17.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez kilka następnych dni praktycznie nie widziałem się ani z Richardem, ani z żadnym innym skoczkiem spoza mojej kadry. Ale to nie znaczy, że spocząłem na laurach. Mój mózg cały czas próbował rozpracować tę zagadkę.

Przeanalizowałem chyba każdego z moich wcześniej wytypowanych rodaków, począwszy od konkursów, na których byli obecni, kończąc na ich zainteresowaniach. Będąc całkiem szczery, nadal miałem spory mindfuck.

Na samym początku typowałem głównie Semenica, nawet sam nie wiem czemu. Po prostu... no nie wiem, ale to właśnie on pierwszy pojawił się w mojej głowie. W sensie owszem, pojawiał się na wielu konkursach i wielokrotnie miał okazję poznać bliżej Freitaga, ale no oprócz tego... coś mi się jednak nie lepiło. Poza tym, Anze był naprawdę irytujący, a jego ciągle powiększający się uśmiech przerażał mnie raz za razem. Czasem podejrzewałem go o bycie psychopatą, ale chyba były to tylko moje chore wymysły.

W podobnej sytuacji do Anze był Bor. Też teoretycznie miał okazję rozmawiać z Niemcem, zakumplować się, ale szczerzę mówiąc, to bardzo, ale to bardzo naciągana opcja. Nie chciało mi się w to wierzyć.

A więc praktycznie rzecz biorąc, zostali mi tylko Tilen i Ziga. Obaj byli bardzo, ale to bardzo prawdopodobnymi kandydatami. Byli naprawdę w dobrej komitywie z Richardem i mówiąc to całkowicie obiektywni, brzydcy nie byli. Dlatego aktualnie ku ich osobach skłaniałem się najbardziej.

Dodatkowo czas swój ( i nerwy) musiałem poświęcić także mojej „relacji" z niejakim Alexem Insamem, który po paru lajkach, komentarzach i pytań o samopoczucie przeszedł do sedna sprawy. Czyli zaczął dosyć regularnie do mnie pisać. A ja, chcąc nie chcąc, wciągnąłem się w odpisywanie mu, aczkolwiek ta sytuacja ciągle mnie nieco dziwiła.

I nawet nie muszę chyba mówić jak speszony byłem, kiedy na kolejnym zgrupowaniu, na każdym, dosłownie każdym posiłku, łapałem jego uśmieszek lub spojrzenie skierowane w moją stronę.

- I jak tam rozwój twojego romansu Domen? – Richard chyba postanowił już odpuścić sobie obrażanie się na mnie, gdyż bez zbędnych ceregieli zajął miejsce przy moim stoliku, gdzie rzekomo miała siedzieć moja kadra.

- Nie ma żadnego romansu. – prychnąłem. Widać jego ciekawość zwyciężyła nad fochem skierowanym w moją stronę. – Tylko trochę piszemy.

- Jasne, jasne, tak się zawsze zaczyna.

Miałem ochotę odparować jakimś wybitnym tekstem, dotyczącym jego życia uczuciowego, zdecydowałem się jednak zachować to dla siebie. Czasem lepiej pomilczeć, dla większego celu.

- Poza tym, to nie są jakieś nie wiadomo jak głębokie albo prywatne rozmowy, tylko takie po prostu, no wiesz, co tam u mnie, jak spędzam czas, jak oceniam konkursy, przygotowania... nic szczególnego.

- Jeszcze nie ma nic szczególnego. – podkreślił wyraźnie pierwsze słowo. – A tak czysto hipotetycznie... czy jakby on zaprosił cię na randkę to byś się zgodził?

Wzruszyłem ramionami.

- Sam nie wiem. Nie myślałem nad tym.

- Facet ci się podoba, a ty nie myślałeś nad tym, czy poszedłbyś z nim na randkę? O czym ty myślisz?

- Ciszej trochę. – kątem oka zauważyłem jak Alex rzucił w naszą stronę przeciągłe spojrzenie. – Może od razu weź tubę i ogłoś to wszystkim, albo walnij kartkę na wejściu do jadalni. A odpowiadając na twoje pytanie... na razie mi jeszcze nic nie zaproponował.

- Ale jeśli by tak się stało?

Po raz kolejny wzruszyłem barkami.

- Pewnie tak. – po chwili zmarszczyłem jednak brwi. – A właściwie to do czego pijesz?

- Do tego, że wściubiasz nos do życia wszystkich innych, oprócz swojego własnego.

A żebyś się nie zdziwił.

- Może dlatego, że sam jeszcze nie wiem, co robić ze swoim życiem.

- Nie baw się teraz w pseudofilozofa, błagam.

_______________________

Reszta dnia upłynęła mi dosyć spokojnie. Skoki wychodziły całkiem dobre, Peter prawie w ogóle na nic (czyli na mnie) nie narzekał, a trener nie miał żadnych obiekcji. Dzień prawie idealny. Wieczorem zamówiliśmy pizzę i usiedliśmy wszyscy w pokoju Tilena i Timiego, bo wyjątkowo mieli największy.

Po 10-minutowej kłótni o grę, w końcu wybraliśmy monopoly. I ku niesmakowi Petera, a mojemu szczęściu już już prawie wygrywałem. Zaledwie jeden-dwa ruchy dzielił mnie od zgarnięcia całej puli nagród. I wygrałbym to, gdybym nie dostał jednej, krótkiej wiadomości.

Alex Insam: A nie miałbyś czasem ochoty gdzieś ze mną wyskoczyć po konkursie?

Zamarłem. Zamarłem, a ocknąłem się dopiero na dziki wrzask Tilena.

- Wygrałem! Wygrałem, kurwa, naprawdę wygrałem!

I tak oto mój wspaniały, spokojny wieczór z blaskiem mojego triumfu poszedł się jebać.

___________________

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Jak myślicie, Domen umówi się z Alexem?

A może wcale nie chodzi mu ani o Alexa ani o Richarda...

Reszty dowiecie się w następnym odcinku, także...

Do zobaczenia, śpijcie spokojnie

Ola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro