5. NOWA PRZYJAŹŃ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*LAURA*
Wstałam rano i byłam taka zmęczona bo prawie cała noc nie spałam. Może jakieś dwie godzinki nad ranem. Ciekawe przez kogo (?). Oczywiście że przez Majke bo o wszystko wypytywała. Niby się przyjaźnimy, ale ona mnie czasem tak wkurza. Patrząc na to z innej strony to jedyna z osób dzięki której tu jeszcze jestem, tylko ona mnie wysłucha i pocieszy. Może nie jedyna bo jest jeszcze Paweł i Edyta, lecz to z Mają cały czas od rana do późna rozmawiałam jak była i pisałam jak jej nie było. Brakowało mi tamtej dwójki.

Wracając do poranka.

Poszłam do kuchni na śniadanie, jak zwykle wstaje ostatnia. Tam była Maja jedząca śniadanie. Nie zdążyłam się pojawić w zasięgu jej oczu a ona już zaczęła temat

- Opowiesz mi w końcu jak było ?

- Może jakieś 'cześć' najpierw (?)

- Hej, hej. To powiesz?

- Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to tylko zjedliśmy kanapki, wypiliśmy kawe i odprowadził mnie kawałek. - nie mogłam jej powiedzieć że się dobrze z nim bawiłam, że to była randka, że chciałabym kolejnych spotkań, że mi się podoba.

- I to wszystko tak długo trwało? Jakoś mi tu kręcisz. I ta bluza, wyszłaś bez a wróciłaś z nią. To nawet nie twój rozmiar i wogule.

- Jejku skończysz to przesłuchanie czy mam ci opowiedzieć każdą minutę z najdrobniejszymy szczegułami, jak np kiedy mrugnął czy co ile oddychał. ?!

- Nie no, nie to miałam na myśli. Nie było cię długo a tyle nie trwają zwykłe kawy.

- Tak to była zwykła kawa. On mi się nie podoba. Nie chce go już widzieć. Nie chce o nim słyszeć dobra? A teraz jeśli mogę to idę się ubrać. - dlaczego okłamuje ją i siebie najbardziej.

Nie potrafie się sama przed sobą przyznać, że... no że... że się ZAKOCHAŁAM...

*SZKOŁA*
Wychodząc wziełam bluze Jasia. Zaraz na początku w szkole mu ją oddam. Widziałam że stoi przy szafkach z kolegą. Podejde, dam mu bluze, pójde. Nie mogę się bać. To tylko oddanie mu bluzy przy jego koledze. On nie jest sam. Nie moge. Znów tchórze. Mój głos wewnętrzny jest strasznie strachliwy. Z resztą sama nie mam odwagi do niego podejść. O nie zauważył mnie drugi brunet stojący obok. Zaraz odwrócił się Jaś i do mnie podszedł.

*JAN*
Rano byłem taki szczęśliwy, nie wiem czy to z powodu Laury czy nie, ale cały czas się uśmiechałem i gadałem z psem. Wyszykowałem się i poszłem do szkoły. Był tam Filip

- No siema stary i co?

- Elo mordo. Ona jest taka super. Na pewno się odezwie.

- Skąd masz taką pewność heh - powiedział to tak dziwnie jakby to miało coś znaczyć.

- Ma moją bluze, więc pewnie będzie chciała ją oddać.

- To lepiej się obejrzyj i podejdź, bo jak nie to ja podejde. Ty taką dupę wyrywasz i co jak ci idzie. Jestem pewien że od pierwszego spotkania była by moja

- Ejejej nie rozpędzaj się tak! Jak zobacze że się do niej zbliżasz to pożałujesz! A teraz tam do niej ide.

***

- Cześć. Co u ciebie? Ślicznie dziś wyglądasz

- Hej. Yyym dobrze. Dzieki to miłe... Nie chce ci zabierać czasu bo widze że jesteś zajęty rozmową.

- Nie ma sprawy, dla ciebie wszystko. Nim się nie przejmuj, dobry kumpel zrozumie

- Ja... chcia... łam... oddać ci... bluze

Zaczerwieniła się i spuściła głowe. To wyglądało cudnie. Podiosłem jej głowe tak że patrzyła mi prosto w oczy.

- Nie musisz, możesz ją sobie zostawić. Ogrzeje cie jakby mnie nie było obok. Masz takie cudne rumieńce.

- Ale nie moge jej tak po prostu wziąć i przestań bo zaraz będe cała czerwona. Może ja już pójde. Koleżanki będą się martwić.

*LAURA*
O MATKO ON TU IDZIE!

Zaczeliśmy rozmawiać, a on już sprawił że się jąkałam i czerwieniłam. Spuściłam głowe, wole żeby nie oglądał mnie z takimi policzkami. Poczułam tylko jak podnosi moją głowe. Patrzyłam prosto w jego czarujące brązowe oczy. Powiedział żebym zostawiła sobie jego bluze. "Ogrzeje cie jakby mnie nie było obok". To było takie słodkie. Czułam że moje policzki się palą, przez niego. Chciałam już iść. Odkręciłam się. Złapał mnie za ręke. Staliśmy twarzą w twarz, tak blisko siebie. Troszke się odsunęłam, wiem jak takie sceny się kończą.

- Wymieńmy się się numerami, jak będzie ci smutno to napiszesz.

- Ale... no... nie wiem...

- Prosze, to przecież tylko numer.

- No... okej - czemu się zgodziłam? Ten głos który tak nalega. Nie mogłam sie nie zgodzić.

Dał mi tylko swój.

- Wiesz jeśli będę chciała, to napisze. Teraz naprawde musze już iść.

Nie oddałam tej jego bluzy. Zaraz schowałam ją do szafki gdy brunet ode mnie odszedł.

***

Końcówka matematyki. Ostatnia lekcja. Siedziałam z Carą. Maja usiadła z jakimś chłopakiem. Ona mu się bardzo podobała, to było widać. Blondynka z kimś rozmawiała. I tak się nudzisz. Napisz do niego. Zrób to. Bądź silna. On cię naprawde lubi. Czy ten głos który mieszka w mojej głowie tyle czasu nie może się zamknąć (?)

L: Hej, masz chwile. Pewnie nie.
L: Przepraszam, nie powinnam pisać. Masz teraz lekcje przecież. Gadasz z kumplami. Napisałam dwa sms na raz. Nie potrzebnie
J: Elo mordko. Nigdy nie przeszkadasz. Dzięki że się w końcu odezwałaś. Martwiłem się że nie... sorry nie patrz na to zdanie. Dzięki za to że jesteś 8)
L: Powiedz o co chodzi.
J: Nic naprawde. To po prostu nie rozmowa na sms. Co tam porabiasz mordeczko.
L: Kończe matme, a ty? Czemu mordeczko?
J: Świetlica. Mówie tak do przyjaciół or bliskich mi osób. Tak po prostu 8)
L: Ale... Dzięki to miłe. Mogę o coś spytać?
J: Już spytałaś ale wal śmiało.
Nie odpisywałam. Miał świetlice, ja luźną matme. Wyjde na korytarz i tam pogadamy.
J: Mordko co jest odpisz.
L: Wyjdź na chwile na korytarz.

- No dobra to jakie masz to pytanie?

- Ymmm... no bo niedługo mam konkurs plastyczny

- Super. - powiedział zadowolony

- Tylko jest problem. Trzeba narysować portret...

- A Tak wiem. Sporo osób z naszej szkoły brało udział już od kilku lat. Niestety nikt nie wygrał.

- Czyli nie mam szans. Nie mam kogo narysować i jeszcze słabo mi to wychodzi.

- Nie będzie tak źle. Po za tym to masz kogo.

- No jakoś nie bardzo. Nie dość że zmarnuje kartki, ołówki, swój czas to jeszcze czas jakiegoś chłopaka. Z tym właśnie do cb przychodze.

- No jasne, chętnie się zgodze. Trzeba było od razu pytać. Kiedy masz to oddać?

- Po tym weekendzie oraz +- 3 dni.

- Wpadaj do mnie w sobote albo od razu w piątek po szkole i zaczynamy.

- Jezu tak ci dziękuje! - przytuliłam sie do niego tak mocno. Nawet nie wie ile to dla mnie znaczy.

- Nie Jezu tylko Janku heh.

Po chwili się oderwaliśmy od siebie bo zaraz dzwonek. Reszte dnia spędziłam na rozmowie z Mają i na pisaniu z moim... nowym... przyjacielem (?)

*JAN*
Cieszyłem się że napisała. Jak spytała o ten rysunek, to od razu zaproponowałem że zostane jej modelem. Nie mogła z siebie tego wydusić a ja chciałem spędzić z nią troche więcej czasu. Cały dzień i wieczór pisaliśmy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro