Część 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ból (początek 2015)

- Lou, a może on uważa, że to wszystko bez sensu? No bo pomyśl, może mu się .... no nie wiem .... znudziłeś? - próbował delikatnie insynuować Liam, ten najmądrzejszy. Nie wiem, gdzie TERAZ jego mądrości się podziały. Zacisnąłem ręce w pięści i cicho załkałem.

- Jesteś idiotą Liam – wrzasnął Zayn podpierający framugę drzwi wejściowych – Louis, ja myślę, że mu przejdzie. On naprawdę Cię kocha. Wątpię, żeby to się zmieniło w zaledwie kilka dni.

Rzuciłem torbę z ciuchami na zmianę do Niall'a, który przewracał się na kanapie z owocem w ręce. Irlandczyk posłał mi uśmiech, którego nie mogłem odwzajemnić. Coś we mnie pękało od środka. Czułem się jak pies bez nogi i jednego oka. Nie wiadomo po co żyję, ani dlaczego ktoś się o niego martwi.

Zacząłem iść, a z czasem biec po schodach na górę, słysząc tylko kłótnie Zayn'a i Liam'a z dołu.

Gdy wbiegłem zziajany do pokoju zatrzasnąłem drzwi i opadłem na nie dysząc. Zacząłem szybko łapać powietrze, szlochając i powoli drąc się na głos. Moje ręce trzęsły się coraz bardziej z każdą kolejnie wypuszczoną łzą. Byłem jak jakaś głupia nastolatka, którą rzucił chłopak. Tak właśnie się czułem. Bezsilny.

Wstałem z podłogi i na kolanach podpełzłem do naszego łóżka. Zaczynam powoli nienawidzić tego słowa. Wszystko co mieliśmy miało swój przydomek jako ''nasze''. Nasze książki, nasza szafa, nasze ubrania, nasza bielizna, nasze łóżko no i nasza miłość.

Wszedłem pod puchatą pościel dając większości łez przesiąknąć na białą poduszkę. Chciałbym, żeby do mnie podszedł i powiedział, że będzie inaczej. Chciałbym żeby się tu zjawił i posłał ten głupawy uśmieszek. Chciałbym żeby nic nie mówił tylko się do mnie przytulił. Chciałbym tak wiele, a co dostałem?

Usłyszałem hałas osoby wchodzącej po schodach. Rozpoznałem dźwięk wdzięcznych butów, które na pewno należały do Styles'a. Jego cichy pomruk brzmiący za masywnymi drzwiami wciąż zatrzymywał mi tętno. Uśmiechnąłem się do siebie na myśl, że idzie do mnie. Przykryłem się bardziej kołdrą i czekałem, aż chłopak zdecyduję się otworzyć drzwi.

Zamiast tego jedyne co słyszałem to pustka. Zupełna głucha pusta, która krążyła w moich myślach od czasu, aż zaczęła się nasza 'kłótnia'. Nie była to typowa sprzeczka, były to po prostu ciche dni, ale tylko z jego strony. Cały czas zachowywałem się tak samo, a on stał jak zimna cegła patrząc na mnie z obrzydzeniem, albo zażenowaniem. Czasami jego emocje były .... właśnie .... nie było ich. Zamiast tego zawsze nosił tą dziwną maskę, którą przybierał na wywiadach. Maskę która mówiła ''Wcale nie chodzę z osobą z zespołu''. To było przykre, dlatego, że on ją przybierał w domu. W naszym domu, gdzie mogliśmy być bezpieczni okazując swoje uczucia. Gdzie nikt i nic nie mogło nam przeszkodzić we wszystkim co razem robiliśmy. On stał się zupełnie inny, przez zaledwie tydzień.

Gdy w końcu doczekałem się jakiegoś znaku życia nie był on takim, na jaki oczekiwałem.

- Harry, myślę, że powinieneś pogadać z Louis'em. Pokłóciliście się, czy co?

- Nie mam na to ochoty. Jestem już zmęczony.

Jest zmęczony.

Czym?

Zmęczony w sensie, miałem dzisiaj długi dzień jutro pogadam z Louis'em. Czy. Mam już dosyć humorków mojego chłopaka, po prostu on mnie męczy.

Jak do cholery ja go męczę? Nigdy nie płakałem przy naszych kłótniach, to on był tym, który zawsze się mazał, a ja go pocieszałem. Gdy raz nadarza się okazja, kiedy ja wymiękam, on mnie nie podnosi. Nie próbuję pocieszyć, czy wyjaśnić swojego zachowania.

Po jego słowach usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi od naszej sypialni. W pełni wigoru zamknąłem oczy udając, że już śpię. Jego głos był lekki i podśpiewujący, ale krok był oschły i znużony. Zajął miejsce koło mnie wpatrując się. Siedział około 10 minut, bez celu. Może myślał jak łagodnie mi powiedzieć, że z nami już koniec. Gdy takie myśli zalały moją głowę uroniłem kolejną łzę przez zamknięte oczy, nie zważając na chłopaka obok. Harry otarł ją swoim palcem, po czym wszedł pod kołdrę gasząc lampkę nocną.

Jedyne co usłyszałem przed zaśnięciem to mokry pocałunek w policzek i cichy szept młodszego: ''Przepraszam''.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro