○25.Dlaczego ci tak bardzo zależy?○

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Gdy oboje wciąż siedzieli przy kratach, drzwi do pomieszczenia zostały gwałtownie otwarte, a przez nie wszedł zdenerwowany Daryl. Kusznik szybkim krokiem podszedł do Hannah i złapał ją za ramię. Wręcz siłą podniósł ją z podłogi i zaczął ciągnąć w kierunku wyjścia.

-Daryl przestań. Co ty robisz?!

Nie odpowiedział jej tylko wyprowadził ją z budynku. Dopiero na zewnątrz udało jej się wyswobodzić z jego silnego uścisku. 

-Co to miało być?! Możesz mi odpowiedzieć?- zapytała zdenerwowana. Dixon spojrzał na nią marszcząc brwi jakby był na nią zły za coś o czym ona nie wiedziała.

-Nie powinnaś z nim przebywać. Znajdę kogoś innego by mu przynosił żarcie. Nie będziesz z nim rozmawiać.

-Co? Oszalałeś? Nie możesz mi niczego zakazać. Nie jestem dzieckiem. Mam prawo podejmować własne decyzje.

-Własne decyzje? Chcesz mu dać szansę po tym wszystkim co zrobił? Zapomniałaś że zabił Glenna na oczach Maggie? Jak możesz? Jak możesz mieć uczucia do tego potwora?- zapytał z złością i wyrzutem. 

-Jak mogę?- spojrzała na niego z niedowierzaniem. Miał do niej żal że zakochała się w kimś.- Myślisz że tego chciałam? Próbowałam z tym walczyć, ale nie udało mi się. Nie chciałam tego. Pamiętam co zrobił, ale mam już dość. Mam dość tego wszystkiego! Straciłam ich, straciłam zbyt wiele.- poczuła jak łzy zbierają się w jej oczach. Była zła że miał do niej pretensje bo przecież nie chciała by to wszystko się tak skończyło.- Nie wiem czemu tak to się potoczyło, chciałabym tak dużo zmienić, ale nie potrafię. Chcę jeszcze choć trochę poczuć się szczęśliwa. Dlaczego mi na to nie pozwolisz?

-Bo nic dobrego z tego nie wyniknie. Chcesz przestać cierpieć? To trzymaj się od niego jak najdalej.

-Dlaczego cię to w ogóle obchodzi? Niczego nie jesteś mi winny, ani Rick'owi. I nie mów że dbasz o mnie ze względu na Rick'a. O co ci chodzi tak na prawdę? Na prawdę obchodzi cię czy złamie mi serce? Powiedz mi.

-Wystarczy tego.- kusznik cofnął się chcąc odejść, ale Hannah złapała go za przedramię i zatrzymała. Mężczyzna spojrzał na nią zmieszany jakby żałował, że zaczął tą rozmowę.

-Nie. Chcę wiedzieć dlaczego ci na mnie zależy? Zauważyłam jakiś czas temu, szczególnie po wygranej z Zbawcami, że coś się zmieniło między nami. Powiedz mi dlaczego ci tak bardzo zależy?

-Dobra, skoro nalegasz.- stwierdził patrząc jej prosto w oczy.- A dlaczego tobie zależy na nim?

-Wiesz dlaczego.- dobrze wiedział że zależy jej na Neganie bo go kocha więc nie rozumiała po co o to pyta skoro zna odpowiedz.

-No właśnie.

-Co?- zapytała skołowana.

-To odpowiedz.- powiedział z smutkiem po czym odwrócił się i po prostu odszedł.

Hannah stała niczym słup soli wpatrując się w jego plecy gdy oddalał się. Nagle coś do niej dotarło i uderzyło niczym meteor. Dowiedziała się że osoba, która była dla niej ważna i traktowała jak prawdziwego przyjaciela ukrywał przed nią coś bardzo ważnego, coś co powinna zauważyć już wcześniej, a nie dopiero gdy on jej to powiedział prosto w twarz. Otarła twarz dłonią i po prostu usiadła byle gdzie. Z tych emocji nie dała rady stać. Ta informacja wręcz zwaliła ją z nóg. Nie spodziewała się tego, ale najwyraźniej los postanowił zadrwić z niej jeszcze bardziej. Straciła rodzinę, zakochała się bez wzajemności i do tego jej przyjaciel zakochał się w niej. To było jak jeden wielki kosmiczny żart. Ciągle było pod górkę. Gdy działo się coś złego to za chwilę działo się coś jeszcze co pogarszało całą sytuację. Wszystko komplikowało się coraz bardziej, że nie miała pojęcia co powinna w końcu zrobić. 

○●○●○●○●○●

Wspomnienie 

Hannah razem z bratem, Carl'em oraz Daryl'em weszli na obszar dużej rezydencji. We czwórkę skierowali się w kierunku wejścia do dużego domu, który wyglądał jak mniejsza wersja zamku co pokazywało że jego właściciele musieli być bardzo bogaci. Mieli nadzieje że znajdą tu jakieś zapasy. 

Dwudrzwiowe wejście do budynku było zniszczone, drzwi były wyrwane z nawiasów więc po prostu weszli do środka trzymając broń przed sobą gdyby mieli nagle pojawić się sztywni.

-Proponuje się rozdzielić.- powiedział Rick gdy weszli do obszernego holu gdzie walało się pełno śmieci i wszystko było zakurzone. Jak na razie nie było śladu by ktoś tu był.- Z Carl'em sprawdzę górę.

-Zgoda.- powiedziała Hannah zerkając na kusznika, który przytaknął głową godząc się na ten pomysł. 

Rozdzielili się. Budynek był duży więc nie było łatwo sprawdzić wszystko w krótkim czasie.

-To nie dziwne, że nie ma tu trupów?- odezwała się Hannah gdy szli korytarzem.

-W kilku miejscach widziałem zaschniętą krew. Gdzieś na pewno tu są. Może gdzieś utknęli.

-Ale to dziwne że wciąż się nie natknęliśmy na żadnego.- brązowowłosa zatrzymała się nagle słysząc jakiś dziwny jakby szum.- Słyszysz to?

-To chyba stamtąd.- Daryl wskazał duże wejście, które było otwarte na roścież. Z ostrożnością ruszyli w tym kierunku.

Pomieszczenie do którego weszli było duże i puste, choć nie do końca bo gdy weszli głębiej okazało się że w drewnianej podłodze była ogromna dziura, która prawdopodobnie prowadziła do piwnicy. Nic nadzwyczajnego by w tym nie było, ale na dnie była gromada sztywnych. Gdy podeszli bliżej krawędzi szwendacze jeszcze głośniej zaczęli charczeć. 

-No to teraz wiemy gdzie podziały się wszystkie trupy.- stwierdziła robiąc krok do przodu i wychylając się lekko aby dokładniej przyjrzeć się co znajduje się na dole. 

-Lepiej odsuń się.- powiedział Daryl przyglądając się drewnianej podłodze, która wcale nie wyglądała na stabilną. Skoro ta dziura jakoś powstała, to stąpanie po tej podłodze na pewno nie jest bezpieczne.

-Kto ich tu złapał?

-Nie wiem, pomyślimy o tym gdzieś indziej.- stwierdził cofając się od krawędzi. Hannah jeszcze chwilę przyglądała się trupom na dole, ale gdy odwróciła się chcąc oddalić się od dziury, krawędź, na której stała zaskrzypiała, a chwilę później podłoga się pod nią zapadła. Krzyknęła zaskoczona gdy nie poczuła pod sobą stabilnego gruntu. Gdy spadała prosto w przepaść poczuła jak ktoś ją złapał za rękę. Spojrzała w górę przerażona. Daryl trzymał ją jedną ręką, ale po chwili złapał drugą aby upewnić się, że nie wyślizgnie mu się z rąk.

-Trzymaj się, wyciągnę cię.- Hannah tylko skinęła niemrawo głową bojąc się cokolwiek powiedzieć jakby to mogło spowodować, że spadnie. Nie chciała patrzeć w dół bo wiedziała ze wisi tuż nad gromadą sztywnych, którzy wyciągali swoje gnijące łapska ku górze chcąc ją dopaść. 

Leżąc płasko na podłodze Daryl spróbował podciągnąć Hannah do góry, ale gdy to zrobił oboje usłyszeli jak coś pęka więc kusznik przestał ją podciągać dzięki czemu dźwięk ucichł.

-To nie brzmiało dobrze.

- Podłoga nie wytrzyma. Nie wyciągniesz mnie.

-Dam radę. Ale musimy być szybcy.

- Poczekaj, Rick pewnie gdzieś jest niedaleko, zawołam go. Rick! Rick!

Gdy próbowała zawołać brata oboje usłyszeli jak podłoga zaczyna pękać.

-Nie zdąży. Podciągnę cię, już.

Daryl z całych sił nie zważając na niepokojące dźwięki, które wydawała podłoga pod nim podciągnął Hannah do góry. Kobieta gdy tylko poczuła jak  wciąga ją na podłogę przeczołgała się jak najdalej od krawędzi ciągnąć go za sobą. Oboje jak najszybciej mogli przetoczyli się od miejsca, które chwilę później zapadło się. Odetchnęli z ulgą. A wtedy gdy niebezpieczeństwo już minęło zdali sobie sprawę w jak niezręcznej byli pozycji. Hannah siedziała na nim okrakiem, a ich twarze były tak blisko że mogli poczuć własne oddechy.

-Co się dzieje?!

Do pomieszczenia wbiegł Rick z uniesionym pistoletem, a za nim Carl. Ale gdy zobaczył ich dwoje ustał w miejscu opuszczając broń.

-Serio? Z tego powodu mnie wołałaś?

-Co? Nie, nie, my nie... - jak poparzona wstała z kusznika odsuwając się.- To nie tak jak wygląda.

-Nie przeszkadzało by mi gdyby... no wiecie.- powiedział z lekkim uśmiechem Rick.

-Nie, Daryl tylko uratował mnie przed wpadnięciem do dziury z sztywnymi. Nic między nami nie ma.- stwierdziła z stanowczością. Ale nie widziała spojrzenia Daryl'a, który stał za nią gdy to powiedziała. Mężczyzna tylko spuścił wzrok stojąc w milczeniu gdy serce boleśnie go zakuło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro