuję niezbędnych leków.

Alec miał już coś odpowiedzieć, ale Clary mu przerwała. Właściwie nawet nie sama Clary, ale jej dziwny stan, który odczuwał Alec. Był to niepokój, zmartwienie, wyrzuty sumienia, a nawet pewien rodzaj bólu. Od tego bukietu uczuć Lightwood trochę się przestraszył i skierował wzrok na dziewczynę, która siedziała ze spuszczoną głową.

Pomyślała, że ​​Alec czuje się teraz przez nią źle. Nie rozumiała, dlaczego tak pomyślała, ale wiedziała na pewno, że to przez nią. A teraz dziewczyna dała by wiele, aby mężczyzna poczuł się lepiej.

Czując na sobie wzrok, Clary podniosła głowę i zobaczyła, że ​​Lightwood patrzy na nią niezrozumiale. Gęsia skórka przebiegła po skórze młodej Nefilim, ale została przez nią rażąco zignorowana. Alec odwrócił wzrok, próbując zrozumieć, co wywołało w dziewczynie takie emocje. A sama łowczyni przypomniała sobie Simona. Nagle pomyślała, że ​​te demony mogły zaatakować hotel. W końcu zabrali już jej matkę, która była dziewczynie droższa niż cały świat. Dlatego Clary bała się teraz, że mogą w jakiś sposób skrzywdzić Simona, który także był jej bardzo bliski.

— Ludzie, a co z Simonem? Wszystko z nim ok? Towarzyszył mi, gdy atakowały mnie demony. Nie zrobili mu krzywdy? – zapytała dziewczyna nieśmiało i ze zdenerwowaniem. Postanowiła skłamać na temat tego, że wampir jej towarzyszył, aby inni nie zasypywali go wyrzutami.

Ale reakcja na jej słowa była bardzo kolorowa. Izzy uśmiechnęła się lekko, ponieważ poruszyła ją troska Clary o tego faceta, którego Isabelle tak bardzo kochała. Ale chłopaki również się spięli, bo wiedziała, jak bardzo Alec chciałby teraz udusić tego wampira, mimo że jest to fizycznie niemożliwe. Jace zmarszczył brwi, bo zawsze nie lubił Simona, a fakt, że uciekała do niego w nocy, nie bardzo podobał się jasnowłosemu łowcy. Magnus uśmiechnął się, mieszając trochę płynów i teraz czekał na ciąg dalszy.

Najbardziej barwną reakcję miał Alec. Dokładniej, na zewnątrz była to całkowita obojętność, chociaż na początku przemknęła złość i chęć zabicia kogokolwiek. Ale w chłopaku szalał cały huragan. Od samego początku chciało mu się śmiać, ironicznie, jakim jest idiotą.

Myślała o tym krwiopijcy i martwiła się o niego. Jakim jesteś głupcem, Alec! Naprawdę myślałeś, że ona się o Ciebie martwiła? Aniele! – powiedział wewnętrzny głos, przez co łowca zacisnął zęby.

Ale naprawdę myślał, że Clary tak się o niego martwiła z powodu tego, CO mag powiedział o jego stanie. Ale ona myślała o swoim przyjacielu z kłami, co sprawiło, że Alec zachichotał na widok własnych urojeń. Te emocje zostały zastąpione przez złość. Dużo złości. Po pierwsze, okłamała ich w sprawie wampira, który towarzyszył jej, gdy została zaatakowana. To rozwścieczyło Aleca, bo wiedział, że półwampir wypuścił ją samą. A teraz ona go chroni! Po drugie, martwi się o niego, chociaż to ONA otrzymała ranę i prawie umarła. Nie, ona umarła! Ale teraz martwi się o tego krwiopijcę!

O Razielu! Daj mi cierpliwość! – Alec modlił się w myślach.

—  Nie kłam, Przyziemna. Nie towarzyszył Ci. Nie musisz próbować udawać, wiemy, że on, niczym największy idiota na świecie, pozwoli Ci przejść nocą po opanowanym przez demony mieście zupełnie samej. I nie waż się teraz temu zaprzeczać, nie jestem głupcem! – powiedział Alec nieco niegrzecznie, wyprzedzając wszystkich.

A potem zmrużył oczy, założył ręce na piersi i zapytał.

— Ale lepiej mi to powiedz. Po co do cholery włóczyłaś się nocą po mieście, skoro miałaś o tej porze spać w swoim pokoju?! A może nie powiedziałem wyraźnie, że nie wolno Ci opuszczać instytutu samej?

Alec znów zaczął się gotować i sam już to zrozumiał. Próbował się uspokoić, ale wyszło to bardzo źle.

Clary skrzywiła się, słysząc słowa łowcy i przemówiła ostro.

— Znowu zaczynasz? No dalej, opowiedz mi jeszcze raz o kliencie albo o nocnej pracy! To właśnie o mnie myślisz, prawda? W Twoich oczach jestem jakąś dziwką? Mam się przygotować na kolejny wykład o tym, że nie zależy Ci na moim życiu? Czy znowu każesz mi zgłosić się do Clave, kiedy będę chciała umrzeć, zwalniając Cię w ten sposób z odpowiedzialności? Więc nie zawracaj sobie głowy, Alec. Doskonale pamiętam wszystkie słowa, które wypowiedziałeś w instytucie. Przepraszam, tym razem nie mogłam ułatwić Ci życia i zwolnić Cię z odpowiedzialności. Niestety, przeżyłam. Przepraszam, że Cię tym tak zdenerwowałam. Mam nadzieję, że następnym razem sprawy potoczą się inaczej i będziesz szczęśliwy. W międzyczasie musisz mnie po prostu znosić. Mam nadzieję, że nie na długo.

Clary powiedziała to wszystko, patrząc mu prosto w oczy i mogłaby przysiąc, że przez chwilę widziała ból w jego spojrzeniu, a raczej czuła go, jakby to był jej własny ból. To było bardzo dziwne, ale dziewczyna nie miała czasu, aby to wszystko zrozumieć, ponieważ facet szybko ukrył ten ból za maską obojętności i chłodu. Serce mu zamarło, słysząc słowa dziewczyny, ale nie winił jej za te słowa, ale siebie za to, co jej wtedy powiedział w instytucie. Jednak ona naprawdę umarła. A gdyby się nie obudziła, ostatnią rzeczą, która wydarzyłaby się w jej życiu, byłyby jego słowa.

Pamiętał uczucie pustki, które wypełniło całe jego ciało, gdy usłyszał, że nie żyje. To wcale nie była radość, ale dziki ból i rozpacz. Teraz Alec przyznał przed sobą, że w tamtej chwili sam nie chciał już żyć. Nie rozumiał, dlaczego tak zareagował na jej śmierć, skąd wzięły się te gorzkie uczucia, które przepełniały jego duszę, dlaczego ta kula zadziałała, skąd to przeklęte proroctwo się wzięło. Nie rozumiał tego wszystkiego, ale jedno wiedział na pewno: bardzo cierpiał na myśl, że ją stracił.

A teraz nawet nie miał słów, żeby odpowiedzieć dziewczynie. Być może jest to pierwszy raz w jego życiu. Bał się otworzyć usta, żeby nie zacząć jej przepraszać i mówić, jak bardzo się o nią boi. Dlatego stał tam, zaciskając zęby i krzyżując ramiona na piersi, i milczał.

Ale Izzy najwyraźniej nie miała zamiaru milczeć. Wyraźnie była niezadowolona z całej sytuacji, dlatego zabrała głos.

— Mylisz się, Clary. Mój brat może i jest aroganckim dupkiem, ale dzisiaj naprawdę się martwił.

Słowa Isabelle sprawiły, że Alec trochę się zakrztusił, więc starał się uspokoić siostrę możliwie najspokojniej.

— Izzy... – ale młodsza Lightwood poczuła ten smak prawdy i nie można było jej powstrzymać.

— Martwił się o Ciebie, krew odpłynęła mu z twarzy, gdy zobaczył Cię nieprzytomną, z zakrwawionym brzuchem i rękami.

— Izzy! – powiedział Alec z większym naciskiem, ale to nie dało pożądanego rezultatu.

Dziewczyna mówiła dalej, Clary była coraz bardziej zdziwiona, a Jace coraz bardziej zły. Magnus przygotował nalewkę dla Aleca i teraz w milczeniu obserwował wszystko, co się działo.

— I to Alec przyniósł Ci krew! I w ogóle to on uratował Ci..

— Isabelle! – zagrzmiał stsrszy Lightwood, powodując, że wszyscy nocni łowcy wzdrygnęli się. A nawet magik.

Czarnowłosa dziewczyna zamilkła i spuściła wzrok, bo zrozumiała, że Alec był teraz bardzo zły. Nie mogła jednak milczeć. Dziewczyna od dłuższego czasu próbowała jakoś zbliżyć tę dwójkę do siebie, ale to wszystko nie dawało skutku i opierało się jedynie na jej domysłach. Ale ta kula i proroctwo zdecydowanie przekonały łowczynię, że tę dwójkę łączy silne uczucie. Są jednak zbyt uparci, żeby się do tego przyznać. Dlatego nie podda się, próbując powiedzieć Clary całą prawdę, a przynajmniej jej część.

Clary była oszołomiona słowami przyjaciółki. I choć nie do końca rozumiała, o jakiej krwi mowa, to wszystko to zdecydowanie zaskoczyło dziewczynę. Dziewczyna zwróciła swój wzrok na Aleca, który patrzył na swoją siostrę wściekłym wzrokiem i próbowała zobaczyć w nim coś nowego.

Isabelle w końcu zdobyła się na odwagę i próbowała sprzeciwić się bratu.

— Ale Alec. Powiedziałam prawdę! To niesprawiedliwe… – ale nie dał jej dokończyć.

— To nie ma znaczenia, Izzy. Nie musi o tym wiedzieć, to niczego nie zmienia. Rozumiesz mnie?

— Nie...

— Rozumiesz mnie, Isabelle? – Alec zapytał bardziej natarczywie, nie zostawiając jej szansy na sprzeciw.

Dlatego dziewczyna westchnęła i powiedziała.

— Rozumiem, – ale nikt nie widział skrzyżowanych za jej plecami palców, więc Izzy uśmiechnęła się lekko.

W pokoju zapadła pełna napięcia cisza, którą przerwał Jace.

— Ale co się z Tobą w ogóle stało? Czujniki pokazywały setki demonów, a w następnej minucie wszystkie zniknęły. Myśleliśmy, że... zabrali Cię, dlatego zniknęli – ostatnie słowa wypowiedział nieco skurczonym głosem.

Clary skrzywiła się na to pytanie, bo musiała pamiętać tę walkę, strach, który czuła. Myśli, które wtedy miała. Zamknęła oczy i po raz kolejny zatopiła się we wspomnieniach tamtego wieczoru. Wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.

— Wracałam już do instytutu. Raphael zadzwonił do Simona, więc z wielkim trudem przekonałam go, żeby pozwolił mi iść samej. Nie zgodził się, ale go namawiałam i w końcu uległ. Po prostu miałam o czym myśleć... – dziewczyna na chwilę zamilkła, jakby zbierając myśli. Spojrzała gdzieś w pustkę i w myślach przypomniała sobie tę bitwę.

Teraz wszystkie obrazy tamtej nocy przemknęły przed oczami dziewczyny, jakby oglądała film. Clary westchnęła ponownie i mówiła dalej.

— Widziałam już gmach budynku, kiedy usłyszałam za sobą szelest. Odwróciłam się i zdałam sobie sprawę, że stoję w kręgu demonów. Było ich dziesięciu i wszyscy przyjęli ludzką postać. Wpadłam w panikę, ale próbowałam się uspokoić. Przypomniałam sobie cały nasz trening, wszystko, czego nauczył mnie Alec... Zaczęli atakować, a ja zacząłam się bronić. Przypomniałam sobie techniki, które pokazał mi Alec i je zastosowałam. Udało mi się ich wszystkich zabić, ale ostatni mnie zranił. Zaatakowali razem, jednego zabiłam od razu, a drugiemu udało się zranić mnie sztyletem, ale potem zabiłam go ostrzem. Ironią losu jest po prostu... – dziewczyna uśmiechnęła się dziwnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro