36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Długo czekałaś? -zapytałam widząc przez salą Rose.

-Nie też dopiero wyszłam -powiedziała wzruszając ramionami i uśmiechając się lekko. -Chciałabym żeby już wyszli.

-Ja też. Przytulać się nawet nie moożna!

-Właśnie! Wiesz czasem zazdroszczę Ci że masz Liama...

-Hmm? -mruknęłam nie wiedząc o co chodzi. -Nie rozumiem.

-Liam jest może czasami dupkiem dla niektórych ale widać że na prawdę cię kocha... Jest dla ciebie kochany, miły, przytula cię, całuje, wymyśla jak cię słodko nazwać. A Nathan... On jest całkowicie inny. Chciałabym żeby mój chłopak też taki był. Wiem że mnie kocha już od dawna i mimo że jesteśmy już kilka lat ze sobą i jestem pewna że go kocham a on kocha mnie czasami chciałabym żeby też taki był... Po prostu on ma taki charakter. Co prawda czasami na prawdę jest najlepszy na świecie kiedy przygotowuje kolacje, zabiją na spacerki w nocy albo czasem kiedy jesteśmy sami ale to też nie zawsze -mówiła a ja ciągle uważnie ją słuchałam. Wiedziałam że nie oczekiwała odpowiedzi. Po prostu chciała komuś o tym powiedzieć a nie miała komu co było w większości moją winą. -Boże jak ja się cieszę że w końcu pogodziłaś się z Liamem i mogę się z tobą przyjaźnić nie ryzykując przyjaźni z nim i resztą! -pisnęła.

-Też się cieszę -uśmiechnęłam się lekko. -Um Rose? -powiedziałam niepewnie.

-Co jest? -zapytała otwierając drzwi wyjściowe szpitala.

-Nie jesteś zła? W końcu to tak właściwie moja wina że straciłaś wszystkie przyjaciółki...

-O czym ty mówisz? -zmarszczyła brwi.

-Gdyby nie to że każdy chciał abym pogodziła się z Liamem do niczego by nie doszło. To ja zaczęłam nasz rozmowę potem okazało się że Mia wszystko wam mówiła... I jakoś wyszło że znów zaczęłam się z nim przyjaźnić i przez to on chciał przyjaźnić się ze mną i z wami... I przezemnie to wszystk. Przezemnie straciłaś swoje wszystkie przyjaciółki -mówiłam smutna.

-Co?! Nie! To nie twoja wina! One same sobie na to zasłużyły przecież a ja wolę mieć jedną prawdziwą przyjaciółkę niż cztery fałszywe które za pewne gdyby mnie nie było na jednym ze spotkań obgadywały by mnie. Na ciebie zawsze mogę liczyć a na nie nigdy nie mogłam... Nie przyjaźniłam się za bardzo z chłopakami przez nie. Jedynym wyjątkiem był Liam. No i Nathan ale on się nie liczy. -zaśmiała się. -Ale od kąd jetesteś ty.. Wszystko zmieniło sie na lepsze. Nie jestem zła -powiedziała w miły sposób i objęła mnie ramieniem.

-Cześć dziewczyny! -krzyną Harry który razem z chłopakami zmierzał w naszą stronę.

-Chłopaki! -pisnęła dziewczyna idącą obok i pobiegła w ich objęcia. Przytuliła każdego pokoleji a oni się jedynie śmiali obejmując ją. -Jak ja was dawno nie widziałam! Czemu nas nie odwiedzaliście?

-Bo nie wiedzieliśmy gdzie leżycie -odpowiedział jej Max.

-Było się kogoś zapytać!

-Wyglądacie bardziej jakbyście wracały z imprezy niż ze szpitala w tych króciutkich sukienkach -powiedział Logan.

-Ale przyznaj że wyglądamy pięknie obie chociaż.

-Wydaje mi się że powinniśmy odprowadzić was do domu żeby nikt inny was nie podrywał, bo Liam i Nathan się wkurzą -zaśmiał się Andrew.

-A mi się wydaje że prędzej was zabiją za gapienie się na nasze tyłki i cycki kochany -powiedziała mu dziewczyna. -Dobra my idziemy. Pa chłopcy!

-Pa dziewczyny -odkrzyknęli razem gdy wszyscy poszliśmy w swoje strony.

Kiedy wychodziłyśmy rozmawiając ze szpitalnego parkingu zostałam pchnięta na mur. Osoba która mnie pchnęła trzymała mocno moje nadgarstki.

-To przez ciebie -usłyszałan głos Noah. Podniosłam głowę a tam ujrzałam niebieskie tęczówki w których było widać złość. Ogromną złość.

-Co? -zapytałam nie rozumiejąc.

-To przez ciebie to wszystko się zaczęło i to przez ciebie mój brat leży teraz w szpitalu! Masz się do niego więcej nie zbliżać rozumiesz?

-Tak tylko mnie póść już... Idziesz teraz do niego? -zapytałam że spływającymi łzami po policzkach.

-Tak idę do niego -odpowiedział przez zaciśnięte zęby.

-Powiedz mu że... Że go przepraszam że nie dotrzymam obietnicy -powiedziałam a on mnie póścił i poszedł w stronę szpitala. Kiedy był już daleko osunęłam się na ziemię i zaczęłam płakać.

-Ciii nie płacz. Liam na to nie pozwoli -powiedziała i dała mi swój telefon przytulając mnie. Zobaczyłam wyświetlacz na którym było zdjęcie moje i Liama z urodzin a pod nim napis "Liam" i numer jego telefonu. Kliknęła głośno mówiący i łączyła się. Po dwóch sygnałach odebrał.

-Halo?

-Hej Liam jesteś sam? -zapytała dziewczyna obok.

-Tak przed chwilą Noah odemnie wyszedł.

-Co ci mówił? -zapytałam przez płacz cicho.

-Nic konkretnego coś jakieś głupoty gada że jest na ciebie zły, że się o mnie martwi i tyle a czemu pytacie?

-Nie mówił nic że Sara kazała ci to powiedzieć?

-Nie a miał coś powiedzieć?

-Liam... -wyszeptałam przez płacz.

-Co jest mała? -zapytał wyraźnie zmartwiony.

-P-przepraszam... Bardzo... Za wszystko i... I że nie przyjdę do ciebie...

-Dziś?

-Nie Liam... J-ja mówiłam że to zły pomysł -powiedziałam i wpadłam w jeszcze większy płacz.

-Ej co jest? Co się dzieje? Rose? Sara? Halo! Co się dzieje? Jesteście tam?

-Tak jesteśmy przyjdziemy do ciebie za jakiś czas i ci wszystko opowiemy tylko pierw uspokoję Sarę o pójdziemy się ogarnąć -odpowiedziała mu.

-Dobra ale jakby coś się działo to mów -powiedział a Rose trzymała już palec żeby się rozłączyć.

-No dobra to pa -powiedział i się rozłączyła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro