07.| Nikt ważny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  ''Uciekaj, uciekaj, zgubiony chłopcze daleko od rzeczywistości
Nibylandia jest domem dla zgubionych chłopców jak ja i zgubieni chłopcy jak ja są wolni.''
~ Ruth B ''Lost Boy''  

***

Olivia nie była szczęśliwa, wchodząc do szkoły. Wszędzie widziała fałszywe twarze kolegów, którzy śledzili każdy jej krok. Nie lubiła tych ludzi. Wydawali się jej tacy bez życia, żerujący na czyichś nieszczęściach. Starała się wszystkich od siebie odgraniczać. Kiedyś dawała się wykorzystywać, jednak z czasem zrozumiała, że robiła źle, dając sobą pomiatać przez innych.

Cały czas myślała o Harrym, nie potrafiła o nim zapomnieć. Nie mogła zrozumieć, dlaczego wrócił. Zastanawiała się, czy brunet będzie chodził do tej samej szkoły, co ona. Liv znając swoje szczęście, wiedziała, że tak nie będzie. Spodziewała się, że napotka jego twarz na szkolnym korytarzu, a wtedy by nie wiedziała, co powinna zrobić. Wyobrażała sobie wiele scenariuszy, ale nie mogła przewidzieć, czy któryś się spełni.

Zauważyła swoją przyjaciółkę przy szafkach, więc szybko podeszła do blondynki. Amanda cały czas masowała skronie, przeklinając okropnego kaca. Denerwowali ją uczniowie, którzy robili hałas, a on nie pomagał, gdy dziewczynę bolała głowa.

Smith spojrzała na szatynkę i ją przytuliła.

– Mam już dość – stwierdziła, kładąc swoją głowę na ramieniu Adams. – Cholernie głowa mnie boli. Dlaczego ja musiałam tyle pić?

Liv się zaśmiała, głaszcząc pocieszająco koleżankę po włosach.

– Zawsze to mówisz, a potem sama widzisz, jak jest.

– Liv? – Olivia mruknęła coś, dając znak, żeby Amanda kontynuowała. – Nie zapytałam się jak tam z Harrym. Jest bardzo źle?

– Nie, wkrótce mi przejdzie i zapomnę o nim.

– Wmawiasz to sobie już od roku.

– Zapomnę – powiedziała, ale nie miała stuprocentowej pewności. Sama nie wiedziała, czy jej się to uda. – Dlaczego musiałaś zacząć temat Harry'ego? – spytała Liv, oburzona na swoją przyjaciółkę.

Amanda wyprostowała się i podniosła ręce w obronie.

– Tylko nie bij skacowanego. Już i tak cierpię.

– Czasem nie wiem, dlaczego się z tobą przyjaźnię.

– Bo jestem boska.

– I do tego skromna.

Olivia się uśmiechnęła, drażniąc Amandę i dźgnęła ją delikatnie w brzuch.

– Nienawidzę cię – wyznała blondynka, ale zdradził ją mały uśmiech na twarzy.

– Też cię kocham. – Siedemnastolatka przytuliła swoją przyjaciółkę.

– Wiem – wymamrotała Smith. – Nie pozwalasz mi zapomnieć.

W tym czasie zadzwonił dzwonek na lekcję, więc dziewczęta musiały się rozdzielić i udać się do swoich klas.

***

Matematyka minęła spokojnie, a Liv odetchnęła, że do tej pory nie ujrzała Harry'ego na korytarzach szkolnych. Zamierzała poszukać swoją przyjaciółkę, jednak natknęła się na kogoś innego. Już miała zamiar się odwrócić i odejść, jednak brunet złapał ją za rękę.

– Nie musisz przede mną uciekać – rzucił Harry.

– Ja wcale nie uciekam przed tobą – powiedziała Olivia, patrząc na Harry'ego. – Nie jesteś pępkiem świata, żebym musiała przed tobą uciekać. Za wiele sobie wyobrażasz.

– Możliwe – rzekł. – Jednak to nie ja unikam siebie.

Olivia podniosła jedną brew do góry.

– Trudno byłoby unikać siebie.

– Nie o to mi chodziło. – Pokręcił głową, lekko rozbawiony swoimi słowami. – Wiesz o co, mi chodziło.

– Może wiem, a może nie wiem – odparła, a w międzyczasie zaczęła się rozglądać, poszukując swojej przyjaciółki, ale za nic nie mogła jej znaleźć. Jak była potrzebna, to jej nie było.

– Liv, porozmawiajmy, proszę.

– Harry, nie mamy o czym rozmawiać – stwierdziła dziewczyna. – Ty zacznij żyć swoim życiem, a ja zacznę żyć swoim.

– Jak mam żyć swoim życiem, kiedy moje życie kręci się wokół ciebie?

Szatynka przymknęła oczy, słysząc wyznanie bruneta. Te słowa ją bolały.

– Powinieneś zapomnieć o mnie, ja już to zrobiłam – skłamała. – Harry, muszę już iść.

– Liv, naprawdę chciałbym, żeby było po staremu.

Olivia spojrzała na bruneta i zaprzeczyła jego słowom, kiwając głową, że wcale się nie zgadza z jego zdaniem.

– Nic już nie będzie takie samo.

– Liv! – Erick zobaczył szatynkę, więc postanowił podejść do dziewczyny, jednak nie zauważył jej towarzysza. – Przeszkadzam?

– Nie, Harry już sobie idzie – odpowiedziała Adams.

– Tak, już sobie idę – powiedział zawiedziony brunet, a następnie odszedł.

Olivia stanęła przed Collinsem i się uśmiechnęła, żeby tylko chłopak zapomniał o dziwnej sytuacji, która miała miejsce przed chwilą. Jednak tak się nie stało. Erick był za bardzo ciekawy, żeby nie zapytać.

– Kto to był?

– Harry, nikt ważny.

– Na pewno? – spytał, pochylając się nad nastolatką. Ona kiwnęła tylko głową. Nie chciała, żeby Erick zagłębiał się bardziej w jej sprawy. Nie musiał wiedzieć. Oboje postanowili usiąść na ławce w kącie. Zaskoczona spojrzała na twarz chłopaka, który złapał ją za rękę. Nie miała pojęcia, co powinna zrobić. Odwzajemnić uścisk, czy wyrwać rękę. Wybrała tą pierwszą opcję. Chyba nie chciała go ranić. Zastanawiała się, czy Erick coś może do niej czuć. Może to Erick był sposobem, żeby móc zapomnieć o Harrym?

– Jesteś jakaś zamyślona.

– Mhm... tak jakoś się zamyśliłam – rzekła. – Właściwie to na czym jesteśmy?

– Że w sensie?

– Ty i ja.

– Myślę, że cię lubię – odpowiedział. – Podobasz mi się.

– Nie wiem, co powiedzieć – powiedziała Olivia. – Nie chcę ranić twoich uczuć. Chyba nie wiem, co czuję do ciebie.

– Czy to ma związek z Harrym?

Dziewczyna na początku była niepewna, czy powinna odpowiedzieć, ale kiwnęła głową, potwierdzając jego pytanie.

– Mogę poczekać na ciebie. Jestem pewny, że będzie warto.

Jedynie się uśmiechnęła, kiedy brunet objął ją ramieniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro