10. Hej piękna
Znajdując miejsce parkingowe, szybko wysiadłam z samochodu i popędziłam na lekcje, będąc już spóźniona o pięć minut.
- O, a kogo my tutaj mamy. Alison, to już drugie spóźnienie dzisiaj. Co ty sobie wyobrażasz? - powiedziała nauczycielka, a ja przewróciłam oczami.
- Gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy.
- ALISON!!
- Tak, tak, mam być cicho - odpowiedziałam, zajmując miejsce obok Lindy.
- Jezu, stara, co to było w ogóle? XDDDDD - Linda wydała z siebie niezidentyfikowany dźwięk i zaczęła pisać coś w zeszycie.
- W ogóle to widziałam jakąś typiarę, co się z twoim braciszkiem całowała.
Moja przyjaciółka zakrztusiła się i spojrzała na mnie jak wystraszony mamut.
- JAK TO?
- No normalnie.
- Jezu, jak wyglądała?
- Blondi, zielone oczy.
- A to nie znam.
- No, kto by się spodziewał. - powiedziałam z udawanym przejęciem
- NIE PRZESZKADZAM WAM, DZIEWCZYNKI? - pani od angielskiego patrzyła na nas nienawistnym wzrokiem od paru minut.
- Przepraszamy - odpowiedziałyśmy chórem.
- Przeprosiny przyjęte, ale ty, Alison, przesiądź się do pustej ławki za Lindą - spojrzała na nas z łaską.
- Dobrze.
Po kilku minutach lekcji spojrzała na zegarek i oznajmiła:
- Mam dla was niespodziankę, dołączył do waszej klasy nowy kolega, Jack.
W tej samej chwili do klasy wszedł chłopak, który był całkiem ładny.
- O, już jesteś. Przywitaj się - nauczycielka spojrzała na niego wzrokiem, który znaczył: „jeszcze mi nie podpadłeś, ale wkrótce się to zmieni".
- Witajcie, jestem Jack - chłopak złożył dłonie jak do modlitwy i ukłonił się. Większość klasy zaczęła się śmiać, ale ja spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
- Dobrze, Jack, koniec przedstawień. Usiądź obok Alison.
- Czyli? - zapytał.
- Tej ładnej za mną - wrzasnęła Linda, a ja spłonęłam rumieńcem.
- A, okej - odpowiedział Jack i zajął miejsce obok mnie.
- Hej, piękna.
- Witaj.
- Poznamy się?
- A no, skoro chcesz.
Pod koniec lekcji byliśmy już przyjaciółmi.
- Ej, tak w ogóle to ty uprawiasz jakiś sport czy coś?
- A, tam. Rugbystą jestem
W tym samym czasie Linda odwróciła się do nas i wydała z siebie jakieś podejrzane dźwięki.
- BŁAGAM POWIEDZ, ŻE BĘDZIESZ GRAŁ W NASZEJ SZKOLE
- Dziunia, ty jeszcze pytasz? Logiczne, że tak.
- ZAJEBIŚCIE - powiedziałyśmy razem, a potem spojrzałyśmy na siebie i wybuchłyśmy śmiechem.
- O, japierdole, ale Bluetooth.
***
Po lekcjach zauważyłam tę dziewczynę, z którą Harry się lizał.
- O, hej.
- Boże, strasznie przepraszam, nie wiedziałam, że Harry ma kogoś i to jeszcze w ciąży.
- No tak wyszło - uśmiechnęłam się do dziewczyny, poprawiłam torebkę i poszłam do samochodu po rzeczy na trening. Kiedy podeszłam bliżej, zobaczyłam, że Harry opiera się o mój samochód.
- Co ty tu robisz?
- A tak se stoję.
- Wiesz co? - zapytałam z ironią.
- No co?
- SPIERDALAJ Z MOJEGO AUTA!
- Co tak agresywnie, Alisiu?
- ZAMKNIJ MORDĘ!
- Oki, to papa - powiedział i bezczelnie odszedł.
Dziesięć minut później stałam przebrana na boisku z Lindą i kilkoma innymi dziewczynami oraz trenerką.
- Mam nadzieję, że jesteście już rozgrzane.
- Tak, proszę pani - odpowiedziałyśmy chórem.
- No to zaczynamy. Zrobimy dwie piramidy, a potem zobaczymy.
- Oczywiście, proszę pani.
- Gaby, Linda, Nancy, wy będziecie podstawą. Na was będą stały Vicky i Kella, a na samej górze będzie Alison. Na drugiej podstawie będą Alice, Melanie, Stella, na nich staną Ellen i Juliette, a na nich będzie Mary.
Kilka minut później zaczęłyśmy robić takie same piramidy, tylko z saltami, a potem ogromną piramidę z nami wszystkimi.
***
Po treningu napisałam do Jessa.
Do- Jesse
Hejka, ogólnie to idę potem z Nala i Xanką na spacer. Chcesz iść z nami?
Od- Jesse
Sorki, ale dzisiaj jestem zajęty
Do- Jesse
A oki, to papa
Od- Jesse
Papa
----
Po spacerze zadzwoniłam do Lindy, żeby namówić ją na pójście do Starbucksa. O dziwo, zgodziła się od razu i zdecydowałyśmy, że spotkamy się o 16:30. Dotarłam na miejsce o 16:45, ale trudno, hihi. Kiedy weszłam do kawiarni, zobaczyłam Lindę siedzącą przy stoliku z kawą.
- No hejka - przywitałam się.
- Wreszcie, ile czekać musiałam
- Nie przesadzaj
- NIE PRZESADZAM
- Dobra, cicho
- Nie lubię cię
- Wbiłaś mi właśnie nóż w serce - odpowiedziałam z przejęciem.
- No co ty nie powiesz - odpowiedziała z ironią.
Kiedy skończyłyśmy się kłócić, zdecydowałyśmy, że pójdziemy do domu Lindy obejrzeć jakiś film, bo why not.
*Kilka minut później*
Kiedy weszłyśmy do salonu, zobaczyłyśmy Harry'ego grającego na konsoli.
- Wypierdalaj stąd - powiedziała Linda.
- Niby czemu?
- Bo ja z Alison chcemy obejrzeć film? - odpowiedziała z ironią.
- Jak skończę grać, to wtedy - odpowiedział Harry spokojnie.
- A kiedy skończysz? - dopytała Linda.
- Tak za 30 minut - powiedział Harry skupiając się na grze.
- Dobra, idziemy na górę - powiedziała Linda, ciągnąc mnie za rękę.
- Współczuję - powiedziałam jej będąc już w sypialni.
- Czego? - zapytała z zainteresowaniem.
- Brata - odpowiedziałam z politowaniem.
- Takie życie - powiedziała z westchnieniem.
- No niestety - przyznałam.
- Dobra, to co robimy? - zapytała Linda, zmieniając temat.
- Ej, posprzedawajmy moje stare ubrania - zaproponowała.
*20 minut później*
- Jezu, stara, ale się zmęczyłam - powiedziała Linda, opierając się o ścianę.
- No, ja też - odpowiedziałam, oddychając ciężko.
- Pójdziesz ze mną jutro po szkole na zakupy? Bo teraz to już prawie ciuchów nie mam - zapytała.
- No ofc - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Btw, to jeszcze mamy 10 minut - zauważyła.
- No to zrobimy może jakieś zakupy - zaproponowałam.
- Nie opłaca nam się iść do sklepu - stwierdziła Linda.
- A kto mówił, że mamy gdziekolwiek wychodzić? - zapytałam z uśmiechem.
- Aaaa, bo ty przez Sheina chcesz coś zamówić - powiedziała Linda, kumając mój plan.
- No - przyznałam się, uśmiechając się szeroko.
Siedziałyśmy przez następne 8 minut, wybierając pierdyliard rzeczy do kupienia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro