Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Akinori P.O.V.

*miesiąc później*

Siedziałem w salonie wraz z Yuujim, Yuki i Kaito, nie potrafiąc otrząsnąć się po wydarzeniach z ostatniego miesiąca. Przez cały ten czas nikt nie miał siły na spotkania, ale w końcu nadarzyła się mu temu okazja.

Przez bardzo długi czas panowała między nami głucha cisza. Po prostu siedzieliśmy przy stole i wpatrywaliśmy się w nasze kubki z kawą. Miałem wrażenie, że każdy bał się przerwać tę ciszę, chociażby jednym najprostszym słowem. Przez ten czas jedynymi odgłosami, jakie słyszeliśmy były nasze oddechy, szum deszczu zza okna oraz tykanie zegara.

Siedzieliśmy wszyscy tak jeszcze przez chwilę, aż w końcu Yuki odważyła się zabrać głos.

-Czy... Czy chociaż ta sprawa z dillerem się wyjaśniła...? Proces się w końcu zakończył?- Zapytała niepewnie, a wszystkie spojrzenia zatrzymały się na jej sylwetce.

-Tak, zostałem uniewinniony-odpowiedziałem. -Okazało się, że gdy zaczepił mnie wtedy pod domem dziecka, był na dragach i nie kontaktował do końca z rzeczywistością.

-To jakim cudem później znowu cię znalazł? Nie żebym cię o coś podejrzewał, ale czy to nie dziwne? Zbyt dziwne jak na zbieg okoliczności- wtrącił Kaito, a ja westchnąłem cicho.

-Kiedy Yoshida spał u Ciebie, nie dbałem o siebie zbytnio. Wiesz... Imprezy, alkohol... A wiesz jak to się kończy. Język nagle ci się rozplątuje i jesteś w stanie powiedzieć dosłownie wszystko i to do każdego. Raz właśnie napiłem się trochę za dużo i podpadłem jakiemuś kolesiowi. Na moje nieszczęście okazał się być dillerem.  Prawdopodobnie mnie zapamiętał no i wiecie jak sprawa wyglądała później- wytłumaczyłem rudowłosemu.

-Ah, więc tak to się zaczęło- powiedział Kaito, który siedział obok Yuuji'ego.

-A wiadomo coś o tym czy go znaleźli? Jesteś już bezpieczny? -Wypytywał szatyn. Przez ostatni tydzień zachowywał się o wiele dojrzalej niż zwykle. W sumie każdy z nas się tak zachowywał. Ostatnie zdarzenia nauczyły chyba nas wszystkich, że najwyższy czas dorosnąć. Ale tak naprawdę. Szczerze mówiąc sam czuje się jakbym był o kilka lat starszy.

-Złapali go. Właściwie to jego i jego "kolegów" z branży. Szybko nie wyjdą, o ile to w ogóle nastąpi. Znaleźli przy nich wszystkich cholernie dużo prochów-odpowiedziałem, a reszta odetchnęła z ulgą.

-Całe szczęście. Chociaż tyle dobrego z tego wszystkiego-powiedział Yuuji i upił kilka łyków kawy. Ja w tym czasie trzymałem dłonie na swoim kubku, by je ogrzać. Było mi zimno, mimo tego, że miałem na sobie ciepłą bluzę polarową.

-Chłopaki? Mogę was o coś zapytać? -Zapytała nagle Yuki.

-Jasne, moja droga. Pytaj śmiało- odpowiedział jej Yuuji.

-Pozbieraliście się już jakoś po tym... No wiecie...? Bo ja dalej nie potrafię. Tak bardzo chce mi się płakać jak pomyślę sobie o tym wszystkim.

-Na szczęście to już przeszłość i wszystko już jest w porządku- usłyszeliśmy głos Yoshidy, który właśnie wszedł do pomieszczenia i pocałował mnie przelotnie na powitanie. Na twarzach naszych gości pojawiły się uśmiechy na widok białowłosego.

-Jak się czujesz, skarbie? -Zapytałem, gdy Yoshida usiadł na moich kolanach.

-Już w porządku, dziękuję-uśmiechnął się i zabrał kubek z moją kawą.

-O nie, nie... Kawa wypłukuje magnez z organizmu, a ty nie możesz sobie pozwalać na jakiekolwiek niedobory, szczególnie teraz. Jak już chcesz coś ciepłego, to zrobię ci herbatę- chłopak pozwolił mi wstać, a gdy już to zrobiłem zajął dotychczasowe moje miejsce.

-Taki opiekuńczy to on chyba jeszcze nie był- usłyszałem głos Yuuji'ego będąc w kuchni.

Woda zagotowała się w mgnieniu oka, a po chwili gotową herbatę zaniosłem na stół, przy którym wszyscy siedzieli.

Yoshida ustąpił mi miejsca, by po niedługim momencie ponownie usiąść mi na kolanach.

-Dziękuję- powiedział chłopak, a po chwili dodał. -Wiecie co? On stał się taki opiekuńczy tuż po tym jak mnie uśmiercił na amen- po tych słowach wypowiedzianych przez białowłosego, spaliłem buraka.

-Przepraszam, że byłem tak bardzo podenerwowany i zmartwiony. No i jeszcze przestraszony...

-Nam też narobiłeś stracha- stwierdził Kaito.

-A później ta twoja bezcenna mina gdy posłuchałeś lekarza do końca i ogarnąłeś, że Yoshida jednak żyje.

-No, bo skąd miałem wiedzieć, że jest coś takiego jak śmierć kliniczna? Nie studiuję medycyny... Jak usłyszałem "śmierć" to naprawdę byłem załamany- spuściłem głowę.

-Rozumiem kochanie... Nie denerwuj się już, jestem tu i wszystko jest okay-Yoshida odwrócił głowę w moją stronę i musnął mój policzek.

-I będziesz już zawsze?

-Tak- po tym słowie wstałem i wyszedłem na chwilę z pomieszczenia.

Kiedy wróciłem na twarzy Yoshidy, wyraźnie można było dostrzec nieświadomość i zdziwienie.

-Chciałem zrobić to już od jakiegoś czasu... Może nie będzie wyglądać to tak jak sobie wyobrażałeś, nie zrobię tego w jakimś specjalnym miejscu,tylko w domu w gronie najbliższych przyjaciół, ale po tym wszystkim co przeszliśmy nie chce z tym dłużej zwlekać... -kleknąłem przed nim. - Yoshida... Wyjdziesz za mnie?



__________

Epilog... Heh, za razem lubię to słowo i go nienawidzę. Zawsze jest się trudno żegnać.

Jednak...

Mam w głowie pomysł na dorosłe życie tego grona przyjaciół, ale nie jestem pewna czy ktoś chce, żeby moje kolejne wypociny zaśmiecały wattpada. xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro