🥀7🥀

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwszy lipca

Obie dziewczyny siedziały już przy stole, razem z rodziną Jane. Trzeba rzecz było przyjemnie, bardzo przyjemnie. Atmosfera jaka panowała w domu, była cudowna, każdy każdego słuchał. Każdy dla każdego był miły. Każdy okazywał uczucia każdemu. I to właśnie najbardziej zabolało Max. Niby jej mama nie jest zła zawsze stara się jak tylko może, ale gdy przychodzi co do czego jest w stanie udawać, że rudowlosa nie jest jej córką. To Neil ja tak zmienił, ale to nie jej problem, jak na razie. Na obiad było przepyszne spaghetti bolognese, kolejna rzecz, która łączyła dwie dziewczyny, obie je uwielbiały, no ale kto nie? Było cicho do czasu, gdy ojciec brunetki zdawał się być nie co podejrzliwy.

- córko ty moja, mogłabyś mi wytłumaczyć co masz na szyi? - zapytał staruch odkładając widelec. Wszyscy odruchowo spojrzeli na szyję przy samym dekolcie bluzki dziewczyny, gdzie widniała dość spora malinka.
- No bo ja mam chyba uczulenie na winogron, bo jadłam u Max i mi jakaś wysypka wyskoczyła - odpowiedziała dziewczyna bez chwili zawahania, sama była zaskoczona, że tak łatwo przyszło jej kłamanie.
- oj, może dam ci jakąś maść? - odpowiedziała pani Byers, lecz Jane szybko zaprzeczyła temu.
- Nie, nie może później -
- No dobrze. A w ogóle Maxine jak u mamy? - zapytała przenosząc wzrok na rudowłosą.
- raczej dobrze, w sensie dużo pracuje, ale zawsze tak pracowała i jest już tak przyzwyczajona, że nawet nie jest zmęczona, więc myślę, że dobrze - zaczęła paplać.
- To super, jak będzie miała wolne to powiedz, żeby wpadła na kawę - odpowiedziała promiennie starsza.
- oczywiście, przekażę - odparła rudowłosa z uśmiechem na ustach.
- aaaa Mike już lepiej się czuję? - zapytał Will wlepiając wzrok w szklankę z sokiem pomarańczowym.
- na pewno - odpowiedziała niebieskooką i popatrzyła porumiezawczo na brunetkę.

- kto to ten ,,Mike,,? - zapytał Hop.
-  przyjaciel Max - odpowiedziała jego córka.
- po samym imieniu mogę stwierdzić, że go nie lubię - powiedział mężczyzna pochłaniając kolejną porcje spaghetti.
- tato, ty go nawet nie znasz - odpowiedział szatyn.
- Nie muszę go znać, żeby go nie lubić - odpowiedział twardo.
- czemu zawsze tak robisz?! - zapytał, a właściwie krzyknął piwnooki.
- tak, czyli jak? - tym razem głos podniósł mężczyzna.
- Tak, że kogoś nie znasz, a ja już oczerniasz! - odpowiedział patrząc na niego spod byka.
- po pierwsze nie unoś się, a po drugie jestem dorosły i mogę robić co ze chce! - odkrzyknął uderzając ręką o stół.
- po pierwsze gdybys ty nie wtrącał swoich trzech groszy do każdego temtu nie musiał bym się unosić, a po drugie gówno możesz! -  powiedział i wstał od stołu zakładając ręce na klatce piersiowej.
- to wolny kraj i każdy może wyrazić swoje zdanie, a ty masz się miarkować, co się z tobą dzieje, do cholery jasnej!! - krzyknął również wstając od stołu mężczyzna.

- hej! - odezwał się pierwszy raz Jonathan, spoglądając na załamaną Joyce.
- możecie się nie kłócić przy stole, jeszcze do tego kiedy jest u nas gość? - zapytał.
- słuchaj to mój dom i będę w nim robić co chce, poza tym to nie ja zacząłem gładzić o jakimś chłopaku - odpowiedział i spojrzał na syna.
- mam dość, idę - powiedział I ruszył w kierunku schodów.
- pierwszy raz się dzisiaj z tobą zgadzam, też mam dość - odpowiedział starszy i wyszedł na dwór trzaskając drzwiami.
Brunet wzdychając usiadł na krzesło i posłał przepraszające spojrzenie Max.
Pamiętacie jak mówiłam, że cudowna atmosfera i rodzina? No tak może się trochę przeliczyłam.

- Ja przepraszam cię, obaj chyba jakiś bunt przechodzą - odpowiedziała wyraźnie zawiedzona kobieta.
- Nie, spokojnie nic się nie stało, jak mój ojciec żył, też były ciągłe kłótnie - odpowiedziała pocieszająco rudowłosa.
- twój ojciec nie żyję? - ruda pokiwala głowa twierdząco.
- strasznie mi przykro - odpowiedziała kobieta, łapiąc dłoń dziewczyny.
- słuchaj mówiłaś, że Twoja mama dużo pracuję, więc jak coś zawsze możesz przyjść do nas jak będzie Ci smutno, samotnie, źle, nasze drzwi stoją dla ciebie otworem - powiedziała kobieta troskliwie się do niej uśmiechając.
- naprawdę dziękuję, ale nie musi pani jakoś daję radę nie jest źle, on był zły, lepiej jest bez niego - odpowiedziała rudowłosa, łamiącym się głosem.
Nie lubiła mówić o swoim ojcu, a w szczególności o tym jak zmarł, a bardziej z kogo ręki.

Po zjedzeniu reszty obiadu Max opuściła posiadłość rodziny Jane i udała się do siebie. Brunetka po tym jak pomogła mamie posprzątać po obiedzie udała się do swojego pokoju, lecz przechodząc obok drzwi pokoju usłyszała cichy szloch, chciała wejść do środka, ale nie mogła tego zrobić. Nie umie pocieszać ludzi, dlatego obeszła pomieszczenie i udała się do siebie. Wie, że zrobiła źle, ale nie umiała zbytnio pomóc, a nie chciała pogorszyć sytuacji. Gdy była w swoim pokoju, położyła się na łóżku, rozmyślając o wszystkim, aż do głowy wleciało wspomnienie wczorajszej nocy w domu rudowłosej. Pamiętała wszystko, dosłownie wszystko, z czym czuła się bardzo źle. Dobrze pamiętała, że to ona to zaproponowała, zniszczyła jej pierwszy raz. Ona nie chciała go mieć z nią przecież, chciała, ale brunetka myśli, że to przez alkohol.

Żałuję, że  upiła się.
Żałuję, że zaciągnęła ją do łóżka.
Żałuję, że wydziedziczyła ją.
Żałuję, że nie powiedziała o tym co zaszło Max. Przecież powinna o tym wiedzieć.
Żałuję, że całowała jej usta od tak.
Żałuję, że jej się podobało.

Nie powinno jej się podobać, chciała więcej.

Jej ciała
Jej jęków
Jej ust
Jej bliskości
Jej

Zrobiła to.

Podeszła do szafy i wyciągnęła z pod ubrań mały woreczek foliowy, w którym znajdywały się żyletki z temperówek.
Wzięła jedną i zrobiła kreskę na lewym nadgarstku. Potem zrobiła kolejną i jeszcze jedną, aż z jednej stało się osiem.
Nie powinna tego robić w dzień, bo w każdej chwili do pokoju mógł ktoś wejść.
Wtedy wydał by się jej najczarniejszy sekret.
Krew Kapała na podłogę w jej pokoju.
Wzięła bandaże, które już miały brązowe ślady zaschniętej cieczy i obwiązała sobie nim miejsce ran.
Z jej oczu wydobywały się łzy, płakała.
Ale bezgłośnie, gdyby nie zły na policzkach nikt by o tym nie wiedział.
Szybko schowała narzędzie zbrodni spowrotem do woreczka i wcisnęła pomiędzy odzież. Podeszła do łóżka przy którym stała szafka nocna, na której było pudełko chusteczek. Wzięła jedną i szybko wytarła krople krwi z podłogi.
Wyrzuciła chusteczkę, Wzięła telefon komórwowy i usiadła na łóżku jakby nigdy nic oglądając media społecznościowe.

,, podobało jej się, a nie miało...,,


🥀
No siema💋💋 trochę długo nie było rozdziału, ale chyba ujdzie.

JPsugary jest rozdział więc plis nie rób mi nic, błagam 🙏🙏

Za błędy przepraszam, ale nie chce mi isie ich sprawdzać.

W ogóle dzisiaj widziałam taką hot rudą dziewczynę, no po prostu PIEKNA BYŁA 😻

Miłego dnia/wieczora/ranka lub Miłej nocy💋❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro