9. Przeprosiny.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oczami Jeffa

Budynek znajdował się na skraju lasu, Więc pochowaliśmy się między drzewami. Spojrzałem na Jane. Przypomniał mi się ten dzień, w którym zabiłem jej rodziców. Ciekawe czy kiedyś mi wybaczy. Pewnie nie. Mimo wszystko podszedłem do niej.

- Jane?

- Czego?

- J-ja chciałem... cię p-przeprosić. Przygotowałem się na bolesną śmierć.

Co? spojrzała się na mnie ze zdziwieniem W oczach.

Przepraszam za to jak cię potraktowałem... ciebie i twoją rodzinę.


Oczami Jane

Czy on Właśnie mnie przeprosił? Mój umysł nie ogarnął.

- Jeff... - Nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć.

- Daję znak! - Rozległ się w mojej głowie głos Slendera.


Oczami Amy

Chodziłam korytarzami w tę i z powrotem. Gdzie jest wyjście? Usłyszałam kroki za mną. Czy to strażnicy? Ostrożnie wyjrzałam zza rogu. Tak, to strażnicy. Szli w moją stronę. Rozejrzałam się szukając kryjówki.


Oczami Jeffa

Wbiegliśmy do budynku. Oczywiście byli strażnicy, ale nie mogli się równać ze zgrają psychopatów. Po chwili wszyscy leżeli martwi.

Wszyscy rozbiegli się po budynku. Pobiegłem szukać Eyelessa...


Oczami Amy

Byli już bardzo blisko, a ja miałam tylko ołówek. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się. To był Jeff.

- Ciiiii. - Zasłonił mi usta.

Odepchnęłam jego rękę.

- Co ty tu robisz?

- Ratuję piękne damy. - Wyszczerzył zęby.

- Ta, super. Masz nóż?

- Tak.

- To pożycz.

Zabrałam mu nóż i rzuciłam się na strażników. Po chwili wszyscy leżeli martwi. Jeff wytrzeszczył oczy. Chyba. Oddałam mu nóż.

- A teraz prowadź do wyjścia.

- Jak... ty... to...

- Jeff, prowadź do wyjścia.

W końcu ocknął się z szoku i poszliśmy.

Po drodze dołączył do nas Ben i jakiś chłopak.

- Sorry! wykrzykną radośnie i mnie przytulił.

- Ben, czy możesz mnie puścić?

- Nie.

- Ech.

Jeff i ten chłopak zwijali się z śmiechu. Elf W końcu mnie puścił. Jeff przestał się śmiać, jak zdzieliłam go po twarzy.

- A to za co?

- Za to, że wyciąłeś mi uśmiech - powiedziałam. - Teraz jesteśmy kwita.

- Będziesz wypominać mi to do końca życia?

- Nawet dłużej.

- Sam nie wierzę, że to mówię, ale nad Jeffem poznęcamy się później - odezwał się ten chłopak. A tak na marginesie, Toby jestem.

Nie zdążyłam odpowiedzieć.

-Amy! - Jane rzuciła mi się na szyję. -Jane! Przytuliłam ją.

- Nie chcę przetrwać tej wzruszającej chwili, ale chodźcie już - powiedział Jeff.

Wszystko by było dobrze, gdyby nie to, że właśnie w tym momencie straciłam przytomność.


Oczami Jane

Amy zemdlała. Jeff ją złapał.

- Co się stało? zapytałam. Podeszłam do niego i obejrzałam Amy.

- Straciła dużo krwi.

- Chodźmy - powiedział Toby.

Pobiegliśmy za nim

- Musimy znaleźć Slendera - powiedział Jeff.

Jak na zawołanie wpadłam na niego.

- Jane?

- Przepraszam - powiedziałam.

- Nic się nie stało...

W tym momencie zobaczył Amy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro