~51~ You think?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

─ Zabierasz go do restauracji? ─ upewniał się brunet a czarnowłosy kiwnął głową.─ Powinieneś wymyślić coś jeszcze.

─ To powiedz mi co ─ mruknął pod nosem. Zatrzymał się widząc czerwone światło i westchnął ciężko widząc parę aut przed nim.

─ Już wiem! ─ spytał nagle strasząc tym czarnowłosego. Chciał już go ochrzanić za to iż nie powinien straszyć kierowcy, ale ten kontynuował.─ Zawracaj, kupisz mu ładnych pierścionek i oświadczysz się w końcu.

─ Pojebało cię? ─ spojrzał na swojego przyjaciela, który nie wyglądał jakby żartował.─ Mam mu się teraz oświadczyć? Nie mogę teraz przecież, jesteśmy za modzi i-

─ Hwang, nie przesadzaj, masz 20 lat i możesz już mu się oświadczyć. Nikt nie każe ci się od razu żenić, nie? ─ założył ręce na krzyż a młodszy prychnął.

─ Ty się jakoś Jisungowi nie oświadczyłeś ─ prychnął pod nosem a starszy wyjął pudełeczko z kieszeni.─ Chyba sobie żartujesz.

─ Czekam tylko na odpowiedni moment, ty nie musisz czekać, bo masz świetną okazję do tego ─ odparł chowając je do kieszeni z powrotem.

─ Jesteś jebnięty ─ mruknął pod nosem. Lee przewrócił oczami na jego wypowiedź.─ Nie zgodzi się, to za szybko.

─ Nie widzisz, że on już tego chce? Daje ci przecież jasne znaki! Chciał z tobą zamieszkać, wspomina o waszej przyszłości i już kilka razy myślał o waszym ślubie ─ zaczął wymieniać.─ To oczywiste zależy od ciebie, ale jak chcesz mu się jeszcze kiedyś oświadczyć, to teraz jest najlepszy moment.

─ Myślałem o tym kilka razy, ale myślałem, że się nie zgodzi i zrobię z siebie debila a potem będzie niezręcznie. Albo gorzej! Zgodzi się tylko po to, żeby nie było między nami niezręcznie. Hyung, ja nie mog-

─ Ogarnij się ─ przerwał mu zirytowany.─ Przemyśl to jeszcze. Nie zmuszam cię do tego, bo to twoja decyzja, ale uważam, że zgodził by się bez zastanowienia.

─ Myślisz?

─ Ja to wiemy, Hyunjin ─ odparł a młodszy spojrzał na drogę wzdychając cicho.

Już kompletnie nie wiedział co robić.

★★★

─ Słońce, już jestem! Przepraszam, że tak późno, ale korki były ─ powiedział zdejmując sobie buty i kurtkę.─ Ale za to kupiłem twoje ulu- oh, hej tato ─ przywitał się gdy wchodząc do kuchni napotkał swojego ojca.─ Gdzie Felix? ─ spytał rozglądając się.

─ W łazience ─ wzruszył ramionami biorąc ostatni łyk kawy.─ Długo cię nie było ─ stwierdził spoglądając na zegarek.

─ Straszne korki były ─ odparł chowając lekartswa do szafki.

─ Wiesz, bo- ─ nie dokończył, przez dźwięk zamykanych drzwi. Już po chwili w kuchni znalazł się blondyn, który od razu wtulił się w bok wyższego.

─ Cześć, Lixie ─ uśmiechnął się a piegowaty mruknął coś w odpowiednim. Starszy podał mu paczkę jego ulubionych ciastek a młodszy od razu się ożywił biorąc je.─ Już lepiej się czujesz?─ spytał gdy ten otwierał opakowanie słodyczy.

─ Mhm, przeszło mi ─ odparł wpychając sobie dotyczą buzi ciastko. Starszy kiwnął głową obejmując go ramieniem i spojrzał na swojego rodzica.

─ To co chciałeś powiedzieć? ─ spytał z lekkim uśmiechem wywołanym przez młodszego.

─ Już zapomniałem ─ mruknął po chwili a jego syn przytaknął. Piegowaty położył opakowanie przed mężczyzną, który z tego skorzystał i również poczęstował się.─ Będę się już zbierał. Muszę załatwić jeszcze parę spraw ─ odparł wstając z krzesła.

─ Przyjedziemy w weekend znowu ─ powiedział czarnowłosy, na co ten kiwnął głową. Ubrał buty i kurtkę a następnie, wcześniej żegnając się z nimi, wyszedł.

─ Zrobię nam kolacje ─ zaproponował otwierając lodówkę. Wyjął z niej ser oraz masło a z szafki obok wziął chleb.

─ Czekaj, pomogę ci ─ powiedział podchodząc do niego razem przygotowując tosty.

★★★

Czarnowłosy mruknął coś niezrozumiałego przez sen gdy blondyn wiercił się w łóżku. Wreszcie puścił go, nieświadomie oczywiście, odwracając się od partnera. Nie wiedział, że ten miał w tym momencie koszmar, lecz skąd mógł wiedzieć gdy był właśnie w swojej krainie snów gdzie wszystko było piękne i kolorowe, w przeciwieństwie do tej Felixa. Łzy już dawno spływały po piegowatej twarzy a z jego ust wydobywało się co chwilę mruknięcia oraz oddech szybszy niż zazwyczaj. Nagle wybudził się z koszmaru, lecz nie mógł się ani ruszyć, ani nic powiedzieć. Z jego ust wydobył się niekontrolowany szloch, lecz on dalej nie mógł się poruszyć, żeby obudzić Hwanga obok. Starszy miał naprawdę głęboki sen a obudzenie go często graniczyło z cudem. Na szczęście, ich pies leżał na dywanie i wskoczył na łóżko zaczynając lizać czarnowłosego po twarzy jakby wiedział o co chodzi.

─ Kkami, zostaw mnie ─ wymruczał Hyunjin. Chwilę później do jego uszu doszedł płacz młodszego, na co od razu się podniósł. Spojrzał na swojego chłopaka i w tej chwili mógł dziękować swojemu psu. Wziął młodszego w objęcia starając się go uspokoić.─ Lixie, spokojnie, jestem tu ─ mówił szeptem do młodszego kołysząc się z nim. Jego ramię było już mokre, lecz nie przejął się tym ani trochę. Najważniejszym w tej chwili był dla niego blondyn, który mocno wtulił się w niego nawet nie myśląc o puszczeniu go.

Po jakimś czasie desperackie próby Hyunjina uspokojenia go wreszcie zaczęły skutkować i młodszy już tylko pociągał nosem co chwilę. Obaj wciąż trwali w swoich uściskach a starszy głaskał go delikatnie po włosach. Hyunjin spojrzał na zegar, który wskazywał na godzinę trzecia w nocy. Westchnął cicho, ponieważ już od jakiegoś czasu nie mógł się wyspać. Oczywiste, nie był za to zły na swojego chłopaka, ale to nie zmieniło faktu iż ten i tak był zmęczony. Nie tylko fizycznie, psychicznie też, bo czuł się coraz gorzej. Musiał uważać na słowa kierowane do młodszego, musiał wiele odmawiać i zawsze być przy nim, poprawiać mu humor oraz być na wyciągnięcie ręki. Nie, że jakoś bardzo mu to przeszkadzało, lecz on też miał już powoli dość. Na szczęście miał Minho, który go rozumiał, pocieszał i był taki jak on w stosunku do Felixa. Potrzebował tego. Czasem znaleźć się na miejscu młodszego i również dostawać wsparcie od swojego hyunga.

Szkoda tylko, że Minho nie był dla niego na wyciągnięcie ręki.

///////////////////////////////

Powoli zbliżamy się do końca

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro