10. Gofry.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oczami Amy

Otworzyłam oczy. Leżałam na łóżku. Obok mnie siedziała Jane.

- Co się stało? - zapytałam.

Jane zamiast mi odpowiedzieć, przytuliła mnie.

- Żebra, uważaj na żebra - powiedziałam. 

Odsunęła się.

- Przepraszam, ale przez cały tydzień byłaś nieprzytomna.

- Tydzień?! Co się stało?!

- Najpierw chodź coś zjeść.

- Ale...

- Żadnego ale.

Zrobiłam naburmuszoną minę i poszłam za Jane.

- Jane? Gdzie właściwie jesteśmy?

- Nie powiedziałam ci? - Spojrzała na mnie. - Jesteśmy w domu Slendermana.

- Jak... Co się stało... Przecież Jeff...

- Po tym jak cię porwali nie miałam wyjścia, musiałam poprosić o pomoc.

- Jane... Dziękuję.

- Później o tym porozmawiamy, teraz chodź.

Pociągnęła mnie za rękę do kuchni i posadziła przy stole.

- Co chcesz zjeść?

- Nie wiem.

- Ale za to ja wiem! - Do kuchni wszedł Toby. - Gofry.

- Toby... - Jane uderzyła ręką w czoło.

- Gofry mogą być - powiedziałam.

- Już cię lubię - powiedział Toby i zrobił nam gofry.

- I jak? - zapytał.

- No wiesz... Są pyszne!

Toby obdarzył mnie szerokim uśmiechem i dokładką.

- Dzięki - powiedziałam.

Jane zaczęła się śmiać. W drzwiach kuchni stał Jeff z domalowanymi wąsami i okularkami. Razem z Tobym też zaczęliśmy się śmiać.

- Co jest? - zapytał Jeff.

- Lustro - powiedziała Jane.

Jeff wybiegł z kuchni.

- Okej, tym razem Benowi się dostanie - powiedział Toby.

***

Reszta dnia minęła spokojnie. Wieczorem wrócił Slenderman i zawołał mnie oraz Jane do siebie.

- Domyślacie się dlaczego was wezwałem?

- Tak - powiedziała Jane.

- A ja nie - powiedziałam w tym samym czasie.

- Chciałem się dowiedzieć, czy do nas dołączycie.

Dołączyć do nich... Spojrzałam na Jane. Uśmiechnęłyśmy się.

- Tak - powiedziałyśmy razem.

***

Dostałam pokój z numerem 13. Na drzwiach Jane wisiała tabliczka, która głosiła "Jane The Killer," na moich tabliczka głosiła "Sorry." Weszłam do pokoju. Ściany były białe. Po jednej stronie stała duża, jasnobrązowa szafa z lustrem i biurko tego samego koloru. Nad biurkiem wisiały na razie puste półki na książki. Po drugiej stronie znajdowało się łóżko i drzwi do łazienki. Przede mną było duże okno z widokiem na las. Na podłodze leżał miękki dywan. Pokój był idealny.

- I jak? - W drzwiach stanął Toby.

- Jest idealnie, ale chciałabym zabrać kilka rzeczy z mojego domu.

- Iść z tobą?

- Jak masz czas.

***

Przez całą drogę gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Niestety w końcu doszliśmy na miejsce.

Otworzyłam drzwi.

- Fajna chata - powiedział Toby.

Popatrzyłam się na niego.

- Dom jak dom.

Toby zainteresował się zdjęciami wiszącymi na ścianie.

- To twoi rodzice?

- Tak.

Zdjęcie przedstawiało uśmiechniętą kobietę z brązowymi włosami i czarnymi oczami, która obejmowała czarnowłosego mężczyznę z niebieskimi oczami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro