20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bycie w ciąży bliźniaczej okazało się być dużo trudniejsze, niż na początku przypuszczała Julie Blythe. Jej brzuszek już dawno zaczął wystawać za linię jej piersi, mocno odznaczając się w każdej sukience, uniemożliwiając noszenie gorsetu i będąc praktycznie niemożliwym do ukrycia. Oprócz kwestii wyglądu, dochodziły sprawy z aktywnością fizyczną, którą Julie musiała mocno ograniczyć. Przy nawet zwykłym dłuższym spacerze bardzo się męczyła, już nie mówiąc o przenoszeniu jakiś rzeczy (czego Gilbert jej kategorycznie zakazał, i robił to za nią) lub wchodzeniu po schodach.

Mimo to właśnie stała obok wozu, na który Bash pakował wózek dla Delphi. Gilbert jeszcze robił coś w domu, a Mary już dawno siedziała w środku, trzymając na rękach córkę. W ten sposób mieli pojechać na festyn, gdzie ciężarna obiecała sobie zrobić wyjątek, i zatańczyć. Oprócz tego chciała też przede wszystkim dobrze się bawić. Nie martwiła się jednak tą kwestią, bo na miejscu miała się spotkać ze swoją rodziną, która praktycznie zawsze zapewnia taką rozrywkę, że aż masz dość.

Kiedy tylko dojechali na miejsce, na Julie od razu rzuciła się Gabrielle i Louis. Bez zbędnych słów mocno ją przytulili, co nieco utrudniał im brzuszek siostry.

- Gdzie mama? - Zapytała ciężarna po chwili, w której jej rodzeństwo przywitało się z resztą. Gilbert stanął obok swojej żony, obejmując ją ramieniem, na co tamta dwójka posłała sobie sugestywne spojrzenia.
- Zapewne na konkursie. Mama upiekła ciasto.
- Jak zawsze...

Po tych słowach nastała niekomfortowa cisza, którą przerwało głośne burczenie w brzuchu Louisa. Chłopak zrobił minę niewiniątka, kiedy wszyscy odwrócili się w jego stronę.
- To ty?
- Nie.

Gilbert i Sebastian nic nie mogli poradzić na to, że na usta cisnął im się uśmiech. Jeszcze parę minut temu rozmawiali o tym, jak bardzo są głodni.

- Proponuję poszukać stoiska z gotowaną kukurydzą.
- Popieram - wtrącił szybko Louis, na co wszyscy się zaśmiali.

I ich dobry humor od tego momentu już nie znikał, kiedy bawili się w najlepsze. Po zjedzeniu typowego przysmaku z festynu ruszyli na diabelski młyn, następnie na karuzelę i na koniec poszli na lot balonem. Po tym nastał moment, kiedy wszyscy uznali, że trzeba się rozdzielić.

Mary, Bash i Delphi ruszyli gdzieś w stronę innych atrakcji. Natomiast Gilbert, Julie i jej rodzeństwo zdecydowali się pójść na wyniki konkursu, w którym brała udział Emily.

Zdążyli, jak się okazało, w ostatnim momencie. I co prawda ich mama nie wygrała, ale i tak zabawne było obserwowanie jak jurorzy się krzywią na smak niektórych wypieków.

Kiedy konkurs oficjalnie został zamknięty i zakończony, zostały im jeszcze dwie godziny nim rozpoczną się tańce. I kiedy już chcieli wyjść z budynku i poszukać jakiejś atrakcji, podbiegła do nich nieduża, blondowłosa koleżanka Julie, Ruby Gills.

- Julie, Gilbert! - Zatrzymała ich, powodując, że wszyscy na nich wpadli.
- Louis, idioto! Patrz jak chodzisz! - Dało się usłyszeć krzyk ciężarnej, na co Ruby się zaśmiała.
- Jesteś Louis? - Upewniła się z wystawiając dłoń w stronę chłopaka. Co prawda kolegowała się z Julie już parę lat, ale dopiero dzisiaj pierwszy raz skonfrontowała się z jej bratem. Gabrielle już zdążyła poznać, tak samo jak jej rodziców.
- Owszem, a ty to...
- Ruby - oznajmiła, kiedy ucałował jej dłoń. Julie spojrzała na niego, jak na kosmitę z planety B, zastanawiając się co za demon go opętał, że zachowuje się tak dobrze.
- Jeśli mogę spytać, ile masz lat Louis? Zaskakujące, że się nigdy wcześniej nie spotkaliśmy.
- Jest ode mnie o rok młodszy. - Wtrąciła Julie, ale Louis poczuł się zobowiązany, żeby coś dodać.
- Na szczęście tylko w kalendarzu...

I nim już zirytowana blodnynka zdążyła wszcząć kłótnie, jej mąż postanowił to przerwać.
- Nigdy nie drażnij kobiety w ciąży. Tym bardziej, jeśli jest nią Julie.
- Ah, to dlatego ostatnio jesteś dla niej taki miły. Czyżby moja siostrzyczka dała ci w kość?

Blythe chciał coś odpowiedzieć, ale przerwał mu śmiech Ruby. Dziewczyna była bardziej, niż rozbawiona. Jej chichot sprawił, że policzki Louisa zabarwiły się na czerwono, a on sam odchrząknął. Dlaczego dziewczyna się śmiała? Nikt nie wiedział. Julie zakładała jednak, że jej koleżance dosypali coś do picia, natomiast Gabrielle uważała, że raczej jest to kwestią tego, że jej brat spodobał się panience Gills. Zamiast jednak się zakładać, tak jak to zawsze robili ich znajomi, posłały sobie tylko sugestywne spojrzenia.

- Zdajesz w tym roku egzaminy, prawda, Ruby? - Zmienił całkowicie temat Louis, na co wszyscy jak za sprawą magicznej różdżki postanowili się wycofać. Skoro ta dwójka miała się ku sobie, to należało dać im trochę czasu i prywatności.

- Nie szukajcie mnie, chyba, że Julie w końcu zabije Gilberta, zacznie rodzić, lub rozpocznie wojnę światową. - Oznajmiła Gabrielle kiedy wyszli na zewnątrz, i nim ktokolwiek zdążył ją powstrzymać ulotniła się. To samo zrobili także Bennetowie, postanawiając, że dadzą trochę czasu młodemu małżeństwu.

A młode małżeństwo z kolei zdecydowało, że pójdzie się przejść i przy okazji zobaczy jakie rzeczy sprzedają na straganach. I jakoś tak wyszło, że w końcu usiedli na jednej z ławek. W ich tle, o ironio, była postawiona ściana z namalowanymi sercami. Gilbert widząc to, uznał, że rozpocznie jakiś temat adwekwatny do sytuacji, ale w końcu nie zdobył się na nic więcej od "Jak się czujesz?"

- Dobrze, dziękuje.
- Nasze dzieci nie skaczą ci zbytnio po żebrach? - Julie słysząc to parsknęła. Owszem, ostatnio skarżyła się na to, że dwójka łobuziaków wierci się bardziej niż zwykle w jej brzuchu ale nie spodziewała się, że Blythe w ogóle wtedy jej słuchał.
- Nie powinniśmy się o coś kłócić?
- Prawdopodobnie tak. Jak myślisz, co będzie? Dziewczynki, czy chłopcy? A może to i to?
- Nie mam pojęcia, dlatego przemyślałem imiona na wszystkie opcje.

Julie uniosła brwi zaskoczona tym obrotem spraw. Całkowicie zapomniała o imionach.

- Słucham?
- Jeśli będą dwie dziewczynki, to chciałbym, żeby nazywały się Kordelia i Joyce. Jeśli dwójka chłopców, to zdecydowanie Will i Jakub a jeśli dziewczynka i chłopczyk, to Maja i Filip.
- Tylko nie Filip - westchnęła blondynka, powodując chichot u chłopaka.
- A ty jakie masz pomysły?
- Właściwie, to żadnych. Podobają mi się twoje, więc pewnie z nich wybierzemy.

Blythe uśmiechnął się delikatnie, i niewiele myśląc położył swoją dużą dłoń na brzuszku dziewczyny. I, ku zdziwieniu tej dwójki, akurat w tym momencie dało się wyczuć kopnięcie któregoś z niemowlaków.

- O zgrozo - przeraził się brunet, na co Julie się zaśmiała.
- Oni tak zawsze?
- Skąd wiesz, że oni a nie one?

Brunet spojrzał na swoją żonę zdekoncentrowany, nim zrezygnował z dalszej dyskusji. Zamiast tego zabrał ją w stronę tańców, idąc za głośną muzyką. Kiedy po pięciu minutach znaleźli się na miejscu, jakby nigdy nic zabrał ją na parkiet, skąd Julie szybko oceniła sytuację.

Emily i Filip siedzieli przy stoliku, jak zawsze. Louis i Ruby tańczyli razem niedaleko nich, chyba dobrze się bawiąc. Natomiast Gabrielle... Gabrielle!

Julie odwróciła głowę gwałtownie w swoją prawą stronę, zaskoczona zauważając, jak jej siostra tańczy z jakimś młodym mężczyzną. Czy to aby napewno Gabrielle? - pomyślała mimowolnie, zdając sobie sprawę, że pierwszy raz widzi jak jej siostra jest taka szczęśliwa.

- Chyba przegapiliśmy najlepszą część imprezy - stwierdził Gilbert, zauważając na co patrzy jego żona. Ta jednak mu nie odpowiedziała, bo melodia się skończyła, a para na którą nadal się otwarcie gapiła ruszyła w ich stronę.

- Julie, Gilbert chciałabym wam przedstawić mojego przyjaciela, Peter'a. Peter, to moja siostra i jej mąż.

Blondynka podała rękę mężczyźnie, co zaraz po niej zrobił Gilbert. Dopiero wtedy ciężarna dokładniej przyjrzała się Peterowi. Miał krótkie ale bujne brązowe włosy, lekko krzywy nos i pełne usta. Był dosyć wysoki i szczupły. Mimo drobnych niedoskonałości, był całkiem przystojny. No i miał miły dla ucha głos, o czym przekonała się, kiedy się odezwał.

- Gabrielle dużo mi o was mówiła...
- Pewnie same złe rzeczy. - Stwierdziła rozbawiona Julie, a jej siostra jedynie wzruszyła ramionami.
- Prawdziwe, siostro, prawdziwe. A teraz przestań mi stresować przyjaciela, i wracaj do tańca.
- Jeszcze dokończymy ten temat! - Krzyknęła na odchodne Julie, kiedy jej mąż odciągnął ją kawałek dalej do kolejnego układu.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Coraz bliżej końca... Możecie uwierzyć w to, że zostały jeszcze tylko dwa rozdziały?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro