002 | 𝐌𝐨𝐜𝐞 𝐰𝐫𝐚𝐜𝐚𝐣ą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- El... - zaczął Mike'a.

- Jane - szepnęłam - mów do mnie Jane. Przy nieznajomych Jane.

- Dobrze...Jane... - wydawał się być jakiś...zakłopotany...

- Wiesz, pomyślałem, żeby... - zaczął mówić, a ja poczułam jeszcze większy ból. Jakby ktoś ściskał mi mocno głowę gumkami, albo jakby strzelił mi w głowę pistoletem. Kolejne jęki bólu wydobyły się z moich ust, tym razem jednak głośniejsze.

- Co jest? - zapytała Max. - Wszystko dobrze?

- A-ała...głowa...strasznie mnie boli...

- Pójdę po jakieś tabletki - powiedział Lucas, po czym wyszedł.

Tabletki tu się na nic zdadzą. Ból głowy jest niewyobrażalnie mocny. Na nic tabletki.

- Miała już tak kiedyś? - zapytał czarnowłosy.

- Nie...to pierwszy raz, kiedy tak ma...muszę zadzwonić po Hoppera.

Will mówiąc to, podszedł do telefonu i wykręcił numer do taty. Nie odbierał, jednak dalej próbował.

A ból głowy nie ustawał, tylko się powiększał.

- Czuję, jakby ktoś wbijał w głowę milion ostrzy...

Mike bez słowa wziął mnie na ręce, w stylu na pannę młodą i położył mnie na jednej z wolnych kanap. Podłożył mi pod głowę poduszkę, jednak to na nic.

- Mam tabletki! - krzyknął Lucas, wchodząc do piwnicy.

- Daj - podał Mike'owi tabletki i szklankę wody - Jane, weź je - wzięłam dwie kapsułki do ręki, po czym wrzuciłam do ust, popijając wodą. - Połóż się...powinno ci zaraz przejść...

- Dziękuję...powoli przestaje boleć - powiedziałam, kiedy ból powoli ustawał, może tabletki jednak pomogły...- A! - krzyknęłam, gdy ból wrócił ze zdwojoną siłą.

- El...Jane, co się stało? - zapytał zdenerwowany Mike, trzymając moją rękę.

- Boli...Aaa! - wydobyłam z siebie kolejny krzyk.

- Co się dzieje?! - do piwnicy wparowała Nancy i Johnathan, a ból wrócił znowu.

Mocniejszy.

Nie mogłam wytrzymać.

Głowa pękała mi od środka.

- Aaaaaa! - krzyknęłam najgłośniej, jak mogłam, gdy poczułam jeszcze mocniejszy ból.

Wtedy stało się to.

Usłyszeliśmy tłuczenie szkła.

Miałam złe przeczucia.

Johnathan pobiegł na górę zobaczyć, co się stało.

Wrócił do pokoj po sekundzie, a na jego twarzy malowało się zdziwienie i strach.

Na szczęście. Ból głowy ustał. Byłam zmęczona, cała zapłakana. Wtuliłam się w Mike'a, gdy usłyszałam słowa starszego brata, skierowane do mnie.

- Jane...wszystkie okna pękły...

Spojrzałam się przestraszonym wzrokiem na resztę, którzy mieli na twarzy wymalowany szok.

- To przeze mnie - szepnęłam.

Wstałam szybko z kanapy, ale momentalnie upadłam na nią spowrotem, przez ból, który spowrotem uderzył w moją głowę.

Na szczęście tylko na sekundę.

- Nie wstawaj - usłyszałam głos Mike'a przy uchu.

Spojrzałam na niego, potem na Max, Lucas'a, Dustin'a, Will'a... I na nią... Jeniffer, na twarzy miała wymalowany strach, szok i...jakby coś odkryła...dowiedziała się o czymś.

Nawiązałyśmy chwilowy kontakt wzrokowy, patrzyłyśmy sobie głęboko w oczy, chcąc coś w nich odnaleźć.

Oddychałam ciężko, nie mogłam uwierzyć w to, co się stało.

- Odzyskałam je... - wszyscy popatrzyli na mnie niezrozumiale, wszyscy oprócz Jeniffer... - Odzyskałam moce...

Uśmiechnęłam się, jednocześnie będąc cała we łzach.

Nagle w drzwiach stanął Hopper z Joyce.

***

- Więc, przeanalizujmy to, nagle zaczęła boleć cię strasznie głowa, a gdy ból nasilił się tak, że wydarłaś się na cały dom, okna popękały, co znaczy, że wróciły ci moce, tak? - upewniał się Jim.

Minęło pół godziny od wcześniejszego zdarzenia. Chłopcy i Max zajęli się Jeniffer, która bez wcześniejszej prośby o wyjaśnienia, wyszła. Jim od trzydziestu minut rozmawia ze mną na temat tego, co stało się pod jego nie obecność, czego mam już dość. Powtarzam mu w kółko to samo, a on zawsze nie bierze pod uwagę tego, co jest w tym najistotniejsze.

Mam podejrzenia, że to wszystko przez Jeniffer... Że łączy nas jakaś więź i przez jej spotkanie odzyskałam moce.

- Tato, nie rozumiesz - westchnęłam. - Mówiłam ci już, że to na pewno przez tą Jeniffer, ile mam to powtarzać?!

- Spokojnie, El - Mike ścisnął moją dłoń, aby dodać mi otuchy.

- Jak mam być spokojna? - zapytałam, jednak nie krzyczałam.

- Nie rozumiem, dlaczego ta dziewczyna wywarła na tobie takie wrażenie - powiedział Hop.

Zapomniałam...przecież nie powiedziałam im o Mamie...

- Ja... Muszę wam o czymś powiedzieć - musisz to zrobić, El, musisz.

- O co chodzi? - zapytała Max.

- Ja...pamiętacie, gdy pojechałam do mamy? - przytakneli - Mama nazywa się Ives. Wiem, że poza mną nie miała żadnego dziecka, ale miała też siostrę... Becky Ives... Podejrzewam, że Jeniffer to jej córka - wyjaśniłam im swoją „teorię".

- Może to tylko zbierzność nazwisk - zapytał, a bardziej stwierdził Lucas.

- Nie...wiem, że to ona, bo, jakby tego było mało, przeprowadziła się stąd, gdzie mieszkała Terry i Becky - wyjaśniłam. - Zresztą - ciągnęłam dalej - nie zdziwiło was to, że nie była wcale jakoś szczególnie przestraszona i że o nic nie pytała?

- W sumie - zgodziła się ze mną Max - to może być prawda.

- No właśnie. Gdy tylko ją zobaczyłam, poczułam z nią jakąś więź, a gdy dowiedziałam się o jej nazwisku i gdzie mieszkała - zaczęły się te bóle głowy. Musi być coś na rzeczy! - krzyknęłam, nie wytrzymując już.

- Wiecie gdzie mieszka? - zadałam pytanie, nikt nie odpowiedział. - Wiecie?! - krzyknęłam, a w tym samym czasie namiot, w którym mieszkałam, gdy Mike znalazł mnie w lesie, cały się rozwalił. Przeze mnie. Niekontrolowanie.

Przestraszyli się.

Ja zresztą też.

- Mike wie - powiedział szybko Dustin.

- Mike - odwróciłam się w jego stronę - gdzie?

- Przy Rode Street 22 - odpowiedział. - Chcesz tam pojechać?

- Tak - kiwnęłam głową twierdząco. - Muszę dowiedzieć się prawdy.

- Jadę z tobą - oświadczył od razu.

- Mike...

- My też jedziemy - powiedziała reszta.

- Myślisz, że pozwolimy ci pojechać tam do niej samej? - zapytał ironicznie Will.

- Nie, najlepiej będzie, gdy pojadę tam ja i El, nie potrzebujemy więcej osób. Załatwimy to szybko - zaprotestował Hopper.

- Hola, hola. Nie rozpędzaj się, Hop. Jadę z wami - powiedziała zdenerwowana Joyce.

- Co?

- Bez gadania, jedziemy. - oświadczyła. - A wy - wskazała na Johnathan'a i Nancy - macie się nimi zająć i tylko spróbujcie się stąd ruszyć.

I takim sposobem wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy pod Road Street 22.

Kolejny rozdział!
Co myślicie?
Sytuacja zaczyna się rozkręcać, a powiem wam, że będzie ostro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro