12. Impreza.
Slenderman wdrapał się na stół i przemówił W naszych umysłach.
- Dziś świętujemy dołączenie do nas Sorry oraz Jane The Killer.
Pokarzcie się. Podeszłyśmy do stołu. Slender wciągną nas na niego.
- No to zaczynamy!
Z głośników poleciała głośna muza. I oczywiście co zrobiła Amy? Poszła tańczyć. Trochę poskakałam na parkiecie i poszłam poszukać czegoś ciekawszego do roboty. W kuchni znalazłam Jacka i Jeffa. Dosiadłam się do nich.
- Co robicie?
- Chlamy Chcesz? - Jeff podsunął mi kieliszek.
- Okej.
Wypiłam zawartość kieliszka.
- Nie wiem, zakosiłem z barku Slendera - powiedział Jeff.
- Mocne.
- Piłem mocniejsze.
- Pogadacie sobie później - wtrącił się Jack. - Polej Jeff.
Po piątym kieliszku straciłam rachubę. Wstałam z krzesła.
- Dobra, dość tego chlania. Idziemy tańczyć.
Pociągnęłam chłopaków na parkiet. Żałujcie, że nie Widzieliście wygibasów Jeffa. Pewnie ja tańczyłam nie lepiej niż on. Nasz zaczepisty DJ Ofenderman wymiatał. W tłumie zobaczyłam Jane. Przepchnęłam się do niej.
- Jane! - Nie usłyszała mnie. - JANE!!! - To podziałało.
Odwróciła się.
- CO!?
Nie zdążyłam powiedzieć bo przerwał mi Ofender mówiąc, że teraz będzie karaoke. Na pierwszy ogień poszedł Jeff. Zaśpiewał nam Poker Face Lady Gagi. W jego wykonaniu brzmiało to komicznie. Oczywiście zaraz po nim byłam ja. Zaśpiewałam Counting Stars OneRepulbic. Potem było jeszcze kilka osób. Jane się gdzieś schowała i niestety wymigała się od śpiewania. Szukając jej natknęłam się na Bena bijącego rekordy W jakieś grze na konsoli.
- Widziałeś Gdzieś Jane?! - Starałam się przekrzyczeć muzykę.
- Nie! - odkrzyknął.
Poszłam dalej szukać Jane, ale nigdzie jej nie było. Ofender Włączył wolniejszy kawałek. Jak na zawołanie przede mną pojawił się Toby. Był w miarę trzeźwy.
- Można prosić? - zapytał podając mi rękę.
- Można.
Po chwili kołysaliśmy się do rytmu piosenki. Ciekawe czy coś zapamiętam z tej imprezy.
- Jak impreza? - zapytał Toby.
- Spoko - powiedziałam.
Obok nas pojawił się Jeff tańczący z Jane.
- Odbijany! - krzykną i po chwili tańczyłam z nim.
- Co to było? - zapytałam.
- Nic - odpowiedział Jeff uśmiechając się.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Słyszałam, że pogodziłeś się z Jane.
- Nawet nie wiesz jaki wielki kamień spadł mi z serca.
Później już nie rozmawialiśmy tylko kołysaliśmy się do rytmu piosenki. Potem nie wiem jakim cudem znowu wylądowałam w kuchni z Jeffem i Jackiem. Wypiliśmy jeszcze więcej. Znudziło się nam siedzenie w domu, więc poszliśmy na dwór. Laughing Jack siedział przywiązany do drzewa. Chyba spał. Jeff przytargał ze sobą butelkę wina. Usiedliśmy na ławce pod domem i piliśmy dalej. Eyeless Jack zasnął. Zostałam tylko ja i Jeff. Chciałam wstać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Usiadłam z powrotem. Jeff podał mi butelkę i sam spróbował wstać, ale potkną się i wylądował z twarzą na ziemi. Oczy mi się kleiły. Walczyłam z sennością, ale w końcu się poddałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro