2. WPADKA

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*ON*
Hej, cześć, elo jestem Jan. Teraz ide już do 3liceum i zaraz matury. Mieszkałem z rodzicami w Legnicy, ale jak skończyłem gimnazjum postanowili, że przeniesiemy się do Warszawy. Mieszkali tu do tej pory. Tak mieszkali. Musieliśmy znów się gdzieś przeprowadzić. No kurde nowi kumple i to tacy super a tu kolejny raz takie coś?! Na szczęście pozwolili mi tu zostać. Zadecydował o tym głównie jeden fakt ostatnia klasa przed maturą. Trzy miesiące przed wakacjami rodzice się wynieśli. Kurde wolna chata, imprezy itp. Ale nie było tak impezowo jak myślicie...

*OSTATNI WIECZÓR WAKACJII*

- Oj kochany piesku teraz nie będe tak często z tobą. - powiedziałem do swojego psa - wiesz może skoro tak to wyjdziemy jeszcze na spacer.

Gdy to powiedziałem to Ari, mój jasny lablador stał już przy drzwiach. Zapiełem mu smycz i wyszliśmy. Ariston wyszalał się jak nigdy, po bo 36 minutowym spacerze wszedł do domu i podszedł pić oraz później się położył.

*RANO*

- JA WALE CZEMU TAK PÓŹNO SIĘ KŁADE KIEDY MAM RANO WSTAĆ?! - wykrzyczałem gdy zobaczełem na zegarek. 9:25 a przed 10 musze być w szkole.

Uffff... nie byłem ostatni, za mną przyszło kilka, dosłownie kilka osób. Przywitałem się z Filipem, moim najlepszym kolegą, oraz innymi osobami. Ledwo weszłem, a już takie 3 dziewczyny podeszły, i zaczęły świrować. Wkurzały mnie już od dawna.

Całe rozpoczęcie minęło tak średnio. Wychowaca tak długo trzymał nas w klasie. Wyszliśmy przed 12. Zaszłem na chwile do Filipa po moją gitare, którą zostawiłem kilka dni temu. Szukałem jej w całym domu ale nigdy nie przypuszczał bym, że jest u niego. Wyszłem po 20 minutach. Chwile tak szłem i gdy dostałem sms'a, chciałem wyjąć telefon i nie zdążyłem go wyjąć i wpadłem na jakąś dziewczyne. Przy tym rozlała na nas kawe.
- Jasiek ty pacanie patrz jak chodzisz - pomyślałem.

*ONA*
Zobaczyłam, że mam zalaną sukienkę.
- Ygh widzisz co zrobiłeś teraz mam zalaną sukienke! - wykrzyczałam patrząc na nieszczęsne ubranie.

- Przepraszam Cię, nie chciałem naprawde - słychać było jakby szczerość.

- Dobra ok może się odpierze - i wtedy spojrzałam na niego.

Ujrzałam wysokiego bruneta. Włosy miał opadające na twarz, po prostu zasłaniały mu brwi, były takie gęste i ciemne. Jego oczy były cudowne. Takie ciemne brązowe. Można by wnie patrzeć godzinami i tonąć. Miał taki słodki uśmiech a na zębach aparat. Gdy już nie skupiałam się na jego twarzy, zobaczyłam że na oko ma 180 cm. Pewna nie jestem przecież nie mam miarki w oczach. Ujrzałam gitare w jego ręku, też się zmoczyła.

- O Boże twoja gitara też się zalała

- Nie, nic się nie stało, i tak miałem ją wymienić.

- Na pewno nic? - dopytywałam

- Tak na pewno.

Znów zaczęłam się mu przyglądać. Ten jego uśmiech i błyszczące w tym świetle oczy. Po chwili zorientowałam się, że coś do mnie mówi.

- ... tę kawe?

- Ale jaką kawe? - dopytywałam

- No chciałem ci postawić kawe, tej się wiele nie napiłaś - uśmiechną się.

Nie chciałam, ale on cały czas nalegał. Skoro tak mialo to trwać to już zgodziłam się, bo szkoda popołudnia.

*ON*
Gdy zobaczyłem tą ciemnowłosą dziewczyne, od razu zrobiło mi się głupio.

- Przepraszam Cię, naprawde nie chciałem - zaczołem, tak szczerze przepraszać.

Nie zaczęła mnie obrażać, to chyba dobrze, zawsze jak coś zrobiłem nie tak to ktoś mnie wyzywał, ale nie ona. Była niższa, ale gdy zobaczyłem te błękitne i tajemnicze oczy, które mi się przyglądają, to od razu pomyślałem że musze się znią spotkać. Ona miała coś w sobie. Odezwała się nagle i spytała co z moją gitarą bo się zmoczyła. To pamiątka po dziadku, ale nie takie rzeczy przeżyła. Powiedziałem, że wszystko OK. Zmieniłem temat.

- Może spotkamy się kiedyś i odkupie ci tę kawe? - musiałem spytać.

- Ale jaką kawe? - pewnie była zbyt zajęta przyglądaniem się mi heh.

Powtórzyłem pytanie. Nie chciała. No nie, zgodze się na każdą odmowe ale nie od niej. Nie wiem czemu tak myślałem, ona wydawała się intrygująca przez te oczy. Nalegałem. TAK ZGODZIŁA SIĘ!

- Może jutro 17 w McDonaldzie?

- Ymmm okej. - odpowiedziała.

Rozeszliśmy się. Cieszyłem się z tej randki. Jak dziecko na cukierki.

W domu jeszcze wyprowadziłem psa, a jak wróciłem to poszłem spać. Niestety nie mogłem usnąć...

- Ja piernicze Janek ty tępa pało jak mogłeś się nie przedstawić, nawet nie sytałeś jak ma na imię - gadałem sam do siebie gdy po nawet nie wiem jakim czasie usnełem.

*ONA*
Mam nadzieje, że to będzie ostatnie z nim spotkanie. Nie chce się zakochiwać. Nie chce żeby było tak jak ostatnio z moim byłym. Najlepiej będzie dla mnie, dla niego, dla nas, jak już się nie spotkamy. Monika bardziej się ekscytowała niż ja. Cieszyła się z mojej randki. Cały czas jej powtarzałam, że go TYLKO ZWYKŁA KAWA. Jak ona się czegoś uprze to trudno jej to wybić z głowy. Miałam dość tych rozmów. Poszłam wziąć zimny prysznic i pójść spać. Nie mogła usnąć. Tylko się pojawił i zawrócił mi w głowie. Po długim myśleniu dotarło do mnie, że nie wiem jak ma na imię. W krótce usnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro