12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejny dzień, kolejne skoki i kolejne dylematy. Tak chyba już zawsze miało wyglądać moje życie. Zaczynałem coraz bardziej gubić się w swoich myślach. Jednak z jednym miałem rację: zakochany człowiek głupieje. Tylko szkoda, że musiałem doświadczyć tego na sobie. Wolałem być biernym obserwatorem. Westchnąłem ciężko, wpatrując się w krajobraz za oknem, który akurat odpowiadał stanowi mojej duszy.

- Czy ty Domen wyobrażasz sobie właśnie, że grasz w teledysku, czy co? – moje rozmyślania przerwał nie kto inny, jak oczywiście Peter. Kto by pomyślał, że mu się nagle taki cięty język zrobił. – A może się zakochałeś?

No kolejny. Przewróciłem oczami, odrywając się od parapetu.

- Prędzej przefarbuję się na rudo. – fuknąłem, po czym wyminąłem go w drzwiach. Zebrałem swoje rzeczy, a następnie ruszyłem za moim starszym bratem do busa. Wrzuciłem swoje bagaże na siedzenie i już miałem ładować się do środka, kiedy usłyszałem jak Peter wita się z kimś, kogo dobrze znałem. Aż za dobrze.

- Czy ty znowu... CZY TY ZGOLIŁEŚ WĄSA? – uniosłem głos tak, że usłyszało mnie chyba całe miasto. Pewnie zabrzmiałem niczym hotka Wellingera.

Freitag wzruszył ramionami.

- Każdy musi czasem coś zmienić. A już mi się znudziły te żarty Polaków, już nawet Kubacki i twój szwagier się ze mnie podśmiechują.

Nie jesteście w stanie sobie wyobrazić w jak ogromnym szoku byłem.

- Wyglądasz tak jakoś... młodziej. – stwierdziłem, przyglądając mu się uważnie. Gdybym nie znał go aż tak dobrze, to raczej bym go nie poznał. Richard z wąsem, a Richard bez wąsa, to dwie zupełnie różne osoby. A Richard z wąsem i brodą to już w ogóle. Tego chyba najmniej lubię.

Co ciekawe, im mniej ma zarostu, tym się jakiś taki milszy robi.

- Ale naprawdę zgoliłeś wąsa? I resztki tej dziwnej brody, jeśli można to tak nazwać, też? – dociekałem dalej.

- Nie Domen, na niby. Ty naprawdę jesteś ślepy człowieku. Ślepy, głuchy... co jeszcze? – westchnął, po czym wywrócił oczami.

Chyba nigdy nie byłem tak zaskoczony. Przysięgam. No, może wtedy, gdy zaśpiewali mi piosenkę. Gapiłem się na niego przez kolejne dwie minuty, kiedy wrzucał swoje bagaże do samochodu i rozmawiał z moim bratem.

Ej, ej, od kiedy oni są w aż tak dobrej komitywie?

- Zrób zdjęcie Domen, zostanie ci na dłużej. – parsknął w pewnym momencie Pero, pstrykając mi palcami przed oczyma.

Czułem jak pokrywam się rumieńcem, więc tylko zmierzyłem go lodowatym spojrzeniem i jak najszybciej wskoczyłem do auta mojej kadry. Umiejscowiłem się na ostatnim, tylnym siedzeniu przy oknie. Na całe szczęście nikt nie próbował mnie stamtąd wywalać, ani nawet zaczepiać. Z racji wczesnej godziny i panującego chłodu naciągnąłem na siebie bluzę i tak opatulony starałem się zasnąć. Zanim jednak to zrobiłem, postanowiłem zatrzeć powstałe ewentualne złe wrażenie.

W sensie, wrażenie mnie, nie wiedzącego co powiedzieć i jak się zachować. Nikt nie może odnieść wrażenia, że da się mnie wyprowadzić z równowagi.

Ja: Powiem ci, że bez tego wąsa wyglądasz zupełnie inaczej. W końcu nie przypominasz 40-letniego alfonsa.

Ja: Albo marnego pijaczynę spod sklepu.

Nie musiałem długo czekać na odpowiedź.

Richard: Nie wiem dlaczego tracę swój cenny czas pisząc z tobą.

Ja: Przecież powiedziałem, że wyglądasz lepiej.

Może nie wprost, ale to miałem na myśli.

Ja: Poza tym mnie lubisz.

Richard: Kto ci naopowiadał takich bzdur?

Ja: Czuję to pod skórą.

Richard: Nie masz lepszych zajęć w tym swoim busie niż męczenie mnie? Nie możesz podenerwować trochę twojej kadry? Pokłócić się z bratem? Albo napisać do Alexa zamiast do mnie? Jestem pewien, że by się ucieszył.

Ja: Nikt w mojej kadrze już nawet nie zwraca na mnie uwagi, z Peterem kłócę się co najmniej raz dziennie, więc to żadna atrakcja, a co do twojego ostatniego pomysłu, to nie, nie zamierzam tego zrobić.

Po tej wiadomości nastąpiła dosyć długa cisza, która sprawiła, ze zacząłem się niepokoić. Tym bardziej, że wyświetlił, a nie odpisał. Może serio się na mnie o coś obraził? O ten tekst z alfonsem?

Richard: Nie rozumiem twojego życia uczuciowego Domi.

Spokojnie, ja też nie.

Richard: Dlaczego ty się tak przed tym bronisz? Przecież nic złego ci się nie stanie, ba może być tylko lepiej.

No jak dla kogo.

Ja: Powiedziałem ci już, że jak podejmę decyzję, to ci powiem. Nie będę robił niczego na hop-siup.

Richard: Szansa ucieka ci sprzed nosa.

Tym razem to ja wyłączyłem telefon i ułożyłem się na szybie. Próbowałem jakoś ułożyć swoje myśli i jakoś to ogarnąć, ale jak na złość nie przychodził do głowy żaden pomysł.

Dopiero kiedy już dryfowałem na granicy snu, do mojej głowy zakradła się pewna idea.

___________________

No i mamy nową część! Przy okazji chcę zaprosić na drugą część mojej książki Sweater Weather  - Come what may. Jeśli jeszcze nie czytaliście pierwszej części to szybciutko! Może będzie to autoreklama, ale naprawdę mi się ona podoba i uważam że warto 👌

Standardowo zachęcam do zostawiania gwiazdek i komentarzy!

Ola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro