~ 35 ~ Wake up, please

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hyunjin siedział w kuchni gdy zauważył zza okna czarny samochód podjeżdżający pod posiadłości w której mieszkał. Dokończył jednym łykiem swoją herbatę i wyszedł z pomieszczenia, żeby ubrać kurtkę oraz buty. Sprawdził czy ma klucze oraz inne potrzebne rzeczy, a kiedy wszystko się zgadzało, krzyknął do rodziciela, że wychodzi. Dostał szybko odpowiedź w postaci pożegnania, więc dłużej nie zwlekając, wyszedł z domu. Podszedł do samochodu, otworzył drzwi i wszedł do środka witając się z Chanem, który siedział na miejscu kierowcy. Dostał tą samą odpowiedź.

— Słońce? — złapał za rękę Felixa, który wzrok miał wbity w ziemię nie myśląc nawet o podnoszeniu go na bruneta.

— Tak? — spytał łamiącym się głosem. Hyunjin puścił dłoń swojego partnera i objął go w pasie, tym samym przyciągając go bliżej siebie.

— Spokojnie, słońce — mruknął mu do ucha.— Wszystko będzie dobrze, nie opuszczę cię tam nawet na krok — obiecał a chłopak pokiwał głową.

Mimo wszystko, trochę uspokoiła go myśl, że będzie przy nim Hyunjin, który opiekował się nim nawet bardziej niż Chan, który był zdecydowanie nadopiekuńczy. Chris jechał z nimi, więc to też potwierdzało go w przekonaniu, że nic mu się nie stanie, ale z jakiegoś powodu dalej strasznie się bał. Może po prostu obawiał się zobaczyć swojego ojca po tak długim czasie w takim miejscu? Pierwszy raz od bardzo dawna zobaczy go trzeźwego, co trochę go za ciekawiło. Myślał jak będzie wyglądał, mówił czy nawet chodził bez promili we krwi. Nie pamiętał już jak to jest gdy mężczyzna nie śmierdział alkoholem i nie był w ogóle pijany.

— Już jesteśmy — jego rozmyślania przerwał głos Chana zatrzymującego samochód. Hwang wyszedł z pojazdu i podał rękę Felixowi, który złapał ją dopiero po wzięciu głębokiego wdechu. Kiedy wysiadł, blondyn zamknął drzwi od samochodu i zabezpieczył kluczem.

— Nie martw się tak. Obiecuję, że będzie dobrze — powiedział najwyższy do swojego chłopaka. Rudy przytaknął wzmacniając uścisk na jego dłoni na tyle, że Hyunjin zastanawiał się jakim cudem mu jej jeszcze nie złamał. Nie miał serca powiedzieć mu o tym, ponieważ wiedział, że ten potrzebował teraz wsparcia, które chciał mu zaoferować. Nie był więc ani trochę zły i ruszył z nim do wejścia na komisariat.

★★

Blondyn usiadł na krześle. Nic mu nie zrobił, nawet go nie dotknął, lecz z jakiegoś powodu naprawdę się bał. Wziął głęboki wdech próbując się uspokoić, ale to było na nic. Hyunjin obiecywał mu, że go nie opuści, ale nie mogli nic poradzić na to, że policja chciała też porozmawiać z nim. Starszy jeszcze próbował ich przekonać, by Felix mógł być przy tym obecny, ale nie chcieli się zgodzić. Lee obiecał mu, że będzie siedział na krześle obok sali i nie ruszy się nawet z miejsca czekając na niego. Długo dawał się przekonywać, ale wreszcie mu się to udało. Teraz cieszył się, że nie musiał tego robić przed zobaczeniem swojego rodzica, ponieważ wiedział, że wtedy nie wydusiłby z siebie żadnego słowa przez strach.

Chris był w łazience, więc pocieszała go myśl, że zaraz wróci i złapie go za rękę lub nawet przytuli mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Musiał chociaż myśleć, że tak będzie, ponieważ inaczej by już dawno stąd wyszedł i nie dał się namówić na jakąkolwiek rozmowę. Może i nie stresował by się tak bardzo gdyby nie wiedział, że za drzwiami znajduje się jego chłopak razem ze swoim ojcem, który nie wyglądał na zadowolonego gdy wszedł do pomieszczenia ze starszym trzymając go mocno za rękę i będąc wręcz przylepiony do jego ramienia. Wiedział, że nie jest dobrze nastawiony do takich związków, więc na pewno nie miał dobrego o Hwangu, jego własnym chłopaku, który pocałował go w policzek gdy myślał, że nikt tego nie widzi. Chciał pomóc Felixowi, ale nie wiedział, że jego ojciec to widział. Teraz nie mógł się uspokoić. Już sama myśl spotkania rodzica była straszna a jeszcze wiedza iż jest w tym samym pokoju co jego partner była jeszcze straszniejsza.

Nagle usłyszał jakieś krzyki z pomieszczenia obok. Od razu wstał zdenerwowany. Nie wiedział czy może wejść, ale co ważniejsze - nie wiedział czy chce znów tam być. Myśl o swoim ukochanym przekonała go do podjęcia decyzji. Już miał łapać za klamkę gdy usłyszał jakieś hałasy, które przestraszyły go na tyle, że odskoczył przestraszony. Przełknął głośno ślinę czując jak jego ręce znów zaczynają drżeć. W momencie gdy Chan podbiegł do Felixa, drzwi otworzyły się. Ochroniarze musieli wręcz siłą wyciągać mężczyznę z pomieszczenia, który szarpał się i krzyczał coś rozwścieczony. Piegus nie mógł nic zrozumieć. Żadne słowa do niego nie docierały przez ogromny stres i strach jaki w tej chwili przeżywał. W końcu odważył się zajrzeć do sali. Poczuł łzy w oczach gdy zauważył pod ścianą nieprzytomnego Hyunjina. Obok niego był jakiś blondyn rozmawiający przez telefon, za pewne z odpowiednimi służbami, które miały mu pomóc.

— H-Hyunjin! — Felixa przebiegł obok przewróconego stołu już po chwili znajdując się przy Hwangu.— O-obudź się, p-proszę — powiedział przez płacz. Nie wiedział ile musiał tak klęczeć przy nim próbując go obudzić dopóki Chan nie złapał go w talii odsuwając go od starszego.— P-puść mnie! — wykrzyczał próbując się wyrywać.

— Lixie, ratownicy muszą go zabrać — powiedział spokojnie Bang wzmacniając uścisk.— Nic mu nie będzie, naprawdę — powiedział nieco ciszej. Nie był ani trochę przekonany do swoich słów, ale nie umiał inaczej uspokoić kuzyna. Próba jednak mu się nie udała, ponieważ rudowłosemu to wcale nie pomogło. Nie mógł patrzeć jak zabierają go na noszę, więc odwrócił się do blondyna i wtulił się w jego klatkę zasłaniając sobie ten widok. Wyższy przytulił go do siebie mocno samemu bojąc się o stan Hyunjina.

Jednak w tej chwili nie mogli w żaden sposób pomóc i to dobijało ich najbardziej.

★★★

Jak się dziś czujecie? Wszystko w porządku u was?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro