🥀6🥀

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwszy lipca

~Max

Obudziłam się przytulona do Jane w moim łóżku. Wyglądała urocze z roztrzepanymi włosami i w mojej czerwonej piżamie w jakieś wzorki. Wpatrywałam się tak w nią, lecz nie trwało to za długo, bo poczułam te cholernie chujowe uczucie w gardle, dlatego wyskoczyłam jak poparzona z łóżka, przy tym chyba budząc brunetkę, ale nie przejmowałam się tym teraz.
Popędziłam w stronę łazienki i rzuciłam się na podłogę, obijając sobie kolana z chyba każdej możliwej strony. Jedną ręką trzymałam sobie włosy, a drugą opierałam się o muszlę klozetową, czułam jak wszystko co wczoraj zjadłam i wypiłam podchodzi mi do gardła.
- ej wszystko w porządku? - zapytała zaspanym głosem brunetka.
- nie - odpowiedziałam wymiotując.
- Ojejku biedactwo - powiedziała dziewczyna podchodząc do mnie i łapiąc moje włosy. Nie będę mówić jak bardzo teraz jestem zażenowaniem tym, że rzygam przy mojej sąsiadce, do tego w tej w której jestem nieszczęśnie zakochana. Spóściłam wodę i podniosłam trochę głowę do góry, patrząc na zmartwioną twarz brunetki, jaką ona jest urocza, że się o mnie troszczy.
- chwilka naleję ci wody - powiedziała puszczając moje włosi i podchodząc do umywalki, biorąc kubek ze szczoteczkami do zębów i wywalając je z niego. Odkręciła kran i nalała wody, z którą do mnie podeszła i wręczyła. Ściągnęła też gumkę z włosów i zaczęła mi wiązać nią włosy kiedy brałam Łuka wody, którą oczywiście się przy tym oblałam, ale dziewczyna nic nie powiedziała chociaż wiem, że to widziała. Siedziałyśmy chwilę w ciszy w łazience, było mi już dużo lepiej, nadal nie rozumiem jakim cudem tak się schlałam jednym winem, kurwa jednym winem!!
- Już mi lepiej, przepraszam, że cię Obudziłam, strasznie mi głupio - odpowiedziałam z zażenowaniem w bardzo słyszalnym w głosie.
- spoko, widać, że słaba jesteś w temacie alkoholu - zaśmiała się cicho, na co zrobiłam oburzony minę.
- wypraszam sobie, jestem.... - nie dokończyłam, bo kolejny raz cały żołądek podszedł mi do gardła, przez co kolejny raz rzygałam, może ma trochę racji, ale tylko troszeczkę.
- właśnie widzę, mogę pójść się ubrać - zapytała mnie.
- oczywiście, nie trzymam cię tu - odpowiedziałam lekko się do niej uśmiechając.
Brunetka wyszła z pomieszczenia, a ja zostałam sama z moimi myślami, po pierwsze, boże jestem chujowa do picia, a po drugie, co my wczoraj robiłyśmy bo nic nie pamiętam.
Było mi już naprawdę lepiej, pewnie dlatego, że wyrzygałam wszystko razem z nerkami, płucami, jelitami i zapewno kością ogonową. Wstałam i wyszłam z łazienki, udając się do mojego pokoju, w którym były otwarte drzwi, a środku stała, Jane w samej bieliźnie. Zatrzymałam się przypatrując się jej idealnej sylwetce. Wcięcie w talii, duże uda, ładne piersi, okrągły tyłek, bardzo chciałabym jej dotknąć. Otrząsnęłam się, bo przecież gapię się jak moja przyjaciółka, bo chyba tak mogę ją nazwać się przebiera. Miałam mały atak paniki co robić jeśli mnie zauważy, chciałam szybko zawrócić do łazienki, ale oczywiście musiałam szturchnąłem dupą komodę, która wydała z siebie głośny dźwięk, przez który brunetka szybko się odwróciła w moją stronę.

- em przepraszam, przysięgam dopiero teraz przyszłam - odpowiedziałam odwracając się do niej plecami.
- spokojnie, nie przeszkadza mi to, że tu jesteś, poza tym to twój pokój - odpowiedziała uspokajać mnie, zrobiłam to co mi w zasadzie kazała. Weszłam do pokoju.
- jeśli Ci przeszkadzam w przebraniu się to wyjdę - powiedziała zakładając na siebie koszulkę.
- Nie, nie oczywiście możesz tu być- odpowiedziałam szybko podchodząc do szafy, biorąc sobie jakieś ciuchy. I w tej chwili przypomniała mi się pewna istotna rzecz, nie mam na sobie stanika.
Cholera jasna świat mnie nienawidzi.
Spokojnie Max, oddychaj, po prostu weźmiesz stanik założysz go na siebie i będzie po sprawie, ona nawet na ciebie nie spojrzy. Zamknęłam szafę, podniosłam biustonosz z podłogi i zwinnym ruchem, stojąc tyłem do brunetki, ściągnęłam z siebie bluzkę od piżamy i poczułam coś czego kompletnie się nie spodziewałam, a dokładnie wzrok dziewczyny na swoich placach. Wzięłam  mój zwykły, czarny biustonosz i jak najszybciej jak mogłam próbowałam go założyć, ale oczywiście pieprzony Bóg ma mnie i to w jakiej sytuacji jestem, w dupie, bo nie mogłam go zapiąć przez co poziom mojego stresu wzrósł trzykrotnie, a ja myślałam, że się popłaczę. Nagle poczułam czyjąś rękę na moich plecach.
- czekaj pomogę Ci - powiedziała próbując zapiąć mój stanik, co jej również niezbyt szło lecz po chwili go zapięła.
- dużo łatwiej się go odpina - powiedziała cicho, jakby do siebie, ale ja to usłyszałam.
- co? - zapytałam, przy okazji zakładając bluzkę oraz spodnie.
- Nie, nic naprawdę - odpowiedziała unikając mojego wzroku.
O nie, nie ja nie dam za wygraną.
- No mów, no chyba, że kazałam Ci odpinać mój stanik jak byłam pijana - zaśmiałam się, ale po wyrazie jej twarzy, stwierdziła, że chyba to właśnie zrobiłam.
- Nie gadaj, że kazałam Ci zrobić coś głupiego - odpowiedziałam z nadzieją, że jednak nie.
- Nie, nie po prostu chciałaś iść spać i mnie poprosiłaś, żebym Ci go odpieła, bo byłaś za pijana - odpowiedziała zakładając ręce na klatkę piersiową.
- okej, czyli ty pamiętasz co się działo w nocy? Jeśli tak to powiesz mi dlaczego moje ubrania, są pororzucane po pokoju? - zapytałam patrząc na moje ciuchy, leżące na podłodze.
- No po prostu, jak szłyśmy spać to je tu rzuciłaś- nic więcej ciekawego nie robiłyśmy- powiedziała rumieniąc się lekko, jakoś jej nie wierzę, ale nie chce mi się gadać o tym co odwaliłam będąc pijana.

- słuchaj, ja już będę się zbierać do domu, bo miałam być przed obiadem, a cholera jest trzynasta dwadzieścia cztery, więc papa - powiedziała, zaczynając zbierać swoje rzeczy.
- odprowadzę cię. - odpowiedziałam.
- Mac mieszkam obok ciebie nie opłaca Ci się - odpowiedziała przewracając oczami.
- To nie było pytanie, to było stwierdzenie - powiedziałam, zawsze stawiam na swoim i mam w dupie to czy komuś się to podoba czy nie, ja się dla kogoś zmieniać nie będę.
- No dobra jak tam chcesz - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- ty ruszaj dupę, bo mi ojciec obiad zje - zaśmiała się, ruszyłyśmy na dół.
Ubrałyśmy buty i opuściłyśmy mój dom kierując się do domu Jane. Jak można by się spodziewać droga nie trwała zbyt długo, bo może z dziesięć metrów nas dzieliło, ale trudno.
Byłyśmy pod drzwiami łososiowego domu, jak się okazało brunetka nie miała kluczy, dlatego zadzwoniła dzwonkiem. Po sekundzie otworzyła nam jej mama - Joyce Byers.
- dzień dobry, pani Byers - powiedziałam promiennie, z dużym uśmiechem na ustach.
- hej, chciałabyś może zostać na obiad? - zapytała kobieta, radośnie się do mnie uśmiechając. Spojrzałam na brunetkę, ta lekko pokiwała głowa na tak.
- z chęcią - odpowiedziałam z uśmiechem, wchodząc do ich domu.





🥀
Hejoo, jak tam u was?

Miłej wycieczki Sorkonos <333

Za błędy przepraszam, ale nie chce mi się ich sprawdzać XDDD

Pozdrawiam, ciocia❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro