●20. Głębokie uczucia nie gasną●

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ponad rok później 

Hannah uderzyła kilka razy w worek treningowy. Starała się aby ciosy były jak najmocniejsze. Kontynuowała uderzenia nawet na chwilę nie zwalniając. Wyżywanie się w ten sposób pomagało jej wyrzucić z siebie negatywne emocje, które od dłuższego czasu dusiła w sobie. Przeważnie wolała nie okazywać swoich emocji, ale trzymanie ich w ukryciu nie było wcale łatwe, a trening jej pomagał się z tym zmagać, przy okazji wciąż utrzymywała dobrą formę.

-Gdy wyszłam myślałam, że ty również skończyłaś.

Hannah zatrzymała się i zerknęła w kierunku drzwi gdzie w framudze stała Rosita.

-Chciałam jeszcze trochę poćwiczyć.- powiedziała po czym ponownie zaczęła uderzać w worek. Wcześniej ćwiczyła z Rositą, ale ona musiała skończyć bo miała inne obowiązki. Myślała że Hannah również skończyła, ale gdy nie zauważyła jej nigdzie w Alexandrii od razu zrozumiała że Grimes została aby dalej ćwiczyć.

-Raczej się wyżyć. Co ten biedny worek ci zrobił?

-On nic.- mruknęła.

-No tak. Może w końcu zrobisz przerwę?- gdy zapytała brązowowłosa przerwała i spojrzała na nią.- Nie wygrasz z tym, wiesz?

-Nie zaczynaj.- Hannah odsunęła się od worka i podeszła do stolika. Wzięła ręcznik i wytarła nim twarz, po której spływały kropelki potu. Rosita podeszła bliżej niej.

-Rozumiem co czujesz.

-Na prawdę nie chcę o tym rozmawiać. Czemu mnie naciskasz? Ten rok był ciężki. To wszystko było ciężkie. Próbuję iść dalej. Na przykład jak Maggie.

-Jak Maggie? Zabrała syna i wyjechała, zostawiła nas. Chyba nie chcesz postąpić jak ona?

-Uciec przed problemami? Nie brzmi aż tak źle. 

-Brzmi fatalnie. Ale skoro jesteśmy przy tym temacie.

Hannah spojrzała na Rosite wyczuwając, że ma coś jej ważnego do powiedzenia, a raczej coś co może jej się nie spodobać.

-Tylko nie mów, że on znowu coś zrobił.

-Zrobił. Postanowił zrobić głodówkę. Michonne i Rick starali się go namówić by przestał, ale dał warunek.

-Już się domyślam jaki.- westchnęła ciężko.

Odkąd Negan został zamknięty w celi widziała się z nim tylko parę razy na początku jego odsiadki, ale później przestała do niego chodzić. Starała się zapomnieć o uczuciu, które do niego miała, starała się iść dalej, ale nie było to łatwe. Mimo upływu czasu jej uczucia się nie zmieniły. Choć inne rzeczy tak. Maggi odeszła bo nie mogła znieść tego że Negan żyje. Alexandria razem z innymi społecznościami zaczęli się rozwijać. Nawet z Sanktuarium dobrze dogadywali się choć niestety to jakiś czas temu uległo dużej zmianie. Gdy budowali most ułatwiający dotarcie między społecznościami coś złego zaczęło się dziać. Dawni Zbawcy zaczynali mieć dość, że byli kontrolowani, a do tego doszły dziwne zaginięcia. Niektórzy Zbawcy znikali bez śladu, wyglądało to jakby ktoś na nich polował. Trzeba było się tym zająć więc w ostatnim czasie nie było łatwo ani tym bardziej spokojnie. Znowu były jakieś problemy do rozwiązania.

○●○●○●○●

Hannah położyła na tackę posiłek. Podeszła do innej szafki aby wziąć butelkę wody po czym położyła ją na tackę. Kątem oka zauważyła że ktoś wszedł do spiżarni.

- Wiem że nie chcesz do niego iść...

-Ale nie mam wyboru.- wtrąciła brązowowłosa i spojrzała na Michonne.- Coś jest nie tak, wyglądasz na przygaszoną.- brązowowłosa wzięła tackę po czym skierowała się do wyjścia. Ciemnoskóra poszła za nią.

- Znaleźliśmy jednego z zaginionych Zbawców.

-To chyba dobrze.

-Nie bardzo, nie żyje.

-Sztywni?- zapytała obstawiając że może trupy go zaatakowały, ale Michonne zaprzeczyła głową.

- Po awanturze gdy Rick kazał Justin'owi odejść nie pojawił się w Sanktuarium. Następnego dnia znaleźli go martwego zaledwie kilometr od budowy mostu. Miał ranę kutą w klatce piersiowej.

-Czyli ktoś go zabił. Wiecie coś?

-Nie. Rick i Daryl się tym zajęli. Inni jeszcze o tym nie wiedzą. Myślą że zwiał więc do póki sytuacja się nie rozwiąże lepiej zachowaj to dla siebie.

-Jasne, skrywanie tajemnic to dla mnie błahostka.

-Powodzenia.- powiedziała Michonne gdy dotarły do budynku gdzie znajdowała się cela. Ciemnoskóra posłała jej pocieszający uśmiech po czym odeszła. Hannah westchnęła po czym weszła do budynku. Drzwi cicho zaskrzypiały gdy je otworzyła po czym zamknęła. W pomieszczeniu było cicho więc gdy podchodziła do celi słychać było jedynie jej kroki. Położyła tackę przy kratach po czym cofnęła się.

-Przyniosłam ci jedzenie.

Negan siedział w kącie celi gdzie światło nie docierało więc nie mogła dokładnie mu się przyjrzeć. 

-Miło że w końcu się zjawiłaś.

-Zbyt dużego wyboru nie miałam. Co to w ogóle za strajk? Marnujesz tylko mój czas. Zobaczyłeś mnie więc zjedź.- odwróciła się i zbliżyła do drzwi, ale zatrzymała się gdy czarnowłosy odezwał się.

-Zjem jeśli zostaniesz.

Hannah westchnęła, nie miała ochoty tu być. Miała nadzieje że wystarczy że się pokaże i będzie mogła odejść, ale jak widać Negan zaplanował coś innego. Powoli odwróciła się i wciąż stojąc przy wyjściu spojrzała na niego. 

-Dobra, zostanę, ale zjedz już.- skrzyżowała ramiona na piersi czekając niecierpliwie.

-Nie powiedziałem że zrobię to teraz.- czarnowłosy wstał z swojego miejsca. Hannah wywróciła oczami bo czego mogła się po nim spodziewać, umiał manipulować. Mężczyzna nie śpiesząc się wyszedł z cienia ukazując swoją osobę w pełni. Jego sylwetka nie była już taka dumna jak kiedyś zanim stał się męczennikiem. Miał krótko przycięte włosy i krótką brodę. Był przygaszony, ale w jego oczach zauważyła blask jego dawnego ja gdy patrzył na nią jakby próbował zapamiętać każdą jej część. Pobyt w celi dał mu nieźle w kość, może nawet go choć trochę zmienił.- Długo nie przychodziłaś.

- Mam ważniejsze rzeczy do roboty niż przychodzenie tu. Wystarczająco namieszałeś mi w życiu.

- Próbowałaś iść dalej, racja? To oczywiste, ale zgaduje że się nie do końca udało.- niewielki uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Zirytowana zmarszczyła brwi, na prawdę nie miała ochoty na jego głupie gierki, dobrze wiedział co czuła i najwyraźniej lubił to wykorzystywać aby ją podrażnić.

- Wiesz co? Jeśli chcesz głodować, to proszę bardzo. Nie obchodzi mnie to. Idę bo mam jeszcze dużo do zrobienia.- była zdenerwowana jego zachowaniem, nawet samym patrzeniem na niego bo przypominał jej jak głupio się zakochała w kimś kogo powinna nienawidzić.

-Poczekaj.- zbliżył się do krat.- Nie mam tu za wiele rozrywki oprócz tego okna.- wskazał okno z kratami na jednej z ścian.- Jest jak telewizor. Dowiedzieć się można z niego ciekawych rzeczy. Niektórzy zapominają że tu siedzę i nie zwracają uwagi że mogę usłyszeć ich rozmowy jeśli są wystarczająco blisko. Dzięki temu wiem co dzieje się poza tą parszywą celą. Wiem że macie problemy z Zbawcami, a konkretniej z tym że ktoś się ich pozbywa.

- To nie twoja sprawa. Zajmiemy się tym.

-Może racja. Kto zginął? Lennie? Bill? Justin? Arat?

-Skąd to wiesz? - zdziwiło ją to że Negan wiedział kto zaginął. Nikt w Alexandrii oprócz jej, Rick'a, Michonne oraz Daryl'a nie wiedział kto konkretny zaginął. 

-Bo to ludzie z grupy Simona.

-Twojej dawnej prawej ręki?- zapytała, a czarnowłosy przytaknął. Nie miała zbyt miłych wspomnień z tym człowiekiem.- Ale co to ma wspólnego z zaginięciami?

-Bo Simon z swoją grupą wybili wszystkich mężczyzn z Oceanside. Oczywiście zrobili to choć nie wyraziłem na to zgody. To nie był jedyny raz gdy Simon zlekceważył moje rozkazy. Drugi raz zrobił to gdy zabił Śmieciarzy. Trzeci raz nie mogłem pozwolić by pokazał swoje nieposłuszeństwo bo inni mogliby pójść jego śladem.

- Skoro ci którzy zaginęli odpowiadają za rzeź w Oceanside, to wygląda na to że ktoś postanowił się zemścić. 

- Teraz już wiesz kto to zrobił.

- Jednak możesz być pomocny.- mimowolnie delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Teraz już wie że to kobiety z Oceanside postanowiły odegrać się na Zbawcach.

-Przyjdziesz jutro?

-Może. 

Hannah odwróciła się po czym wyszła z pomieszczenia. Musi przekazać reszcie to o czym się dowiedziała. 

Negan jedynie w ciszy obserwował jak odchodzi. Ukucnął przy kratach po czym sięgnął po tackę z posiłkiem. Był zadowolony że ten strajk się udał i mógł ją zobaczyć. Może teraz ponownie zacznie do niego przychodzić. Poczuł się lepiej widząc ją, bardziej żywy. Siedzenie w tych czterech ścianach za chłodnym żelazem odgradzającym go od świata był udręką, a jeszcze bardziej nie mógł tego znieść gdy przestała go odwiedzać. Po dłuższym czasie nie wytrzymał i spróbował wymyślić coś by przyszła. Na szczęście się to udało, oby tylko nie było to jednorazowe. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro