● 8.Lucky ●

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zabrała kota do siebie. Ale jej spokój nie potrwał zbyt długo. Ledwo co zdążyła trochę poleżeć na łóżku, a ktoś zapukał w jej drzwi. Niechętnie zwlokła się z łóżka i ruszyła w kierunku drzwi. Zerknęła na kota, który w ogóle nie zainteresował się tym że ktoś zapukał i wciąż leżał na poduszce ewidentnie zadowolony z swojego nowego domu.

-Może wymienię cię na psa, ten przynajmniej mógłby mnie obronić.- mruknęła, ale zwierze było zajęte samym sobą. Podeszła do drzwi gdy nieproszony gość ponownie zapukał tyle, że głośniej niż wcześniej. Otworzyła w końcu drzwi. Negan stał oparty ramieniem o framugę z swoim charakterystycznym uśmieszkiem na twarzy.

-Hej. Już myślałem że księżniczka zasnęła.

-Właśnie miałam zamiar, ale mi przerwałeś.- wywróciła oczami na to jak ją nazwał.- Co tu robisz?

-Wpadłem zobaczyć co tam u ciebie.

-Przecież widzieliśmy się dziś rano.

-Ale już się stęskniłem.- wyszczerzył się pokazując rząd śnieżnobiałych zębów.

-Chyba nie mówisz poważnie.- skrzyżowała ramiona na piersi. Raczej wątpiła że szczerze się stęsknił, prędzej czegoś chciał albo nie miał nic ciekawszego do roboty więc postanowił że będzie ją nachodzić.

-Jestem poważny. Mogę?

-I tak nie mam wyboru.- mruknęła wpuszczając go do środka. Gdy wszedł zamknęła za nim drzwi. Czarnowłosy rozejrzał się po wnętrzu. Zauważył chabry kwitnące w doniczce oraz kota, który spał sobie na łóżku. Później spojrzał na nią, a uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy. Szczerzył się nie wiadomo z czego.

-Widzę że się urządziłaś. Skąd ty wytrzasnęłaś kota?

-Pałętał się więc go przygarnęłam.

-Jakaś ty uczynna. Kobieta o czystym sercu, która ratuje bezbronne istotki. Mnie też uratujesz?

-Nie potrzebujesz tego i nie jesteś bezbronny.

-Racja, to przede mną trzeba się chronić.

Czarnowłosy zachichotał odkładając Lucille na komodę, na której stały kwiaty. Przypomniał sobie że takie same widział w jej pokoju w Alexandrii. Najwyraźniej je lubiła albo coś dla niej znaczyły.

-Twoje ulubione?- zapytał zwracając uwagę na roślinę. Brązowowłosa nerwowo dotknęła naszyjnika milcząc krótki moment.

-Przypominają mi o kimś.- powiedziała gdy przypatrywał jej się czekając aż się odezwie.

-O kimś ważnym?- przytaknęła w odpowiedzi głową.- Ukochany?

-Nie, nie... o przyjacielu.- dodała pośpiesznie. Nie wiedziała czemu jakoś zestresowała się gdy zapytał o te kwiaty.

Mężczyzna rozsiadł się nonszalancko na krześle przy okrągłym stoliku. Brązowowłosa poruszyła się w miejscu nerwowo nie rozumiejąc po co tu w ogóle przyszedł. A przecież dziś w nocy ma porozmawiać z bratem, cokolwiek to znaczyło bo tamten blondyn nic jej nie wyjaśnił. Nie będzie mogła pójść jeśli Negan będzie tu ciągle siedział. Będzie musiała go jakoś zbyć, ale w taki sposób aby się niczego nie domyślił. A to może nie być łatwe.

-Więc... chcesz coś do picia? Czy coś?- zapytała przerywając ciszę, która był dla niej niezbyt komfortowa.

-Nie trzeba.

Skinęła głową po czym postanowiła że sobie usiądzie, a nie będzie stała jak kołek. Szczególnie że jego wzrok ani na chwilę nie opuścił jej osoby. Usiadła na brzegu łóżka, a wtedy kot podniósł głowę po czym wstał i wepchnął się na jej kolana.

-Nazywa się jakoś?

-Jeszcze nie, mam go dopiero parę godzin. A masz jakiś pomysł?

-Pozwalasz bym nazwał twojego kota?

-To tylko imię, a mi nic ciekawego nie przychodzi do głowy.

-Może... Lucky. No wiesz, szczęściarz z niego że cię spotkał.

-Całkiem dobrze brzmi. Co o tym myślisz Lucky?- brązowowłosa spojrzała na kota, który tylko zamruczał gdy pogłaskała go po główce.- Chyba mu się podoba.

Hannah nie spodziewała się że z Negan'em można tak miło porozmawiać, nie na żaden konkretny temat, tylko zwykła pogawędka jak z dobrym znajomym. O dziwo obyło się bez sugestywnych komentarzy czy dwuznacznego zachowania z jego strony. I to było przyjemne spędzenie wieczoru. Coraz bardziej zaczynała zauważać w nim to że również miał pozytywne cechy. Nie patrzyła już na niego jak na potwora, za którego go uważała zanim miała okazję bliżej go poznać. Potrafił być w miarę uprzejmy. Nawet śmiała się z jego niektórych żartów, które nie były wredne czy z podtekstem. Więc te parę godzin szybko zleciało jej w jego towarzystwie. Nie musiała nawet go upominać, że jest późna pora i czas aby sobie poszedł. Sam w którymś momencie zadeklarował, że nie chce jej już przeszkadzać i postanowił że już czas na niego.

-Było miło, prawda?- czarnowłosy oparł się o framugę drzwi gdy już miał zamiar wyjść. Hannah stanęła przed nim trzymając drzwi aby móc je zamknąć gdy pójdzie przez co stała blisko niego twarzą w twarz.

-Owszem. Mam nadzieje że to nie jest jakaś twoja chora gra.

-Nie mam złych zamiarów. A to była tylko zwykła rozmowa. Chyba już się nie zakochałaś?- zalotny uśmieszek pojawił się na jego twarzy gdy jego piwne oczy wpatrywały się w jej błękitne tęczówki.

-Nie.- mruknęła odwracając wzrok gdy jego spojrzenie zrobiło się zbyt natarczywe. Czarnowłosy zachichotał krótko.

-Udanej nocy skarbie.

-Wzajemnie.

Negan odsunął się i ruszył wzdłuż korytarza. Zaczął podgwizdywać pod nosem idąc nonszalanckim krokiem przed siebie.

Brązowowłosa westchnęła zamykając drzwi. Zerknęła na zegarek na nadgarstku. Została niecała godzina do północy więc ma jeszcze czas.

○●○●○●○●

Hannah zjawiła się w miejscu, o którym powiedział jej tamten blondyn z blizną. Wszędzie było cicho i ciemno przez co pomyślała, że może to jednak jest jakiś podstęp. Ale po paru chwilach dalszego czekania ktoś zjawił się przy ogrodzeniu. To był ten mężczyzna dlatego podeszła bliżej niego.

-Nikt cię nie śledził?- zapytał półszeptem rozglądając się uważnie.

-Nie.- oczywiście że upewniła się aby nikt nie zauważył, że tu przyszła. Nie była aż tak lekkomyślna.

-Masz kilka minut.- mężczyzna wyjął spod kurtki krótkofalówkę i podał ją jej.- Nadaj sygnał, a ja będę stał na straży i pilnował.- powiedział i już chciał odejść, ale brązowowłosa go zatrzymała.

-Poczekaj. Nie wiem w ogóle jak się nazywasz.

-Dwight.

-Dziękuje za to co robisz.- uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. Dwight tylko skinął głową po czym oddalił się aby pilnować aby nikt ich nie przyłapał.

Brązowowłosa włączyła urządzenie, które zaszumiało. Przybliżyła je do ust naciskając boczny przycisk.

-Tu Hannah, odbiór?- na początku usłyszała tylko szum, ale gdy chciała odezwać się ponownie znajomy głos ją wyprzedził.

-Tu Rick, jak dobrze cię usłyszeć.

-Ciebie też. Jesteś gdzieś blisko?

-Wysoki szary budynek na przeciw ciebie, drugie piętro.- spojrzała w miejsce o którym powiedział jej brat, a wtedy zobaczyła w oknie czyjąś sylwetkę. Było ciemno więc nie widziała go dokładnie. Zamachał do niej na co ona mu odmachała.

-Widzę cię.

-Nie jestem tu sam, Carl i Daryl też są.

-Nic ci nie zrobił?- po drugiej stronie usłyszała zmartwiony głos Carl'a. Uśmiechnęła się pod nosem.

-Nic mi nie jest. Mam nadzieje że nie rozrabiasz gdy mnie nie ma.- powiedziała żartobliwie, po drugiej stronie usłyszała śmiech nastolatka.

-Najlepsze akcje są tylko z tobą.

-Wiadomo.- tak bardzo cieszyła się że mogła ich chociaż usłyszeć. Tak bardzo chciała by z nimi być, tęskniła.- A nasz kochany kusznik się odezwie?- zapytała. Przez chwilę słyszała szum, a później usłyszała ten lekko zachrypnięty głos Dixon'a.

-Jestem tu.

-Hej Daryl. Zamachasz do mnie bym cię zobaczyła?- wpatrywała się w okno gdzie po chwili zobaczyła drugą sylwetką, która zamachała do niej ręką, oczywiście odwzajemniła gest.

-Jak cię tam traktują? Obiecuję że ten drań za wszystko zapłaci.- powiedział poważnym tonem Rick.

-Nie jest aż tak źle. Spodziewałam się wielu gorszych rzeczy. Nic złego mi nie zrobił. A jak u was? Dajecie radę?

-Planujemy jak pokonać Zbawców. Dwight nam w tym pomaga. Dlatego właśnie dzięki niemu możemy porozmawiać. Wolałbym aby cię stamtąd zabrał, ale to byłoby zbyt ryzykowne. Dowiedzieliby się że ci pomógł, a wtedy stracimy naszą przewagę. Źle mi z tym że nie mogę cię zabrać i musisz tam być.

-W porządku, rozumiem. Daję sobie radę. Nie musisz się martwić. Przygotowujcie się do walki. Na pewno wam się uda i niedługo się zobaczymy.

-Kończ już.- Dwight podszedł do niej.

-Muszę kończyć. Kocham was.

-My ciebie też.- usłyszała na raz głos Rick'a i Carl'a. Uśmiechnęła się smutno gdy musiała oddać urządzenie blondynowi.

-Idź pierwsza. Nikt nie może cię zauważyć.

-Jasne.- skinęła głową po czym ruszyła w drogę powrotną.

Jakoś udało jej się dotrzeć do swojego pokoju będąc niezauważoną przez nikogo, a przynajmniej miała nadzieję że nikt jej nie widział. Doceniła ten gest że mogła porozmawiać z bliskimi, zobaczyć chociaż ich z oddali. Nie wiedziała dokładnie dlaczego Dwight im pomaga, ale była mu wdzięczna. Możliwe że niedługo wróci do domu, do rodziny i przyjaciół. I właśnie z tymi pozytywnymi myślami położyła się do łóżka gdzie Lucky wskoczył na pościel i ułożył się obok niej. Uśmiechnęła się głaszcząc kota. Zamknęła oczy i pozwoliła aby błogi sen nadszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro