I'm sorry

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mamo, Leonie

Jestem za słaba, żeby sobie z tym poradzić.

Myślałam, że mogę z tym dać sobie radę, ale nie potrafię Cię dalej ranić mamo.

Proszę nie płacz za mną mamo.

Tak będzie zdecydowanie najlepiej.

Przynajmniej już nie sprawiam Ci bólu.

Leonie wybacz mi to, ale nie mogłam już tak dalej.

Kocham Cię Leon, ale nie mogłam ranić mojej mamy.

- I jak wyglądam? - Zapytała rodzicielka Violetty, która była ubrana w elegancką, ale piękną, czarną sukienkę.

- Pięknie - odpowiedziała jej córka z uśmiechem. - Jestem pewna, że oczarujesz go - dodała.

- Tak bardzo się stresuję, że tobie on nie przypadnie do gustu - oznajmiła Angie.

- Ważne jest twoje szczęście - odparła szatynka. - Jeśli ty jesteś szczęśliwa to nie mam nic do niego - dodała.

- Nie przeszkadza Ci, że on jest o wiele lat młodszy ode mnie? - Spytała się pani domu.

- Nie przeszkadza mi ten fakt - wyznała Vilu. - Najważniejsze jest twoje szczęście.

- Jaką ja mam kochaną córkę - szepnęła blondynka przytulając swoje dziecko do siebie. - Jaka mądra, piękna i zrozumiała. Kocham Cię.

- Też Cię kocham mamo, ale teraz mi pomóż naszykować do stołu - zachichotała, a następnie oby dwie naszykowały do kolacji.

- O której będzie? - Violetta spojrzała pytająco na rodzicielkę.

- Zaraz powinien być - szepnęła mama Castillo, a po chwili po pomieszczeniu rozniósł się dzwonek do drzwi. - Już jest. Jak wyglądam?

- Seksownie - zaśmiała się Violetta i popchała Angie do drzwi, a po chwili wróciła z nowym partnerem. 

- Violu poznaj Leona - odezwała się matka szatynki.

- Miło mi Cię poznać, Violetto - szepnął szatyn całując jej rękę. 

Poznanie szatyna sprawiło, że jej życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopki. Właśnie ten dzień sprawił, że siedemnastolatka zapoznała czym jest miłość i jaka potrafi być okrutna. Właśnie jedno spotkanie sprawiło, że oszalała na punkcie dwudziestotrzyletniego mężczyzny. Miłość jest jak róża, niby piękna, ale ma kolce. Ta miłość sprawiła jej piękne chwile, ale też i dużo cierpienia.

Pamiętam dzień kiedy Cię poznałam.

Wtedy się w tobie zakochałam Leonie.

Dowiedziałam się jaka potrafi być miłość.

Miłość jest jak róża - piękna, ale ma kolce.

Przepraszam, że byłam za słaba, ale nie potrafiłam 

patrzeć na to jak moja mama cierpi.

Nie chciałam jej nigdy ranić, a nasz romans tylko 

do tego mógł doprowadzić.

Mamo, tak bardzo Cię przepraszam.

Nie chciałam Cię nigdy ranić.

Przepraszam, że zakochałam się w twoim facecie.

Naprawdę nie chciałam, ale serce nie sługa.

Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczysz.

Violetta, Angie i Leon siedzieli w salonie, a mama Vils ciągle opowiadało o Leonie. Violetta widziało ją taką szczęśliwą, że ona czuła się głupio, że spojrzała na szatyna inaczej niż powinna.

- Violu nie masz nic przeciwko, żeby Leon się do nas wprowadził? - Zapytała się rodzicielka, a Violettę ta informacja zaskoczyła. 

- Wow, to poważny krok - rzekła nastolatka. - Ale jak Ciebie to uszczęśliwi to nie mam nic przeciwko - dodała siedząc na przeciwko pary. Angie wstała, a następnie usiadła na oparciu fotela obok córki i ją przytuliła.

- Jaką ja mam kochaną córeczkę - stwierdziła blondynka i wycałowała policzek szatynki.

- Mamo, przynosisz siarę - szepnęła Vils, na co Leon się zaśmiał.

- Moja malutka córeczka taka zawstydzona - oznajmiła roześmiana mam.
- To ja lepiej zostawię was samych - stwierdziła Violetta, a następnie oddaliła się do swojego pokoju.
- Cieszę się, że zamieszkasz z nami - usłyszała na koniec Vilu kiedy była już na schodach.

Mamo proszę nie płacz za mną.

Ja musiałam to zrobić.

Nie potrafiłam patrzeć Ci w oczy, 

kiedy ty byłaś taka szczęśliwa z Leonem.

Wiem, że sprawiłam Ci tylko same przykrości.

Nie panowałam na tym.

Uznałam, że połknięcie tych tabletek załatwi sprawę

i z tym sposobem uciekłam od problemu.

Uznałam, że beze mnie będzie Ci łatwiej.

Bo co ze mnie za córka?

Córka, która wbiła nóż w plecy matki, 

sypiając z jej partnerem.

Jestem okropna i dlatego 

postanowiłam odebrać sobie życie.

Tak było po prostu łatwiej.

Violetta wróciła ze szkoły do domu, gdzie od razu została Leona i swoją mamę przytulonych na kanapie. Vils bolał ten widok, bo zakochała się w Leonie. Jaki to okropne uczucie widząc swoją miłość w ramionach innych, a dziewczynie nie pomagał fakt, że to jest jej matka. 

- Jak w szkole? - Zapytała się Angie widząc swoją córkę.

- Umm dobrze? 

- Co znów zrobiłaś? - Spytała się rodzicielka nastolatki.

- Bo Diego wpadł na taki głupi pomysł - zaczęła siedemnastolatka.

- Jaki pomysł?

- Wpadł na pomysł, żeby wejść... - przerwała na chwilę nie wiedząc czy powinna to mówić.

- Gdzie wejść?

- No na dach - szepnęła. - Na dach szkolny i nauczycielka nas przyłapała i jesteś wzywana do szkoły.

- O boże - mruknęła kobieta. - Czy wy jesteście mądrzy?

- Przynajmniej z dachu nie spadliśmy - obroniła się Castillo. - Ciesz się, że żyjemy.

- Kim jest Diego? - Zapytał się Leon z ciekawości.

- Najlepszy przyjaciel Violetty, który wpakuje mi córkę cały czas w kłopoty. 

- Nie narzekaj tak - oznajmiła córka blondynki. - Nie jest tak źle.

- Bo to nie ty z Diego podpaliliście nauczycielkę.

- Mówiłam, że to był wypadek - odparła Viola. - Wtedy robiliśmy eksperymenty na chemii i jakoś nie wiem jak to się stało, że podpaliliśmy rękaw nauczycielce - szepnęła Vilu.

- Masz szczęście, że nic się jej nie stało.
- Ja już pójdę już do pokoju - powiedziała Violetta, a następnie wstała i ruszyła do pokoju. 

Na początku starałam się kontrolować 
z tym uczuciem, ale nie dawałam rady.
Mamo nie chciałam Cię zawieść, rozczarować.
Na prawdę tego nie chciałam, a
tylko wbiłam w nóż w serce.
Jestem taką okropną córką.
Przepraszam, że musiałaś mieć za córkę 
taką okropną osobę jak ja.
Czasem uważam, że zniszczyłam Ci życie.
Przecież mogłaś robić karierę, 
a ciąża Ci to umożliwiła.
Przeze mnie nie spełniłaś marzeń, a do
tego spałam z twoim facetem.
Nawet nie wiem jak mogłam do tego doprowadzić.
Jest mi tak wstyd.
Jestem okropną córką, jak i osobą.
Teraz ty i Leon będziecie mieli spokój ode mnie.

- Diego ja wpadłam to po uszy - wyznała Violetta będąc w pokoju przyjaciela. - Zakochałam się w facecie mojej matki. 

- To jeszcze nie koniec świata.

- Czy ty nie rozumiesz, że to tragedia? - Spytała się szatynka siadając na łóżko. - Nie powinnam nawet o nim myśleć jak o mężczyźnie. On do cholery jest moim ojczymem.

- Jest starszy od Ciebie o pięć lat - zauważył.

- Ale i tak to nie jest powód, żebym się w nim zakochiwała.

- Serce nie sługa - rzekł brunet przysiadając się do przyjaciółki. - Nawet gdybyś próbowała go wyrzucić z serca to Ci się nie uda, on będzie wracać z szybkością światła. Tego uczucia nie zabijesz, a tylko wzmocnisz.

- Nie pomagasz Diego - jęknęła Castillo chowając twarz w dłoniach. - Nie mogę go kochać!

- Nadal nie mam pojęcia czemu twoja matka umawia się z młodszym - odparł Hernandez. 

- Między Leonem, a moją mamą jest tylko dziewięć lat różnicy. Moja mama urodziła mnie jak miała tyle lat co ja teraz. Bardzo młodo została samotną matką, ale wiesz za co ją podziwiam? Że dała mi życie, a przecież mogła usunąć ciążę. Przeze mnie tylko zmarnowała marzenia.

- Nawet tak nie mów - oznajmił chłopak. - Twoja mama Cię kocha całym sercem i jestem pewny, że twoja miłość jej wystarcza.

Chciałabym, żebyście powiedzieli Diego,

żeby nie przejmował się moją śmiercią, 

a ma sobie znaleźć dziewczynę i 

niech będzie z nią szczęśliwy.

Leonie ty też masz być szczęśliwy.

Nie płacz za mną, bo nie warto.

Pamiętaj, że byłeś moją pierwszą miłością.

Kocham Cię Leonie całym sercem, nie zapominaj o tym.

Byłeś całym moim światem, ale nie mogłam więcej ranić

mojej mamy. Chyba mnie rozumiesz.

Nie chciałam, żeby jej facet zdradzał ją z jej 

własną córką.

To takie okropne.

Jestem nikim.

Nic nie warta.

Głupia, pusta, szmata.

Z każdym dniem bałam się spojrzeć jej w oczy.

Bałam się, że pewnego dnia zobaczę nienawiść w jej oczach.

Violetta siedziała w swoim pokoju i się uczyła na test z fizyki. Była sama w domu, bo jej mama i Leon mieli później wrócić z pracy. Szatynka postanowiła zrobić sobie przerwę i zejść do kuchni coś zjeść. W salonie zobaczyła Leona, który oglądał jakiś film.

- Hej, już wróciłeś? - Zapytała się Violetta siadając koło zielonookiego.

- Jak widać - zaśmiał się. - Ej - powiedział kiedy dziewczyna podjadała jego popcorn. - To jest moje - dodał, a następnie wrzucił ją białym ziarenkiem i tak zaczęła się wojna jedzeniem. Cała przekąska była po całym salonie.

- Udam, że nie widziałam tego bałaganu - usłyszeli głos Angie. - Pójdę wziąć prysznic, a jak wrócę to ma być to posprzątane - dopowiedziała kierując się na piętro.

- Bierz za miotełkę, a ja popatrzę - rzekła Castillo rozsiadając się na kanapie.

- Nie tak prędko, księżniczko - oznajmił mężczyzna, a następnie wziął ją na ręce by następnie pójść przed dom, gdzie był basen.

- Leon, ale ty nie tak na poważnie? - Zapytała się Violetta. - Postaw mnie, błagam.

- No nie wiem, nie wiem - szepnął drocząc się z nią. 

- Leon, no nie żartuj sobie - odparła. - Tylko mnie postaw.

- A co będę z tego miał? - Spytał się stając na krawędzi basenu.  

- Moją wdzięczność - powiedziała Violetta i bardziej się złapała Leona, kiedy on bardziej ją przybliżył do wody. - Leon, proszę!

- No dobrze - zaśmiał się i postawił ją na ziemi, a Castillo go popchała przez co wpadł do wody. Zaczęła się śmiać, a po chwili uciekła do swojego pokoju. Verdas szybko się wydostał z wody, a po chwili już kierował się do sypialni nastolatki. Cały czas miał rozbawiony uśmiech.

Wleciał do jej pokoju zaraz za nią, a następnie oboje wpadli na łóżko.

- I co teraz? - Zapytał się szatyn leżąc na siedemnastolatce.

- Nie wiem - szepnęła. - To ty powinieneś wiedzieć - dodała patrząc się w jego piękne, zielone oczy, który powinny uspokajać, ale jej serce od razu przyspieszało.

- Nie wiem dlaczego mam ochotę Cię pocałować - wymknęło się z ust Leona, a Violettcie przyspieszyło tętno. - Jesteś dla mnie jak narkotyk. Pragnę Cię, ale wiem, że nie mogę - dodał.

- Mam tak samo - wyznała dziewczyna. - Pragnę, ale wiem, że nie mogę. Jesteś jak zakazany owoc. 

- Mogę Cię pocałować ten pierwszy i ostatni raz? - Spytał się zerkając na jej usta.

- Tak - szepnęła, a po chwili złączyli usta w delikatnym pierwszym i jak zarazem ostatnim pocałunku, który za pewnie zapamiętają na długo. Wiedzieli, że tym sposobem przyprawiają rogów Angie, ale ich uczucie było silniejsze, żeby o tym myśleć. Pragnęli siebie, byli dla siebie zakazanym owocem. Czuli się jakby wskazówki zegara się zatrzymały, a oni utknęli w tej chwili. Liczyli się teraz tylko oni. On i ona. Dwójka zakochanych ludzi, którzy pragnęli siebie nawzajem, ale wiedzieli, że to jest nie możliwe.

Pamiętam mój pierwszy pocałunek z Leonem.

Wtedy obiecaliśmy sobie, że to będzie pierwszy i ostatni, 

ale nie potrafiliśmy się powstrzymać.

Pragnęliśmy siebie jak zakazanego owocu.

Leon był moim zakazanym owocem.

Pragnęłam go wiedząc, że nie mogę.

Dla Ciebie pragnęłam żyć Leon.

Nawet przez moment uwierzyłam, 

że nasza miłość może przetrwać.

Jedno mogę Ci obiecać Leon.

Nasza miłość nadal będzie trwać mimo

mojej śmierci.

Ona nigdy nie zginie.

Będzie żyć we wspomnieniach.

Moja miłość nosi twoje imię.

Kocham Cię Leonie.

Kocham Cię mamo.

Jesteście dla mnie wszystkim, ale nie

mogę tak dalej was ranić,

więc dlatego piszę ten list pożegnalny.

Chcę, żebyście byli szczęśliwi.

Violetta i Leon nie wspominali nigdy o pocałunku. Starali się omijać ten temat. Oboje postanowili o tym zapomnieć i jak na razie nikomu się nie udawało. Jednak dzisiejszej nocy mieli zostać sami, bo Angie musiała jechać w podróż służbową. Violetta bardzo się obawiała zostać z szatynem sam na sam. 

- Jakby co to dzwoń - odezwała się blondynka żegnając się z córką. 

- Mamo, jestem już dużą dziewczynką - zaśmiała się szatynka. - Dam sobie radę - dodała.

- No dobrze - szepnęła i ucałowała dziewczynę. - Kocham Cię. Leon opiekuj się moją córką!

- Dobrze - odezwał się mężczyzna, a następnie pożegnał się z kobietą, która po kilku minutach opuściła dom.

- Chyba pójdę już do siebie - szepnęła Castillo, a następnie zaczęła się powoli kierować do pokoju.

- Poczekaj Vilu - usłyszała z ust Leona. - Może chcesz obejrzeć film? - Zaproponował.

- Okey - zgodziła się, a po chwili oboje usiedli na kanapie i zaczęli oglądać film. Oboje czuli się niezręcznie. Za bardzo nie skupiali się na filmie tylko na swoich myślach.

- Nie mogę - powiedział nagle Leon wywołując u Violetty zdziwienie. - Nie mogę ukrywać swoich uczuć do Ciebie. Próbowałem się powstrzymać, ale nie potrafię Cię nie kochać, Violetto - wyznał Leon patrząc się w jej oczy.

- Kochać? - Wyszeptała zaskoczona.

- Kocham Cię, Violetto - szepnął szatyn, a po chwili połączył ich usta w jedność. - Tak bardzo Cię kocham - powtórzył głaszcząc ją po policzku.

- Ja Ciebie też kocham - wyznała nastolatka. - Ale co z moją mamą? 

- Daj mi czas, żeby to zakończyć - poprosił. - Chcę być tylko z tobą.

Mamo wiesz jak to jest być zakochaną?

Wiele razy mi opowiadałaś o swojej pierwszej miłości.

Gdy o tym mówiłaś to zawsze ja chciałam się zakochać.

Jednak nie takiej miłości chciałam.

Nie chciałam, żeby moja miłość raniła moich bliskich.

Przepraszam, że musisz nazywać mnie swoją córką.

Przepraszam, że nigdy nie byłam idealną córką.

Przepraszam, że przeze mnie zawsze miałaś pod górkę.

Przepraszam za to, że istniałam.

- Leon, kiedy będziemy mogli się przestać ukrywać? - Zapytała się Violetta, kiedy leżeli nadzy w łóżku. - Nie chcę ranić mamy.

- Wiem, kwiatuszku - szepnął mężczyzna całując siedemnastolatkę w czoło. - Obiecuję Ci, że już niebawem powiem jej prawdę.

- Już tyle miesięcy ukrywamy nas związek - jęknęła Castillo. - Czuję się z tym tak okropnie. Jej facet zdradza ją z jej własną córką - dodała.

- Obiecuję, że za niedługo to się skończy.

- Mówisz już tak od kilku miesięcy - rzekła Violetta zdenerwowana, a następnie szybko wstała i ubrała się. - Najlepiej będzie jak wyjdziesz z mojego pokoju - dodała.

- Kochanie, nie denerwuj się.

- Powiedziałam Leon do cholery, żebyś wyszedł - krzyknęła w miarę cicho dziewczyna. Verdas wstał z łóżka, założył swoje ciuchy, a następnie wyszedł z sypialni brązowookiej.

Violetta zaczęła płakać w poduszką, bo już miała dość tego ukrywania. Bolało ją to, że rani swoją matkę, że musi się ukrywać z miłością. Bała się opowiedzieć wszystko Angie. Bała się spojrzeć w jej oczy, obawiając się, że pewnego dnia zobaczy w nich tylko nienawiść. Kochała Leona, ale nie potrafiła tak dłużej. Szatynka pragnęła się usunąć z tego świata. Uważała, że tak będzie lepiej. Dla Angie, bo kto by chciał mieć tak okropną córkę jak Violetta? Tak przynajmniej wmawiała sobie dziewczyna. Od pewnego czasu ta sytuacja z Leonem i Angie zaczynał ją męczyć. 

- Jestem taka okropna - szepnęła do siebie Vilu, a po chwili postanowiła podjąć pewne ryzyko, które zdecydowanie powinno zmienić jej życie. Wstała z łóżka, zamknęła drzwi na klucz i zaczęła pisać list gdzie wszystko opowiedziała. Podjęła decyzję, że jeszcze dziś odbierze sobie życie i w tym celu udała się do łazienki gdzie znajdowały się tabletki usypiające, które połknęła niemal całe opakowanie.

- Żegnaj świecie, żegnaj Leonie, żegnaj mamo - szepnęła zanim zamknęła oczy.

I tak właśnie odchodzę z tego świata.

Podjęłam tą decyzję, że względu na was.

Nie chciałam, żeby przeze mnie wszyscy cierpieli.

Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczycie.

Jesteście dla mnie wszystkim.

Kocham was bardzo mocno.

Żegnaj mamo.

Żegnaj Leonie.

Żegnajcie,

Violetta

Angie skończyła czytać list, który napisała jej córka. Gdyba wiedziała o tym, to nigdy by nie pozwoliła doprowadzić do tego. 

- Moja mała córeczka - zapłakała blondynka siedząc w szpitalu i czekając na wieści od lekarza. - To wszystko moja wina.

- To nie twoja wina - odezwał się załamany Leon. - To wszystko przeze mnie. Po drodze się pogubiłem w tym wszystkim. Nawet nie wiem kiedy pokochałem twoją córkę. Próbowałem z tym walczyć, ale się zakochałem w Violettcie. Angie przepraszam Cię za wszystko.

- Leonie chyba wszyscy się pogubiliśmy w tym wszystkim - westchnęłam matka Violetty. - Nie mam się za co gniewać. Nie jestem zła, że ty i Violetta się zakochaliście. Właściwie to powinieneś być z młodszą kobietą, a nie taką starą jak ja. Nawet dobrze się stało, że pokochałeś moją córkę. Ona jest taka dobra, a przeze mnie chciała sobie odebrać życie. Jestem złą matką - rozpłakała się blondynka, a Leon ją przytulił.

- Wcale tak nie jest - rzekł Verdas. - Jesteś wspaniałą matką - odezwał się Leon. Tą rozmowę przerwał lekarz, więc wszyscy w pomieszczeniu wstali, żeby wysłuchać co ma do powiedzenia.

- Udało się odratować nastolatkę - powiedział doktor na co każdy odetchnął z ulgi. - Jest już przytomna.

- Można wejść do Violetty? - Zapytała się rodzicielka.

- Oczywiście - zgodził się. 

- Ty wejdź pierwsza - rzekł zielonooki. 

- Oboje możemy wejść - stwierdziła kobieta. - Myślę, że Violetta potrzebuje w tej chwili naszą dwójkę.

- Dobrze - oznajmił Leon, a następnie weszli do sali, w której leżała szatynka. Violetta wzrok miała utkwiony na okno. 

- Córeczko - rozpłakała się kobieta przytulając swoje dziecko. - Tak bardzo Cię przepraszam - dodała całując ją w głowę.

- Mamo, przepraszam za wszystko - szepnęła nastolatka i się rozpłakała w ramię matki. - Na prawdę nie chciałam Cię zawieść - dodała, a Angie załapała ją za policzki i spojrzała w oczy.

- Nawet tak nie mów. Nie zawiodłaś mnie, to raczej ja zawiodłam w roli matki - szepnęła kobieta. - Przepraszam, że nie zauważyłam, że zakochałaś się w Leonie.

- Nie jesteś o to zła? 

- Kochanie, oczywiście, że nie - wyznała blondynka. - Nawet cieszę się, że moja córeczka jest zakochana. Leon to dobry mężczyzna i jestem pewna, że idealnie się z tobą zaopiekuje. Jestem pewna, że z nim będziesz szczęśliwa. 

- Kocham go - szepnęła Violetta, a po chwili poczuła rękę na swoim ramieniu. Dopiero po chwili zdezorientowała się, że nie jest sama z matką z sali.

- Zostawię was samych - stwierdziła Angie, a następnie opuściła salę.

- Zrób tak jeszcze raz, a sam Ci wepchnę te tabletki do buzi - wyznał Leon przytulając Violettę. - Dzisiaj umarłem kilka razy. Nie wiem co bym zrobił, gdybym przyszedł za późno do tej łazienki. Jeszcze raz wywiniesz taki numer, a zobaczysz co Ci zrobię - dopowiedział Verdas, a siedemnastolatka zachichotała.

- Kocham Cię, Leon - szepnęła wtulając się w mężczyznę, którego kocha.

- Kocham Cię, Violetta - wyznał całując ją w czubek głowy. - Jesteś moim życiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro