~ 40 ~ Stop it!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[1/3]

Rudowłosy przekroczył próg sali. Zastał tam swojego chłopaka robiącego coś na swoim telefonie oraz swojego kuzyna przysypiającego na krześle. Chciał zamknąć drzwi jak najostrożniej, żeby tylko nie przeszkodzić nikomu z nich, lecz oczywiście wyszło jak zawsze i niechcący wydał więcej hałasu niż chciał. Obaj spojrzeli w jego stronę a piegowaty posłał im nerwowy uśmiech. Zaraz potem spuścił wzrok siadając na krześle obok łóżka bruneta. Nikt nie odzywał się przez jakiś czas. Każdy czuł się niezręcznie.

─ Jak się czujesz? ─ spytał wreszcie Lee. Hwang wzruszył ramionami znów wracając wzrokiem do swojego telefonu.

─ Dobrze ─ rzucił tylko tyle. Młodszy przytaknął nic więcej już nie mówiąc. Chris wstał ze swojego miejsca nieco się rozciągając przy tym.

─ Pójdę po coś do picia, chcecie coś? ─ spytał przenosząc swój wzrok raz na jednego a raz na drugiego.

─ Możesz mi przynieść wodę ─ odparł Hwang a Chan przytaknął. Felix pokręcił głową na znak, że on nic nie chce.

─ Zaraz przyjdę ─ poinformował ich i wyszedł z pomieszczenia. Między nastolatkami nastąpiła kolejna cisza. Nie sądzili, że ich spotkanie będzie aż tak niezręczne.

─ Przepraszam ─ powiedzieli w tym samym momencie. Chwilę potem zaśmiali się z tego.

─ Nie powinienem ci wtedy pisać o Chanie skoro sam tu leżysz ─ powiedział wbijając swój wzrok w buty. Było mu najzwyczajniej w świecie głupio, że martwił się bardziej o kuzyna niż o chłopaka. Może określenie "bardziej" jest tu źle użyte, ponieważ martwił się o obydwóch, lecz w ich konwersacji wspominał bardziej o Bangu.

─ A ja nie powinienem być od razu taki zazdrosny ─ stwierdził wzdychając. Złapał go za rękę i posłał mu delikatny uśmiech gdy piegus podniósł wzrok na niego. Hwang usiadł przytulając do siebie młodszego, który od razu wtulił się w jego klatkę. Potrzebował go w tej chwili bardziej niż się spodziewał.

─ Obaj źle zareagowaliśmy ─ stwierdził a ten mu przytaknął. Wyższy musnął ustami jego skroń. Brakowało mu tych czułości pomimo tego, że nie zrobili sobie wcale takiej długiej przerwy. Trwali tak w uścisku dopóki nie wszedł Chan.

─ Nie przeszkadzajcie sobie ─ powiedział odkładając butelkę na stolik Hyunjina.─ Jeżeli coś się będzie działo, wołajcie ─ dodał chcąc już wyjść, lecz zatrzymał go głos rudowłosego.

─ Możesz pojechać do domu się przespać, my sobie poradzimy ─ przekonywał go, lecz blondyn pokręcił głową przecząco.

─ Już obiecałem tacie Hyunjina, że będę go pilnował. Prześpię się później ─ obiecał za nim wyszedł. Chciał dać im trochę prywatności siadając na krześle obok sali. Felix westchnął ciężko.

─ Długo to on tak nie pociągnie ─ westchnął ciężko patrząc na drzwi.─ Zaraz pojedzie do pracy i znów nie pójdzie do siebie a wtedy-

─ I znowu zaczynasz ─ prychnął Hwang. Felix spojrzał na niego zdziwiony. Nie odzywał się przez jakiś czas.

─ Co zaczynam? ─ spytał dosyć niepewnie. Naprawdę nie chciał wywoływać niepotrzebnej kłótni, ale miał tego dość.

─ Znów się martwisz tylko nim ─ odparł a młodszy nie odpowiadał przez chwile.

─ O ciebie też się martwię, ale Chan to mój kuzyn i widzę, że coś z nim nie tak ─ wytłumaczył wskazując na drzwi za którymi był blondyn.─ On często ledwo kontaktuje. A z tobą jest chyba okay po za tym, że stałeś się chamski ─ drugie zdanie wypowiedział ciszej, ale za to z większą irytacją.

─ Wcale nie jestem chamski tylko szczery a to spora różnica ─ mruknął pod nosem na co ten wywrócił oczami.

─ Proszę cię, zachowujesz się wobec mnie gorzej niż przed naszym związkiem ─ odpowiedział już nieco pewniej. To tylko bardziej rozzłościło Hyunjina.

─ To może lepiej ze mną zerwij, co? ─ krzyknął mocno gestykulując. Lee miał przed oczami jedną ze scen z awantury w domu, więc wystraszył się na tyle mocno, że odsunął się z taką siłą, że przewrócił się wraz z krzesłem. Dopiero po chwili do bruneta dotarło co tak właściwie zrobił.─ Kochanie, prze-

─ Przestań! ─ wykrzyczał wciąż mają tą samą scenę przed oczami. Ciężko brało mu się jakikolwiek wdech, a gdy poczuł uścisk na ramieniu, zaczął się wyrywać. Nie widział prawie nic przez łzy, ale gdy spłynęły mu po policzkach a obraz stał się mniej rozmazany, uspokoił się nieco widząc przed sobą zmartwioną twarz swojego chłopaka zamiast rodziciela.

─ Słońce, naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło ─ wydusił szeptem jakby bojąc się, że jeżeli powie to głośniej, znów go wystraszy. Piegowaty wybuchł płaczem gdy emocje z niego opadły. Brunet przytulił go do siebie mocno i szeptał mu co chwilę jakieś przeprosiny.

─ Hyunjin, co sie- ─ przerwał mężczyzna wchodzący do sali. Chan, który wszedł zaraz po tym jak usłyszał huk krzesła, chciał mu już wyjaśnić, lecz młodszy wstał wybiegając z sali. Było mu strasznie wstyd. Jak on mógł chociażby pomyśleć, że Hyunjin byłby zdolny zrobić cokolwiek podobnego do jego ojca?

Za to brunet dalej klęczał na ziemi w zbyt wielkim szoku, żeby wstać. Przeklinał w myślach samego siebie, że dopuścił do tej sytuacji. Miał go chronić a nie dopuszczać do czegoś takiego.

Jestem najgorszym chłopakiem na świecie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro