008 | 𝐏𝐥𝐨𝐭𝐞𝐜𝐳𝐤𝐢 𝐢 𝐭𝐞𝐥𝐞𝐟𝐨𝐧

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Już jestem! — krzyknęła Max, gdy weszła do pokoju, mając w rękach dwa kubki z herbatą. — No to gadaj — dodała, kładąc kubki na stoliku obok łóżka, sama na nim siadając. — Jak tam z Mike'iem? — poruszyła znacząco brwiami.

Typowa Max.

Zaśmiałam się na jej entuzjazm. To było swego rodzaju słodkie. Ale i śmieszne.

— No więc, jeśli pytasz, czy jesteśmy razem, to tak, wróciliśmy do siebie — odpowiedziałam, a na moje policzki mimowolnie wpłynęły rumieńce.

— Okej — powiedziała powoli. — No to teraz mów, jak to się stało — jej entuzjazm powiększył się, a z twarzy cały czas nie schodził jej uśmiech.

Sama się zastanawiam, jak ona w tak krótkim czasie zmieniła nastawienie do Mike'a.

Przypominając sobie moją i chłopaka rozmowę, czułam, że robię się jeszcze bardziej czerwona.

— No, no. Musiało się coś dziać, skoro zrobił się z ciebie dorodny burak — powiedziała prześmiewczo, śmiejąc się ze mnie. Ja tylko spiorunowałam ją wzrokiem.

— No spotkaliśmy się u niego w piwnicy, pogadaliśmy trochę i...zapytał mnie, czy zostanę jego dziewczyną — opowiedziałam w DUŻYM skrócie, pomijając parę faktów.

— No dobrze, to teraz poproszę to samo, tylko z większymi szczegółami.

Wiedząc, że przyjaciółka nie da mi spokoju, zaczęłam jej opowiadać od początku do końca, jak się to stało. Tym razem nie pomijając nic.

— O mój Boże, wiedziałam, że w końcu do siebie wrócicie — nic nie odpowiedziałam, tylko lekko się uśmiechnęłam. — Co na to Hopper i Joyce? — zapytała.

Cóż.
Oni już tacy szczęśliwi nie byli.

— Oni...no nie zbyt się ucieszyli — zmarszczyła bwi. — Znaczy Joyce się ucieszyła — sprostowałam, a Max mina od razu się zmieniła. — Tylko tata...no był zdziwiony tym faktem.

— Zdziwiony? — powtórzyła po mnie, nie zbyt wierząc w te słowa.

— No dobra. Zdenerwował się trochę...

— Trochę? — zaśmiała się.

— Trochę bardzo...zwłaszcza, jak wtedy usłyszał, że się całowaliśmy. Od razu po omówieniu planu wziął mnie i Mike'a na bok i zaczął tłumaczyć nam zasady, bez których nie będziemy mogli się spotykać — razem z Max nie mogłyśmy już po prostu wytrzymać i wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. Śmiałyśmy się tak z parę minut, aż usłyszałyśmy, że ktoś dzwoni. Max chwiejnym krokiem, niczym menel, nadal się śmiejąc, podeszła do telefonu, aby go odebrać.

— Słucham? — rudowłosa nadal się śmiała, nie mogła tego opanować, zresztą, tak jak ja. — Mike? Tak, twoja księżniczka jest u mnie — mówiła do słuchawki, ledwo oddychając przez śmiech. Sama nie myślała, co właśnie mówiła, s ja nawet nie zwracałam na to uwagi. — El! Twój książę nie może wytrzymać minuty bez ciebie i powiedział, że mnie zabije, jeśli nie dam cię do telefonu — krzyknęła do mnie, mimo że stałam parę kroków od niej. W końcu upuściła telefon, sama kładąc się na podłodze i turlając się ze śmiechu.

Ja jednak, słysząc, że Mike chce ze mną gadać, natychmiast się uspokoiłam. Podeszłam szybko do telefonu, podniosłam słuchawkę i przyłożyłam ją do ucha.

— Mike?

W końcu. Już myślałem, że ta wariatka nigdy ci nie da tego telefonu — słyszałam oburzenie w jego głosie. Ja się tylko zaśmiałam.

— Jeśli ta wariatka by umarła, to ja razem z nią, także uważaj na słowa — zagroziłam mu. — Więc po co dzwonisz? — zapytałam.

Chciałem usłyszeć twój głos.

— I tyle? — zdziwiłam się.

Serio, widzieliśmy się godzinę temu.

Nie, to nie wszystko. Jutro jest wigilia, pamiętasz? — jak mogłabym zapomnieć...to moja pierwsza wigilia, spędzona jako twoja dziewczyna.

— Tak, oczywiście — odpowiedziałam.

Rodzice postanowili zaprosić ciebie, Hoppera i Byers'ów do nas na święta. W głównej mierze dzięki temu, że Nanc chodzi z Johnathan'em, a ja z tobą i moi rodzice chcieli, abyśmy się wszyscy trochę bliżej poznali.

Na prawdę?! — krzyknęłam szczęśliwa. Tak bardzo się cieszyłam!

— Co jest? — zapytała Max, już trochę opanowując swój śmiech.

— Później ci powiem — odparłam. — Tata, Joyce, Will i Johnathan wiedzą? — zwróciłam się do chłopaka.

Tak, mama do nich dzwoniła, a gdy dowiedziała się, że ty jesteś u Max, kazała mi cię powiadomić samemu — uśmiechnęłam się, jednak zaczęłam się po chwili z zastanawiać, dlaczego. Nie chciało jej się już do mnie dzwonić, czy może chciała, abyśmy z Mike'iem trochę przy okazji porozmawiali?

— Jasne, dziękuję, że do mnie zadzwoniłeś. Już nie mogę się doczekać — uśmiech nie opuszczał nawet na moment mojej twarzy. Cieszyłam się. Tak niewyobrażalnie się cieszyłam...

— Och, skończ już gadać, El. Chłoptaś nie zając, nie ucieknie, a nam stygnie herbata — Max podeszła do mnie, wzięła telefon do ręki i powiedziała: minuta i ani sekundy dłużej, Wheeler. Ty się nią jeszcze nacieszysz — mówiąc ostatnie zdanie podała mi słuchawkę z miną pedofila i odeszła do szafy, pewnie po jakieś gazetki.

Mam się bać? — zapytał.

— Nie masz czego, a nawet gdyby, ja zawsze będę obok i cię obronię — zażartowałam, jednak było w tym trochę prawdy. W końcu, nie raz już mu ratowałam życie. — Kończę, bo Max mnie zaraz tutaj zje. Kocham cię, dobranoc, Mike.

— Ja ciebie bardziej, El. Do jutra.

Chłopak odłożył słuchawkę, a ja jeszcze chwilę stałam z nią, trzymając ją przy uchu z uśmiechem. Nie mogłam doczekać się już jutra. Co ja założę? Jak wymaluje? Jaką zrobię sobie fryzurę? Zostaniemy tam na noc? Jak mam się zachowywać przed jego rodzicami? Jak przedstawić...

To wszystko było takie trudne...
Za trudne.

— El, kontaktujesz? — przyjaciółka pomachała mi ręka przed twarzą.

— Tak, sorka. — odpowiedziałam, odłożyłam od razu słuchawkę i wróciłam do niej, siadając na łóżku. — No to, skoro ty wiesz już wszystko o mnie i o Mike'u, to teraz ty mi powiedz, co jest pomiędzy tobą a Lucas'em — powiedziałam stanowczo. Chciałam się tego dowiedzieć, dużo mogło się pomiędzy nimi zmienić, zważywszy na charakter obojga.

— No wiesz...w sumie to...między nami jest tak, jak zawsze — powiedziała w końcu.

Spojrzałam na nią, nie zbyt wierząc jej w to, co właśnie powiedziała. Nastolatka spuściła wzrok, skubiąc paznokcie.

— Czy ty kłamiesz? — zmrużyłam oczy. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, po chwili jednak znowu go spuściła.

— Nie...wydaje ci się — mruknęła.

— Przyjaciele nie kłamią, Max — rzekłam ze stoickim spokojem. — Powiedz prawdę.

— Oh, no dobra! — krzyknęła, wiedząc, że nie dam jej spokoju. Nic nie powiedziałam, tylko posłałam jen wzrok, mówiący „lepiej się przyznaj, albo pożałujesz”. — Więc...podejrzewam, że Lucas mnie zdradza... — powiedziała cicho, zauważyłam, że ma łzy w oczach.

— Jak to?

— No...— podniosła na mnie swoje załzawione oczy — miesiąc temu zapisał się do drużyny koszykarskiej. Jest w tym dobry, grają różne mecze...

— Co w tym złego? Dobrze, że znalazł sobie hobby — wyznałam jen prawdę.

— Posłuchaj, okej? — westchnęła. — Zakolegował się z chłopakami z drużyny, raz poszedł z nimi na imprezę, na której były też chirliderki ze szkoły. Po tej imprezie zaczął się dziwnie zachowywać, w szkole zaczął coraz więcej gadać z tą Chrissy, a dodatkowo nie ma już dla mnie tyle czasu, co wcześniej... — mówiąc to rozpłakała się.

Tak mi było jej szkoda...

— Oh, Maxine — przytuliłam ją do siebie — będzie dobrze, zobaczysz, na pewno ci się tylko wydaje — zaczęłam głaskać ją po włosach, gdy ta wypłakiwała mi się w ramię.

Wtedy już wiedziałam, że muszę porozmawiać z Lucas'em. I to jak najszybciej.

Okej, a więc, jak obiecałam, tak zrobiłam.
Ósmy rozdział, taki troszkę luźniejszy, aby zapomnieć o nadchodzącej szkole.

Jesteście gotowi na szkołę?

Ja nie. Ale cóż mam zrobić, przed szkołą nie mogę uciec, a wykształcenie jednak jest potrzebne.

Ostatni rozdział na wakacjach, a później już będą w roku szkolnym niestety.

Kocham was ❤️
Waszą Klaudia ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro