○35. Nie możesz mi pomóc○

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Reszta drogi na Wzgórze była spokojna. Martwili się trochę czy uda im się zdążyć przed zmierzchem. Dotarli do bram gdy już zapadła noc. Nie było sensu by wcześniej gdzieś zatrzymali się na postój by zanocować skoro mieli tak blisko na Wzgórze.

Daryl dotarł do osady o jakieś trzy godziny wcześniej. Co było trochę dziwne, ale okazało się że spotkał po drodze Carol i Henrego, którzy również jechali na Wzgórze. Zabrał się z nimi. To niezbyt było w porządku bo Siddiq specjalnie czekał na drodze gdyby Daryl zawrócił, a lepiej byłoby gdyby czekał ukryty na uboczu bo mógł ktoś go napaś albo sztywni by go zaatakowali. Daryl jednak postanowił dołączyć do kogoś innego bez informowania ich.

-To właśnie jest Jezus, a to Tara.- Grimes przyprowadziła nowych pod dom gdzie czekał Paul z Tarą uprzedzeni przez Daryl'a, że będą mieli gości.

-Teraz rozumiem skąd ten pseudonim.- odezwał się Luke. Hannah uśmiechnęła się tylko bo reakcje nowych na wygląd Paula zawsze były zabawne, po prostu wygląda jak Jezus.

-Miło mi was poznać. Dostaniecie kwaterę do spania. Jest już późno więc porozmawiamy jutro.- powiedział Paul i wskazał na Tarę.- Tara pokaże wam gdzie będziecie spać.

-Chodźcie za mną.- Tara machnęła ręką aby nowi poszli za nią. Ruszyła z nimi w kierunku przyczep kempingowych.

-Co Carol i Henry robią na Wzgórzu?- zapytała Hannah. Jezus westchnął smętnie. Musiało być to coś istotnego skoro nie chciał odpowiedzieć od razu.

-Mają większe problemy niż nam się wydawało. Henry będzie szkolił się u kowala by umieć naprawiać rury. Ale to nie jest ich jedyny problem. Te przyszłe targi są bardzo im potrzebne.

- Wiem, przed wyjazdem Michonne obiecała przemyśleć dołączenie do targów. Rozumiem że Wzgórze jest na tak.

-Zgadłaś. Wybacz, ale muszę jeszcze coś załatwić.- Paul posłał jej uśmiech po czym odszedł. Jako przywódca na zastępstwie za Maggie miał sporo obowiązków więc nie mógł tracić czasu.

○●○●○●○●○●○●○●○

Hannah usiadła na łóżku. Zdjęła buty i postawiła je przy meblu. Jazda była dość męcząca więc miała ogromną ochotę odpocząć.
Gdy chciała się położyć usłyszała jak ktoś przekręca klamkę w drzwiach, po czym do środka wszedł Daryl.

-Hej.- mruknął wchodząc do środka.- Nie mogłem cię znaleźć. Zwykle śpisz w budynku w którymś z pokoi.

-Tak, ale wolałam przespać się tu. Będzie nam raźniej razem, chyba że wolisz być sam. Zrozumiem.- powiedziała choć miała nadzieje że nie sprzeciwi się. Mogła jak zawsze spać w budynku, było tam wygodniej. Ale postanowiła inaczej. Nie było zbytnio dużo wolnych przyczep, a nie chciała spać sama więc pomyślała, że może prześpi się w tej samej co Daryl.

-Nie, pasuje mi tak.

-To dobrze.

Kusznik podszedł do łóżka po przeciwnej ścianie niż jej. Leżała już tam pod ścianą jego kusza, co oznaczało że był tu wcześniej, ale gdzieś jeszcze wyszedł. Hannah weszła pod pościel i przykryła się kładąc się na boku. Dixon zdjął buty i kamizelkę po czym również się położył. W pokoju świeciła się jeszcze lampa, którą po paru chwilach ciszy zgasiła Hannah.

Brązowowłosa leżała próbując zasnąć, ale pewna rzecz ją korciła. Zerknęła na łóżku na przeciw. Daryl leżał na plecach i jedną rękę trzymał pod głową. W panującym pół mroku kobieta nie była pewna czy on ma zamknięte oczy czy nie.

Mogłaby poczekać z rozmową do jutra, ale pewnie by nawet nie było czasu na porozmawianie o tym, a później temat poszedłby w zapomnienie.

-Śpisz?

-Nie.- mruknął po chwili ciszy.

-Dlaczego nie zawróciłeś? Zrobiliśmy postój, na pewno zauważyłeś że przestaliśmy jechać za tobą.

-Nie zauważyłem.

-Serio? To twoje wyjaśnienie? Jesteś świetnym tropicielem, zauważyłbyś to. Szczególnie że ten postój trwał trochę czasu.

- Co mam ci powiedzieć? Spotkałem Carol i Henrego. Pojechałem z nimi bo wiedziałem że poradzicie sobie i tak właśnie się stało.- w jego tonie głosu słychać było rosnącą irytacje i lekką złość.

- Nie rozumiem. W ostatnim czasie coraz częściej bywasz w Królestwie, wiem że im pomagasz. Ale coś się za tym kryje. Nie musiałeś jechać ze mną, mogłeś zostać w Alexandrii, ale tego nie zrobiłeś. Nie pojechałeś z troski o mnie, wiem to bo gdyby tak było zawróciłbyś, albo nawet nie oddalałbyś się aż tak daleko od nas, a jechałeś daleko przed nami. Jest coś czego mi nie mówisz. Czuję to.

Daryl nagle zerwał się z łóżka. Na szybko zaczął zakładać buty i kamizelkę. Hannah podniosła się do siadu zaskoczona jego zachowaniem.

-Co robisz?

-Idę spać gdzieś indziej.- burknął. Podniósł kuszę po czym ruszył do drzwi.

-Daryl, poczekaj.

Nie zatrzymał się, wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. Nagle coś go zdenerwowało. To było na prawdę dziwne, ale teraz jeszcze bardziej niepokoiła się o niego. Coś go raniło, ale nie była pewna o co chodzi.

○●○●○●○●○●○●○●○

Rano Hannah stała przy przyczepie i obserwowała jak Henry żegna się z Carol. Odczekała trochę bo Daryl również się z nią żegnał. I dopiero gdy kusznik odszedł wyszła i ruszyła w stronę Carol.

-Zaczekaj!

Carol zatrzymała konie, które ciągnęły powóz, na którym siedziała. Szarowłosa spojrzała na Grimes gdy ta do niej podeszła.

-Już myślałam że się nie pożegnasz.- stwierdziła szarowłosa z lekkim uśmiechem.

-Głupio byłoby z mojej strony tego nie zrobić. Ale też chciałabym cię o coś zapytać. Chodzi o Daryl'a.

- Wiem że chciałabyś o nim porozmawiać, ale to on powinien powiedzieć ci, nie ja. Miło było cię wiedzieć Hannah.

-Ciebie też. Uważaj na siebie.

Hannah odsunęła się od powozu aby Carol mogła ruszyć. Pomachała jej na pożegnanie. A gdy się odwróciła zauważyła Daryl'a stojącego przy budynku. Chwilę się jej przyglądał po czym odszedł.

Znalazła Daryl'a siedzącego przed kamperem. Był razem z swoim psem. Podeszła do niego i stanęła obok. Przez parę minut nie odzywali się do siebie. Hannah zerknęła na siedzącego mężczyznę, który był lekko zgarbiony i głaskał psa. Chciała z nim szczerze porozmawiać i to nie w taki sposób jak w nocy, nie chciała go denerwować. Niedługo będą musieli wrócić do Alexandrii. Jezus porozmawiał z nowymi i stwierdził, że mogą zostać. To oznaczało że mogą wracać do domu, mieli ich tu tylko zawieść i to zrobili.

Przygryzła lekko wargę zastanawiając się jak rozpocząć rozmowę by go nie zdenerwować. Kłótnie nie były w niczym pomocne, a zależało jej by ich relacja się nie zepsuła.

Daryl zerknął na nią kątem oka. Sięgnął po leżący na ziemi patyk i rzucił go daleko mówiąc psu aportuj. Zwierze pobiegło pędem za patykiem zostawiając ich.

-Odezwiesz się w końcu bo to robi się irytujące.- odezwał się kusznik. Wstał na równe nogi i spojrzał na nią. Mimo że lubił ciszę, to atmosfera która między nimi w tej chwili panowała denerwowała go. Wolał mieć rozmowę już za sobą.

-Co cię zdenerwowało wczoraj w nocy?

-Bo zawsze wiesz kiedy coś jest nie tak.- mruknął odwracając wzrok. Ta odpowiedz jednak nie sprawiła że Hannah wiedziała o co mu chodzi. To że wyczuwała że coś jest nie tak, wyuczyła się tego w pracy gdzie musiała wyczytywać z ludzi emocje i upewnić się czy mówią prawdę. Była dobrym obserwatorem choć nie zawsze wszystko zauważała.

-Problemy trzeba rozwiązywać. Zmagasz się z czymś, chcę ci pomóc.

-Nie pomożesz bo nie możesz.

-Dlaczego? Wyjaśnij mi.

Daryl chwilę milczał bijąc się w myślach czy wyznać jej prawdę czy nie. Jeśli teraz nie powie, to ona i tak będzie próbować to z niego wyciągnąć. Więc po co się męczyć. Skoro chce wiedzieć z czym się zmaga, to niech wie.

-Bo nie mogę na was patrzeć. To boli.

Hannah westchnęła smętnie. Czyli o to mu chodziło. Bolał go widok jej z Negan'em. Nie potrafił tego znieść więc coraz częściej wyjeżdżał.

-Na prawdę mi przykro Daryl.- przyznała szczerze. Zależało jej na jego dobru, nie chciała by przez nią cierpiał. Miała nadzieje że mu przeszło, ale się myliła. Gdyby wcześniej wiedziała, to starała by się nie okazywać zbytnio uczuć do Negana przy innych, szczególnie gdyby Daryl był wtedy w pobliżu.

-Wiem, ale nie pomożesz mi.

Miał rację. Nie mogła mu pomóc. Nie była wstanie zabrać od niego całego jego bólu i cierpienia. Musiała się pogodzić z bezsilnością. Jedyne co mogła, to dać mu czas i pozwolić by robił to co uważał za lepsze dla niego. Nie powinna mówić mu co jest lepsze, to była jego decyzja, jego życie w które nie powinna ingerować chyba że poprosił by ją o pomoc. Chociaż tyle mogła zrobić, dać mu wolną rękę i pozwolić odejść jeśli będzie tego chchciał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro