13. Trening
Ocknęłam się następnego dnia, czując, jak cały świat mnie przytłacza. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu - 5:30. - Nowy dzień, nowe piekło - pomyślałam. Wyciągnęłam ramiona, rozciągając się leniwie, po czym wstałam z łóżka.
Podchodząc do garderoby, wybrałam czerwony top bez ramiączek i czarne, szerokie spodnie. Właśnie ogarniałam bajzel na półkach, gdy do pokoju wpadła Lily.
- Alisonku, zrobiłam ci śniadanie - powiedziała z uśmiechem. Spojrzałam na tacę, którą trzymała, a na niej leżały moje ulubione pancakes z sosem klonowym i masłem.
- Dzięki - powiedziałam uśmiechając się i czochrając jej włosy.
Gdy już byłam całkowicie ogarnięta, usiadłam do śniadania, delektując się pancakes i oglądając mój ulubiony serial. Spokój oglądania przerwał dzwonek telefonu. To był Aaron.
- Hej, Alison... Słuchaj, nie będę owijał w bawełnę. Naprawdę mi się podobasz, ale nie chcę, żeby to wszystko, co było między nami, od razu się zepsuło - Aaron mówił szybko, jakby bał się, że zaraz straci odwagę.
Westchnęłam, czując, jak serce mi przyspiesza. "Nie teraz, nie dzisiaj." - Rozumiem cię, Aaron. Naprawdę. Mi też jest ciężko bez ciebie. Chciałabym, żebyśmy nadal się przyjaźnili.
Po drugiej stronie linii usłyszałam westchnienie ulgi. - Naprawdę? Może na zgodę wyjdziemy dziś gdzieś?
- Hmm, dzisiaj nie mogę, ale jeśli nalegasz możemy się spotkać jutro.
Rozłączyłam się, czując, jak ciężar spada mi z ramion. - Kolejny problem z głowy. Uśmiechnęłam się do siebie.
Kończąc śniadanie, wzięłam z podłogi plecak i torbę na trening. Schodząc ze schodów, telefon wypadł mi z ręki.
- Kurwa - wymsknęło mi się automatycznie. Szybko podniosłam urządzenie, sprawdzając, czy wszystko jest w porządku. Na szczęście, nie było ani jednej ryski. - Uff, mogło być gorzej - pomyślałam.
Wychodząc z domu, zauważyłam, że nie ma mojego samochodu.
- Cholera - przypomniałam sobie, że zostawiłam go u Noaha.
Weszłam z powrotem do domu, żeby poprosić mamę o podwiezienie do szkoły jej samochodem. Zgodziła się bez wahania.
Podczas jazdy rozmawiałyśmy chwilę o szkole, ale większość czasu spędziłam, słuchając piosenek z radia.
Na miejscu znalazłam się po 15 minutach. Od razu pożegnałam się z mamą i odwróciłam w stronę szkoły, widząc Lindę i Jacka oraz kilka innych osób rozmawiających ze sobą.
Idąc przez chodnik, czułam spojrzenia na mojej osobie. W sumie, kto by się im dziwił. Nie często widzi się taką gwiazdę mody.
Podchodząc do wejścia szkoły, przywitałam się z moimi przyjaciółmi i w trójkę weszliśmy do środka. Mieliśmy teraz chemię.
Zaczęłam rozmowę z Lindą, a Jack się do nas dołączył.
- Muszę się wam pochwalić! - Jack uśmiechnął się szeroko. - Przyjęli mnie do szkolnego klubu rugby!
Spojrzałam na niego z rozszerzonymi oczami - TO ZAJEBIŚCIE! - krzyknęłam przytulając się do niego i skacząc wokoł własnej osi.
- Będziesz dziś na treningu? - zapytałam z ekscytacją.
- Jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak. Heloł. Przecież nigdy bym nie zrezygnował z mojego pierwszego treningu. - powiedział z oburzeniem, ale przerwał mu dzwonek na lekcję.
Weszliśmy po kolei do sali, a wzrok nauczycielki zatrzymał się na mnie.
Przewróciłam oczami i poszłam usiąść z Lindą w naszej ławce.
- Dziś kartkówka - oznajmiła nauczycielka z satysfakcją w głosie.
Spojrzałam na Lindę z rezygnacją. - To będzie tragedia - szepnęłam.
Oderwałam kartkę z zeszytu i zajęłam się pisaniem kartkówki, cały czas myśląc o dzisiejszym dniu. "Czy może być jeszcze gorzej?"
***
- Trzy... dwa... i... jeden! - uśmiechnęłam się na dźwięk dzwonka na przerwę. Wreszcie koniec!
Wyszłam z klasy, prawie wpadając na czyiś tors. Już miałam mówić "przepraszam", ale chłopak okazał się być Harrym.
- Harry? Co ty, do chuja, tutaj robisz? - zapytałam zszokowana.
- No, chodzę tu do szkoły - powiedział, jakby to było oczywiste.
W tym momencie przyszła Linda.
- Linda kurwa czemu do chuja nie wiedziałam, że Harry tutaj chodzi? - zapytałam oburzona.
Linda spojrzała na mnie. - A bo myślałam, że już wiesz.
Harry uniósł kącik ust, widząc moje zmieszanie. - No, teraz już wiesz - rzucił z ironią.
- Zajebiście - mruknęłam idąc do szkolnego kibla.
Otwierając drzwi, zobaczyłam w odbiciu lustra Alice z jakimś zjebem ze starszych klas.
- Nie no kurwa mać, lepszego szczęścia się mieć nie dało - pomyślałam, wchodząc do środka.
Alice od razu się do mnie odwróciła zszokowana, a chłopak od niej odskoczył i zaczął się tłumaczyć:
- T-to nie tak, jak myślisz...
- Nie przeszkadzajcie sobie, ja tylko na chwilę - powiedziałam podchodząc do lustra. W tym czasie chłopak uciekł.
- No i co żeś zrobiła - burknęła Alice.
- To nie moja wina, że masz takie chujowe wyczucie miejsca - odparłam poprawiając włosy w lustrze.
Alice pokazała mi fucka i wyszła z łazienki. Zaczęłam się zastanawiać co by było gdybym przyszła tu trochę później, ale od razu zaczęło mi się zbierać na wymioty.
Jeszcze chwilę przyglądałam się sobie w lustrze, próbując uspokoić myśli, ale zadzwonił dzwonek na lekcję.
***
- Hurra! - wrzasnęłam, zrywając się z ławki, gdy tylko usłyszałam dzwonek oznaczający koniec tych cholernych lekcji.
Wybiegłam z klasy na korytarz i znowu kurwa wpadłam na Harrego.
- No ja wiem, że na mnie lecisz, ale że aż tak? - zarechotał, widząc, jak patrzę na niego z dołu.
- Pierdol się - powiedziałam, wstając z podłogi i poprawiając top. - Zawsze musisz być takim dupkiem?
- Tak - uśmiechnął się złośliwie. - Przyzwyczaj się, bo nie mam zamiaru się zmieniać.
Wystarczyła zaledwie kilkusekundowa wymiana zdań, a cała klasa już się na nas gapiła. Oczywiście, Harry musiał zrobić z tego widowisko.
Spojrzałam się na gapiów, którzy w mig się rozproszyli, zostawiając tylko Lindę, która zbliżyła się do nas. - Boże, stara, co to było? - spojrzała na nas i zaczęła się śmiać.
Popatrzyłam na nią spode łba i chwyciłam ją za rękę, prowadząc do sali, w której miałyśmy mieć trening. - Opowiem ci wszystko po drodze - mruknęłam.
***
- No i tak to się skończyło - powiedziałam w szatni, przebierając się w spódniczkę i top. - Teraz tylko czekam na kolejne dramy.
Linda się uśmiechnęła i już miała coś powiedzieć, ale przerwał jej głos naszej trenerki: - Dziewczyny, wychodzimy na halę!
Wszystkie pobiegłyśmy do hali i stanęłyśmy obok siebie. - Dziś mamy wspólny trening z rugbystami - ogłosiła trenerka, a w hali od razu rozległy się szepty. - Niedługo mamy mecz, więc nowe dziewczyny muszą nauczyć się współpracować z resztą zespołu. - Pokażcie, na co was stać - zakończyła, patrząc na nas z wyzwaniem w oczach.
Odwróciłam się do Lindy z uniesionymi brwiami. - No to szykuje się wycisk - powiedziałam i spojrzałam w kierunku drzwi, przez które wchodzili chłopacy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że razem z nimi wszedł Harry. Spojrzałam na niego zdezorientowana, zastanawiając się, co on tu robi, a on się do mnie łobuziarsko uśmiechnął.
Zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech i wydech, błagając w głębi serca, żeby to był żart. Po chwili poczułam ciężar męskich dłoni na swoich ramionach i usłyszałam cichy szept Harrego tuż przy moim uchu, który sprawił, że ciarki przeszły mi po plecach.
- Czyli co, szykuje się wspólny trening - uśmiechnął się złośliwie Harry.
- Mhm, wygląda na to, że tak - powiedziałam, przewracając oczami z irytacją.
Harry pociągnął mnie za rękę na środek sali i zaczął robić pompki.
- Ale co ty robisz - spojrzałam na niego z góry.
- Ćwiczę, nie widać? Może ty też zacznij się rozciągać, czy coś w tym stylu - odpowiedział, kontynuując swoje ćwiczenia bez zwracania uwagi na mnie.
Przewróciłam oczami i zaczęłam robić moje własne rozciąganie, starając się skupić na treningu, ale w pewnym momencie przerwał mi jego głos.
- Wiesz co? - zapytał z zmrużonymi oczami siadając po turecku.
- Jezu, co znowu? - odpowiedziałam przyłączając się do niego.
Popatrzył na mnie biorąc kosmyk moich włosów i zakładając je za moje ucho i uśmiechnął się przelotnie.
- Wiesz czemu chodzę akurat do tego liceum i czemu zapisałem się akurat do tego klubu? - zapytał, patrząc mi głęboko w oczy, a potem jego wzrok powoli przesuwał się na usta.
- Nie.. - mruknęłam ledwo powstrzymując drżenie w głosie.
- Bo ty tutaj jesteś kochanie - uniósł kącik ust i wstał żeby dokończyć ćwiczenia, a ja dalej siedziałam na podłodze czując jak się rumienię.
Po chwili podbiegła do mnie Linda, wrzeszcząc i piszcząc, zwracając na siebie uwagę całej sali.
- Stara, nie uwierzysz, co się stało! - Linda pisnęła, skacząc i klaszcząc w dłonie.
- Co takiego? - od razu podniosłam się na nogi, gotowa wysłuchać tego debila skończonego.
- Ethan zaprosił mnie na randkę! - krzyknęła mi do ucha tak głośno, że prawie mnie powaliła.
Rozszerzyłam oczy i zaczęłyśmy skakać i piszczeć, jak małe dzieci. Kątem oka zauważyłam, jak Harry patrzy się na nas, jak na debilki. Po chwili stanęłam w miejscu, popatrzyłam na Lindę poważnie i chwyciłam ją za ręce.
- Stara, muszę cię ogarnąć, bo ty sobie sama nie poradzisz przecież - powiedziałam na co prychnęła, ale już nic nie mówiła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro