❤ Rozdział 47❤

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hejka, jakby jest to ostatni rozdział w sensie będzie jeszcze tylko epilog. Trochę mnie tu nie było i szczerze troszkę straciłam wenę na to opowiadanie. Więc przepraszam, ale rozdział nie będzie jakiś wow. A teraz już nie przedłużając zapraszam do czytania.
~Oliwia/Psysia















- Gdzie? - zapytałam cicho i poczułam oddech Marcina na skórze, przez co przeszedł mnie dreszcz.

- Do Stanów - przymknął oczy jakby oczekiwał jakiejś mojej gwałtownej i nie koniecznie miłej reakcji.

- Dostałem propozycję nagrania kilku teledysków w LA i do tego jakąś piosenkę do jednego z seriali na Netflixie nagranych w Nowym Jorku - dodał spoglądając na mnie krótko. Nadal mnie przytulał tylko tym razem w mojej głowie wyglądało to bardziej jak próba zatrzymania mnie przy sobie, a nie jak nic nie przekazujące objęcie w pasie.

- To... Super! Gratulacje! - powiedziałam z iskierkami radości w oczach, które od razu zniknęły gdy Maciejczak pokręcił głową.

- Wyjeżdżam na dwa miesiące - oznajmił, a mi aż zakręciło się w głowie. Dwa miesiące... Dwa miesiące?! Dla nas - nastolatków to... Strasznie dużo czasu.

- Oh..  - wydusiłam z siebie spuszczając wzrok na ziemię. Nagle moje buty wydały się naprawdę bardzo interesujące.

- Oli, ja wiem, że to długo...

- Kiedy wyjeżdżasz? - przerwałam mu, nie zastanawiając się czy to miłe czy nie.

- W środę - odpowiedział przełykając ślinę, a ja westchnęłam. Zostały tylko 4 dni...

- Czemu.. czemu nie powiedziałeś mi wcześniej? - zadałam kolejne pytanie oddalając się trochę od niego. Wolałam patrzeć mu w oczy, żeby wiedzieć czy mówi prawdę.

- Sam dowiedziałem się dopiero jakiś tydzień temu, a nie było okazji.. nie chciałem psuć ci radości z wyjazdu i spotkania idoli - wyznał patrzą na mnie oczkami takiego smutnego szczeniaczka.

- Więc.. zamierzałeś mi powiedzieć w dzień przed wyjazdem? Czy wcale? - zacisnęłam palce na rękawach bluzy chcąc stłumić nieprzyjemne emocje.

- To nie tak.. - wymamrotał spoglądając wszędzie tylko nie na mnie - chciałem ci powiedzieć jak wrócisz ale udało mi się przyjechać i po prostu.. wolałem zrobić to teraz.

I wiecie co? Pomyślałam sobie coś co pewnie będę żałować ale w tym momencie chciałam być jak najdalej zwycięzcy The Voice Kids 3. Chciałam, żeby cofnął swoje słowa u żeby wszystko było snem i gdy otworzę oczy okaże się, że to tylko moja dziwna wyobraźnia. Ale niestety życie nie jest bajką ani grą. Nie możesz wymazać niektórych sytuacji choćbyś nie wiadomo jak tego pragnął. I z tego właśnie powodu zrobiłam coś czego aktualnie nie chciałam robić. Przytuliłam jeszcze raz mojego chłopaka i po prostu pozwoliła mu wyrzucić wszystko z siebie.

- Przepraszam Wisienko. Nie chcę zostawać cię tutaj na tak długo, ale doskonale wiesz, że taka okazja może się nie powtórzyć. Przepraszam... - mruczał pod nosem obejmując mnie jak najmocniej mógł, żeby nic mi nie zrobić. Przez jakiś czas - nie wiem, kilka może kilkanaście minut - po prostu tak staliśmy. Gdy Marcin przestał mówić staliśmy tak w ciszy. Nie chciałam, żeby myślał, że jestem na niego zła. Bo chyba nie byłam, po prostu... To skomplikowane, ale boję się, że przez te dwa miesiące stracę go nie tylko jako chłopaka, a co gorsze - jako przyjaciela. Zamrugałam kilka razy, żebym nie zaczęła płakać i z trochę sztucznym uśmiechem odsunęłam się od niego nadal nie puszczając jego dłoni.

- To.. chyba musimy wykorzystać te dni jak najlepiej, prawda? - spytałam próbując wydobyć z siebie jak najwięcej pozytywnej energii. Maciejczak cicho odetchnął i pokiwał głową, a na jego ustach błąkał się delikatny uśmiech.

- Widziałem po drodze jakieś 10-15 minut stąd wesołe miasteczko. Idziemy? - zaproponował, a ja od razu po zgodziłam mówiąc, że muszę jeszcze tylko poinformować pana Adama. Chwilę później odnalazłam go wzrokiem i szybko do niego podbiegłam.

- Proszę pana... Czy mogłabym jechać z Marcinem do wesołego miasteczka? Wrócimy przed 20:00 - poprosiłam robiąc słodkie oczka. Wujek Kuby cicho się zaśmiał.

- Jasne, jedź ale miej telefon przy sobie, bo potem może Jakub do ciebie zadzwoni, żebyśmy po was przyjechali - odparł, a wymieniając imię mojego przyjaciela lekko się zawahał.

- Okej. Dziękuję! - pisnęłam przytulając mężczyznę, po czym wróciłam do Loczka z uśmiechem na twarzy. Tym razem już nie był za bardzo udawany.

- Mam nadzieję, że moja mama wie gdzie to było - wymamrotał brunet prowadząc mnie do samochodu jego rodziców.

- Dzień dobry - przywitałam się widząc w środku panią Maciejczak. Kobieta gdy tylko usłyszała gdzie chcemy jechać przewróciła oczami i powiedziała, że chyba pamięta drogę.

Przez resztę dnia świetnie bawiliśmy się w Wesołym miasteczku, tylko czasami zatrzymywałam się na chwilę chcąc zapamiętać te sceny jak najlepiej, bo chyba lepszych wspomnień z Marcinem mieć nie będę przez najbliższy miesiąc.




















To hej jeszcze raz.
Sorki, że ostatnio nic nie wstawiałam, ale szkoła jakby potrafi trochę załamać nawet na początku. Więc mam nadzieję, że wy się jakoś trzymacie.
Postaram się niedługo wstawić epilog i chyba na razie to będzie koniec historii naszej Wisienki i Loczka. Jak będziecie chcieli to zastanawię się nad tą drugą częścią ale nie jestem pewna, czy będę miała na nią wenę. Także po prostu życzę Wam miłego dnia/wieczora zależy kiedy czytacie i do zobaczenia albo raczej do napisania w epilogu ❤
~ Oliwia/Psysia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro