05.| On wrócił

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  ''Nie rozmawiamy wystarczająco dużo,
Powinniśmy się otworzyć,
Zanim to zajdzie za daleko''
~ Harry Styles ''Sign of the times''  

***

Minęło pięć dni, od kiedy Olivia napisała do Harry'ego w swoim pamiętniku. Nie wiedziała, po co to robi, lecz czuła się lepiej, że może gdzieś przelać swoje uczucia. Brakowało jej Harry'ego, z każdym dniem tęskniła coraz bardziej. Jednak nie mogła tego zmienić, a bardzo chciała. Ta miłość ją męczyła, bo nie mogła zacząć od nowa. Nie potrafiła zamknąć starego rozdziału, żeby otworzyć nowy. Wciąż trwała przy jednej stronie.

Liv opuściła mieszkanie i udała się do szkoły. Szczerze mówiąc, to nie miała ochoty tam nawet iść. To tam go poznała, a teraz zostały tylko wspomnienia. Dzisiejszy dzień był okropny, bo pierwszy w tygodniu. Nienawidziła poniedziałków, a do tego dochodziła kartkówka z angielskiego. Nie była przygotowana do lekcji, pewnie znowu dostanie złą ocenę.

– Liv! – Usłyszała swoje imię, więc się odwróciła. Za sobą ujrzała przyjaciółkę. – Nie mów, że śpieszno ci do szkoły – dodała blondynka ze śmiechem.

– Nie widzisz mojego entuzjazmu, spowodowanego dzisiejszą kartkówką z angielskiego? – spytała ponuro. – Nic nie umiem, a brat mnie zabije, jeśli znowu przyniosę złą ocenę.

– Może znowu się dzisiaj wymkniemy ze szkoły? – Adams spojrzała na dziewczynę, kręcąc przecząco głową. Brat ją zabije, jeśli ucieknie ze szkoły, ale tak bardzo nie chciała tam iść. – Liv, sama mówiłaś, że Christopher cię zabije, jeśli dostaniesz złą ocenę z angielskiego, a jeśli ciebie nie będzie w szkole, to nie dostaniesz oceny niedostatecznej – dopowiedziała Amanda, mając nadzieję, że przekona szatynkę. – Nie mam ochoty siedzieć siedem godzin w szkole. Proszę, Liv, zrób sobie wolne. No dawaj, chodźmy na wagary.

Amanda nie dawała jej spokoju i wciąż błagała, żeby uciekła ze szkoły. Wiedziała, że jej przyjaciółka w końcu pęknie i się zgodzi.

– Niech będzie, pójdę na wagary – odpowiedziała Olivia, a blondynka pisnęła zadowolona z siebie.

***

Olivia i Amanda siedziały w ulubionym miejscu, czyli w starym budynku, który już dawno powinien pójść do wyburzenia. Tam spotkały parę znajomych twarzy i na ich szczęście, mieli ze sobą alkohol, z którego po chwili skorzystały.

Liv siedziała w kącie i piła wódkę. Znów zaczęła myśleć o Harrym, a na trzeźwo tego nie zniesie. W nieodpowiednim momencie on przychodził jej do głowy i za nic nie potrafiła przegonić. Od roku tęskniła za brunetem, umierała, bo za bardzo go kochała. Nawet był taki cytat, który mówił, że to, co uskrzydla, potrafi być jak morderca i tu znajdowało odniesienie do jej sytuacji. Oliwia popadała w coraz większą rozpacz, cięła się po kryjomu, myśląc, że przez to uda jej się zapomnieć. Zaczęła palić, mimo że pamiętała, że Harry tego nienawidził. Uzależniła się od tytoniu, wmawiała sobie, że to jej pomaga, jednak tylko karmiła swoje płuca.

– Liv, dlaczego siedzisz w kącie? – zapytała Amanda, dosiadając do dziewczyny. – Może dołączysz do nas? – spytała i wskazała na grupkę ludzi.

– Za chwilę – odpowiedziała szatynka.

– W porządku – powiedziała blondynka. – To czekamy – dodała i oddaliła się od Olivii.

Dziewczyna wytłumiła emocje, a po chwili udała się do grupki ludzi, gdzie była jej przyjaciółka. Zabrała Erickowi niedokończonego papierosa i sama zaczęła go palić.

– O czym rozmawiacie? – spytała Adams.

– W piątek idziemy do klubu – odpowiedział jej Erick. – Idziesz z nami?

– Pewnie.

– Uda ci się wymknąć Christopherowi? – zapytała się Amanda.

– Coś się wymyśli – odparła. – Na pewno będę, a głupi brat mnie nie powstrzyma.

– To fajnie – stwierdził Erick.

***

Nadszedł upragniony piątkowy wieczór, a Olivia szykowała się na imprezę. Włożyła na siebie obcisłe spodnie, podkoszulkę z dekoltem oraz czarną skórzaną kurtkę, do tego ukochane glany. Zrobiła sobie kreski na powiekach i mogła już wychodzić, niestety przeszkodził jej w tym Christopher.

– Gdzie się wybierasz? – zapytał Chris.

– Do Amandy – odpowiedziała. – Czy już mogę wyjść?

– Nie – rzekł. – Dlaczego kłamiesz?

– Przecież kurwa mówię, że idę do Amandy – powiedziała Olivia. – Przepuść mnie! – dodała i chciała wyminąć brata, niestety ten jej nigdzie nie puścił.

– Nigdzie nie wychodzisz – stwierdził ciemnowłosy blondyn. – Marsz do swojego pokoju!

– Nie znoszę cię! – krzyknęła, udając się do swojego pokoju, a następnie za trzasnęła drzwiami. Planowała, jak ma się wymknąć, żeby mogła iść na imprezę. Bardzo chciała tam być. Obiecała, że będzie i musiała dotrzymać słowa.

– Głupi brat – warknęła. Zakradła się do drzwi, wyjrzała przez nie, a po chwili po cichu przeszła korytarzem. Sprawdziła, czy nie ma go w salonie i już mogła wyjść z mieszkania.

– Olivia! – krzyknął White, wybiegając za dziewczyną. Liv szybko zbiegła po schodach i ze śmiechem udała się na miejsce spotkania. Jej brat czasem jest za bardzo naiwny.

– Przepraszam za spóźnienie, ale brat mi nie pozwolił wyjść – powiedziała dziewczyna. – To wchodzimy do środka?

– Pewnie – odpowiedział Erick, obejmując Liv ramieniem. Jej to nie przeszkadzało, więc razem udali się do budynku. Przez podrobione legitymacje, mogli wejść do środka. Wszyscy zamówili alkohol, a następnie zaczęli się bawić. Olivia i Amanda skakały na środku parkietu lekko podpite, ale nadal trzeźwe. Akurat w tym momencie leciała piosenka Katy Perry ''Last Friday Night''.

Nagle szatynka się zatrzymała i z niedowierzaniem patrzyła się na osobę, która ją obserwowała. Na początku myślała, że znów jej się przewidziało, ale naprawdę go widziała. On był tutaj i to naprawdę, w tym samym mieście.

– Harry – szepnęła. On wrócił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro