🥀3🥀

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwudziesty piąty lipca

- ruda uspokój się - powiedział Mike, obserwując jak Max używa jego lornetki do patrzenia, a bardziej szpiegowania nowej sąsiadki.
- jestem spokojna. Po prostu chce bardziej poznać ta nową dziewczynę - odpowiedziała, na patrząc na swojego przyjaciela.
- kurwa, patrzysz jej do pokoju z lornetki - powiedział czarnowłosy, próbują wyrwać przedmiot z rąk rudowłosej.
- daj. - powiedział.
- yhmm - odmruknęła, ostro spoglądając w oczy chłopaka.
I tak właśnie zaczęła się walka o śmierć i życie, albo bardziej o lornetkę i patrzenie w pokój ładnej sąsiadki lub brak przestępstwa, którym było owe stalkowanie .
To, że domy stały bardzo blisko siebie wszystko było słychać u młodej Hopper, która stała przy oknie już dobrą chwilę.
- siema, stalkerzy! - krzyknęła brunetka, na oboje się odwrócili w jej stronę
- przysięgam ja próbuję ją zmusić, żeby przestała. Ja nie mam z tym nic wspólnego! - odkrzyknął jej czarnowłosy, po czym dosłał w bok od przyjaciółki
- nie, bo my chcieliśmy niebo pooglądać bo takie ładne! - wyjąkała rudowłosa.
- tak, tak ja też UWIELBIAM patrzeć na słońce! - odpowiedziała sarkastycznie.
- co nie? Zajebiste widoki! - powiedziała niebieskooka uśmiechając się szeroko.
- ja cię nie znam - odpowiedział ciemnowłosy z zażenowaniem, przez co znowu dostał kuksańca w bok.
- auł! Jeszcze mnie bije! - dopowiedział
Brunetka miała juz cos odpowiadać, ale w jej pokoju rozległo się pukanie, a potem ktoś z impetem je otworzył.
- ja rozumiem, że chcesz miec przyjaciół, ale możesz nie drzeć pizdy? - powiedział Will z gniewem słyszalnym w głosie.
- może chcesz pogadać, ze stalkerką i chłopakiem, który próbuję ją odciągnąć od stalkowania - zaproponowała słonecznie się uśmiechając.
- przypominam, że oglądamy słońce! - powiedziała rudowłosa.
- a no tak - odpowiedziała brunetka, podchodząc z bratem do okna.
- hej, Will jestem. A ty pewnie jestes naszą nowa sąsiadką, o ile dobrze pamiętam Max. Ale ciebie nie znam. - powiedział szatyn
- dokładnie, jestem Max, a to Mike - powiedziała niebieskooka za czarnowłosego
- a twój kolega niemy? - zapytał.
- czy poprostu zawsze taki cichy? - dodał.
- on? No co ty to największa gaduła - odpowiedziała.
- co nie Michael? - zapytała.
- Mike? - powtórzyła jego imię, gdy ten nie reagował
- Mike! Cholera jasna bądź normalny! - krzyknęła rudowłosa
- tak, tak co? Urzekające te słonce dzisiaj, co nie? - odcknął się.
- nie będę wnikać. Jane'y i tak byłaś mi potrzebna, chodź - odpowiedział. zdezorientowany szatyn, obejmując siostre ramieniem.
- znowu nie dosięgasz do górnej po kakao? - zaśmiała się brunetk.
- może, a teraz chodź - odpowiedział.
- pa - odpowiedzieli w tym samym czasie, zamknęli okno i zniknęli gdzieś w korytarzu swojego domu.

- chłopie, ale ty czerwony - zaśmiała się ruda.
- nie prawda - powiedział podchodząc do lustra by zobaczyć swoją twarz
- prawda, prawda. A wiesz co jest jeszcze prawdą? - zapytała fikuśnie
- cicho. - odpowiedział stanowczo
- to przez brata Jane! - krzyknęła
- cicho, bo usłyszy - powiedział zestresowany.
- a poza tym to nie przez niego, nie jestem gejem - powiedział cicho zakładając ręce na klatkę piersiową.
- mówiłeś tak samo dwa lata temu, myśląc, że nie domyślę się tego, że zakochiwałeś się tylko w chłopach? Ja nie jestem głupia nawet widziałam jak jednego całujesz w policzek - odpowiedziała poruszając brwiami w górę i dół.
- po pierwsze skąd o tym wiesz? Nie mówiłem ci tego, a po drugie niby kogo? - zapytał
- no wiesz Holly kiedyś widziała twój pamiętnik i się zapytała czy o tym wiem, ale spokojnie przekupiłam ją paczką żelków, żeby nikomu nie mówiła, Louis.
- opowiedziała, a na policzkach chłopaka pojawił się jeszcze ciemniejszy odcień różu.
- uduszę, zmiksuję, zakopie tą małą... A co do Louis'a to tak jakoś wyszło - odpowiedział się łamiącym się głosem.
- ej, jedyne co jest w tym złego to to, że mi nie powiedziałeś. Teraz będziemy gejowymi przyjaciółmi - powiedziała przytulając go, kiedy po chwili usłyszała cichy szloch odsunęła się trochę od niego, żeby spojrzeć na jego twarz.
- co się dzieje? - zapytała z troską w głosie.
- jesteś po prostu najlepsza na świecie i może trochę się wzruszyłem - odpowiedział uśmiechając się do niej
- bo się rozpłaczę - odpowiedziała i wytarła jedną łzę wzruszenia z policzka, po czym znów przytuliła się do najlepszego przyjaciela.

~Jane

Stałam w kuchni z Will'em patrząc jak robi sobie kakao, które przed chwila ściagnęłam mu z najwyższej półki. Zaczęłam myśleć o dwójce, z którą przed chwilą rozmawialiśmy. Może i Max nie jest aż taka zła? Nawet śmieszna jest i całkiem ładna, a ten jej kolega leci na mojego brata, a zobaczył go pierwszy raz w życiu.
- wiesz, że ten cały Mike, leci na ciebie? - zapytałam uśmiechając się zadziornie.
- co ty gadasz? Pierwszy raz na oczy mnie widział, ale fakt jestem piękny - odpowiedział i zarzucił flirciarsko włosy za ucho.
- przecież widziałam jak się rumienił, fakt jestes najpiękniejszym grzybem - odpowiedziałam puszczając mu oczko.
- boże ty tylko byś o miłości ględziła, on nawet jakiś super ładny nie był, takie mocne pięć, może sześć na dziesięć - odpowiedział przewracając oczami. Mój brat nigdy nie był skłonny do rozmowy o miłości, zawsze powtarza, że jest na to za młody. No ale wiecznie młody nie będzie, dlatego trzeba korzystać póki może.
- ty lepiej się zajmij rudą - odpowiedział uśmiechając się zadziornie.
- ją? Stalkerką ,, hej, po gapie ci się na cycki,,. Nie ma szans - powiedziałam
- na pewno widziałaś, że patrzy tylko i wyłącznie na ciebie, nawet jak mówiła do mnie większość uwagi zwracała na ciebie. A skoro jestes taka otwarta na miłość to przejdź dziesięć metrów pod jej drzwi i wycałuj jej całą twarzyczkę - odpowiedział i uśmiechnął się zwycięsko
- nie zesraj się - powiedział pokazując mu środkowy palec
- świetny pocisk, grizzly - odpowiedział popijając swój ciepły napój.
- nie pogrywaj ze mną pieczaro, bo ci wypiję kakałko - powiedziałam zabierając mu kubek z napojem i zaczęłam je pić.
- oddawaj debilko - powiedział i próbował wyrwać mi naczynie z ręki.
- o boże jakie pyszne - powiedziałam odrywając się na chwilę od kubka.
- se je wypij zrobię sobie nowe - powiedział obrażalsko, choć tak naprawdę nie byl zły, a może jednak? Kakao to jego druga połówka, bez niego nie może żyć, to moze jednak jest trochę zły.
- przepraszam - powiedziałam przytulając go od tyłu.
- wybaczam po jednym warunkiem - powiedział
- robimy sobie dzisiaj piżama party, i mnie wyprztulasz - dopowiedział obracając się do mnie przodem
- ty jesteś uzależniony od kakałka, przytulania, mnie i czego jeszcze? - zapytałam śmiejąc się
- po prostu mnie przytul - odpowiedział łagodnie, a ja zgodnie z jego prośbą go bardzo mocno przytuliłam. Wiem, że jego ojciec, był okropny i Will do czternastego roku życia bał się dotyku, dlatego teraz kocha się przytulać i potrzebuję, żeby ktoś go przytulił. A ja kocham mojego brata i kocham się z nim przytulać, bo tylko on sprawia, że czuję się bezpieczna i choc na chwilę moge zapomnieć o szarej rzeczywistości.







🥀🩸
HEJO, wiem, że późno, ale byłam dzisiaj strasznie zajęta i w ogóle źle się czuje, ale jest git:)

Zaczyna się powoli byler
Sorkonos. Udało mi się napisać w tym rozdziale😃

Za błędy przepraszam.

Miłego dnia wieczora ranka lub Miłej nocy ❤️💜💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro