Rozdział IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Na górze wkrótce okazało się straszniejsze niż Proto kiedykolwiek mógł by sobie wyobrażać.

Zaczęło się od okropnego wrzasku alarmu gdzieś nad jego głową. Cały hangar ożył, wszyscy zebrani z radością, równej tej którą odczuwał sam bocik, zaczęli wychodzić przez ogromne drzwi i rozmawiali przy tym głośno. Zostawili tylko pojedyncze stateczki.

Proto widząc okazję wreszcie odważył się wyjść.
Hangar był ciepły i suchy, nie to co slumsy. A słońce świeciło do środka przez duże okna.
Wszystko było pomarańczowe i świecące, a mech nie mógł przestać się napatrzeć.
Zbliżył się ostrożnie do stojącego najbliżej statku...
Szpiciasty dziub, długie skrzydła... Proto dotknął ich z namaszczeniem czując radosne podniecenie.
Stateczek był tak mały jakie dotąd widział z kratki... Niesamowite!
I był pomalowany w różne liczby, tak jak ściany kanałów, ale dodatkowo miały różne wzory jakich Proto nigdy w życiu nie widział...
Wszystko tutaj było po raz pierwszy w jego życiu...

Pierwsze były kolory, światło, pierwsze były wielkie maszyny na kołach i pierwsze były srebrne skrzynie pod ścianą.
W hangarze nie było dużo rzeczy, ale były zbyt wspaniałe żeby przejść obok obojętnie.
Proto jeszcze długo oglądał każdy ze statków, dotykał szpica z szybą. Sprawdzał skrzydełka i malunki, niektóre nawet nazywał tak jak cyberraty i scraplety z kanałów. Przyglądał się ścianom, które też były malowane.
Szczególnie zwrócił uwagę na czerwony znaczek głowy, który powtarzał się na ścianie hangaru i na buziach statków.
Stary Scrapsul powiedziałby znowu że zachowuje się jak Iskrzenie na placu zabaw.

Potem wspiął się z trudem na ruchome schody by wyjrzeć przez okna...
Zobaczył jeszcze więcej parkingu i statków i więcej mechów, biegających albo rozmawiających ze sobą. Większość zbierała się teraz w dużej grupie pod ogromnym statkiem na drugiej stronie parkingu...
Proto otworzył szerzej optyki z niedowierzania.
Maszyna była naprawdę duża i ciężka i zastanawiał się jakim sposobem ona płynie w powietrzu.
Grupa zaczęła się trochę przepychać, wciąż śmiejąc się i wymachując rękami. A mechowi znów udzielała się ta radość.
Po chwili ktoś kogoś objął, a ta femme skoczyła mechowi na szyję...
Nagle młody bot poczuł się dziwnie.
Odsunął się od szyby i usiadł próbując zrozumieć dlaczego coś bardzo każe nu tęsknić za czymś. Czymś jakby bliskość.
Miał ochotę się przytulić. Albo pobiec tam i pośmiać się razem z tymi mechami.

Jego spojrzenie padło na drzwi. Wciąż były otwarte... Zerwał się natychmiast, ośmielony.
Zdążył dobiec tylko do skrzynek stojących w pobliżu bo powstrzymały go nagle głośne głosy z na zewnątrz.
Cofnął się bo tak kazało mu przeczucie...
Chyba nie był zbyt gotowy na spotkanie...
Zrobił krok do tyłu chcąc już wracać. Pech jednak go nie opuścił. Natychmiast gdy się odwrócił wpadł na ciężkie metalowe skrzynki, które zapiszczały nagle.

- Nie! - szepnął, zdjęty strachem.

Zbliżył się do następnej i dotknął ją zdziwiony. Ku jego zaskoczeniu skrzynka zaświeciła na czerwono przy brzegu i zaczęła piszczeć. Wszystkie zachowywały się wściekłe cyberraty a nie miały powodu!

- Ktoś tam jest? - Proto usłyszał jak zbliżające się Autoboty przestały się śmiać.

- Nie, nie cicho! - próbował desperacko uciszyć skrzynki...

Dotknął kolejnej przypadkiem, też świecącej na czerwono, a ta huknęła w środku i uleciał dym...

- Kto tam jest!? Niech to rdza!

Proto spanikował. Naprawdę spanikował.
Poderwał się do biegu chcąc wrócić do kratki i do kanałów, ale stąd nie widział nawet gdzie ona była!
W ostateczniej próbie skoczył i siedział cicho pod brzuszkiem jednego ze statków dopóki...

-Kto tutaj jest!?

Trzech mechów i tamta femme wpadli do środka z wściekłymi minami.

-Na Wszechiskre!

Jeden zbliżył się do skrzynek i uspokoił je dotykiem, stwierdził ze zdziwieniem Proto. Więc słuchały tylko jego?

- Wybuchły! - krzyknął dotykając zniszczonej skrzynki - Niemożliwe, a jednak!

- Ktoś tu jest - warknęła ze złością femme i wrzasnęła - Zapłacisz za to!

Proto było przykro, ale nie miał zamiaru nikomu płacić.
Wycofał się, jak mu się zdawało cicho, ale jego plecy zaorały brzydko statek.
Uskoczył natychmiast z cichym krzykiem. Zaraz po tym odwrócił się i zobaczył dziurę, daleko pod ścianą.
Ruszył się żeby do niej dopiec, ale wtedy...

- Nie ruszaj się! - mech krzyknął za jego plecami - Nawet nie waż się uciekać, idioto!

Proto nie wiedział co miał na myśli, ale odwrócił się.
Gdyby tylko wiedział jak zareagują...

- TO VEHICON! - wrzasnęła femme.

- Kto? - spytał Proto autentycznie zdziwiony.
Femme też wyglądała na przerażoną i zdziwioną... Tylko przez chwilę.

- Nie waż się drgnąć, ty kupo złomu! - krzyknęła i zbliżyła się do niego robiąc z ręki jakieś pukawki, które zabłysły na niebiesko.
W ułamku kilicyklu wszystkie mechy w pomieszczeniu zrobiły to samo.

- Nie, ja nie! Jestem botem!

- Wysadził sprzęt!!

- Skąd się w ogóle tutaj wziąłeś, prymitywie?!

Spytał ten, z którym femme wcześniej rozmawiała.

- Zastrzelcie go! - krzyknęła ona, niemal podbiegając do niego przez co jeszcze bardziej skołowany Proto cofnął się.

- Nie, ja jestem Autobotem! - krzyknął zdesperowany, cofając się w pobliże statku...

Jego słowa jakby na chwilę ich wyłączyły...
Tylko na chwilę zanim nie wybuchli głośnym śmiechem.
Proto nie czuł już nic zabawnego w ich głosach...

- Myślisz że jak się zrobisz na niebiesko to cię nie zauważą, cholerny Trepie!?

- Dość! - wrzasnęła femme, a jej nie-ręka zrobiła się bardzo jasna.

Nagłe ciepło kazało się schylić młodemu botowi.
To samo światło zderzyło się obok niego, wybuchając pomarańczowym i białym kolorem, który na chwilę go oślepił. Jakieś gorące drobinki spadły mu na ramię i strzepnął je panicznie...

- Nie strzelaj w kadłub! - usłyszał z daleka.

- Przepraszam! - krzyknął Proto, choć tak naprawdę nie wiedział co zrobił.

- Nie ty! - poczuł silne ręce na ramionach - Ty mi powiesz skąd się tu wziąłeś a potem...

- Żadne potem, zgaś go teraz i już! - krzyknęła femme a jej nie-ręką znów zajaśniała.

- Nie!

Krzyknął desperacko, otworzył optyki, które były trochę zamglone. I wywinął się, złapał mecha za szyję i rzucił nim. Pociągnął do siebie, sprawiając że ten zaskoczony upadł a sam Proto poderwał się chwiejnym biegiem do wyjścia.
Czy ja właśnie? Nie miał pojęcia co zrobić i dlaczego... Tak jakby zareagował gdzieś ze środka.

- Co z nim? - usłyszał jeszcze mecha stojącego przy skrzynkach.

- Są zwyczajnie głupie! - femme zdawało mu się że wybiegła za nim.

Wybiegł na parking i skręcił w byle jaką stronę, plącząc nogi w biegu i przecierając optyki, które nie mogły wyostrzyć obrazu.
Nagle potknął się i wpadł na coś, a po chwili rozpoznał że leży na czarnej podłodze.

- Hej, uważaj troc...

- Na Primusa, czy to jest?

Nad jego głową znów zrobiło się jasno i coś zapiszczało.

- Nie strzelaj tutaj!

- VEHICON!

- Zatrzymajcie go!

Wciąż ledwo widział na fotoreceptory, ale dźwięki i krzyki i słowa zlały się w jedną głośną piosenkę, okropną i jaskrawą od której bolała go głowa. Słowa i huki za jego plecami powtarzały się, a on w końcu zaczął krzyczeć. Nie wiedział nawet gdzie biegnie.
Starał się unikać większych przeszkód, ale wtedy zawsze ktoś go dotykał więc wyrywał się z piskiem.

- Czekaj...!

- Nie możesz poprostu trafić!?

Proto zobaczył nagle czarne duże kształty, które wyrosły przed nim i skoczył mając nadzieję że się schowa...
Zamiast tego poczuł jak chwilę później gorące powietrze posłało go do lotu, gdzie obrócił się parę razy.

- Traf, ale nie w to! - wrzasnął ktoś z dołu.

A po naprawdę krótkiej chwili Proto walnął o czarną ziemię z całej siły.
Poczuł nagły ból w całym ciele, cały pancerz go parzył, aż wymusił na optykach spływające po policzkach chłodziwo.
Próbował się podnieść, ale wtedy uświadomił sobie.
To poprostu nowy koszmar, prawda!? Za chwile przyjaciel go ubudzi...

- Wysadziłaś go w powietrze!?

Usłyszał krzyk gdzieś nad sobą, aż w końcu ktoś znów złapał go za ramiona.
Krzyknął z bólu i strachu i poderwał się do góry, zderzając z czymś twardym.

- Au! Niech to rdza, jeszcze dycha!

- Ja... Ja...

Proto próbował coś powiedzieć, ale zamiast tego zatoczył się. Przetarł twarz, ale chłodziwo tylko pogorszyło jego widzenie.
Upadł na kolana widząc dużo cieni dookoła. Jeden czy dwa podeszły do niego, ale odsunął się panicznie. Gdzieś za nimi paliło się dużo pomarańczowego światła, bardziej żywego niż to które widywał na niebie...

- Co się dzieje?!

Krzyknął jakiś mech, a Proto tylko bardziej skulił się. Zgarbił mocno i schował głowę w ramionach, marząc by jakąś moc zrobiła go niewidocznym.

- Przepraszam! - krzyknął, ale głos go zawiódł i szybko zaczął trząść się, łkać i dusić z siebie tylko - Przeppp-raszam... Przepp-rassszam, przepprasz-am...

- Co tu się dzieje? Strzały!? Pościgi!? Czy ty, żołnierzu, właśnie wysadziłaś w powietrze składzik broni!?

Jakiś potężny głos wrzeszczał nad nim, a on za bardzo bał się podnieść głowę. Przez palce widział tylko czubki stóp mecha...

- Komandorze!

Reszta wypowiedzi femme została zagłuszona przez syk wody i wiele wiele głosów, raz szeptów raz krzyków...
Poczuł że ktoś raz po raz starał się do niego zbliżyć. Za każdym razem trząsł się bardziej.
Słyszał śmiechy, ktoś krzyczał "zgasić zgasić" albo wyzywał kogoś.
Proto czuł że Scrapsul będzie wściekły jak się dowie. O ile Proto w ogóle wróci.
To był najgorszy dzień w jego życiu!

- Przepp-raszam... PRZEPRASZAM! - wrzasnął nagle czując, że ktoś łapie go za kark i ciągnie do góry...

- Przestań wrzeszczeć, zerdzewiały Trepie!

Gruby straszny głos wrzasnął mu wprost do audioreceptora, aż jego ciało wpadło w spazmy. Z optyk poleciała nowa tura chłodziwa, które rzewnie przeciekało pod wizjerem po brodzie.

- Co się stało... - Nagle pojawił gdzieś obok o wiele spokojniejszy głos, taki łagodny i miły jak wcześniej ten głos femme. Ale tym razem był to niski głos mecha... - Ultramagnusie, puść go natomiast!

Proto spojrzał zamglonymi optykami na mecha o tym dziwnym głosie. Był jeszcze większy. Ale niebieskie optyki tamtego wyglądały na ogromne i zdziwione.
Nagle on też spojrzał na młodego bota... I wyglądał teraz jakby poraz pierwszy zobaczył słoneczko.

- Proto! - Sapnął patrząc na niego, a mech czuł że się kuli w uścisku, zbyt strachliwy żeby się nawet zastanawiać skąd ten zna jego imię - Ultramagnusie, puść go natychmiast!

- To, to Vehicon! W dodatku perfidnie podrobiony na Autobota!

- Ale ja jestem Autobotem! - zapiał Proto, czując że przestaje nawet rozumieć co to znaczy.

- Komandorze Ultramagnusie - głos mecha nabrał nagle mocy - Kazałem ci go puścić!

Proto poczuł że nie tylko nastrój komandora się zmienił. Nagle wszyscy i wszystko dookoła zrobiło się strasznie ciche.
Po kilicyklu mech otworzył dłoń i Proto znów upadł.

- Wytłumaczysz nam to, Optimusie? Znasz tą puszkę? - zapytał Komandor.

- Owszem, znam... Czy to jednak ważne skąd? Spójrzcie! Jest taki sam jak my! Skąd tyle nienawiści, żeby ranić bota z naszej frakcji? Nie ma nic wspólnego z Decepticonami!

- To dlaczego nigdy nikt go nie widział? I na litość wszystkich Primów, bez obrazy... Dlaczego uciekał!? - z tłumu znów wystąpiła femme z gniewną miną. Reszta zebranych zgodziła się cichym szeptem - I zniszczył nam nową broń!

Proto stwierdził że jej nie lubi. W tej chwili próbował się podnieść, ale przeszkodził mu ten drugi mech z mocnym głosem.

- Co ty tu robisz, co? - spytał bardzo łagodnie.

Złapał go za podbródek i podniósł głowę bocika zmuszając by na niego spojrzał.

- Nnn-iewiem - odparł trzęsącym  się głosem zgodnie z prawdą.

Przymknął optyki czując się tylko trochę lepiej.
Ale to było tylko chwilowe.

- To Vehicon! Zgaśmy go! - krzyknęła femme.

- Nikt go nie będzie gasił!

Ryknął jakiś głos. I ten głos Proto znał aż za dobrze.
Przez tłum przedarł się Stary Scrapsul, z miną podobną do tej kiedy chciał wybić wszystkie scraplety mówiąc, że "pogryzą ich w nocy".

- Przyjacielu, chyba... - zaczął Mocny Głos, ale Woźny wszedł mu w słowo.

- Tak, Prime, właśnie coś zgubiłem!

Proto zadrżał, a Mocny Głos spojrzał na niego dziwnie...

- Dużo narozrabiał? - zapytał Stary mrocznym głosem.

- Nie - odparł spokojnie Prime

- Ależ Optimusie! - oburzył się zaraz obok Mocny Uścisk.

- Chicho! Nie będziemy o tym rozmawiać przy Iskrzeniu...

- Ależ to jest Veh...!

- To jest młody bot, który się zgubił - wszedł mu w zdanie Mocny Głos sprawiając, że znów zrobiła się dziwna cisza - Jeżeli ktoś jeszcze raz dotknie go, będzie się tłumaczyć przed mną!

Zwrócił się do tłumu.

- A teraz rozejść się! Przedstawienie skończone...

Proto przełknął ciężką gule w gardle. Pod wściekłym spojrzeniem Woźnego ostrożnie wstał. I szczerze, nie miał nawet ochoty skomleć że to boli...
Scrapsul złapał go za ramię i zaczął ciągnąć. Do slumsów, stwierdził Proto z ulgą mieszaną ze smutkiem..

- To co to ma znaczyć? - usłyszał za plecami komandora.

- O to samo chciałam zapytać - prychnęła gdzieś femme i to kazało się bocikowi odwrócić. Stała pomiędzy jednym a drugim mechem - Od kiedy oszczędzamy Trepy?!

- Od teraz. A ty! - Prime zmienił głos brzmiący gniewiem i wskazał ją palcem - Poniesiesz konsekwencje za podpalenie!

- Ale ten Trep pierwszy nam zniszczył...! - krzyknęła oburzona.

- Spalona skrzynka, a pole minowe to dwie różne rzeczy - odparł znów spokojnie, ale z naciskiem - Poza tym też poniesie konsekwencje...

Proto zadrżał gdy Mocny Głos spojrzał znów na niego i spotkali się wzrokiem.
Nie chciał mieć żadnych konsekwencji...

- Optimusie... - zbliżył się do niego jakiś nowy mech. Proto ledwie usłyszał jego cichy głos - Na teren bazy dostał się prawdziwy wrogi żołnierz...

Młody bocik pokręcił głową. Nie chciał już wiedzieć co znaczą nowego słowa. Nie teraz...

- Więc... To nie był okropny sen? - zapytał cicho Scrapsula.

- Nie!

Proto znów próbował się pozbyć ciężkiej guli z przełyku. Krótka pełna gniewu odpowiedź Woźnego zabolała go.
Coś czuł że tym razem czeka go coś gorszego niż kilka dni siedzenia w kącie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro