12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Angela

Pęd powietrza świszczał mu w uszach, gdy winda kuchenna leciała w dół. Gdy odzyskał przytomność, jego wzrok musiał przyzwyczaić się do ciemności. Wokół niego zapanował niemal absolutny mrok, tylko gdzieniegdzie przerywany przez nikłe promienie światła, które przeciskały się przez szczeliny w kamiennych ścianach. Powietrze było ciężkie, przesycone zapachem stęchlizny i wilgoci, który drażnił nozdrza. Angel powoli uniósł się z ziemi, czując pod palcami zimne, chropowate kamienie i coś, co mogło być kośćmi.

Wstał ostrożnie, jego kroki odbijały się echem w opustoszałych korytarzach. Każdy dźwięk zdawał się niesamowicie głośny, a cisza była wręcz przytłaczająca. Próbował zorientować się w swoim otoczeniu, lecz ciemność skutecznie ograniczała jego pole widzenia. W oddali słychać było ciche kapanie wody, która spływała po ścianach, tworząc małe kałuże na podłodze.

Angel ruszył przed siebie, starając się stawiać kroki jak najciszej. Pod jego stopami chrzęściły resztki kości. Co jakiś czas natrafiał na zniszczone ściany. Ciemne korytarze zdawały się ciągnąć w nieskończoność, a każdy zakręt mógł kryć nowe zagrożenie.

Idąc dalej, natrafił na starożytne inskrypcje na ścianach, które ledwo można było odczytać w przyćmionym świetle. Przejechał palcami po wyrytych symbolach, zastanawiając się, co mogły oznaczać, ale nie miał czasu na ich badanie. Każdy krok niósł ze sobą ryzyko, a Angel musiał być gotowy na wszystko.

W jednym z korytarzy natknął się na pułapkę. Podłoga przed nim wyglądała podejrzanie - kilka kamieni było wyraźnie luźnych. Odsunął się powoli, dostrzegając cienki drut napięty na wysokości kostek. Zrozumiał, że to mechanizm uruchamiający. Obszedł pułapkę, uważając, by nie dotknąć żadnego z kamieni.

W miarę jak zagłębiał się w labirynt katakumb, zaczął dostrzegać ślady obecności innych. Przewrócone przedmioty, ślady stóp w kurzu.

Gdy skręcił za róg, usłyszał ciche szepty. Zbliżył się ostrożnie, rozpoznając głosy. To były Charlie I Vaggie. Przyspieszył kroku, próbując zachować ciszę, ale jego serce biło jak oszalałe.

– Charlie? Vaggie? – wyszeptał, zbliżając się do małego pomieszczenia, które służyło za schronienie.

Charlie i Vaggie spojrzały w jego stronę, a ich twarze rozjaśniły się na jego widok. Charlie podbiegła do niego, a Vaggie odetchnęła z ulgą.

– Angel! – zawołała blondwłosa, przytulając go mocno.

– dobrze, że jesteś cały – powiedziała Vaggie, jej głos pełen ulgi.

– Musimy stąd jak najszybciej uciec. Te katakumby są pełne pułapek – odpowiedział Angel, oddychając ciężko.

-najpierw muszą się znaleść Husk i Alastor

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro