10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wraz z dźwiękiem budzika podniosłam się z łóżka, aż dziwne bo wyspana. Obyło się bez interwencji Liama, czyli jego skakaniu po meblu aż się z niego zwlokę.

Odsłaniając zasłony ujrzałam za oknami piękny, słoneczny dzień. Czy ja dalej śnię? Ostatnio Londyn był pochmurny i deszczowy. Miło będzie wyjść do szkoły bez moknięcia. I nie będę wyglądać jak pudel!

Wykonałam poranną toaletę, pomalowałam się przy tym starannie i nawet zakręciłam włosy w delikatne fale. Założyłam granatową krótką, rozkloszowaną spódniczkę z malutkimi ptakami rozsianymi po całym materiale oraz białą luźną koszulkę i brązowe sandałki na obcasie. Normalnie jak nie ja, ostatnio jedyne co nosiłam to trampki i bluzy ze względu na rany. Teraz było z nimi już dobrze więc mogłam sobie pozwolić na taki strój.

Zeszłam na dół czując przyjemny zapach z kuchni. Okazało się, że Liam stał przy kuchence i coś przyrządzał.

 - Jestem pod wrażeniem – rzuciłam siadając przy wyspie.

Odwrócił się i postawił przede mną talerz z pysznie pachnącymi tostami francuskimi. Nic już nie mówiąc zabrałam się do jedzenia, a chwilę później dołączył do mnie Liam.

 - Masz jakieś plany na piątek?

Przełknęłam i spojrzałam na niego. Dopiero teraz przypomniały mi się wydarzenia z wczoraj. Harry zaproponował mi randkę! I oddał naszyjnik... potarłam szyję czując nagłe mrowienie jakby dopiero co zostawił tam pocałunki.

 - Jeszcze nie wiem, okaże się w praniu – powiedziałam wymijająco – a czemu pytasz?

 - Bo myślimy z chłopakami na co mamy ochotę, a o ciebie pytam z czystej ciekawości. Zostajesz w domu czy gdzieś wychodzisz...

 - Może zaproszę Leo, może Adama. Jeszcze wielu znajomych nie mam.

 - Zawsze możesz iść ze mną.

 - Jasne, ciągaj swoją siostrę na każdy męski wypad.

Spojrzał na mnie z uniesioną brwią.

 - Jasne, bo pozwolę ci w domu zostać sam na sam z chłopakiem.

 - Dzięki za wyrobienie sobie opinii o mnie, braciszku – warknęłam i schowałam brudne naczynia do zmywarki.

Wzięłam jeszcze torebkę i mogliśmy jechać do szkoły.

Tym razem całą drogę nie słuchaliśmy muzyki tylko swoich podniesionych głosów, a raczej ja słuchałam Liama prawiącego mi kazanie o tym w co ja się ubrałam i czego nie powinnam nosić, nie do szkoły, nie w towarzystwie chłopaków.

 - Ubierz mnie w sutannę, albo zostaw w domu związaną w piwnicy. Pierwszy raz się tak ubrałam, a tobie już to przeszkadza – wjechaliśmy na szkolny parking – ja rozumiem, że jesteśmy rodzeństwem, ale to chyba lekka przesada żeby mnie aż tak kontrolować!

Wysiadłam z auta trzaskając mocno drzwiami, bo wiedziałam jak go to wkurzy jeszcze bardziej.

 - Kurwa, mówiłem ci coś o trzaskaniu drzwiami tego auta! – wysiadł zaraz po mnie cały zdenerwowany.

 - A ja ci coś wspominałam o przeklinaniu! – nie byłam gorsza w podniesieniu głosu, słyszeli nas już jego koledzy trzy metry dalej.

 - Nie mów mi co mam robić!

 - Możesz się już zamknąć?! Działasz mi na nerwy! – zarzuciłam włosami odwracając wzrok od brata, a skupiając go na jego kumplach, którzy byli chyba skonsternowani naszą sprzeczką.

 - I z wzajemnością!

 - Stary, a wam co się stało? – Niall spytał niezwykle ostrożnie.

 - Liam uważa, że powinnam ubierać się jak pruderyjna kujonica – powiedziałam ciskając pioruny w kierunku swojego brata.

Reszta chyba dopiero teraz zwróciła uwagę na to jak wyglądam, bo ich oczy zaczęły wodzić po moim ciele bardzo uważnie.

 - I co? Jest źle? – spytałam się ich.

 - Ekhem... niee... znaczy się jest... dobrze... znaczy eee... - zaczęli dukać lekko zarumienieni, a ja zachichotałam z ich zakłopotania.

 - To się nazywa męska solidarność – powiedział sarkastycznie Liam i wywrócił oczami – a tak na marginesie, gdzie jest Styles?

Od razu zauważyłam brak bruneta, ale starałam się po sobie nie poznać tego, że wypatruję go w tłumie uczniów przed szkołą.

 - A cholera go wie, pewnie zaspał – stwierdził Louis poprawiając plecak na ramieniu.

Rozległ się dzwonek na lekcje, więc ruszyliśmy do szkoły i każdy do innej klasy. Miałam fizykę, jak zawsze rano. Podeszłam do swojej szafki chcąc zabrać potrzebne mi materiały. Nuciłam sobie cicho pod nosem i kiedy zamykałam szafkę podskoczyłam przestraszona, bo oparty o szafki stał uśmiechnięty Harry.

 - Nie strasz mnie więcej – sapnęłam łapiąc się za serce.

 - Przepraszam, po prostu chciałem się przywitać – powiedział cicho i zlustrował moje ciało wzrokiem przegryzając dolną wargę.

Zamiast się uspokoić to mój puls przyspieszył niebezpiecznie jak patrzyłam na niego. Podniósł się z szafek i przyszpilił mnie do nich swoim ciałem. Oddychałam ciężko patrząc mu w oczy nie bardzo zdając sobie sprawę z tego co właśnie robimy. Czułam jego dłoń muskającą moje udo, która przemieszczała się wciąż w górę. Bawił się teraz rąbkiem spódniczki.

 - Wyglądasz seksownie, Layla. Trochę krótka ta spódniczka, nie uważasz? Szkoda by było, gdyby ci ją podwiało. Chyba, że w mojej obecności – uśmiechnął się łobuzersko, a ja spłonęłam rumieńcem.

Jesteśmy w szkole, a on takie rzeczy odstawia... ja nie byłam lepsza, bo nic z tym nie robiłam. Po prostu stałam i chłonęłam jego dotyk oraz rozpalone spojrzenie.

 - Przeszkadza ci jej długość? Mam jeszcze krótsze, bardziej obcisłe... - próbowałam zabrzmieć uwodzicielsko i chyba mi się udało, bo oddech mu przyspieszył.

Schylił głowę i chwycił zębami skórę na moim obojczyku i pociągnął lekko. Ta pieszczota była bardziej intymna niż pocałunek.

 - To nie mogę się doczekać naszej randki, skarbie – zamruczał.

Przegryzłam dolną wargę i poprawiłam swoją spódniczkę.

 - Ja tym bardziej, będzie ciekawie – uśmiechnęłam się zalotnie.

Przewiesiłam torebkę przez ramię i ruszyłam do klasy po drodze zarzucając włosami i kręcąc lekko biodrami.

Wystarczyła tylko krótka spódniczka, zalotne spojrzenie i słodkie słówka, a Harry stał jak zaczarowany.

Czyżby to był sposób na Harrego Stylesa?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro