🥀11🥀

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Piąty lipca

- No nareszcie! Wiesz ile razy dzwoniłam?! - krzyknęła do telefonu Max.
- dziewczyno nie krzycz, wcześnie jest - odpowiedział Mike.
- wcześnie? Wcześnie? Jest dwunasta czterdzieści sześć, to dla ciebie jest wcześnie? Wiesz jak ja się martwiłam?
- zapytała zdesperowanym głosem.
- możesz się drzeć? Próbuje spać - zapytał drugi zaspany, głos w słuchawce.
- przepraszam bardzo, a ty to kto, żeby mnie uciszać? - zapytała przewracając oczami, choć nikt tego i tak nie widział.
- twój sąsiad - odpowiedział.
- Nie gadaj! - krzyknęła uradowana.
- czy wy? - dodała.
- pa! - krzyknął czarnowłosy i się rozłączył.
- sukinsyn, na pierwszym spotkaniu we dwójkę? - powiedziała do siebie i zaśmiała się. Nie była świadoma, że ona zrobiła dokładnie to samo.

Dziewczyna jako iż, nie miała nic lepszego do roboty postanowiła zadzwonić do Jane, żeby się zapytać czy może gdzieś wyjdzie.
Wybrała numer i czekała chwilę, aż osoba po drugiej stronie odbierze.
- hej - ułyszała dobrze znany jej, głos przyjaciółki.
- hej,  masz na dzisiaj jakieś plany? Bo strasznie mi się nudzi - zapytała z nadzieję w głosie.
- eee sorki, ale dzisiaj trochę się źle czuje, pa - odpowiedziała szybko.
- pa - nie zdążyła odpowiedzieć, bo już ich rozmowa była zakończona.
Nie wiedziała dlaczego Jane z dnia na dzień jest jakaś inna, ale nie wnikała, może ma okres. Rudowłosa podeszła do lustra i cholera, znów ma blond odrosty.
Musi iść do drogerii po farbę i z jej szczęściem pewnie znów natkchnię się na Angelę i jej przydupasy, no ale nie ma zbyt innego wyjścia w takiej sytuacji. Dlatego wzięła pieniądze, wpakowała je do plecaka i udała się w stronę sklepu.

Drzwi sklepu, którego wręcz nienawidziła otworzyły się przed, a ona długo nie zwlekając weszła przez nie i udała się w stronę działu z farbami do włosów. Jak na złość znów, było jakieś totalnie nie potrzebne przemeblowanie i farby w odcieniu pomarańczy i czerwieniu były przestawione trzy półki wyżej. To, że rudowlosa nie była jakaś wysoka, bo miała ledwie metr sześćdziesiąt trzy, utrudniało jej to sięgnięcie swojego koloru.
- kurwa.. - szepnęła do siebie gdy dosłownie otarła opuszkiem palca o pudełko.
- pomóc ci w czymś, lala? - zapytał już zbyt znajomy głos za plecami dziewczyny.
- odpierdol się, Marco - odpowiedziała mu patrząc na niego z pod byka.
- Ale co tak agresywnie, lala - powiedział i z łatwością ściągnął farbę z górnej półki.
- Ty nie jesteś naturalnie ruda, lala? - dodał patrząc na kolor farby.
- po pierwsze, nie mów na mnie lala, a po drugie nie mów nikomu proszę - powiedziała i złożyła ręce jak do modlitwy.
- po pierwsze, będę mówić na ciebie lala, lala, a po drugie jeśli powiesz mi dlaczego i jaki masz prawdziwy kolor włosów, to nikomu nie powiem - odpowiedział dając dziewczynie produkt do rąk.
- jestem blondynką, a farbuje bo mój ojciec takie miał, a nie chce mieć z nim nic wspólnego - opowiedziała te kłastwo bez żadnego zawahania ruszyła w stronę kasy.
- czaję - odpowiedział idąc za nią, jak pies na smyczy.
- czemu ty nadal idziesz ze mną? - zapytała wzdychając.
- Bo tak, lala - odpowiedział uśmiechając się promiennie, na co rudowłosa tylko przewróciła oczami.

Można by pomyśleć, że ten dzień nie może być już gorszy, a jednak na ławce obok, drogerii, siedziała, jak jakaś patologia, którą w sumie były, Angela, Lili i Betany. Oczywiście gdy zobaczyły, swoją rudą przyjaciółkę i jednego z najprzystojnieszych - bo tak właśnie uważały dziewczyny i nie którzy chłopcy. Koszykarzy liceum w Hawkins, musiały jak jakieś faneczki do nich podbiec i zrobić szum na całe miasteczko.
- Siema ruda, hej Marco - powiedziała wypuszczając dym z papierosa.
- blondi i przydupasy jak ja za wami tęskniłam - powiedziała sarkastycznie  rudowłosa.
- słyszałam, że masz nowa sąsiadkę- powiedziała, a reszta osób skierowała na nią wzrok.
- pieprzyłaś, ją już? - zapytała i zaczęła się śmiać razem ze swoimi przyjaciółkami.
- jesteś lesbijką? - zapytał brunet.
- nie, nie jestem. Ona jakieś ubzdury pieprzy, bo ją za dużo osób rżnęło i jej mózg z dupa zamieniło - odpowiedziała rudowłosa, lecz bez swojej pewności siebie, którą straciła przez wiedzę, że okłamuje samą siebie.
- oj, kogo ty próbujesz okłamać, Mayfield? - zapytał blondynka, a na twarzy Max, malował się stres zmieszany z przerażeniem.
- każdy dobrze o tym wie, gdyby była tylko okazja nawet mnie byś zaciągnęła do łóżka - powiedziała, gdy widząc, że właśnie trafiła w słaby punkt rudowłosej uśmiechnęła się zlowieszczo i kontynuowała.
- ooo, czyli mam rację? Chcesz dotknąć moje cycki? Wiem, że chcesz - zaczęła się śmiać.
Blondynka wzięła rękę Max i dotknęła nią swoje piersi.
- i kto tu jest lesbijką, hmm? To nie ja prosiłam, żeby mi dziewczyna cycki zmacała - powiedziała wyrywając rękę z uścisku Angeli i ze łzami w oczach jak najszybszym krokiem, poszła w strone domu.




🥀
Hejo, trochę krótszy, ale ważne, że jest.
W ogóle coś zjebałam w czasie akcji, więc jak w dalszych rozdziałach coś nie będzie grało to, sorry, ale nie umiem liczyć XDD

Pozdrawiam<33












Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro