27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy wszyscy przywitaliśmy się z dziadkami zasiedliśmy do stołu przy którym-ku mojemu zdziwieniu-było pełno jedzenia. Połowę na pewno zrobiła moja mama a połowę ciocia ale nie mam pojęcia kiedy. Przecież one ciągle gdzieś wychodziły! Może one gotują w nocy? Usiadłam pomiędzy Liamem a moją mamą. Obok czarnowłosego siedziała jego mama przy której siedział jej mąż a następnie syn. Obok Noah siedziała babcia Patricia z mężem obok niej babcia Barbara z dziadkiem. Potem siedział dziadek Alfred z babcią przy których siedzieli rodzice mojego ojca a pomiędzy nimi a mamą siedział tata.

-Jak ci się spodobał prezent odemnie Mii i reszty Sara? -spytał Noah jednak nic nie odpowiedziałam. -No co? Nie podobał Ci się?

-Był super... Na prawdę chyba najlepszy -patrzyłam na niego jednak kontem oka patrzyłam na Liama czując na sobie jego wzrok. Patrzył na mnie a jego twarz ukazywała wszystkie negatywne emocje. -Jednak niestety chyba mi się nie przyda -powiedziałam a Liam wypuścił powietrze z buzi. Odwróciłam głowę w jego stronę. Patrzyłam w jego zmartwione oczy wpatrujące się w moje zaszklone. Uśmiechnęłam się lekko do niego co odwzajemnił.

  -Właśnie! Sara! Liam! Pokazujcie zdjęcia! -Krzyknęła podekscytowana babcia Elizabeth.

  -Um tylko pójdę po telefon -powiedziałam szybko wstając od stołu. Pobiegłam do swojego pokoju gdzie łzy zaczęły spływać mi po policzkach.

  -Sara co ty tu tak długo robisz? Wszyscy zaczęli się martwić. No oprócz Noah -powiedział Liam wchodząc do mojego pokoju po kilku minutach. Spojrzał na mnie po czym podszedł i przytulił. Siedziałam skulona pod ścianą obok drzwi i cicho szlochałam. Wytarł moje łzy i pocałował w głowę. -Nie płacz już mała. Masz ten telefon?

  -Tak.

  -To chodź -powiedział wstając.

  -Ale mój makijaż. Każdy zobaczy że płakałam.

  -To go popraw i chodź -powiedział oschłym tonem.

  -Liam..? -spytałam cicho wstając.

  -Co? -powiedział znów tym samym tonem.
 
  -Zrobiłam coś nie tak że taki jesteś?

  -Taki czyli jaki? -powiedział przewracając oczami.

  -Taki jak wcześniej. Niemiły i oschły. Znów kiedy już wszystko było dobrze. Znów byliśmy przyjaciółmi. Znów mogliśmy być ciągle razem. To znów sie wszystko zepsuło! A ja nawet znów nie wiem czemu tak się stało! -krzyczałam na niego płacząc gdy zakręciło mi sie w głowie. Lewą ręką położyłam na ścianie przy której stałam a prawą na głowę zamykając oczy. Czarnowłosy szybko do mnie podbiegł i chwycił w talii.

  -Coś się stało? -spytał już nie oschły tylko zmartwiony.

  -Nie chyba... Poprostu kręci mi się w głowie. Ale jest chyba dobrze.

  -Chodź popraw ten twój głupi makijaż i wracajmy tam do nich, bo musisz zjeść -wyszeptał przytulając mnie.

  -Yhm dobrze... Weź mój telefon leży na łóżku -powiedziałam podchodząc do toaletki.

  Poprawiłam swój makijaż biorąc od chłopaka telefon. Zeszliśmy na dół wcześniej upewniając sto razy Liama że nic mi nie jest. Naprawdę ten człowiek mnie zadziwia. Najpierw jest oschły i niemiły a jeden mój ruch oznakujący że coś mi się może stać on staje się kochającym, miłym oraz słodkim chłopakiem o jakim marzy każda dziewczyna.

  -Co tak długo! -krzyknęła zniecierpliwiona Patricia.

  -Święty Boże! Co to za dekolt! A makijaż! Jezu jakie buty! -mówiła przerażona babcia Jennifer po czym podała telefon reszcie.

  -Jaki ładny kolorek ma tą sukienka -powiedziała babcia Patricia.

  -Śliczny miałaś makijaż -pochwaliła babcia Barbara.

  -O a co to za dziewczyna? -spytała Elizabeth. Miałam już odpowiadać ze przyjaciółka Liama kiedy chłopak powiedział pierwszy.

  -Nasza przyjaciółka Rose -powiedział Liam.

  -Twoja przyjaciółka -powiedziałam spuszczając wzrok.

  -Właśnie gdzie masz zdjęcia z Mią? -zapytała Patricia.

  -Nie przyjaźnimy się już -powiedziałam zaciskając usta w wąską linię.

  -Właśnie babciu ona już nie ma żadnych przyjaciół. Nikt dosłownie nikt w ich szkole już jej nie lubi -powiedział Noah.

  -A... -zaczął loczek ale rudiwłosy mu przerwał.

  -Nawet Liam jej już nie lubi o ile kiedykolwiek lubił i te jego przydupasy też jej nie lubią -mówił a babcia Elizabeth oddała mi telefon. -A ona jeszcze wierzy że oni naprawdę ją lubią -powiedział.

  -Ide do toalety -mruknełam po czym pobiegłam do góry. Nie miałam zamiaru słuchać Noah oraz siedzieć z nim w jednym pomieszczeniu a gdybym została ktoś by przyszedł i kazał mi wracać a tym kimś najpwdopodobniej byłby Liam. Jak zawsze.

  Poszłam do mojego pokoju z którego jest wejście na balkon którym można dostać się na dach. Kiedy byłam już na dachu przeszłam na drugą stronę domu aby zejść tam po rynnie na ziemię jak prawdziwy chłopak z romansów na platformie wattpad. No tylko że musiałam pierw przeskoczyć na drzewo rosnące obok domu.

  Znajdowałam się na tyle domu gdzie przeskoczyłam płot i znalazłam się na jakiejś piskowej drodze. Prawdę mówiąc nigdy jeszcze tutaj nie byłam albo zwyczajnie tego nie pamiętam abym tędy szła kiedyś.
 

 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro