33.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Debile skorzystali z naszego własnego pomysłu.

Czy on czytał mi w myślach czy jak? Jeśli tak, to mam przejebane. A poza tym powinien wiedzieć, że w takim razie on także ma przejebane. I to ostro.

- W ogóle co im niby przyszło do głowy, to jakaś forma kary czy coś? Wiesz coś o tym? – wreszcie, po tych cholernych kilku dniach unikania mnie zwrócił się do mnie bezpośrednio. Poczułem jak momentalnie zagotowuje się we mnie krew.

- Szczerze mówiąc to tak. – wstałem, czując jak zaczynam nerwowo wbijać sobie paznokcie w dłonie. Tym razem był to nie stres i zawstydzenie, a czyste zdenerwowanie. – W tej chwili masz mi wytłumaczyć, co ty kurwa odjebałeś.

Niemiec niepewnie zmarszczył brwi.

- Co ty niby masz na myśli?

- Jak to kurwa co. – wziąłem głęboki wdech. Lepiej niech przygotuje sobie jakąś dobrą, inteligentną wymówkę. Albo od razu przeprosiny. – Masz mi natychmiast powiedzieć, co ci przyszło do głowy.

- Nie wiem o czym mówisz.

O nie, tak się kurwa nie będziemy bawić.

- A niby o tym, do jasnej cholery, że pisałem do ciebie, że mam ważną sprawę i chcę się z tobą spotkać i pogadać. A ty co kurwa zrobiłeś? Wystawiłeś mnie. Kompletnie mnie olałeś i jeszcze, na domiar złego, kiedy ja jak głupi na ciebie czekałem, ty przysłałeś do mnie Alexa. Po jakiego chuja, pytam się.

- Pomyślałem, że cię ucieszysz.

- Z jakiego, do jasnej cholery, powodu? – czułem jak tracę powoli panowanie nad sobą i mój głos przechodzi w coraz wyższe rejestry. – Że potrzebuję się spotkać w ważnej kwestii z tobą, a ty tak po prostu masz mnie w dupie?

Richard wyglądał, jakby kompletnie nie spodziewał się mojego wybuchu.

- Napisałeś mi, że to coś związanego z Alexem, więc zapytałem czy to coś złego, a ty odpowiedziałeś, że nie, ale to ważne. No to pomyślałem sobie, że może chcesz z nim pogadać, albo coś mu wyznać, no wiesz... To stwierdziłem, że najlepiej będzie jak pogadacie sobie sami na osobności.

- To kurwa źle pomyślałeś. – wysyczałem. – Jakbym chciał sobie pogadać na osobności z Alexem, to bym chyba do niego sam napisał, nie sądzisz? Zwłaszcza, że doskonale wiedziałeś, że on i tak do mnie pisze i byłeś na bieżąco ze wszystkim. Napisałem ci wyraźnie, że to sprawa do ciebie, a ty co? Czy ty w ogóle używasz mózgu? Tak się kurwa nie robi!

- Czy możesz się choć trochę uspokoić?

- Nie mogę! – wydarłem się, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Cały hotel już cię słyszy.

- Mam to gdzieś. – prychnąłem. – Jeszcze okej, rozumiem, że chciałeś mi zrobić jakiś idiotyczny kawał, bo znając ciebie to jest możliwe. Ale wytłumacz mi kurwa, dlatego od tej pory mnie kompletnie ignorujesz? Co ci niby zrobiłem?

- Jezu, uspokój się. – Niemiec podszedł do mnie, kładąc mi ręce na barkach i popychając do siadu.

- Nie dotykaj mnie. – syknąłem, trząsając z siebie jego dłonie. – Lepiej, żebyś miał jakieś cholerne dobre wytłumaczenie.

- Ale to ty Domen nie odezwałeś się do mnie ani razu.

- A czego oczekiwałeś po tej chorej akcji, jaką odjebałeś? Że przylecę do ciebie i co, może padnę ci w ramiona? I podziękuję za bycie cholernym kretynem?

- Ziga mi mówił coś, że wpadłeś do mnie do pokoju jak po ogień. – wzruszył ramionami Freitag. – Ale ponoć wyprułeś stamtąd w takim tempie, że żaden z nas nawet nie zdążył zareagować.

Taaaa, no jasne. Ja sam nie wiedziałem jak zareagować. Zresztą nadal nie wiem. Co, jak na tych wszystkich filmach „ups, przepraszam, że przeszkadzam, nic nie widziałem, już mnie tu nie ma"? Żeby to było jeszcze bardziej żenujące?

- No bo zobaczyłem, że masz gościa.

- Wtedy ci Ziga przeszkadzał, a teraz drzesz się na calutki hotel?

Próbował zapędzić mnie w kozi róg, skubany.

- Myślałem, że jakoś się zreflektujesz. – uniosłem brwi. – Ale jak widać, pokładałem w tobie zbyt duże nadzieje.

Richard popatrzył na mnie z niedowierzaniem, po czym wybuchnął śmiechem.

- Ty jesteś niemożliwy Domen, przysięgam.

- Taaa. – oparłem łokcie na kolanach. – I mówi to osoba, która mnie olała i w tym czasie zaaranżowała moją rzekomą randkę.

- Chyba czegoś nie rozumiem. – Niemiec zmarszczył brwi. – Nie powinieneś się chociaż w jakimś małym stopniu cieszyć? Bo rozumiem, że jesteś na mnie zły, że wtedy rzeczywiście nie przyszedłem, ale mimo wszystko spędziłeś czas z kimś, w kim jesteś zakochany.

Wziąłem głęboki oddech. No cóż, wszyscy wiedzieliśmy, że ten moment musi wkrótce nadejść. I nie miałem ochoty go już odwlekać. Miały być inne okoliczności, ale... raz kozie śmierć.

- No i właśnie tu jest problem.

________________________

I jak myślicie, co powie Domen?

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Do zobaczenia,

Ola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro