~*~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Oneshot jest inspirowany animacją z medii, ale dodaję jeszcze drugi filmik, bo to leciało w tle jak tworzyłam to cudowne dzieło o trzeciej w nocy. (Potem nie mogłam zasnąć, bo słyszałam wszystkie te odgłosy)]

[No i przepraszam za takie chujową końcówkę, ale za nic nie widziałam zakończenia tego, a moja siostra powiedziała, że może być tak jak jest, więc wszystkie skargi co do tego lecą do niej.]

https://youtu.be/RPzvOjg-jdQ


***

Hisoce udało się w końcu wyciągnąć Illumiego na przejażdżkę. Lśniący samochód sunął cicho po żwirowej drodze, pryskając odłamkami kamienia spod opon. Choć to czarnowłosy prowadził i mógł zawieść ich gdziekolwiek by nie zechciał, jechał zgodnie ze wskazówkami złotookiego.

- Prawo, lewo, prosto. Teraz w tą polną dróżkę.

Samochód zatrzymał się tuż nad końcem suchego lądu. Zza jego krawędzi rozciągał się przepiękny widok na jezioro, w którym migoczącym blaskiem odbijało się światło gwiazd. Wiatr delikatnie szumiał w tataraku, burząc powierzchnię wody i powodując fale, które obijały się o brzeg.

Reflektory pojazdu wraz z silnikiem zostały wyłączone przez Hisokę, który wyciągnął się z przedniego siedzenia przez pół auta, by móc to zrobić.

Illumi nie zwracał uwagi na mężczyznę wyciągniętego na jego kolanach. Jak na niego było to całkiem normalne zachowanie, dlatego siedział prosto, głowę trzymał wysoko, a swoimi czarnymi oczami wpatrywał się w migoczącą mozaikę srebrnych odblasków na tafli wody.

Starszy z chłopaków odwrócił się na plecy i wbił wzrok w podbródek drugiego. Patrzył tak chwilę, całkowicie ignorowany, aż w końcu się odezwał. Brzmiało to spontanicznie, lecz to co zamierzał zrobić planował od początku wyjazdu.

- Chciałbyś czegoś spróbować?

Wtedy dopiero czarnowłosy zaszczycił spojrzeniem swojego partnera.

- Hm? - zamruczał w odpowiedzi

Hisoka posłał czarnookiemu śmiały uśmiech i podnosząc się, sięgnął do kieszeni. Chwilę w niej grzebał, po czym wyciągnął jakąś prostokątną tabletkę.

Może Illumiemu się zdawało, lecz odbijała ona zielone, fluorescencyjne światło, które hipnotyzowało go i przyciągało. Miał wrażenie, że aż prosi się o połknięcie. Taka ładna, przyjemna, zielona. Lecz nie oparł się pokusie, po prostu patrząc, jak gdyby nigdy nic co zrobi purpurowowłosy.

On jedynie wbił swoje złote tęczówki prosto w czarne źrenice kolegi i bez mniejszego zawahania wsunął specyfik na język. Przycisnął go do podniebienia, aby go lekko rozpuścić, a następnie przełknąć.

- Wiem ile emocji w sobie ukrywasz. - Hisoka uśmiechnął się tajemniczo, wyciągając rękę z resztą tabletek.

Illumi sięgnął po nie niepewnie, lecz jednocześnie stanowczo, tak jakby nie mógł opanować żądzy, która ciągnęła go do tego dziwnego specyfiku.

- Czekaj. Naprawdę zjadłeś je wszystkie?

- To źle? - odpowiedział lekceważącym pytaniem na pytanie

- A jak się czujesz?

- Jakbym coś czuł...

Hisoka o mało co się nie zaśmiał, lecz popsułoby to atmosferę, więc jedynie uśmiechnął się rozbawiony i wyciągnął rękę w stronę przyjaciela.

Illumi sam nie wiedział, kiedy znalazł się na tylnym siedzeniu samochodu z rozpiętą bluzą i z złotookim siędzącym mu na biodrach, który także zdążył pozbyć się górnej części garderoby.

Pocałunki były pełne namiętności. To przyspieszali, to zwalniali, jakby nie mogąc się zdecydować, w której formie mogą się bardziej sobą nasycić.

Purpowowłosy przejął inicjatywę, a czarnooki pozostał raczej biernym ogniwem. Czuł się otumaniony, jakby delikatna mgiełka pokryła jego zmysły wzroku i słuchu, jednocześnie wyostrzając smak, dotyk oraz węch. Doskonale czuł smak warg drugiego mężczyzny, dotyk zwinnych palców ściągających jego ubranie. Sam też opuszkami palców wyczuwał dobrze zbudowane mięśnie Hisoki, które pod każdym delikatnym ruchem prężyły się i rozluźniły.

Na swojej bladej, zimnej szyi Illumi nagle poczuł wprost gorące usta partnera, który raz przygryzał jego skórę, raz ucałowywał.

Czarnooki coraz lepiej czuł wszechogarniające podniecenie. Wygiął plecy w łuk, przylegając swoim nagim ciałem do ciała Hisoki, na znak potrzeby bliskości, a z jego ust wyrwał się błagalny jęk.

Złotooki uśmiechnął się swoim niewyżytym uśmiechem, po czym znów zagryzł skórę na umięśnionej piersi Zoldycka, drażniąc się z nim, przez co ten jęknął jeszcze bardziej prosząco, napinając mięśnie całego ciała.

Hisoka w końcu zlitował się nad długowłosym mężczyzną i po krótkim rozciąganiu wbił się w niego gwałtownie, od razu zaczynając poruszać szybko oraz głęboko biodrami.

Lecz Illumi tego nie poczuł. Nie czuł też delikatnego chłodu nocnego powietrza, które wpadało przez uchylone drzwi samochodu, ani rozgrzanego ciała przy swoim rozgrzanym ciele.

Illumi czuł nic i wszystko, ciemność oraz kolory. Ciało reagowało na bodźce, lecz umysł osiągnął stan nirwany.

Czarnowłosy nie był w swoim ciele, a unosił się w przestrzeni pełnej kolorów i pełnej głośnych dźwięków. Coś jak klub, w którym nigdy nie był, lecz nie było potu, ani ciał, które ocierają się o siebie w nieprzyzwoitym tańcu.

Choć ten stan przypominał Zoldyckowi też coś innego. Gdy mocno przyciśniemy powieki do oczu, widzimy kolorowe plamy, które zastępuje ciemność, by następnie rozbłysnąć mieszanką kształtów i twarzy, które znikają po niecałej sekundzie, zmieniając wygląd i miejsce niczym chmury. Tak właśnie czuł się Illumi w tym momencie, mimo, że jego oczy były na pewno szeroko otwarte.

Będąc gdzieś poza ciałem Illumi nie widział, że pot rozmazał lekko makijaż Hisoki, ani, że jego włosy były zmierzwione nadając mężczyźnie seksownego wyglądu. Nie żałował tego, bo jak można żałować tego, czego się nie widziało.

Zbyt duża dawka narkotyków działała w mózgu czarnookiego, zagnieżdżając się w nim i powodując śmiertelne uzależnienie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro