FAK JE JADE DO HOLIŁUD

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Woda dochodziła.

Nie sądziłem, że się nabierze. Ale on jest łatwy pff.

Normalnie jak moja matka.
A ona pracuje w klubie Vanillia Fly.

-Jak Cię nazywają muszuniu? - zaćwierkał a ja miałem ochotę polizać swoją kupe.

-Zwą mnie Bekon, a Ciebie?

-Chanyeol

-Okej Channie jak tam kawusia?

-A na jaką masz ochotę?- zapytał przeslodzonym głosem i przesłał mi buzi. Fuj.

-Zrób swoją ulubioną.

-Dobrze muszuniu, już się robi!

-Jaka to?

-Ziemia z doniczki. Jestem kwiatonator, więc muszę to pić, lol.

-No wiadomka

-Ej czekaj bo woda się gotuje, usiądź se

-Na czym niby?

-Masz tu wykałaczke i czuj się jak na swoim dildosie

-Jesteś kochany, dzięki

-Nie ma za co muszuniu- powiedział po czym wstał i zalał doniczke wrzatkiem o temperaturze 33 °F

Jeszcze tylko nosek, kupka i:

-FAK JE JADE DO HOLIŁUD-krzyknąłem po czym w locie narobiłem mu do kawy i wbiłem się w jego nozdrza przerywając błone śluzową.

🐜🐜🐜

Zapraszam na prolog Life among the walker

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro