9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*JAN*

Obudziłem się rano, przytulając Laure. Jeszcze spała. Była do mnie odwrócona plecami. Ręką którą ją obejmowałem, odgarnęłem jej włosy. Znów przytuliłem Laure. Zaczęłem składać pocałunki na jej szyji. Nagle się obudziła

- Mmmmmm, Jasiek przestań już.... - powiedziała zaspana

- Nie mogłem się powstrzymać. Chciałbym być z tobą.

- Prosze, możemy później porozmawiać?

Może jeszcze się uda, może jeszcze będziemy razem. Leżeliśmy tak jeszcze i Laura wstała się ubrać. Zostałem.

*LAURA*

Nie wiedziałam co myśleć. Zgodzić się czy nie? To nie jest takie proste. Kolejny raz popełniłam ten błąd, nie chce tego jeszcze raz. Z drugiej strony Jasiek jest inny. To widać, i czuć. Może i ja bym tego chciała, ale boje się spróbować. Cały czas myślałam o tym wszystkim. Wyszłam zrobić śniadanie.

***

- Chodź bo gotowe! - krzyknęłam z kuchni gdy kończyłam robić kanapki.

- Już ide, zaraz będę.

Jedliśmy jak zwykle w śmiechu.

*1godz później*

- Może pójdziemy na spacer? - zaproponował

- Świetny pomysł, pójde tylko po bluze.

Chodziliśmy tak już sporo czasu. Prawie w milczeni.

- Poczekaj, usiądziemy na ławce. Musimy pogadać.

- Okey to chodź na tą. - zaśmiał się Jaś.

- Jaka ciepła ta bluza hehe. A tak na poważnie to chciałam pogadać o tym co dzieje się ostatnio, i o tym co było dziś rano.

- Wiem o co ci chodzi. Jak ci to przeszkadza to się odsune, poczekam. Na ciebie moge czekać.

- No nie zbyt o to chodzi. Ja... chciała... bym... no... - no wyduś to z siebie dawaj zrób to bądź odważna. Mój głs wewnętrzny jest dziwny. Czasem go nie cierpie. - chciała bym się do ciebie bardziej zbliżyć i spróbować - powiedziałam to tak szybko

- Naprawde?! - zaczął krzyczeć i się cieszyć - więc może... - zaciął sie. Wstał i powiedział żebym wstała - będziesz moją dziewczyną?

Co ja mam zrobić, sama chciałam się do niego zbliżyć ale nie spodziewałam się takiej reakcji od niego. Nie powiedziałam nic. Pocałowałam go tak troszke dłużej i namiętnie. Oderwaliśmy się.

- Czy to znaczy że tak? - kiwnełam tylko głową na tak.

Od razu mnie podniusł i przytulił mocno. Aż pisnełam bo się nie spodziewałam. Nie patrzył czy go coś boli czy nie. Postawił mnie. Zaczęliśmy się całować.

*JAN*

Tak się cieszyłem. Nareszcie. Jeszcze rozmawialiśmy i chodziliśmy po parku. Pod wieczór wróciliśmy do domu. Chciałem żeby została "ręką nie moge ruszać" . Wczoraj mnie bolała ale dziś już było prawie ok.

*minął miesiąc*

*LAURA*

Jest już koniec listopada, nadal jestem z Jasiem. To był chyba dobry wybór. Czuje się szczęśliwa. Filip cały czas mnie nachodził. 23 listopad. Szłam spotkać się z Jankiem. Byłam już prawie na miejscu, zobaczyłam go. Chciałam podbiec. Poczułam tylko ból i ciemność.

*JAN*

Widziałem jak ktoś podszedł do niej i ją uderzył czymś ciężkim i uciekł. Byłem blisko i do niej podbiegłem. Nie mogłem go gonić bo musiałem pomóc Laurze. Zadzwoniłem po pogotowie, przyjechali szybko. Naszczęście ubłagałem żebym z nimi pojechał. Badali ją i wszystko inne, nie mogłem wejść na sale. Pojechałem po jej rzeczy do Majki. Była równie zdruzgotana. Pojechała ze mną. Czekaliśmy tak długo. Mogliśmy wejść. Leżała na łóżku, była już w całkiem dobrym stanie ale była w śpiączce. Cały czas byłem przy niej. Majka usprawiedliwiła nas ze szkoły. Tak dziwne że ona. Nie budziła się. Cały tydzień do niej przychodziłem. Czekałem aż będzie ok. Jak zaczęło się już układać, to oczywiście coś musiało się spieprzyć.

*LAURA*

Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Podpięta jakimiś kabelkami. W bałej pościeli. Coś pikało mi koło ucha. Czułam się strasznie osłabiona. Przyszedł lekarz. Zadawał różne pytania o mnie. Nie wiedziałam nic. Dowiedziałam się że mam na imie Laura, leże tu już tydzień, i takie tam podstawy.

- Przepraszam moge o coś spytać?

- Tak oczywiście.

- Co to za chłopak na ławce? - zobaczyłam go przez uchylone drzwi, wyglądał na smutnego i załamanego.

- To pani chłopak, tak powiedział.

- Może na chwile wejść.

Lekarz wyszedł i poprosił chłopaka. Wyglądał mi znajomo ale nic nie pamiętałam. Nic co dotyczyło mnie, jego ani tej sytuacji dlaczego tu jestem.

- Kotku jak się ciesze że się obudziłaś. Tak się martwiłem. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. A wogóle to jak się czujesz?

- Dobrze, troche mnie głowa boli. Przepraszam ale możesz mi wyjaśnić, czemu mówisz do mnie kotku i co się stało?

Zaczął mi tłumaczyć o wypadku, że jesteśmy razem. Nazywa się Jan. Skoro tak opowiadał o nas, to może wie coś o mnie. Nie powiedział nic.

- Opowiem ci kiedy indziej, teraz troche odpocznij. - zaraz wszedł lekare, i powiedział że jeśli mi się nic nie stanie to jutro wieczorem moge opuścić szpital.

- Jeśli ci to nie przeszkodzi to może został byś tu ze mną. Dla towarzystwa.

- Jasne, tylko gdzie miałbym leżeć - i się uśmiechną. Miał cudny uśmiech, kojarze ten uśmiech, jest taki znajomy.

- To łóżko jest duże, może się zmieścisz.

Położył się obok, objął mnie. Ten dotyk też jest znajomy. Wogóle kojarze tego chłopka. Szybko usnęłam. Rano chłopaka nie było. Rozejrzałam się po pokoju i moje rzeczy były spakowane. Wszedł Jasiek z lekarzem. Doktor powiedział, że moge wyjść wcześniej jak wieczorem. Jan przyszedł z bułeczkami na śniadanie dla mnie. Lekarz wyszedł, ja zjadłam. Posiedzieliśmy tak jeszcze 1godz. Pojechaliśmy taksówką do niego. Weszliśmy do środka, tak tam ładnie urządzone było. Zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu. Zobaczyłam gitare i spytałam czy zagra dla mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro