○31. Może uda mi się zacząć nowy rozdział○

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Negan mocniej naparł na usta Hannah przyciągając ją bliżej siebie. Wsunął dłonie pod jej bluzkę wyrywając z jej ust zduszone sapnięcie. Brązowowłosa objęła go wokół szyi pragnąc jego bliskości. Oderwał się na moment od jej warg aby szybkim ruchem ściągnąć z niej bluzkę. Zadrżała gdy spojrzał na jej biust, a następnie prosto w oczy po czym ponownie przywarł do jej ust. 

Na zmianę pozbywali się swoich ubrań wciąż się całując. Gdy Negan zawisnął nad Hannah przypomnieli sobie o czymś istotnym zanim sprawy poszły za daleko.

-Czy masz...

-W szufladzie.- wtrącił i szybko sięgnął do stolika nocnego gdzie w drugiej szufladzie od góry trzymał prezerwatywy. Otworzył jedno z małych kwadratowych srebrnych opakowań i nałożył prezerwatywę na swojego członka. Gdy w nią wszedł robiąc to niemiłosiernie powoli, pocałował ją połykając każdy jęk rozkoszy, który wydostawał się z jej ust. 

Hannah odchyliła głowę gdy zjechał na jej szczękę, a następnie szyję składając krótkie pocałunki. Wplotła palce w jego włosy przyciągając go do siebie nie chcąc stracić jego bliskości, która rozpaliła jej ciało do białej gorączki. Musiała w końcu to przyznać, długo tego pragnęła. Choć raz postanowiła zapomnieć o przyzwoitości i zrobić to co chciała choć bała się to głośno wyznać.

Jego ruchy bioder znacznie przyspieszyły dążąc do osiągnięcia zbliżającej się przyjemności. Każde jego pchnięcie doprowadzało ją do szaleństwa i wyrywało z jej gardła zduszone jęki zmieszane na przemian z szeptaniem jego imienia. Wsłuchiwał się w dźwięki, które z siebie wydawała. Były niczym muzyka dla jego uszu. Gdy poczuł jak jest bliska spełnienia przyspieszył. Po chwili ciałem brązowowłosej wstrząsnął gwałtowny orgazm, przez który krzyk zamarł na jej lekko rozchylonych wargach. Wykonał jeszcze parę zgubnych pchnięć, które także i jego doprowadziły do spełnienia. Zmęczony opadł obok niej dysząc. Ich nierówne oddechy wypełniły ciszę w pokoju, która po chwili została przerwana.

-Kocham cię.- szepnęła Hannah, ale nie spojrzała na niego. Odwróciła się plecami przyciągając kołdrę aby się nią okryć. Cisza ponownie zapanowała w pomieszczeniu. Usłyszała za sobą ciche skrzypnięcie łóżka, następnie para ramion objęła ją od tyłu.

Nie wiedziała czy jej serce zdoła to wytrzymać. 

○●○●○●○●○●○

Hannah przewróciła się na drugi bok czując na twarzy promienie słońca. W końcu otworzyła oczy i powoli podniosła się do siadu. Miejsce obok niej było puste, tak jak całe pomieszczenie nie licząc jej. Zaniepokojona że Negan zostawił ją i uciekł szybko ubrała się i wyszła z pomieszczenia. Idąc przez korytarz jej szybkie kroki roznosiły się echem. Gdy skręcała prawie zderzyła się z drugą osobą.

-Wyglądasz na zmartwioną.- typowy uśmieszek zawitał na twarzy czarnowłosego. Grimes westchnęła z lekką ulgą. Jednak jej nie porzucił, szczególnie po tym co zaszło między nimi.- Chodź, sztywni się już zmyli.

- Gdzie byłeś?- zapytała gdy szli przez korytarze.

-Szukałem dla nas podwózki.- gdy to powiedział spojrzała na niego marszcząc brwi. Czyżby chciał wrócić? Ale czemu skoro czeka go powrót do celi.- To chyba twoje.- wyciągnął zza paska pistolet i go jej wręczył. Wzięła od niego colta i włożyła go do kabury. Teraz tym bardziej nie rozumiała jego nagłej zmiany.- Podobno każdy może dostać drugą szansę.- zerknął na nią krzyżując z nią spojrzenie. 

-Zmieniłeś zdanie?

-Powiedzmy że coś przemyślałem. Rick mógł pozwolić mi umrzeć. Zasłużyłem na to i nie mam pretensji do niego. Może uda mi się zacząć nowy rozdział.

-Warto spróbować.- uśmiechnęła się. Jeżeli to co powiedział było prawdą, to może uda mu się zmienić. Przynajmniej może spróbować, nic przy tym nie straci przecież.

Negan znalazł nieuszkodzony motor z pełnym bakiem, który był ukryty przez niego. Zrobił to w razie gdyby coś się wydarzyło i teraz się to przydało. Ruszyli więc w drogę powrotną do Alexandrii. 

Hannah mocniej objęła czarnowłosego gdy ten dodał gazu przyspieszając. Przejażdżka była przyjemna. Wiatr we włosach, powiew świeżego powietrza, dawało to wrażenie wolności, której każdy człowiek pragnie. Jednak dobra atmosfera nie potrwała zbyt długo. Gdy wjeżdżali w zakręt droga okazała się być nieprzejezdna. Ale tu nie chodziło o jakieś pojazdy czy obwalone drzewa, które zagrodziły przejazd. Stado trupów przechodziło przez drogę.

Nie było szansy na spokojne hamowanie. Ostry pisk opon zdzierających się na asfalcie nie zdołał nawet przebić szumu i charczenia trupów. Negan stracił panowanie nad motocyklem przez co wypadli z drogi, ale na szczęście nie wjechali w stado. Oboje spadli z maszyny i potoczyli się po poboczu drogi. 

Negan wsparł się dłońmi i rozejrzał. Sytuacja nie była najlepsza bo kilku szwendaczy zwróciło na nich uwagę. Ale to nie było najgorsze. Gdy spojrzał na Hannah podnosząc się z ziemi i zaczął do niej podchodzić zdał sobie sprawę że się nie rusza. Serce przyspieszyło rytm gdy ukucnął przy niej i obrócił ją by móc na nią spojrzeć. Miała ranę na głowie która krwawiła. Potrząsną ją delikatnie ale nie otworzyła oczu, ale też nie była martwa bo oddychała.

Coraz więcej truposzy zwróciło na nich uwagę co poskutkowało, że stado rozdzieliło się na dwie części, a jedna z nich ruszyła na nich.

-Kurwa.

Czarnowłosy podniósł ją i przerzucił przez ramię ciesząc się że nie jest aż tak ciężka. Ruszył szybkim krokiem w las bo na drodze nie było już bezpiecznie. Oglądał się co jakiś czas przez ramię by sprawdzić jak daleko są sztywni. Szwendacze cały czas podążały za nimi. 

Gdy zobaczył małą chatkę stojącą pośród drzew poczuł chwilową ulgę, ale wciąż czuł tuż za plecami zagrożenie, które podążało za nimi. Wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Położył Hannah na starej kanapie po czym podszedł do drzwi aby je zabarykadować. Gdy skończył wrócił do brązowowłosej. Przykucnął obok niej i sprawdził jej obrażenia. Rana na jej głowie nie wyglądała najlepiej. 

-Obudź się, skarbie. Nie rób mi tego.

Trupy doszły do chatki i zaczęły się dobijać do wnętrza. Uderzenia i charczenie dudniło czarnowłosemu w głowie niczym natarczywa powtarzająca się piosenka. Jeśli tu zostaną, sztywni w końcu dostaną się do środka, to było tylko kwestią czasu. A nie mógł jej tu zostawić i pójść po pomoc, ale też nie był wstanie zabrać jej ze sobą.

-Po tym wszystkim tak ma to się skończyć? Do jasnej cholery.- wstał gwałtownie z klęczek i rozejrzał po niewielkim pomieszczeniu. Przeszedł do części która służyła jako kuchnia i zaczął przeszukiwać półki, ale nic porucz kilku noży oraz sztućców tu nie znalazł.

-O Boże.

Za sobą usłyszał ciche łkanie. Szybko podbiegł do kanapy gdzie Hannah podniosła się gwałtownie do siadu i była roztrzęsiona.

-Hej, spokojnie, jestem tu. Napędziłaś mi stracha.- objął jej twarz dłońmi gdy rozglądała się niepewnym spojrzeniem.- Posłuchaj mnie, musimy stąd uciekać.

-Wiem, po prostu boli mnie głowa.- mruknęła będąc wciąż trochę skołowana.

Gdy wstała z kanapy czarnowłosy niespodziewanie ją objął. Odwzajemniła uścisk, który był nad wyraz czuły, czego po nim się nie spodziewała.

-Chyba na prawdę się wystraszyłeś.- spojrzała mu w oczy kiedy się odsunęli od siebie.

-Tak było. Lepiej się stąd zabierajmy.- w odpowiedzi jedynie skinęła głową.

Z tyłu chatki było najmniej sztywnych więc zdecydowali że wyjdą tyłem. Wymknęli się z budynku, ale kilka trupów i tak ich zauważyło. Na początku biegli, ale Hannah nagle zwolniła. Obraz przed jej oczami zaczął się zamazywać. Musiała oprzeć się o drzewo bo sama nie potrafiła ustać. Sztywny zaszedł ją od tyłu, ale Negan w ostatniej chwili odciągnął go od niej i wbił mu w czaszkę nóż, który zabrał z chatki.

-Hannah, co się dzieje?

-Moja głowa...- urwała tracą równowagę i gdyby nie czarnowłosy to upadła by. Złapał ją pod ramię i zaczął prowadzić. Była blada, rana wydawała się że już nie krwawi, ale gdy ją prowadził choć raczej ciągnął, była bardzo słaba że ledwo trzymała się na nogach. 

Gdy zobaczył między drzewami drogę starał się przyspieszyć choć ciężko mu było to zrobić jednocześnie podtrzymując Hannah by się nie przewróciła o żaden konar czy nierówność w ziemi.

Przy drodze na poboczu stał samochód. W kołach nie było powietrza, większość szyb była zbita, a maska była oderwana co oznaczało że na pewno ten samochód nie ruszy. Ale to było lepsze niż nic. Nie mógł iść z Hannah bo trupy w końcu ich dopadną albo ona zemdleje i tak czy siak nie uciekną. Zaprowadził ją do pojazdu. Otworzył bagażnik.

-Zostawię cię tu.

-Co? Nie... 

-Nie uda nam się uciec. Ta droga prowadzi do Alexandrii. Pójdę po pomoc. W bagażniku nic ci nie będzie, ale musisz zostać tu aż wrócę. Dobrze?

Hannah niemrawo skinęła głową. Nie miała sił nawet się z nim kłócić. Pomógł jej wejść do bagażnika po czym zamknął go. I nie zwlekając dłużej ruszył biegiem wzdłuż drogi. 

Nie oszczędzał sił, nie robił żadnej przerwy nawet gdy czuł że zaraz padnie ze zmęczenia. Ale w końcu przystanął w miejscu łapiąc oddech gdy zobaczył kogoś na przeciw niego. Daryl stał przy swoim motorze na drodze, na jego widok zerwał się z miejsca. Zanim czarnowłosy zdążył powiedzieć cokolwiek oberwał pięścią w twarz. 

-Daryl poczekaj!

Michonne pojawiła się za nim uprzednio zsiadając z powozu gdzie Aaron siedział trzymając lejce. Rosita z Gabrielem również zsiedli z powozu.

Negan usiadł zcierając wierzchem dłoni krew z wargi.

-Niezłe powitanie.- mruknął.

-Wracasz do celi.- Daryl złapał go za ramię i siłą podniósł.

-Nie tak szybko kochasiu.- zwrócił się do Dixon'a i odepchnął jego rękę.- Hannah...

-Co z nią? Jeśli jej coś zrobiłeś, klnę się na Boga że zapłacisz za to.- powiedziała Michonne. Na wspomnienie jej imienia czarnoskóra aż zadrżała z emocji i strachu o nią.

-Jest ranna. Jedzie wzdłuż drogi. Chowa się w bagażniku srebrnego samochodu na poboczu.

Gdy dotarli do samochodu, po drodze kręciło się kilku sztywnych. Szybko pozbyli się zagrożenia. Po otwarciu bagażnika gdzie wciąż przebywała Hannah okazało się, że jest nieprzytomna. Zabrali więc ją jak najszybciej do Alexandrii, a Negana spowrotem wsadzili do celi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro