16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rosie

Gdy się obudziłam ujrzałam, że mamy nie ma, więc poszłam do kuchni. Tam oczywiście zastałam całą gromadę. Cody'iego, Wujka Lou, Ciocie El, mamę i tatę.

-właśnie miałam cię budzić skarbie. Zrobiłam ci herbatki. Melisa z miętą i limonką.

-Dziekuje mamo, lecz... Co on tu robi?- spytałam nie odwracając wzroku by na niego spojrzeć

-Kochanie myślę, że muszą wiedzieć tak samo jak tata, który się na mnie obraził, że jego kochana córeczka mu nie powiedziała co się dzieje.

Od razu ruszyłam do taty i usiadłam mu na kolanach przytulając go. Zaciągnęłam się perfumami taty i wiedziałam, że mu podkradane, bo są zajebiste. Tak wiem to męskie, ale są takie cudne, że mmmm...

-Nawet nie waż się mi ich zabierać- ostrzegł mnie

- i tak bardzo dobrze wiesz, że i tak to zrobię nieważne gdzie je byś schował

- no tak. Racja..

-kocham cię dziadziusiu- powiedziałam normalnym tonem wiedząc, że usłyszą to wszyscy tutaj

- a ja ciebie kochanie

-ekhm..- chrząknęła mama

- tak ciebie też kocham- powiedzieliśmy równo z tatą i zbiliśmy żółwika

-ekh...ekhm- moja mama spojrzała na mnie wymownie

-no tak... Nie będę owijać w bawełnę. Wiecie, że byłam z Cody'm i mimo, że nadal myślę, że nie zasługuje na wiedzę tego z powodu, że w związku, rodzicielstwie, małżeństwie czy choćby przyjaźni chodzi o zaufanie, którego Cody do mnie nie ma osadzając mnie o zdradę. Tak, więc wracając do głównego tematu to jak wiecie jako, że byliśmy razem i jesteśmy w takim wieku to wiadome jest, że uprawialiśmy wiele razy seks i stety, bądź niestety zależy dla kogo wiele razy bez zabezpieczenia co nie do końca było przemyślane, ale od razu mówię, że nie usunę za żadne skarby i pieniądze. Cody może się wypchać i już więcej nie pokazywać mi na oczy, bo zawiodłam się w cholerę. Jeśli to wszystko z to pozwólcie, że pójdę juz- powiedziałam uśmiechając się do wszystkich i opuszczając pokój. Stwierdziłam, że wyjdę na zewnątrz i poszukam gabinetu ginekologicznego, by umówić się na wizytę na jutro jeśli będzie się dało.

Wyszłam na zewnątrz i stwierdziłam, że pójdę na hamak. Tak tez zrobiłam. Po wygodnym wyłożeniu się na leżaku zaczęłam przeglądać gabinety. W końcu znalazłam taki w miarę szybko od nas i dobrze oceniany i zadzwoniłam. Umówiłam się na jutro na 10 co oznacza, że nie idę do szkoły. Sory not sory, ale akurat zwolniło się miejsce, więc byłabym głupia gdybym nie skorzystała.

Odłożyłam telefon na bok i zamknęłam oczy. Mimo, że jesteśmy w wielkim mieście to tu na ogródku słychać śpiew ptaków. Leżałam tak dopóki ktoś nie stanął nade mną i zasłaniał nr piękne słońce. Spojrzałam na tego łajdaka, który zasłania mi słońce i westchnęłam.

-Cody... Chcesz mnie obwiniać, bądź mówić, że cię zdradziłam to lepiej idź, bo nie chce się denerwować. Czy chcesz tego dziecka czy nie ono jest też moje i nie usunę go

-Rosie ja... Ta wiem, że kwiatki i duży miś nie wystarczy. Od razu mówię, że już są w twoim pokoju, ale już nie chodzi o to, że Ashley  mi to powiedziała, bo tej suce naprawdę nie wierzę, ale jakaś dziewczyna pokazała mi te zdjęcia i możesz sobie wyobrazić jak się poczułem. Nie chciałem cię obwiniać czy zrywać. Kocham cię mała i wiem, że spieprzyłem, ale mogę się usprawiedliwić tym, że nie wiedziałem, że jest on gejem. W domu na twoim łóżku o ile już nie jest dla ciebie następny prezent i nawet jeśli mi nie wybaczysz jest twoja.

-No dobra. Jeśli prezenty mnie zadowolą i dasz mi karmelową czekoladę to mogę...rozważyć twoją kandydaturę do mego serca- powiedziałam poważnym głosem, a potem wraz z nim wybuchłam śmiechem.

Cody powiedział, że powoli mam iść do pokoju, a on zaraz wróci. Powiedziałam, że ok, a wiecie co ten debil zrobił? Pobiegł do dziennikarzy spytać czy mają karmelową czekoladę. Najwyraźniej mieli, bo zapłacił im stówę i biegnie do mnie. Spojrzałam na niego z rozbawieniem, a on klęknął i dał mi czekoladę. Dziennikarze zaczęli robić zdjecia, ale byłam tak zafascynowana Cody'm, że nie zwróciłam na nich uwagi. Wziął mnie na ręce i wniósł do domu, a potem do mnie do pokoju gdzie postawił mnie na ziemi. Spojrzałam na łóżko i nie było tam nic oprócz rozerwanych na strzępy róż.
Poszłam łóżko i zobaczyłam malutkiego szczeniaka labradora tulącego się do mojego misia z dzieciństwa. Zrobiłam zdjęcie, a następnie rzuciłam się na Cody'iego w uścisku

-dobra wybaczam, ale jeszcze raz taka akcja i już nie wybaczę nawet jakbyś mi się oświadczył, kupił dom, kupił psa, bądź zmajstrował następne dziecko

-Postaram się- szepnął i mnie przytulił całując w głowę, a następnie odsunął się ode mnie i kucnął przede mną patrząc się na mój brzuch. Ściągnął trochę gumkę od dresów niżej na moich biodrach i podwinął koszulke- to już pewne?

-4 testy na 6 pozytywnych. Wtedy przy aucie właśnie to chciałam ci powiedzieć

-przepraszam...

-nie przepraszaj już, a teraz muszę wstawić na insta  zdjęcie z megaśnym opisem, żeby Amber zjadła te swoje kudły

Mój Ukochany i Najlepszy chłopak ever mimo wielu kłótni (prawie żadnych kłótni, ale żeby było efektowniej tak trzeba pisać ;)) nadal jesteśmy razem i dziś sprezentował mi oto taki cudowny prezent. Ten słodki piesek rozwalił moje róże, które leżały na łóżku i wziął sobie za poduszkę mojego misia z dzieciństwa, ale jest taki uroczy, że wybaczam mu.

Z ukochanym @Cody_sexy_ Tomlinsonik 💓💓💓

Posłałam Cody'iemu buziaka i poszłam do pieska. Mimo, że już się pogodziliśmy czekała nas jeszcze wizyta u ginekologa, powiedzenie dyrekcji czy jestem w ciąży, poszukanie jakiegoś domku, zakupy dla pieska, zakupy dla mnie ciążowe, zakupy dla dzidzi i wiele wiele innych

Cóż...porobiło się dziwnie, fajnie, miło, ale też niezręcznie momentami, ale mimo to kocham swoje życie i choćby ktoś chciał je siłą to za nic go nie weźmie

1_1

Nie podoba mi się za bardzo, ale nom

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro